Siedem lat po śmierci Różewicza Biuro Literackie wciąż wydaje jego książki. Na przykład teraz "Wiersze odzyskane", składające się z utworów, które dotąd były rozproszone w prasie. Skąd pojawił się pomysł szukania w gazetach pojedynczych wierszy, jak to się stało, że tych wierszy znalazło się aż tyle, że starczyło na książkę?
Mimo śmierci poety nadal staramy się pracować tak, jakby on wciąż był z nami. Ukazał się wybór wierszy na Litwie, są szanse na kolejne podobne książki przekładowe, może na Łotwie i w Rosji. W Biurze Literackim ukazały się cztery kolejne tomy, w tym roku "Ostatnia wolność" z ostatnimi wierszami Różewicza oraz w tych dniach "Wiersze odzyskane". Pierwotnie miało się skończyć na tej pierwszej książce, którą chciałem uzupełnić kilkoma dodatkowymi wierszami z prasy literackiej. Ich wyszukanie za namową Janka Stolarczyka powierzyłem Przemysławowi Dakowiczowi – co okazało się strzałem w dziesiątkę. Przemek poszukiwania rozpoczął w prasie z lat 1938–1939, a zakończył na 2007 i 2008 roku. Efekt to 74 niepublikowane w książkach wiersze. Ani on, ani ja nie spodziewaliśmy się, że będzie tego aż tak wiele. Przy okazji zebrane zostały szkice, eseje, notatki – one złożą się na "Teksty odzyskane", które ukażą się w przyszłym roku. Praca nad spuścizną Tadeusza Różewicza to zatem nieustanne "work in progress". Ważne w tym wszystkim jest też wsparcie Julii Różewicz, która teraz zajmuje się sprawami swojego dziadka.
Równo dziesięć lat temu (w 2011 roku) wydałeś tom "Dorzecze Różewicza", w którym 24 współczesnych poetów i poetek interpretuje wybrane przez siebie wiersze Różewicza. Do publikacji dołączyłeś nakręcony przez siebie film dokumentalny, w którym inni twórcy opowiadają o tym, co zawdzięczają Różewiczowi. A co ty jemu zawdzięczasz?
Nadanie mojej przygodzie z literaturą nowego sensu, nowego znaczenia. Po dwunastu edycjach festiwalu i niemal tylu latach pracy wydawniczej zastanawiałem się w 2007 i 2008 roku, czy w tej pracy będą jeszcze jakieś ciekawe wyzwania. Gdy zaczynałem w 1996 roku, szacowałem, że cztery edycje festiwalu to wszystko, co można "wycisnąć" z dobrze przemyślanej i zorganizowanej literackiej imprezy. Zawsze byłem zdania, że ciągłe zmiany, nieuleganie rutynie, nieustanne poszukiwania, inicjowanie nowego są warunkiem niezbędnym dla rozwoju literackich działań. Po trzech czy czterech latach we Wrocławiu byłem bliski wyprowadzki gdzieś indziej, bo nie wierzyłem, że w tym miejscu Biuro Literackie nadal będzie mogło się rozwijać. Pan Tadeusz sprawił, że pojawiło się uzasadnienie dla naszego ciągu dalszego w tym miejscu. Po tym, jak Różewicz zmarł w 2014 roku, powoli stało się oczywiste, że pora poszukać dla siebie innego miejsca.