Hultajstwo. Jaśmina i Piotr Polakowie
Dzieli ich równo dekada, łączy: teatr, film i nieprzeciętna energia. Przed Państwem Jaśmina i Piotr Polakowie, jedno z najciekawszych rodzeństw polskich scen i ekranów.
Nie znajdziesz ich na fejsie
Oboje urodzili się na początku dekad: Piotr w 1980 roku w Krakowie, Jaśmina dziesięć lat później w Chicago. Wychowali się w Nowym Targu i niewątpliwie mają w sobie coś z mitycznej góralskiej mentalności: szczerość, entuzjazm i siłę, ale także dużą potrzebę (nie tylko artystycznej) wolności. Podążali podobną ścieżką – można by nawet powiedzieć, że siostra poniekąd szła za bratem: oboje ukończyli krakowską szkołę teatralną (z, a jakże, dziesięcioletnim interwałem: Piotr w 2004 roku, Jaśmina w 2014), oboje byli przez kilka sezonów etatowymi aktorami Starego Teatru (choć nie równocześnie). A po Starym przyszedł Nowy: Piotr do zespołu pod wodzą Krzysztofa Warlikowskiego dołączył w 2011 roku, wcześniej spędziwszy kilka lat w stołecznym Dramatycznym (jak mówił: miał farta, bo Warlikowski, który przeważnie teatru nie ogląda, wypatrzył Piotra w spektaklach Krystiana Lupy), Jaśmina do Warszawy przeniosła się siedem lat później, kiedy w krakowskim Starym zmieniła się dyrekcja, a wraz z nią atmosfera pracy.
W kwestii rzeczy podobnych: oboje nie mają na Facebooku profili ani stron fanowskich, pozostając nieco na uboczu medialnego hałasu i "prestiżu" stolicy. Jaśmina nie kryła zresztą, że z przeprowadzki do Warszawy nie jest szczególnie zadowolona: ostatecznie łączy etat w Nowym z mieszkaniem za miastem, z dala od wiecznie zajętych ludzi.
Cola, ketchup, bita śmietana
Wspólna przygoda w Nowym Teatrze zaczęła się dla rodzeństwa osobliwym esejem filozoficznym, czyli "Ucztą" w reżyserii Krzysztofa Garbaczewskiego. Było tak, jak można się po Garbaczewskim spodziewać: ironicznie, szelmowsko i efektownie. Piotr wcielił się wówczas w Eryksymacha, lekarza zapowiadającego kolejne wystąpienia z mową pochwalną na cześć Erosa. Jego konferansjerka zamieniła się w komiczną pętlę powtarzanych do znudzenia formalnych fraz. Jaśmina była w "Uczcie" i gospodarzem imprezy, Agatonem i zakochanym w sobie Erosem – w obu rolach zaprezentowała się z właściwą sobie ujmującą lekkością. Platoński dialog, jedno z najdoskonalszych osiągnięć filozofii, potraktowany został z ogromnym dystansem (wypita przez Sokratesa cykuta była coca-colą, a niepokorny filozof na łożu śmierci udekorowany został ketchupem i bitą śmietaną). W tej konwencji rodzeństwo Polaków odnalazło się znakomicie: dla obojga emblematem jest zręczne poruszanie się między kondycją aktora a dezynwolturą performera; między poziomem kreacji a scenicznym ogrywaniem prywatności; wreszcie między psychologią a "obcością" rozumianą jako krytyczny dystans wobec roli. Piotr Polak o stosunku do psychologicznego podejścia wobec przygotowywania roli mówił w jednym z wywiadów wprost: "Uciekam od prostej linii. Jak ma być tragicznie, to ja to robię na śmiesznie i wtedy ta tragiczność wychodzi z boku".
Randka rodzeństwa
Kolejnym spektaklem, w jakim Polakowie pojawili się wspólnie było "Wyjeżdżamy", wielki powrót Krzysztofa Warlikowskiego do Warszawy (po trzech latach od premiery "Francuzów", inscenizacji monumentalnego dzieła Marcela Prousta). W "Wyjeżdżamy" na podstawie komedii Hanocha Levina – spektaklu opowiadającym o trywialności życia i umierania, ciele ograniczonym przez fizjologię i nieokreślonej tęsknocie za tym, co czeka nas "gdzie indziej" – rodzeństwo wcieliło się w Ninę i Zigiego, przedstawicieli młodszego pokolenia umawiających się na randki w kinie. Znając prywatny background aktorów, scenę ich spotkania ogląda się z poczuciem przekroczenia: oto zahukany, jąkający się Zigi ośmiela się podczas spotkania wyściskać nagie piersi beztroskiej Niny. Był to zresztą nie pierwszy raz, kiedy Jaśmina i Piotr stanęli przed wyzwaniem wcielenia się w parę. Wcześniej, jako zaręczeni Justyna i Bartek, wystąpili w "Perseidach" Michała Materny, fabularnej etiudzie o związkowym kryzysie. W roli emocjonalnego mąciciela w filmie pojawił się Bartosz Bielenia, prywatnie przyjaciel aktorskiego rodzeństwa. Jak mówi Jaśmina, razem z bratem otrzymują zaskakująco dużo tego rodzaju propozycji. Nie ma się jednak co dziwić, że zadania takie nie należą do ulubionych wyzwań aktorki:
Pewnych rzeczy nie da się przeskoczyć i nie będę udawać, że granie romantycznych scen z bratem jest czymś przyjemnym. Było nam momentami bardzo niezręcznie, dostaliśmy raz uwagę, że nie ma między nami chemii, więc musimy jakoś kombinować.
“Kombinowanie” idzie im tym łatwiej, że – jak deklaruje Jaśmina – razem z bratem rozumieją się w zasadzie bez słów.
Jestem bardzo dumna ze swojego brata i uważam, że jest wspaniałym aktorem. Ma mnóstwo pomysłów i poczucie humoru, które bardzo czuję. Raczej nie dajemy sobie uwag, ale na pewno często wzajemnie się uspokajamy.
– dodaje aktorka.
Nie będzie skarpetek
Rodzeństwu przyszło także zabawić się w futurologów. Wspólnie z reżyserem Wojtkiem Ziemilskim stworzyli spektakl w ramach cyklu "2118" kuratorowanego w Nowym Teatrze przez Tomasza Platę. Zaproszeni do projektu artyści mieli za zadanie zastanowić się, jak będzie wyglądał teatr za sto lat.
Za sto lat nie będzie kolei, nie będzie włosków na ciele, nie będzie wystających żył, nie będzie jajek, nie będzie czapek z daszkiem, niestety nie będzie skarpetek, nie będzie ogni sztucznych, nie będzie teatru, nie będzie, nie będzie teatru, teatr okaże się zupełnie nie uniwersalny i się skończy.
– słyszymy w spektaklu. Rodzący się podczas prób tekst okazał się wysoce autorskim dziełem rodzeństwa, wybrzmiewającym ich abstrakcyjnym myśleniem, oryginalnym poczuciem humoru i znamiennym dystansem. Cały spektakl bazował zresztą nie tylko na artystycznej, ale przede wszystkim na prywatnej energii. Sam tytuł "Polacy wyjaśniają przyszłość" był przewrotny i stanowił grę z nazwiskiem artystów: niezaznajomieni z tłem powstawania przedstawienia mogli pomyśleć, że to zapowiedź jakiejś społecznej diagnozy. W rzeczywistości jednak porządek prywatny i intymny dominował nad polityczno-społecznym (choć oba, rzecz jasna, przenikały się wzajemnie).
Mama przy telefonie
Set didżejski? Koncert? Opera? Trudno powiedzieć. Niewątpliwie "Polacy wyjaśniają przyszłość" w reżyserii Ziemilskiego osnute było wokół radosnej struktury muzycznej, zabawy z udziałem widowni. Jaśmina i Piotr grali "seta" w strojach żaby i supermana, samplując futurystyczne (i nie tylko) wypowiedzi znanych osób (m.in. Roberta Biedronia, Stanisława Lema, Marcina Gortata, Jana Pawła II). Ale najważniejszym momentem była odtworzona z nagrania rozmowa z Mamą Polak, której Jaśmina zadała pytanie o przyszłość za sto lat. Jej odpowiedź była spokojna i smutna: dziś, w obliczu naszej możliwej przyszłości na Ziemi, raczej nie zakładałaby rodziny. W ustach wielu młodych, świadomych, bezdzietnych osób taka deklaracja brzmi jak głos ekologicznego i ekonomicznego rozsądku. Ale kiedy słyszymy ją z ust matki dwójki aktorów, wywołuje konfuzję i niepokój (na premierze także nerwowy, z wolna gasnący śmiech).
"Polacy wyjaśniają przyszłość" było przede wszystkim spotkaniem: zabawnym i czułym. Prywatny wymiar tego spektaklu nie był tutaj dodatkiem, atrakcyjnym smaczkiem czy ciekawostką – ale jego trzonem. Rozmowa rodzeństwa z mamą w obrębie tego spektaklu jest, jak przyznał sam reżyser, elementem, który tworzył całość; który pozwolił się tej konstrukcji zrodzić. Oczywiście przedstawienie duetu Polaków niczego nie wyjaśniło – zadrwiło raczej z samej kwestii dywagowania o przyszłości. Ironia mieszała się tu z melancholią, poważne i gorące tematy (przede wszystkim krążące wokół kryzysu klimatycznego) neutralizowane były dynamiką dziecięcości i hultajstwa.
Co ciekawe, mama rodzeństwa niemal do samej premiery nie wiedziała, jak ważną rolę odegra w futurystycznym przedstawieniu.
Kilka dni przed premierą razem z Wojtkiem Ziemilskim postanowiliśmy zaprosić ją do teatru, żeby spokojnie przeprowadzić ją przez fakt, że gra główną rolę w spektaklu. Zrobiliśmy dla niej indywidualny pokaz. Wojtek twierdzi, że nigdy nie widział mnie i Piotrka tak zdenerwowanych. Mama była naturalnie przerażona na początku, ale dość szybko wciągnęła się w narrację i bardzo dzielnie to >>dźwignęła<<. Ostatecznie spektakl bardzo jej się podobał i widziała go cztery razy.
– opowiada Jaśmina.
Pięć procent Polaka
Futurystyczna wizja towarzyszyła także Piotrowi w pracy nad swoją pierwszą główną rolą w filmie: w 2017 roku wcielił się w tytułową postać w "Człowieku z magicznym pudełkiem" w reżyserii Bodo Koxa, który wypatrzył Polaka na jednym ze spektakli w Nowym Teatrze. W filmie obserwujemy ponurą wizję Warszawy w roku 2030. Jak przyznawał Piotr, jego debiut w pierwszoplanowej roli na dużym ekranie wymagał od niego powściągnięcia naturalnej, żywej ekspresji. To, co przydaje mu się w teatrze, w filmie okazało się niepożądane: Bodo Kox powtarzał na planie "tylko pięć procent Polaka", chcąc uzyskać bardziej minimalistyczną, zdystansowaną kreację.
Naturalna ruchliwość cechuje zresztą oboje Polaków. I Jaśmina, i Piotr angażują się w rozmaite – często nietypowe – projekty. Wcześniej zafascynowany aplikacją Vine pozwalającą na kręcenie sześciosekundowych zapętlonych klipów, Piotr postanowił sprawdzić się w roli reżysera. Jego debiut był dziełem stworzonym w… 48 godzin. Trwające niecałe osiem minut "Hydro" było częścią konkursu 48 Hour Film Project, w ramach którego twórcy od momentu otrzymania wskazówek mają dokładnie dwie doby na zrobienie filmu. Surrealistyczny obraz z udziałem m.in. Agaty Buzek, Bartosza Gelnera czy Bartosza Bieleni był intrygującą i nie do końca jasną opowieścią o dilerze łez – a w konsekwencji także o smutku i okazywaniu emocji. Szalony pomysł wyreżyserowania i zmontowania krótkiego metrażu w kilkadziesiąt godzin okazał się owocnym projektem, bo "Hydro" otrzymało w ramach konkursu aż cztery nagrody: za najlepszy scenariusz, najlepszą kreację bohatera, najlepsze użycie linii dialogowej oraz rekwizytu. Ciekawostka: zawiązana przez Polaka grupa nosiła nazwę Bruce Effect, której nie sposób interpretować w kontekście filmu czy twórczości. Jest to nazwa odkrytego w latach 50. przez amerykańską badaczkę zjawiska polegającego na poronieniach u samic niektórych ssaków wywołanych pojawieniem się obcego samca w stadzie.
Picie wina jako performans
Jaśmina Polak również ceni oryginalne nazwy i tytuły. W 2019 roku razem z Bartoszem Bielenią stworzyła duet artystyczny Będzie Dobrze, który jak dotąd stworzył jedyne dzieło, czyli pracę wideo zatytułowaną "Trzeba coś zrobić". Monumentalny, czterogodzinny film prezentowany był w ramach cyklicznego Krakowskiego Salonu Sztuki. Jury zdecydowało wówczas wyróżnić duet nagrodą Działanie Roku. "Trzeba coś zrobić" miało charakter dokamerowego performansu kpiącego z płonnych wezwań do aktywności społecznej czy politycznej. Ironia, typowa nie tylko dla rodzeństwa Polak, ale i dla Bieleni, pozwoliła na lekką, ale nie pogardliwą ocenę popularnej w środowisku artystycznym postawy. Przez kilka godzin duet Będzie Dobrze, siedząc na kanapie w kulisach trwającego spektaklu w Nowym Teatrze, pije wino i rozprawia o tym, że, w istocie, "trzeba coś zrobić". Przysiadający się do nich koledzy i koleżanki z pracy potwierdzają tę konstatację, wchodzą z Polak i Bielenią w rozmowę, ale w efekcie nie dochodzi do żadnego działania. Praca duetu ma w sobie coś z dramaturgii filmów Jima Jarmuscha czy spektakli Krystiana Lupy – operuje nudą i prowadzi grę z czasem, pozwalając na selektywną nieuwagę odbiorcy.
Poza teatrem, filmem czy performansem oboje zajmują się także muzyką. Piotr opracował muzykę m.in. do spektaklu "Ichś Fiszer" w reżyserii Marka Kality, wokal Jaśminy pojawia się m.in. na nagraniach zespołu Innercity Ensemble czy duetu Zimpel/Ziółek. Głos Piotra usłyszymy z kolei w polskich wersjach językowych filmów z uniwersum "Gwiezdnych Wojen" – aktor dubbingował samego Hana Solo, w którego wcielił się Harrison Ford.
[{"nid":"5683","uuid":"da15b540-7f7e-4039-a960-27f5d6f47365","type":"article","langcode":"pl","field_event_date":"","title":"Jak by\u0107 autorem - w kinie?","field_introduction":"Polskie warto\u015bciowe artystycznie kino i kino autorskie - to niemal synonimy. Niewiele znale\u017a\u0107 mo\u017cna wyj\u0105tk\u00f3w, kt\u00f3re potwierdza\u0142yby t\u0119 regu\u0142\u0119. Wyj\u0105tki te by\u0142y rzadkie w przesz\u0142o\u015bci, dzi\u015b s\u0105 nieco cz\u0119stsze, ale i dobrych film\u00f3w dzi\u015b mniej ni\u017c to kiedy\u015b bywa\u0142o.","field_summary":"Polskie warto\u015bciowe artystycznie kino i kino autorskie - to niemal synonimy. Niewiele znale\u017a\u0107 mo\u017cna wyj\u0105tk\u00f3w, kt\u00f3re potwierdza\u0142yby t\u0119 regu\u0142\u0119. ","topics_data":"a:2:{i:0;a:3:{s:3:\u0022tid\u0022;s:5:\u002259606\u0022;s:4:\u0022name\u0022;s:5:\u0022#film\u0022;s:4:\u0022path\u0022;a:2:{s:5:\u0022alias\u0022;s:11:\u0022\/temat\/film\u0022;s:8:\u0022langcode\u0022;s:2:\u0022pl\u0022;}}i:1;a:3:{s:3:\u0022tid\u0022;s:5:\u002259644\u0022;s:4:\u0022name\u0022;s:8:\u0022#culture\u0022;s:4:\u0022path\u0022;a:2:{s:5:\u0022alias\u0022;s:14:\u0022\/temat\/culture\u0022;s:8:\u0022langcode\u0022;s:2:\u0022pl\u0022;}}}","field_cover_display":"default","image_title":"","image_alt":"","image_360_auto":"\/sites\/default\/files\/styles\/360_auto\/public\/field\/image\/machulski_1.jpg?itok=dDrSUPHB","image_260_auto":"\/sites\/default\/files\/styles\/260_auto_cover\/public\/field\/image\/machulski_1.jpg?itok=X4Lh2eRO","image_560_auto":"\/sites\/default\/files\/styles\/560_auto\/public\/field\/image\/machulski_1.jpg?itok=J0lQPp1U","image_860_auto":"\/sites\/default\/files\/styles\/860_auto\/public\/field\/image\/machulski_1.jpg?itok=sh3wvsAS","image_1160_auto":"\/sites\/default\/files\/styles\/1160_auto\/public\/field\/image\/machulski_1.jpg?itok=9irS4_Jn","field_video_media":"","field_media_video_file":"","field_media_video_embed":"","field_gallery_pictures":"","field_duration":"","cover_height":"266","cover_width":"470","cover_ratio_percent":"56.5957","path":"pl\/node\/5683","path_node":"\/pl\/node\/5683"}]