Podobnie jak autorowi, który panicznie boi się "utknąć w jakimś miejscu i nie mieć przy sobie żadnej książki lub choćby gazety", także i mnie, gdy przez przypadek wyjdę z domu bez czegoś do czytania, udziela się ów osobliwy dyskomfort. Toteż w pełni zgadzam się z Ryszardem Koziołkiem, że czytanie "daje największą przyjemność i pożytek, kiedy staje się uzależnieniem; niemal fizjologiczną koniecznością, za którą stoi nienasycony głód". Głód poznawczy słowa pisanego, przygotowującego czytelnika do, na ogół właściwego, rozpoznania rzeczywistości.
Spośród dotychczasowych książek obecnego rektora Uniwersytetu Śląskiego, prof. Ryszarda Koziołka (wymienię tu choćby: "Ciała Sienkiewicza. Studia o płci i przemocy", "Dobrze się myśli literaturą" i "Wiele tytułów") najnowszy tom "Czytać, dużo czytać" zawiera teksty najmocniej ugruntowane w filozofii. Przy tym wcale niehermetyczne, przez co doskonale przyswajane przez każdego czytelnika. Bo też dobra literatura, ta definiująca nasze lęki i oczekiwania, ma to do siebie, że bez względu na datę powstania, zawsze znakomicie mierzy się z realiami dnia codziennego.
Są bowiem sprawy, jakim nie sposób byłoby myślowo sprostać, bez ich właściwego wyświetlenia, najlepiej w syntetycznym ujęciu. Tak właśnie ujął autor niepokoje naszych czasów, które – wobec niekontrolowanego zasięgu przewidzianej na przełomie lat 50. i 60. przez Herberta Marshalla McLuhana medialnej "globalnej wioski" (patrz: "Galaktyka Gutenberga. Tworzenie człowieka druku", 1962) – chcąc nie chcąc, oddziałują na psyche każdego z nas. Nawet wtedy, gdy staramy się, zamknąć we własnych opłotkach, co Ryszard Koziołek najpełniej zawarł w eseju "Człowiek skulony":
Człowiek w kuli żyje skulony – w ciasnocie zmniejszającego się ciągle terytorium i z obawy przed coraz większym światem na zewnątrz. Ten bowiem rośnie. To, co wypchnięte z naszych baniek, gromadzi się na zewnątrz. Skoro "tu u nas" nie ma już uchodźców, narodowców, lewaków, pisowców, gejów, katoli, ateistów, muszą być "tam". W umyśle człowieka skulonego rodzą się obsesyjne wyobrażenia o miejscach, gdzie oni wszyscy się gromadzą, o ich liczbie i potędze. Skuleni w zmniejszającym się "polskim domu", zaciskając oczy przed zewnętrznym niebezpieczeństwem, czujemy, jak rośnie wokół mroczna niegeometryczna przestrzeń, w której upchnęliśmy wszystko, co obce i niechciane.
Wywodzącej się z osiemnastowiecznych przemyśleń Johanna Gottfrieda Herdera teorii kulistego ściśnięcia zastraszonego śmiertelnika, Ryszard Koziołek przeciwstawia wizerunek wpisanego w okrąg i kwadrat człowieka witruwiańskiego Leonarda da Vinci: "Ta postać nie jest skulona, ani nie wstała z kolan; nie kryje się w krzakach ani nie osłania liśćmi; w jej postawie nie ma lęku ani wstydu – są naturalność i otwartość, swobodny oddech, poczucie pewności siebie i wolności miarkowanej dobrostanem współobywatela".
Z kolei w powieści "Grek Zorba" Nikosa Kazantzakisa rada głównego bohatera: "Trzymaj dystans Szefie, dobrze ci radzę!", dla Ryszarda Koziołka stała się punktem wyjścia do rozważań nad iluzją wolności od polityki, dodatkowo znaczonej u nas głębokim kryzysem instytucji państwa. Jest on szczególnie niebezpieczny właśnie teraz, gdy po spustoszeniach władających nami obcych reżimów oraz po komunizmie, dopiero zaczynaliśmy cenić nasze instytucje. Bez nich jesteśmy bowiem słabi wobec bezprawia i niesprawiedliwości, "obnażeni w kruchości naszych ciał, którymi musimy – zamiast prawem i procedurami – dochodzić swoich racji w manifestacjach i protestach". Tymczasem w powieści Kazantzakisa:
Zorba to życie kwestionuje i umieszcza siebie oraz Szefa pomiędzy tym, co prywatne, a tym, co polityczne, na brzegu morza, w przestrzeni rozmowy, przyjaźni, upojenia, bliskości z ludźmi i naturą. Przebywając na wyspie, nie dbają ani o dobra osobiste, ani publiczne. Nie ufają ani jednej, ani drugiej formie ludzkiego życia. Scena pokazująca po raz pierwszy wieś kreteńską nie pozostawia złudzeń co do wartości tej formy wspólnotowego życia:
"Bielone wapnem, poprzylepiane do siebie niskie domy z tarasami ziały czarnymi dziurami pootwieranych okien, toteż wyglądały jak zbielałe czaszki powbijane w skalne ściany".
Jak zauważa Koziołek, przekaz Kazantzakisa jest jasny: "Stając się częścią wspólnoty rodowej, narodowej lub politycznej, umierasz za życia, grzebiąc bezpowrotnie najcenniejszy dar, jaki dostajesz na tej ziemi – odnawianą co dzień możliwość świadomego przeżywania życia, w pełni, ekstatycznie, bez hamulców innych niż współczucie dla wszystkiego, co żyje". Ostatecznie projekt życia niepolitycznego kończy się katastrofą, którą może opowiedzieć jedynie "instytucja zwana literaturą". A jednak, konkluduje eseista, "zamykając książkę znów ze smutkiem, ale dziś także ze sporą ulgą, żegnam Zorbę, niebezpiecznego nauczyciela życia niepolitycznego".
Nieco inaczej kształtuje się projekt polityczny Olgi Tokarczuk, w eseju zatytułowanym "Pani Literatura", odczytany jako rodzaj intelektualnego ćwiczenia w wyobrażaniu sobie wspólnoty, w której możliwe staje się powszechne, pokojowe współistnienie różnic. W autorce "Ksiąg Jakubowych" prof. Koziołek widzi pisarkę jako "córkę oświecenia", biegłą w tworzeniu swoich opowieści poza granicami naukowego opisu: "Tokarczuk bezceremonialnie wciąga naukę w swoje narracje, nie troszcząc się o zarzut dyletantyzmu czy powierzchowności…".
Tak, jej powieści są terapeutyczne i pocieszające. Tak, Olga Tokarczuk jest pisarką dobra, ale w tym rozumieniu, w jakim w ogóle ludzkie opowieści są lekarstwem na metafizyczny horror istnienia.
Nasza literacka noblistka, nieustannie zatroskana o stan debaty publicznej w Polsce, na pytanie o to, co w tej kwestii należałoby zrobić, daje jasną i wyczerpującą odpowiedź: "Mocna, nowoczesna, otwierająca głowy edukacja, mądrzy nauczyciele, laicka szkoła, racjonalne standardy programowe, lekcja z empatii, zamiast religii. Może trochę więcej czytania?".
Bo też, jak pisał Jerzy Pilch: "Książek nie czyta się po to, aby je pamiętać. Książki czyta się po to, aby je zapominać, zapomina się je zaś po to, by móc znów je czytać. Biblioteka jest zbiorem snów zapomnianych, ale utrwalonych, jest szansą nieustannego powrotu, a każdy powrót może tu na powrót stać się pierwszym przyjściem". Tym przypomnianym fragmentem "Bezpowrotnie utraconej leworęczności" Pilcha, Ryszard Koziołek daje wyraz gorzkiemu przeświadczeniu, że trwałość literatury jest tylko nieco większa niż pamięci i historii.
"Czytać, dużo czytać" Ryszarda Koziołka to idealna lektura dla każdego pożeracza książek, chociaż przed krytykami stawia wymagania, którym trudno sprostać – z tej racji, że zbyt wiele jest w niej poruszanych wątków, odwołań do mniej lub bardziej znanych dzieł i ich autorów, żeby w opisie nie pominąć kogoś znaczącego lub czegoś istotnego. Stąd też, tytułem zachęty, wspomnę tylko, że jak na uniwersyteckiego uczonego przystało, autor wiąże przełomowe dokonania nauki z ich wyrazistym odzwierciedleniem w literaturze. Jego eseje – pierwotnie drukowane w "Tygodniku Powszechnym", "Tekstach Drugich", "Kontekstach" czy "Gazecie Wyborczej" – w zbiorze "Czytać, dużo czytać" są ich rozszerzonymi czy też zmienionymi wersjami.
Formuła zawarta w tytule książki rektora Koziołka nasuwa mi na myśl inną publikację, zatytułowaną "Czytaj jak profesor" C. Thomasa Fostera, emerytowanego wykładowcy z Uniwersytetu Michigan-Flint. Świat przedstawiony przez obu naukowców z mistrzowską precyzją wiąże nowoczesne realia dzisiejszego życia z piśmienniczą klasyką oraz jej współczesnymi odwołaniami do: filmów, seriali, komiksów, telewizji, internetu, smartfonów, memów i całej reszty literackiego "targowiska próżności". Literackiego w tym sensie, że wraz z powstaniem homo sapiens narodziła się mowa, mit, opowieść.
Jak mawiał niegdyś Mikołaj Rej: "A to miej na pilnej pieczy, abyś czytał, kiedy tylko możesz". Przyświadczał mu Kazimierz Kutz: "Połowa człowieka składa się z książek, które przeczytał". Trzeba pamiętać, warto stosować: "Trza cytać, panocku, duzo cytać".
Ryszard Koziołek – literaturoznawca, eseista, rektor Uniwersytetu Śląskiego, profesor w Instytucie Literaturoznawstwa UŚ, dyrektor Śląskiego Festiwalu Nauki Katowice. W 2010 roku otrzymał Nagrodę Literacką Gdynia w kategorii eseistyka za książkę "Ciała Sienkiewicza. Studia o płci i przemocy". Wydał również: "Zdobyć historię. Problem przedstawienia w «Twarzy księżyca» Teodora Parnickiego" (1999), "Znakowanie trawy albo praktyki filologii" (2011), "Dobrze się myśli literaturą" (2016) oraz "Wiele tytułów" (2019). Opracował edycję powieści "Tylko Beatrycze" Teodora Parnickiego w serii Biblioteki Narodowej (2004). Członek jury Nagrody Literackiej Nike w latach 2012–2015. Stały współpracownik "Tygodnika Powszechnego", felietonista "Polityki". W 2016 roku jego książka "Dobrze się myśli literaturą" została uhonorowana Śląskim Wawrzynem Literackim. W 2017 roku otrzymał Nagrodę im. Kazimierza Wyki za wybitne osiągnięcia w dziedzinie eseistyki oraz krytyki literackiej i artystycznej. Wraz z Ewą Niewiadomską prowadzi podcast Poczet Pisarzy Polskich.