W "Oficerze i szpiegu" Polański znów nawiązuje do historii własnego życia, ale tym razem autotematyzm pozbawiony jest lekkości i czaru. W chęci obsadzenia siebie w roli ofiary widać raczej hipokryzję i kabotynizm niż twórczą odwagę.
Nie zmienia to faktu, że Polański wciąż jest mistrzem kina. Zresztą był nim od samego początku kariery. W "Oficerze…" znów pokazuje, że bezbłędnie czuje rytm opowieści, inscenizuje z gracją właściwą najlepszym, ma poczucie humoru i talent do prowadzenia aktorów.
Dowodem tego ostatniego jego kreacja Jeana Dujardina wcielającego się w postać Picquarta. Wielki gwiazdor francuskiego kina w "Oficerze…" tworzy portret szlachetnego człowieka i honorowego żołnierza, który za wszelką cenę podąża za prawdą. Mimo że jego postać nie przeżywa spektakularnej przemiany, dzięki charyzmie i elegancji Dujardina filmowy Picquart okazuje się interesujący i szalenie prawdziwy. Podobnie zresztą jak filmowy Dreyfus zagrany bezbłędnie przez fizycznie odmienionego Louisa Garella.
Nakręcony z rozmachem, rzemieślniczo sprawny film Polańskiego pozbawiony jest lekkości właściwej jego najlepszym obrazom. Nieprzypadkowo po festiwalu w Wenecji jeden z brytyjskich krytyków porównywał go do dostojnego wiktoriańskiego mebla, który wprawdzie imponuje precyzją wykonania, ale zdaje się cokolwiek przyciężki.