Kolejny film Grzegorzek pokazał w konkursie głównym podczas 46. FPFF w Gdyni. "Moje wspaniałe życie" (2021) to opowieść o Jo, kobiecie, która na co dzień wchodzi w wiele ról: nauczycielki, żony, matki, córki, babci, ale też kochanki. Co oczywiste, nie dają się one łatwo pogodzić. Prawdziwy kryzys nadchodzi jednak, gdy Jo zaczyna być szantażowana i jasne staje się, że ktoś wie o jej potajemnym romansie. Film osadzony jest w położonej w województwie opolskim Nysie, rodzinnym mieście reżysera. Kto kojarzy poniemiecką architekturę w tym regionie, ten na pewno doceni lokację, którą wybrano na dom rodziny Jo i gmach szkoły, w której dzieje się spora część akcji.
Dramaturgicznie film odbiega od dwóch poprzednich: historia skonstruowana jest nieco bardziej tradycyjnie i oparta na wyrazistej intrydze, dzięki czemu obraz jest bardziej dynamiczny i przystępny w odbiorze. W porównaniu do miejscami niemal mumblecore'owego "Kampera", "Moje wspaniałe życie" jest krokiem w stronę mainstreamowego kina obyczajowego.
Grzegorzek nie traci jednak nic ze swojego zmysłu obserwacji – prawdziwą siłą napędową "Mojego wspaniałego życia" są sceny codziennego życia, niezwykle autentyczne dialogi i mistrzowsko zagrane momenty kłótni, które można chyba już nazwać znakiem rozpoznawczym reżysera. Starcia są u Grzegorzka zawsze poprowadzone z niezwykłą empatią dla obu stron sporu – konflikty nie są tu pretekstem, by wywołać sympatię lub niechęć do któregoś z bohaterów lub bohaterek, a źródłem informacji o obu postaciach. Efektem jest kino, które ucieka od moralizatorstwa na rzecz wielowymiarowej opowieści o ludzkich emocjach, pragnieniach i słabościach.