Artystyczny przewodnik po Tarnowie
Od renesansowych nagrobków przez modernistyczne perełki po dyskretne rzeźby najwybitniejszych współczesnych artystów. Proszę szanownej wycieczki, oto najwybitniejsze dzieła sztuki rozsiane po ulicach, parkach, domach, kościołach i fabrykach Tarnowa.
Giovanni Maria Padovano, nagrobek Jana i Jana Krzysztofa Tarnowskich, 1561-1574, katedra tarnowska
Format wyświetlania obrazka
standardowy [760 px]
Giovanni Maria Padovano, nagrobek Jana i Jana Krzysztofa Tarnowskich, 1561-1574, katedra w Tarnowie, fot. Magdalena Burdzyńska
Prężny ośrodek renesansowej sztuki, którym był Kraków ostatnich Jagiellonów, promieniował także na pobliski Tarnów. Nie znajdziemy tu może tylu dzieł architektury i rzeźby odrodzenia, co w ówczesnej stolicy Rzeczypospolitej, co nie znaczy, że te zachowane świecą światłem odbitym od Wawelu. To właśnie w tarnowskiej katedrze mieści się najokazalsza i jedna z najwybitniejszych artystycznie rzeźb sepulkralnych renesansu – nagrobek Jana i Jana Krzysztofa Tarnowskich dłuta przybyłego z Padwy królewskiego rzeźbiarza Giovanniego Marii Padovano. Rozpoczęty przez rzeźbiarza w 1561 roku pomnik nagrobny początkowo przeznaczony był tylko dla hetmana Jana Tarnowskiego. Jego ostateczną formę podyktowała jednak przedwczesna śmierć jego syna. Wykonany z kilku rodzajów kamienia, m.in. czerwonego i białego marmuru, nagrobek odznacza się równie bogatym programem ikonograficznym, do którego swoje trzy grosze dorzucił wedle przypuszczeń zaprzyjaźniony z hetmanem i uczestniczący w jego pogrzebie Jan Kochanowski.
Adolf Szyszko-Bohusz, Mauzoleum generała Józefa Bema, 1928-1929, Park Strzelecki
Format wyświetlania obrazka
standardowy [760 px]
Mauzoleum generała Józefa Bema, proj. Adolf Szyszko-Bohusz, Tarnów, fot. Dariusz Zarod/East News
Tarnów miał szczęście do spektakularnych pomników nagrobnych. Druga z najwybitniejszych architektoniczno-rzeźbiarskich realizacji w mieście to powstały pod koniec lat 20. ubiegłego stulecia pomnik nagrobny generała Józefa Bema. Jego monumentalna sylweta wyłaniająca się zza drzew Parku Strzeleckiego i odbijająca w gładkiej tafli sztucznego stawu oddaje propagandowe znaczenie sprowadzenia do rodzinnego miasta prochów zmarłego ponad pół wieku wcześniej generała. Obrotny wojskowy, inżynier i działacz polityczny, którego życiorys mógłby bez problemu posłużyć za kanwę całej serii awanturniczych powieści, dokonał żywota w Aleppo, służąc pod koniec życia w armii tureckiej. Wcześniej zdążył jeszcze zapisać się w podręcznikach jako bohater narodowy Polski i Węgier. Sprowadzone do Polski prochy generała odbyły więc podróż z wielką pompą, po drodze zaliczając przystanki w Budapeszcie i na Wawelu.
Drobny problem stanowił jedynie fakt, że Bem, aka Murad Pasza, przed dołączeniem do sułtańskich wojsk przeszedł na islam, nie mógł więc zostać pochowany na jednym z katolickich cmentarzy. Projektant mauzoleum – architekt i konserwator zabytków Adolf Szyszko-Bohusz, pupil sanacyjnych elit, który ze swoim stylem oscylującym między monumentalnym klasycyzmem a modernizmem idealnie trafiał w potrzeby władz odrodzonej Polski – poradził sobie jednak z tym ograniczeniem. Generał spoczął wiec nie w poświęconej ziemi, a kilkanaście metrów ponad nią, w prostym sarkofagu wspartym na kolumnach z korynckimi kapitelami, w formie idealnie balansującej między klasycznym patosem a subtelnym wkomponowaniem w pejzaż.
Pośmiertną podróż generała odtworzył niedawno artysta Przemek Branas, odbywając w ramach kilkuetapowego performansu drogę w przeciwnym kierunku, od tarnowskiego mauzoleum do meczetu na granicy turecko-syryjskiej.
Maurycy Gomulicki, "Melancholia", 2013, Park Strzelecki
Format wyświetlania obrazka
standardowy [760 px]
Maurycy Gomulicki, "Melancholia", BWA Tarnów, fot. dzięki uprzejmości artysty
W pobliżu górującego nad parkiem mauzoleum kryją się też inne rzeźby, tym razem współczesnych artystów. Jedną z nich jest wykonana przez Maurycego Gomulickiego "Melancholia", geometryczna forma odtwarzająca figurę ze słynnego miedziorytu Albrechta Dürera (grafiki mistrza północnego renesansu można zresztą zobaczyć w tarnowskim Muzeum Okręgowym). Gomulicki to twórca o niezbyt melancholijnym usposobieniu, raczej zdeklarowany hedonista gustujący w celebracjach witalności i seksualności. Sięgając po tajemniczy symbol melancholii z grafiki Dürera, artysta więc na swój sposób go oswoił i uczynił smutek sexy, pokrywając powierzchnię wielościanu błyszczącym, opalizującym lakierem. "Zawsze też mam cichą nadzieję, że ludzie będą się umawiać przy moich pracach po to, żeby się całować", deklarował. Żeby całować się pod "Melancholią" w tej chwili nie trzeba jechać do Tarnowa – niedawno rzeźba przywędrowała przed Królikarnię, gdzie postoi do października 2021 roku.
Xawery Dunikowski, pomnik Ludwika Solskiego przed Teatrem im. L. Solskiego, 1905
Format wyświetlania obrazka
standardowy [760 px]
Xawery Dunikowski, pomnik Ludwika Solskiego w Tarnowie, fot. Bartosz Makowski/Reporter/East News
Wśród nieco bardziej niepozornych pomników i brązowych figur lokalnych i krajowych bohaterów, jakich pełno na ulicach każdego z polskich miast, warto zwrócić uwagę na niewielkie popiersie przed gmachem tarnowskiego Teatru im. L. Solskiego. Brązowy portret patrona instytucji, legendy polskiego teatru, aktora i reżysera Ludwika Solskiego trafił na swoje miejsce dzięki podarunkowi jego samego. Solski na deskach utworzonego tuż po wojnie teatru grał i reżyserował, choć jego związki z miastem są jeszcze dłuższe – przed podjęciem studiów w Krakowie skończył on tutejsze gimnazjum. Historia pomnika także sięga dalej niż historia samego teatru. Popiersie aktora to jedno z wczesnych dzieł Xawerego Dunikowskiego, wykonane na początku XX stulecia. Dunikowski cieszył się wówczas uznaniem przede wszystkim dzięki portretom właśnie. Popiersie Solskiego ze swoimi ostro ciętymi fałdami draperii, dynamiczną i lekko zgeometryzowaną sylwetką aktora zdradza rękę Dunikowskiego, choć rozwibrowana, impresjonistyczna faktura nosi jeszcze ślady powszechnej wówczas fascynacji Rodinem.
Wilhelm Sasnal, "28.03.1983", 2010, ul. Chemiczna, Mościce
Format wyświetlania obrazka
standardowy [760 px]
Wilhelm Sasnal, "28.03.1983", Mościce, Tarnów, fot. Kuba Atys/AG
Na obrazach Wilhelma Sasnala niejednokrotnie pojawiały się Zakłady Azotowe w Mościcach, przy których artysta się wychował, a nawet postać ich pierwszego dyrektora, inżyniera Tadeusza Zwisłockiego, prywatnie męża Heleny z Mościckich, córki innego inżyniera chemika, a przy okazji prezydenta RP i człowieka, z którego inicjatywy na podtarnowskich polach powstała nowoczesna dzielnica – Ignacego Mościckiego. Jak magnacki ród Tarnowskich wieki temu nadał nazwę całemu miastu, tak jedna z wizytówek II RP nazwana została od nazwiska jej prezydenta. Podobnie jak w przypadku lwiej części mieszkańców, życie rodziny Sasnalów też kręciło się wokół Zakładów – pracowali to ojciec i dziadek malarza.
"28.03.1983" to nietypowy jak na Sasnala projekt. Choć malarz ma na koncie krótsze i dłuższe filmy i garść komiksów, rzeźba nie należy do mediów, z którymi chętnie by flirtował. Nic dziwnego, że kiedy już uczynił wyjątek, to nie dla Krakowa czy jednej z zachodnich metropolii, a dla rodzinnych Mościc. Ukryta w zaroślach za mościckim dworcem kolejowym rzeźba to piramida z betonowych kręgów brocząca czarnym lepikiem. To pomnik katastrofy, która nigdy nie nadeszła, choć wszyscy byli na nią nieustannie gotowi. Dorastający w latach 80. artysta w prostej formie zawał esencję zimnowojennego strachu, który w przedwojennej przemysłowej dzielnicy krystalizował się niezwykle intensywnie. Zakłady Azotowe rzucały na Mościce podwójny cień – z jednej strony czyhała obawa przed katastrofą na modłę czarnobylską, z drugiej wyobrażenie amerykańskich rakiet, wycelowanych rzekomo w fabrykę jako jeden z celów strategicznych.
Paulina Ołowska i studenci California College of the Arts w San Francisco, "Festiwal w Azotach", 2011, Zakłady Azotowe
Format wyświetlania obrazka
standardowy [760 px]
Paulina Ołowska i studenci w San Francisco "Festiwal w Azotach", dokumentacja muralu, 2011, fot. Mateusz Sadowski
Rzeźba Wilhelma Sasnala powstała jako prolog realizowanego przez tarnowskie BWA, kuratorowanego przez Dawida Radziszewskiego i Ewę Łączyńską-Widz projektu "Tarnów. 1000 lat nowoczesności". Przy tej okazji powstał także w mieście szereg innych prac, w tym unikatowa mozaika stworzona przez inną artystkę badającą lokalne oblicza nowoczesności. Paulina Ołowska wraz z grupą swoich studentów z California College of the Arts sięgnęła nie po widoki Zakładów Azotowych, a powstające w nich odpady produkcyjne. To właśnie z nich stworzyła monumentalną mozaikę o powierzchni ponad 40 metrów kwadratowych, ukrytą przed zwykłymi przechodniami, a przeznaczoną dla oczu pracowników zakładu, ulokowaną w sterowni oddziału K-25.
Monika Sosnowska, "Klamka", 2011, dom przy ul. Obrońców Lwowa 10
Format wyświetlania obrazka
standardowy [760 px]
Monika Sosnowska, "Klamka", widok pracy na wystawie "Tarnów.1000 lat nowoczesności”, 2011, fot. Mateusz Sadowski
Zupełnie nie monumentalną, a przy tym także ukrytą przed wzorkiem postronnych pracę pozostawiła w Mościcach na czas trwania wystawyMonika Sosnowska. Rzeźbiarka znana ze spektakularnych dekonstrukcji modernistycznej architektury, autorka trudnych do przeoczenia prac w przestrzeni między innymi nowojorskiego Central Parku, zainstalowała w drzwiach prywatnego domu, przedwojennej willi przy ulicy Obrońców Lwowa, klamkę. Odlany z aluminium obiekt miał postrzępioną formę, jakby roztopioną i rozpływającą się pod dotykiem dłoni. Sosnowska uderza w tony bliskie Sasnalowi, portretując strach przed katastrofą, który wsącza się do kojarzonego z bezpieczeństwem domowego zacisza.
Rafał Bujnowski, "Tablica upamiętniająca Jana Głuszaka Dagaramę", 2011, fasada Muzeum Okręgowego, Rynek
Format wyświetlania obrazka
standardowy [760 px]
Rafał Bujnowski, "Tablica upamiętniająca Jana Głuszaka Dagaramę", 2011, fot. M. Sadowski
Nie wszystkie nowoczesne utopie udało się wcielić w życie tak jak Mościce. W Tarnowie w 1937 roku urodził się jeden z najoryginalniejszych wizjonerów nowoczesnej architektury – Jan Głuszak, pseudonim Dagarama. Choć już na początku studiów zaczął zdobywać konkursowe nagrody, ostatecznie porzucił studia architektoniczne, wykazując się inwencją wykraczającą poza przyjęte na politechnice normy. Po ich przerwaniu za dnia opracowywał projekty wiejskiego budownictwa, wieczorami snuł wizje architektury na… obcych planetach. Po tym, jak na początku lat 60. stracił rękę, gdy w wyniku rzekomego objawienia wsadził ją do rozpalonego pieca, stracił możliwość pracy architektonicznej, choć nie przestał snuć futurologicznych wizji. Mimo że za życia doczekał się wystaw i publikacji kilku tekstów, imponujący dorobek Dagaramy nie zdobył takiej popularności, jak pokrewne futurologiczno-utopijne projekty Yony Friedmana czy Kenzo Tangego. Tablicę pamiątkową dla tarnowskiego wizjonera zaprojektował i umieścił na budynku Muzeum Okręgowego w centrum Tarnowa Rafał Bujnowski. Prosta forma wizualnie nie różni się od wielu podobnych tablic, swoją wyjątkowość zdradza jednak po dotknięciu. Oddająca hołd rozgorączkowanej wyobraźni Dagaramy mosiężna płyta rozgrzana jest nieustannie do temperatury 37 stopni Celsjusza.
Stach Szumski, "Tajsa", 2014, mural przy ulicy Narutowicza 42
Format wyświetlania obrazka
standardowy [760 px]
Stach Szumski, "Tajsa", mural przy ul. Narutowicza w Tarnowie, 2014, fot. Jolanta Więcław
W historii Tarnowa zapisały nie tylko dzieje modernizmu, ale też licznej społeczności romskiej. To także tutaj, pod koniec lat 70., zorganizowano pierwszą w Polsce wystawę poświęconą romskiej kulturze. Hołdem dla niej jest także namalowany przez Stacha Szumskiego mural "Tajsa" przy ulicy Narutowicza 42. Artysta ukończył go 23 marca 2014, w pięćdziesiątą rocznicę wprowadzenia w Polsce zakazu koczownictwa, brutalnie uziemiającego będących w ciągłym ruchu Romów. Szumski skumulował w niej atrybuty romskiej kultury i wierzeń, odmalowane w czarno-złotej palecie. Przypominając o wypieranej kulturze Romów sprowokował też reakcje odsłaniające niechęć wobec nich – krótko po odsłonięciu muralu zawisł naprzeciwko niego baner z wysprejowanym hasłem "Nie chcemy cygańskich murali, tylko patriotyczne".