"Inni ludzie" zachwycają natomiast filmową formą. Bo Terpińska nie boi się wyzwań i nie uznaje ograniczeń. Przekłada literaturę Masłowskiej na hip-hopową miejską balladę, której bohaterowie śpiewają do kamery o swoich emocjach, a w której Warszawa staje się jednym z kluczowych bohaterów. Terpińska chętnie i umiejętnie miesza porządki – turpistyczne obserwacje rodem z szarego blokowiska przeplatają się z groteskową sekwencją, w której bohater spotyka bezdomnych rozmiłowanych w bezglutenowej diecie, a jednym z bohaterów reżyserka czyni Jezusa (Sebastian Fabijański), który w białej bluzie z kapturem i z koroną cierniową na daszku bejsbolówki jeździ w warszawskich tramwajach rapując o świecie, życiu i Polsce. Także jego słowami Terpińska mówi o współczesności – świecie społecznych nierówności i mentalnych barier, o pracownicach Rossmanna i rozbitych rodzinach, o choinkach z promocji i narodowej dewocji. "Inni ludzie" prowokują – ironią, bezceremonialnością metafor i brutalnością diagnoz dotyczących społeczeństwa.
Ale tym, co porywa w filmie Terpińskiej, jest strona wizualna. Zdjęcia Bartosza Bieńka, którego kamera ani na chwilę się nie zatrzymuje, podążając za kolejnymi bohaterami, to popis technicznej sprawności na najwyższym poziomie, a montaż Magdaleny Chowańskiej (zasłużenie nagrodzonej na festiwalu w Gdyni) staje się podstawowym budulcem filmowej opowieści. Pełnometrażowy teledysk ani na chwilę nie traci tempa, ani nie zastyga w jednym rytmie. Wciąż zaskakuje, wymyka się z pułapek i wciąga nas w narracyjną spiralę.