"Czy w ogóle istnieje lepsza metafora podróży niż zniszczona mapa?" – pyta Andrzej Stasiuk w eseju "Mapa". W swoich literackich notatkach z drogi pisarz kilkakrotnie zatrzymuje się właśnie nad kartograficznym tekstem. Może być to "słowacka dwusetka" jak w "Jadąc do Babadag" albo komunikacyjna mapa Austro-Węgier z 1900 opisana w "Fado". Nieważna jest ich użyteczność. Stasiuk wyposaża mapy w funkcje magiczne: "Tylko prawdziwa mapa może sprawić, że zaczniemy nasłuchiwać dalekich odgłosów". Są stare, nieporęczne, zużyte ("miasta i wsie powoli przestają istnieć, zużywają się w miarę składania i rozkładania"), a przez to żywe, wzbudzające emocje, także współczucie ("medytuję nad jej kruchością"). W "Słowackiej dwusetce" autor wspomina swoją pierwszą fascynację dziełem kartografii, które pomogło mu zrozumieć przebieg konfliktu na Bałkanach. Mapy nie ograniczają się więc do nawigowania w przestrzeni, lecz są także nośnikiem historii, zapisem doświadczeń, kultury.
Ten kruchy, zetlały, rozpadający się w palcach papier przypomina ludzką pamięć, słabą, niedoskonałą, zagrożoną sklerozą i starczą demencją
– pisze w "Mapie". Te kartograficzne teksty muszą zostać tylko odpowiednio odczytane.
Jak czytać mapy?
Mapy to jednak literatura.
Czwarty rodzaj
po epice, liryce i dramacie
– pisze Michał Książek w debiutanckim tomie wierszy "Nauka o ptakach". W jednym z wywiadów stwierdził, że czytanie mapy jest jak fragment reportażu podróżniczego z pogranicza grafiki i literatury. W swoich książkach wykorzystuje mapy miejsc, które opisuje: "Jakuck. Słownik miejsca" rozpoczyna od rozdziału zatytułowanego "Mapa", w "Drodze 816" wyznaje, że mapa przemawia do niego bardziej niż rzeczywistość.
Dla Andrzeja Niewiadomskiego kartograficzne dzieła są zawsze początkiem i to nie człowiek rysuje mapy, ale to one tworzą ludzi. Na okładce jego eseju "Mapy. Prolegomena", który Elżbieta Rybicka określa mianem eksperymentu konfrontującego naukę kartografii z poetycką wyobraźnią, widnieje plan bliżej nieokreślonego terytorium. Rozwiązanie zagadki podpowiada ostatnia część książki – opowieść staje się niezbędna do prawidłowego odczytania mapy. Jednak Niewiadomski, w przeciwieństwie do Hoffmanowej, nie postrzega map jako elementu gry, zabawy. Poddaje je krytycznoliterackiej refleksji, wplatając w narrację wątki autobiograficzne i fikcyjne. W eseju powraca Niewiadomszczyzna, będąca zarazem rzeczywistą, przedwojenną miejscowością ("na 55°17' szerokości geograficznej północnej i 27°15' długości geograficznej wschodniej") i metaforyczną krainą – niewiadomą, prowadzącą jednocześnie na trop biograficzny (oczywista aluzja do nazwiska pisarza).
Na czytelnika "Mapy" Barbary Sadurskiej czeka wiele pułapek. Ten zbiór opowiadań, w których narracja kwitnie niechronologicznie, a granica między fikcją a rzeczywistością rozmywa się, jest kwintesencją uwikłania kartografii w literaturę. Tytułowy przedmiot staje się siłą napędową narracji, choć czasami znika z pola widzenia. Gdy pojawia się, budzi skrajne emocje: od pożądania do strachu. W tym utworze mapa zostaje ożywiona i porównana do ludzkiego ciała (jak u Żmichowskiej):
Teraz, kiedy jestem starym człowiekiem, myślę, że moje ciało ma takie miejsca jak ów pergamin, na którym Fra Mauro rysował świat, nadawał kształt opowieściom żeglarzy, podróżników, awanturników i morderców, którzy w tysiąc czterysta czterdziestym siódmym znaleźli się w porcie w Wenecji. Wiem, że są na ciele człowieka takie miejsca.