Już jako film dyplomowy "Rozwój" wzbudził nie lada emocje: Lankosz uzyskał dyplom, ale wybitny dokumentalista i profesor Szkoły Filmowej Kazimierz Karabasz uznał film za nieetyczny. Mimo to dokument został zaprezentowany na licznych festiwalach, przynosząc Lankoszowi międzynarodowe uznanie. Tym samym reżyser rozpoczął swoje podróże po świecie, których owocem były następne filmy - "Kurc" (2005), portret podróżnika ze Szczecina, który wałęsając się bez pieniędzy dotarł aż do Chin, traktując swoją podróż jako remedium na grożącą mu społeczną degrengoladę, czy "Rekord Errola" (2008) - opowieść o mieszkańcu Zimbabwe, który walczy o wpis do Księgi Guinnessa jako rekordzista w przemawianiu bez przerwy, wybierając na temat kwestię demokracji (w kraju rządzonym przez dyktatora!).
Nie mniejszym zainteresowaniem cieszyły się inne podróże Lankosza w głąb polskiej historii. Takie jak "Radegast" (2008) - wstrząsający dokument według scenariusza pisarza (i przyjaciela reżysera) Andrzeja Barta o łódzkim getcie. Bart, który tematykę getta poznał doskonale, zbierając dokumentację do swej powieści "Fabryka muchołapek", zasugerował Lankoszowi przyjrzenie się temu szczególnemu miejscu. Radegast to nazwa stacji kolejowej, do której najpierw przybywały transporty Żydów z całej Europy, a następnie - transporty mieszkańców getta do obozów zagłady - Chełmna i Auschwitz. Tadeusz Sobolewski pisał o filmie na łamach "Wyborczej":
Lankosz w tym filmie wędruje z kamerą po Bałutach. Patrzy na nie oczami Lucille Eichengreen, która przeżyła łódzkie getto i wiele lat później opublikowała w USA rewelacyjne wspomnienia. Lucille wchodzi do kamienicy, w której mieszkała, idzie po schodach - wszystko wygląda tak samo jak wtedy, nawet gorzej. Pani prezydentowa miała w Sztokholmie pretensję do Lankosza, że to pokazał. Jednak właśnie dzięki temu osiągnął niesamowite wrażenie połączenia dwóch czasów, podróży w przeszłość. Młodzi Szwedzi mogli zobaczyć w tym filmie ludzi z pokolenia swoich dziadków. Na stację Radegast przyjeżdżały transporty inteligencji z Niemiec, Czech, Luksemburga. Adwokaci, naukowcy, muzycy, zasymilowani Europejczycy zostali skonfrontowani z obcym im światem wschodnioeuropejskich Żydów. W tych transportach przyjechały również dwie siostry Franza Kafki. - Kiedy się o tym dowiedziałem, jako młody chłopak - mówi Andrzej Bart, scenarzysta 'Radegastu' - uświadomiłem sobie, że Kafka mógłby być łodzianinem, że w moim mieście, wśród bałuckich ruder, żył kwiat europejskiej inteligencji. Zacząłem przenosić się mentalnie w tamten czas, uznałam go za swój.
Temat relacji polsko-żydowskich dominuje także w "Obcym VI" (2008) - pierwszym filmie fabularnym Borysa Lankosza, zrealizowanym w ramach programu "30 minut", koordynowanym przez Stowarzyszenie Filmowców Polskich. Jest to opowieść o wizycie młodego, ortodoksyjnego Żyda w polskiej wsi - i reakcjach mieszkańców na jego widok. Błażej Hrapkowicz pisał w "Kinie":
Wszystko w "Obcym VI" wydaje się skrojone na z góry ustaloną miarę i zmierza w kierunku chyba słusznej, ale znanej od początku konkluzji, podkreślonej przez finałową sekwencję pogoni grupy mężczyzn za Żydem, który rzekomo "porwał dziecko" (tymczasem chłopiec dobrowolnie spacerował z nim po okolicy). Zdążą mu jedynie pomachać ze stacji razem z przebywającymi na peronie dziećmi. Młodzieniec wyjeżdża, poznawszy uprzednio historię wysiedlonych rodaków, spieszący mu z pomocą ksiądz żegna go z roweru, a gdy kamera wraca, by po raz ostatni pokazać bohatera, ten nosi już zwykłą bluzę i słucha muzyki. Za chwilę wyzywająco spojrzy w kamerę, rozbijając strukturę filmu, ujawniając prowokację, mistyfikację, niczym w "Boracie", będącą spektaklem narodowych przywar - nie amerykańskich jednak, lecz polskich. Przewrotny gest reżyserski, bardziej efektowny niż potrzebny.
A może już wtedy Lankosz próbował uprzedzić widza, że prowokacja jest jednym z głównych środków, po które lubi sięgać, rozmawiając z widzem. Bo czym, jeśli nie prowokacją, jest spojrzenie na okres stalinowski przez pryzmat czarnej komedii. Wszak "Rewers" (2009), pełnometrażowy debiut Borysa Lankosza - ponownie według scenariusza Andrzeja Barta - nie jest mroczną opowieścią o czasach ucisku, lecz niemal pastiszem thrillera w stylu kina noir, którego bohaterka najpierw zabija kochanka (i ojca swego dziecka), a następnie dopełnia zemsty, wychowując chłopca w sposób będący pod każdym względem zaprzeczeniem ideałów wyznaczanych przez jego ojca. A wszystko to dzieje się w pierwszej połowie lat 50. ubiegłego stulecia, kiedy stalinowski terror był najsilniejszy - paradoksalność ukazanych na ekranie sytuacji miesza się z tragizmem sygnalizowanych przez twórców zdarzeń, będących wówczas smutną codziennością. Bożena Janicka oceniała film w "Kinie":
"Rewers" wpisuje się w tę tradycję naszej kultury, która stanowi przeciwieństwo zasadniczej, solennej, by nie powiedzieć: nadętej. Trudno się oprzeć wrażeniu, że patronowały mu z daleka - a raczej z wysoka - duchy dwóch niezwykłych artystów, których twórczość też nie daje się zamknąć w sztywnych definicjach: Witkacego jako dramatopisarza i Andrzeja Munka jako reżysera. Lecz film jest debiutem, o takiej tonacji "Rewersu" zdecydował przede wszystkim charakter scenariusza, w następnym filmie reżyser pójdzie może zupełnie inną drogą. Ale miło pomarzyć, że w pustym do dziś miejscu po Andrzeju Munku mógłby pojawić się ktoś młodszy o dwa pokolenia.
"Rewers" zdobył na Festiwalu Polskich Filmów Fabularnych w Gdyni aż 11 nagród z Grand Prix "Złotymi Lwami" włącznie. Lankosz został też laureatem Paszportu "Polityki" 2009 w dziedzinie filmu ex aequo z Xawerym Żuławskim za film "Wojna polsko-ruska".