Do czego zdolny jest ktoś, w czyje ręce złożono los tysięcy ludzi? Czy władza w ekstremalnych warunkach musi być władzą absolutną? Czy strategia mniejszego zła może być usprawiedliwiona, kiedy w grę wchodzi życie ludzkie?
W mieszkaniu współczesnego polskiego pisarza pojawia się tajemniczy jegomość. Składa propozycję popartą pokaźną sumą - pisarz ma się udać do Łodzi, gdzie przyjrzy się dziwnemu procesowi. Na ławie oskarżonych zasiądzie Mordechaj Chaim Rumkowski, zwany Chaimem Groźnym lub Królem Chaimem Pierwszym. Jako przewodniczący Judenratu stworzył w łódzkim getcie doskonale prosperujące państwo niewolnicze, które dostarczało Niemcom wszelkich dóbr. Miał to być sposób na ocalenie 70 tysięcy Żydów przed Zagładą. Jednak rządy Chaima miały swoje mroczne strony...
Świadkami w tym widmowym procesie będą ofiary i współpracownicy Rumkowskiego. Kafkowska atmosfera, balansowanie na granicy urojenia i rzeczywistości oraz zdrowa dawka autoironii… Nie ma wątpliwości, Bart po raz kolejny wspiął się na wyżyny literackiego kunsztu. Sam autor skomentował:
Od powieści wymagam atrybutów boskich, czyli tworzenia osobnego, zdawałoby się niemożliwego, a jednocześnie realnego świata. W takim świecie pisarz jest więc z pewnego przymusu każdą ze swoich postaci.
Źródło: www.wab.com.pl
Książka została nominowana do Nagrody Literackiej "Nike 2009". "Gazeta Wyborcza" prezentując książki nominowane do "Nike 2009" opublikowała recenzję autorstwa Marka Radziwona "Sąd na Chaimem Rumkowskim":
To opowieść o getcie łódzkim i przewodniczącym tamtejszego Judenratu Chaimie Rumkowskim. Główne pytanie brzmi: czy Rumkowski był karierowiczem, bezwzględnym zarządcą upojonym władzą nadaną przez Niemców, tchórzem, który do samego końca współpracował z hitlerowcami i świadomie wysyłał swoich rodaków na pewną śmierć? Czy może był człowiekiem tragicznym - wbrew wszystkiemu starał się tak organizować pracę getta, żeby możliwie najdłużej chronić tych, którzy byli dość silni, by mieć szansę na przeżycie? Brał na siebie straszną odpowiedzialność, ale musiał przegrać, bo wybór miał diabelski - między wielkim złem i wątłą nadzieją a złem bez nadziei.
Ten dylemat zbyt jest skomplikowany, by mógł się doczekać ostatecznego rozstrzygnięcia, ale jest i zapewne wciąż będzie rozważany przez historiografów. I przez literaturę - powieść Barta to sąd nad Rumkowskim w sensie dosłownym, z sędzią, obrońcą, oskarżycielem, świadkami i ławą przysięgłych, woźnymi i publicznością na sali rozpraw. Padają argumenty obrony i oskarżenia. Czy przewodniczący Judenratu od początku wiedział, że ludzie, których wysyłał do transportów, jadą na pewną śmierć? Organizował bezwzględnie pracę zakładów żydowskich, bo chciał się przypodobać oprawcom, czy może kalkulował, że niewolnicza praca daje wątłą obietnicę przetrwania, jest więc zawsze lepsza od natychmiastowej eksterminacji?
Rumkowski sądził, że istnieć może tylko getto przydatne, dające tanią siłę roboczą i rzeczywiście, powieściowy obrońca Rumkowskiego podnosi tę kwestię: getto w Łodzi istniało o wiele dłużej niż getta w innych miastach Generalnej Guberni.
Ta powieść to jednak nie jest prosta fabularyzacja sądowa. Przede wszystkim nie całkiem realny jest sam proces. Występują w nim Żydzi zamordowani w czasie okupacji, nie wiemy, kim właściwie jest tajemniczy sędzia - może to Sąd Ostateczny, boski? Może to sąd historii, pamięci? Bart stwarza narratora współczesnego - to łódzki pisarz mieszkający od lat we Wrocławiu. Narrator wie więcej niż postaci, które opisuje, zna Łódź dzisiejszą, oprowadza po niej niektórych bohaterów, dawnych tragicznych mieszkańców getta, a raczej ich duchy, często oddaje im głos. Ale może chodzi sam, tylko o nich wciąż myśli, wyjaśnia im na przykład, co znaczą dzisiaj na murach łódzkich gwiazdy Dawida i słowo Jude pod "każdym nazwiskiem nielubianego sportowca"? Bart umieszcza w powieści także fragmenty własnego dziennika, jakby chciał, żebyśmy nie ulegali zanadto fikcji powieściowej, którą sam stworzył, jakby chciał tymi komentarzami pokazać, że historia Chaima Rumkowskiego wciąż się dzieje w tym mieście i w jego pamięci.
Autor: Marek Radziwon, 12 czerwca 2009, źródło - wyborcza.p