U Grzegorzka wielki tenis widać bowiem jedynie w telewizji transmitującej wielkoszlemowe zawody. Rzeczywistość jego bohaterów to dwugwiazdkowe hotele z kiczowatymi tapetami i fotelami z lat 70., kempingi i zapyziałe tenisowe ośrodki. To osobliwe mise-en-scène w "Córce…" jest powrotem do świata, z którego wywodzi się młody reżyser.
Łukasz Grzegorzek sam był świetnie zapowiadającym się tenisistą (próbkę umiejętności widzimy na ekranie), który wiele dziecięcych lat poświęcił treningowi u boku taty-trenera. W "Córce…" wraca do tamtej rzeczywistości, a osobisty ton określa charakter tego filmu. Próżno tu szukać fałszywych dźwięków – świat filmu Grzegorzka jest na wskroś prawdziwy, a pulsujące w nim emocje – doskonale znane samemu reżyserowi.
Grzegorzek ma dość talentu, by osobistą historię uczynić uniwersalną i czytelną, i dość pokory, by podporządkować ją twardym regułom dramaturgii. "Córka trenera" okazuje się filmem o mocnej strukturze, w której kolejne sekwencje nawzajem na siebie pracują, a wyraźna trójaktowa kompozycja zapewnia narracyjną wyporność.
Grzegorzek nie próbuje tu tworzyć wielkiego sportowego widowiska. "Córka trenera" nie jest polską wersją znakomitego "Borg/Mc Enroe". Dysponując niewielkim budżetem (i 22 dniami zdjęciowymi), Grzegorzek postawił na intymność. Stworzył film, który pulsuje emocjami ukrytymi pod powierzchnią słów i za niepozornymi spojrzeniami. Dramat, w którym zamiast wielkich słów mówią małe gesty, a powaga równoważona jest przez komediowe nuty. Opowieść nie o tenisie, ale o miłości i dojrzewaniu do niej.
Nie ma w "Córce trenera" przypadkowych scen. Kiedy bohater kuszony jest rozmową o pieniądzach, możemy być pewni, że ten wątek powróci za kilka chwil. Jeśli w pierwszej scenie filmu wspólny trening Wiktorii i Macieja przerywa fakt, że dziewczyna odwraca wzrok w innym kierunku, to tylko dlatego, że w tej krótkiej scenie reżyser streszcza całą swoją opowieść. Imponująca jest precyzja tego skromnego filmu, jego warsztatowa sprawność wynikająca tyleż z talentu, co z pokory. Na uwagę zasługują również świetne dialogi Krzysztofa Umińskiego – żywe, błyskotliwe, pełne humoru i dwuznaczności.
Koncert wielkiego aktora