Świt wiecznego dnia. "Plan Tysiącletni" Agnieszki Polskiej w Muzeum Sztuki Nowoczesnej w Warszawie
Jakie wydarzenie w najnowszych dziejach Polski stanowiło z perspektywy mieszkańców wsi największy przełom? Nasuwające się na myśl momenty z historii przez duże "H" to odzyskanie niepodległości, druga wojna światowa i Zagłada, kolektywizacja rolnictwa, wreszcie upadek komunizmu czy wstąpienie Polski do Unii Europejskiej. Jak sugeruje najnowsza praca Agnieszki Polskiej, największy, kopernikański wręcz przełom stanowiło jednak coś innego – powszechna elektryfikacja.
Opowieść o elektryfikowaniu wsi nie brzmi jak materiał na porywająca fabułę, a raczej najeżoną przypisami rozprawę naukową czy w najlepszym przypadku – historyczny reportaż. Już sam temat sprawia, że prezentowany w warszawskim Muzeum Sztuki Nowoczesnej nowy film Agnieszki Polskiej to projekt wyjątkowy. Analogicznych opowieści trudno doszukać się w bardziej klasycznych narracjach filmowych, nie tylko zresztą rodzimych.
Historia elektryfikacji terenów wiejskich w połowie XX wieku pojawia się w kinowych produkcjach co najwyżej jako budujący tło dla fabularnych wydarzeń wątek poboczny. Jak we francuskim "Iluzjoniście" w reżyserii Sylvaina Chometa z 2010 roku, przekładającym na język animacji niezrealizowany scenariusz Jacquesa Tati z lat 50. Scena doprowadzania elektryczności do maleńkiej szkockiej mieściny wpisuje się tam w melancholijną narrację o odchodzeniu do lamusa starego świata, reprezentowanego przez tytułowego podstarzałego iluzjonistę, którego staroświecki kunszt nie cieszy się już powodzeniem w świecie rodzącej się muzyki rockandrollowej i masowych widowisk.
Format wyświetlania obrazka
standardowy [760 px]
Kadr z filmu "Plan tysiącletni", reż. Agnieszka Polska, fot. materiały prasowe MSN
Elektryczność, fundament całej współczesnej cywilizacji, na którym opiera się przemysł, gospodarka i życie codzienne, niezależnie od miejsca na mapie świata i politycznych okoliczności, zdaje się równie dostępna i przezroczysta jak tlen, którym oddychamy. Jak szybko cały świat jej pozbawiony może runąć niczym domek z kart, pokazywał austriacki pisarz Marc Elsberg w wydanym przed niespełna dekadą "Blackoucie". W tym thrillerze politycznym w wyniku misternej terrorystycznej intrygi od prądu odcięta zostaje cała Europa. Wystarczy kilkadziesiąt godzin, by na kontynencie zapanował zgoła postapokaliptyczny chaos, a poukładana zachodnia klasa średnia zaczęła przejawiać cechy pustynnych bandytów z "Mad Maxa".
Sam proces elektryfikacji wsi przed i tuż po drugiej wojnie światowej, na którym koncentruje się Agnieszka Polska, podejmowany był w czasie, gdy była ona przeprowadzana przez… twórców filmowych kronik i kampanii promujących scentralizowane plany elektryfikacyjne. Otwierają je z reguły bukoliczne obrazy wsi. Niby na obrazach Milleta, widzimy przygarbionych rolników wykopujących ziemniaki, pasące się krowy, konie ciągnące pług, stare, drewniane zabudowania. Do małych arcydzieł takiego krótkometrażowego dokumentu należy film "Światło w Zalipiu" z 1953 roku, opowiadający o elektryfikacji podtarnowskiej wsi słynącej z unikatowych malowideł. "To prawdziwie malowana wieś. Kolorowe były dnie Zalipia, ale szary wczesny zmierzch – światła brakło. Dzisiaj nowymi barwami rozbłysły zalipiańskie malowidła", czyta wpadając w poetyckie tony Andrzej Łapicki, występujący tu w roli lektora.
Dokumenty tworzone w dwóch zimnowojennych obozach różnią się w detalach – gdy w propagandowym filmie amerykańskim nacisk położony jest na rosnący dobrobyt farmerskiej rodziny, w polskim podkreślana jest rola pracującej w czynie społecznym młodzieży z ZMP. Bliźniaczy jest jednak modernizacyjny zapał i wnioski. Elektryfikacja z punktu widzenia jednostek przynosi skok poziomu życia i warunków higienicznych, a z perspektywy całego społeczeństwa – optymalizację i zwiększenie wydajności produkcji rolniczej, zaspokajającej potrzeby pokolenia demograficznego wyżu. "Nasz dobrobyt opiera się na postępie, a postęp opiera się na elektryczności", jak mówi narrator jednego z filmów promujących realizowany od 1946 roku irlandzki plan pod nazwą Rural Electrification Scheme.
"Plan Tysiącletni" Polskiej, o długości przeciętnego średniego metrażu, rozpisany na dwa monumentalne ekrany i łączący elementy aktorskiej fabuły z animacją, ma w sobie okruchy wszystkich tych opowieści, nadając im przy tym nie tylko niepowtarzalną oprawę wizualną, ale i psychologiczno-metafizyczny sznyt. Zamiast na szerszych przemianach społecznych, artystka skupia się na indywidualnej perspektywie swoich bohaterów, ich nadziejach, lękach, oczekiwaniach, egzystencjalnym rozedrganiu i wyobrażeniach przyszłości krążących wokół dokonującej się na ich oczach – i poniekąd ich rękami – cywilizacyjnej zmiany.
Format wyświetlania obrazka
standardowy [760 px]
Kadr z filmu "Plan tysiącletni", reż. Agnieszka Polska, fot. materiały prasowe MSN
Na dwukanałowej projekcji po przeciwległych stronach przepastnej sali MSN śledzimy dwie pary postaci, w których role wcielają się Jaśmina i Piotr Polakowie, Bartosz Gelner oraz Julian Świeżewski. Wszyscy wywodzą się z klasy ludowej, choć w nowej, powojennej rzeczywistości odnajdują się różnie. Dwójka z nich to inżynierowie elektryfikujący wieś Stasiny (fikcyjną wioskę gdzieś na Lubelszczyźnie – na Mazowszu leży co prawda wieś o nazwie podobnej, Stasin, choć równie dobrze akcja mogłaby się dziać w dowolnym miejscu centralno-wschodniej Polski), zmagający się przełożeniem kreślonych na mapie od linijki planów na realne warunki, brodząc w bagnach i wytyczając bieg przewodów. Pozostała dwójka to partyzanci ukrywający się w okolicznych lasach, niepogodzeni z nowym ustrojem, przeprowadzający drobne sabotaże i rabunki w oczekiwaniu na sygnał do kolejnego chwycenia za broń.
Angażując profesjonalnych aktorów i ekipę filmową, Polska sięga po klasyczne kinowe rozwiązania, przeplatając je jednak z zupełnie innymi konwencjami. Aktorskim scenom towarzyszą bliskie ujęcia lisów, ptaków czy ślimaków rodem z dokumentów przyrodniczych, a także wstawki animowane, przedstawiające m.in. bezludny, niemal marsjański pejzaż nagich, skalistych gór, nad którymi rozbłyskują co rusz błyskawice, a także ogromne megalopolis gęste od rozświetlonych wieżowców, rodem z klasyki cyberpunku.
Format wyświetlania obrazka
standardowy [760 px]
Grafika promująca wystawę Agnieszki Polskiej "Plan tysiącletni", fot. materiały prasowe MSN
To wszystko rozwiązania obecne w praktyce Polskiej od lat, podobnie jak strategia opowiadania fikcyjnej historii zakotwiczonej w realnych wydarzeniach historycznych. We wcześniejszych pracach artystka często odwoływała się jednak do kontekstów stricte artystycznych – w "Uczuleniu na kolor" nawiązywała do postaci Włodzimierza Borowskiego, w "How the Work Is Done" opowiadała o strajku studentów krakowskiej ASP w latach 50., a w "Future Days" aranżowała melancholijną scenerię zaświatów zamieszkałych przez klasyków amerykańskiej i polskiej neoawangardy. Tym razem zamiast wsobnej opowieści ze świata sztuki artystka skupia się na wydarzeniach o nieporównywalnie donioślejszych konsekwencjach.
Akcję filmu Polska osadza na przełomie lat 40. i 50., czyli w momencie kluczowym dla akcji elektryfikacyjnej w PRL. Do 1939 roku prąd docierał jedynie do około trzech procent wiejskich gospodarstw. Tuż po wojnie, w nowych granicach, było to już 10% (co wynikało głównie z cofnięcia granicy wschodniej i przyłączenia do PRL uprzemysłowionych ziem zachodnich), a jeszcze przed ogłoszeniem w 1950 roku ustawy o powszechnej elektryfikacji wsi i osiedli – około jednej czwartej. Do połowy lat 60. prąd doprowadzono już do 80% gospodarstw.
Zapisanego w planie sześcioletnim celu nie udało się co prawda zrealizować w założonej skali w tak krótkim czasie, ale nieuchronnie wprawiona w ruch machina przyniosła cywilizacyjną zmianę daleko wykraczającą poza sześciolatkę. Nie był to tylko plan odgórny – rolnicy często organizowali się w komitety pokrywające koszty operacji i przyspieszające podłączenie danej wsi do rosnącej elektrycznej sieci. Gdy horyzont przecięły linie elektryczne, wraz z przyspieszającą modernizacją rozpoczął się też proces transformacji wiejskiej kultury, zakończony opisanym przez Wiesława Myśliwskiego "kresem kultury chłopskiej". Jak pisał autor "Widnokręgu":
Text
"Używając wojennej terminologii, kultura chłopska przegrała starcie z napierającą cywilizacją, nawet tak rachityczną jak w polskim wydaniu. Musiała je przegrać. Kulturze biedy i izolacji cywilizacja zaproponowała podniesienie poziomu życia i pracy oraz otwarcie na świat. To zbyt wielkie pokusy, aby można było im się oprzeć".
Kres ten wiązał się też jednak nie tylko z rozmyciem lokalnych wiejskich tożsamości, ale i realną emancypacją m.in. wiejskich kobiet.
Dalekosiężne, złożone i wielopoziomowe konsekwencje elektryfikacji Agnieszka Polska sygnalizuje sięgając po zróżnicowany zestaw filmowych środków. Przy całym bogactwie konwencji są one jednocześnie zsyntetyzowane – dialogi w "Planie Tysiącletnim" są skromne, przebitki animacyjne dozowane oszczędnie, akcji praktycznie tu nie uświadczymy. Treść komunikują w dużej mierze same obrazy i introspekcje bohaterów, nie fabularne wydarzenia. Rodzajowe scenki przeplatają się z poetyckim tekstem wyśpiewywanym przez Antoninę Nowacką, która snującym się wokalem opisuje nowy świat: "W kablach, drutach, linach, kreskach / W morzach rzekach płynie prąd / W snach, na jawie płynie prąd / W ptakach, ziemi i powietrzu / W siostrze, bracie, mamie, córce płynie prąd / W twoim sercu płynie prąd [...] Już horyzont się rozjaśnia / Wreszcie widzę twoją twarz / Nie musimy czekać na świt / Noc stała się dniem".
Format wyświetlania obrazka
standardowy [760 px]
Widok wystawy Agnieszki Polskiej "Plan tysiąclecia" w Muzeum Sztuki Nowoczesnej w Warszawie, 2021, fot. Daniel Chrobak / MSN
W warstwie obrazowej tę wszechogarniającą zmianę ilustrują choćby ogniki przypominające blade płomienie zapalniczki unoszące się nad głowami ludzi i zwierząt czy delikatne jak pajęczyna siatki elektrycznych wyładowań, które w finale pochłaniają wypełniające ekrany twarze bohaterów. Elektryfikacja to prawdziwie kopernikański przewrót nie tylko dla mieszkańców modernizujących się wsi. W duchu teorii ciemnej ekologii autorstwa literaturoznawcy i filozofa Timothy'ego Mortona, Polska pokazuje zmianę, którą ludzkie działania wywołują w życiu wszystkich żywych istot, wpływając na ich populację, zachowania i strategie przetrwania.
Artystka przy tym po mistrzowsku wykorzystuje możliwości sztuki wideo – "Plan Tysiącletni" siłę oddziaływania w dużej mierze zawdzięcza samemu sposobowi prezentacji. Choć żaden z pojedynczych składników mozaikowej filmowej układanki nie jest nowy sam w sobie, to ich połączenie jest niezwykle świeże na gruncie samego medium sztuki wideo. Bo choć prace wideo znajdziemy dziś praktycznie na każdej wystawie zbiorowej, heroiczny okres formalnych innowacji medium to ma już raczej za sobą. Okres najżywotniejszych eksperymentów przypadł przede wszystkim na moment samych jego narodzin, czyli końcówkę lat 60. i kolejną dekadę. Od Nam June Paika w Nowym Jorku po Warsztat Formy Filmowej w Łodzi, artyści, zyskując po raz pierwszy dostęp do poręcznych, przenośnych i stosunkowo przystępnych cenowo kamer, jak pionierski Sony Portapak, robili w galeriach to, co było zbyt odważne dla kina.
Przeżywająca drugą młodość w latach 90. i wczesnych 2000. sztuka wideo sięgała już głównie po gotowe narzędzia. Filmy Katarzyny Kozyry czy Artura Żmijewskiego nie tyle przecierały nowe szlaki dla samego medium, co wykorzystywały do przekazania treści sprawdzone konwencje – od wideoperformansów, przez zapisy dokumentalne, po animację poklatkową. Wreszcie w ostatnich kilku latach, w ramach tzw. zwrotu kinematograficznego, filmowe projekty artystów wizualnych sprofesjonalizowały się i zbliżyły do produkcji kinowych. U Polskiej okruchy kina fabularnego, przyrodniczego dokumentu i surrealizujące wizualizacje rodem z "Odysei kosmicznej 2001" Kubricka łączą się w nową spektakularną całość z wykorzystaniem narzędzi galeryjnych, czyli samej przestrzeni.
Polska zamienia wystawienniczą halę MSN w rodzaj lustrzanej sali kinowej, w której nie siedzimy rozparci wygodnie w fotelach ze wzrokiem utkwionym przed siebie, ale tkwimy w kleszczach pomiędzy dwoma ekranami, zmuszeni do ciągłego zwracania się to w jedną, to w drugą stronę. Polska wykorzystuje to pęknięcie narracyjnie – najpierw dla podkreślenia odrębności bohaterów, którzy w powojennym chaosie funkcjonują w dwóch społeczno-mentalnych światach, a potem do podbudowania napięcia towarzyszącego ich przypadkowemu spotkaniu. Gdy czas zwalnia, a bohaterowie przyglądają się sobie nawzajem, widzowie z zewnętrznych obserwatorów stają się niemal intruzami, tkwiącymi na linii wzroku pomiędzy wypełniającymi ekrany twarzami.
Format wyświetlania obrazka
standardowy [760 px]
Widok wystawy Agnieszki Polskiej "Plan tysiąclecia" w Muzeum Sztuki Nowoczesnej w Warszawie, 2021, fot. Daniel Chrobak / MSN
Nowy film Agnieszki Polskiej, opowiadając o powojennej modernizacji, niepewności, chaosie i próbach odnajdywania się w nim, wpisuje się w bardzo aktualne zainteresowania ludową historią Polski i socrealizmem, ale i w problemy jak najbardziej aktualne. Ponownie ich korzenie tkwią w elektryczności, tym razem jednak chodzi nie o rozrost sieci elektrycznej, a jej transformację – konieczność globalnego przekierowania kursu na odnawialne źródła energii w obliczu galopującej katastrofy klimatycznej. Czasy niby się zmieniły, ale w nadziejach i lękach fikcyjnych, historycznych bohaterów wciąż możemy przejrzeć się jak w lustrze.
Agnieszka Polska, "Plan Tysiącletni"
Muzeum Sztuki Nowoczesnej w Warszawie
kuratorka: Natalia Sielewicz
2.07–19.09.2021