Postkryzysowy szyk: Dom Mody Limanka w Muzeum Sztuki w Łodzi
Przekraczając próg ociekającego stiukowymi dekoracjami pałacu Maurycego Poznańskiego, w którym od czasów powojennych mieści się Muzeum Sztuki w Łodzi, trafiamy do przestrzeni rodem z galerii handlowej. To pierwsza odsłona projektu "Prototypy" (22 lutego – 21 kwietnia 2019), do której zaproszono Dom Mody Limanka.
Droga Domu Mody Limanka do nobliwego łódzkiego muzeum była wyjątkowo szybka. Już w 2018 roku grupę zaproszono do wystawy "Peer-to-Peer. Praktyki kolektywne w nowej sztuce”. DML istniał wówczas zaledwie od roku, bardziej zresztą jako grono osób zaprzyjaźnionych i organizujących koncerty czy wystawy we wspólnym mieszkaniu niż kolektyw artystyczny. W lokum pełnym pozostałości po zmarłym kilka lat temu ginekologu, który prowadził w nim gabinet, grupa nakręciła m.in. teledysk do "Drogich ciuchów" Belli Ćwir. W tekście pojawiła się jako modowy brand, choć wcale nie projektowali wówczas ciuchów. Czym więc jest właściwie Dom Mody Limanka?
Polska w ciele Olimpii
Jako pierwszy z grupy na szersze wody wypłynął Kacper Szalecki, rocznik 1996, absolwent liceum plastycznego ze specjalizacją metaloplastyczną, choć najchętniej pracujący z innym medium. Prasa entuzjastycznie okrzyknęła go "złotym dzieckiem fotografii" gdy w ramach ShowOFFu Miesiąca Fotografii w Krakowie pokazał cykl "Olimpia's Diary". Szalecki dopisał w nim kolejny, mocno odmienny od poprzednich rozdział do historii znanego motywu ikonograficznego.
Wystawiona na paryskim Salonie w 1865 roku "Olimpia" Édouarda Maneta wywołała wstrząs. Francuski malarz zgodnie z akademickimi zwyczajami czerpał garściami ze sztuki dawnych mistrzów – akt z tytułową Olimpią w dużej mierze powtarzał Tycjanowskie przedstawienie Wenus z Urbino. Rzecz w tym, że Manet odsłonił całe rusztowanie wspierające konwencję. Jego Olimpia nie maskuje się jako postać z mitologii, jej kształty nie zostają sprowadzone do aktu jako rodzaju kostiumu, a poza tym nie ma w sobie nic z omdlewającej Wenus. Olimpia jasno daje do zrozumienia kim jest – świadomą siebie współczesną paryską kurtyzaną. Jej bezpruderyjna poza i chłodne spojrzenie sprawiało, że oglądającym obraz mężczyznom ziemia usuwała się spod nóg.
W 1996 roku w Olimpię wcieliła się w Katarzyna Kozyra. Tym razem w formie fotograficznej i nie w domu publicznym, a w szpitalu, podczas chemioterapii. Ponad wiek po Manecie poza Kozyry mogła kojarzyć się tyle z Tycjanem, ile z seksualizujacymi reklamami, od których roiła się przestrzeń publiczna w latach 90. Wyzwanie widzom rzucał odbiegający od konwencji obraz chorego kobiecego ciała. W 2015 roku od przypadkowej fotografii na tle pracy Kozyry rozpoczął się cykl Kacpra Szaleckiego "Olimpia's Diary".
Format wyświetlania obrazka
standardowy [760 px]
Kacper Szalecki, "Olimpia nr 11", z cyklu "Olimpia's Diary", fot. © Kacper Szalecki, 2015. Dzięki uprzejmości artysty
Na fotografiach pojawia się często sam Szalecki i jego znajomi. Z czasem do publikującego zdjęcia na tumblrze artysty zaczęły spływać zdjęcia od przypadkowych odbiorców, podłapujących konwencję. Choć pozowane, przypominają szybkie selfie wykonywane w przypadkowych sytuacjach. Nie ma już ani aktu, przez który u Maneta objawiała się klasowa różnica między widzem a modelką, ani kwestionowania horyzontu społecznej widzialności. W tle jest za to Polska obita boazerią, pomalowana lamperią, zastawiona nie tylko starymi tapczanami, ale też wściekle czerwonymi skórzanymi kanapami i meblami z Ikei.
Szalecki zdjęcia publikował na fotograficznym blogu, diametralnie odmiennym od dekadę wcześniejszego bloga Kuby Dąbrowskiego, który rozpropagował nad Wisłą tę formę. Intymny dziennik zastąpiły fotografie podobnie szybkie i nonszalanckie, ale skoncentrowane wyłącznie na błyszczącej, wysyconej i przekontrastowanej dzięki światłu flesza powierzchni. W efekcie "Olimpia's Diary" obrazuje nie tylko zmianę w fotografii, ale też w internecie jako przestrzeni jej udostępniania. W estetykę osobistego dziennika wdarła się rozproszona kultura virali i memów.
Dresy, kontusze i burki
O ile Szalecki szybko został wyłowiony przez świat sztuki, o tyle w branży modowej zanurzona pozostawała Coco Kate, jego znajoma z elbląskiego gimnazjum. Coco od początku pojawiała się w pokazach popularnego domu mody Vetementes. A w lokalnym świecie mody szybko zrobiło się głośno o Tomaszu Armadzie, który jeszcze na studiach licencjackich z projektowania ubioru zadebiutował w 2017 roku "Kolekcją odzieży patriotycznej".
Bazarową estetykę rodem z fotografii Szaleckiego Armada połączył z nawiązaniami do baroku i odzieży "patriotycznej". Elementy mody sarmackiej żywcem wyjęte z kultury osmańskiej, pasy kontuszowe i żupany przerobił na modłę biało-czerwonych dresów i bluzek w panterki importowanych z Turcji. W nacjonalistyczną nutę uderzał akompaniujący pokazowi utwór Siksy. Gdy Armada miał zaprezentować kolekcję w ramach pracy dyplomowej na uczelni, utwór wzbudził kontrowersje wśród pedagogów. W rezultacie projektant puścił go od tyłu, a modelkom i modelom owinął usta przezroczystym streczem, pokpiwając z cenzorskich zapędów profesorów.
Pierwsza kolekcja Armady stanowiła alternatywę wobec podbijającego zachodnie rynki "postsowieckiego szyku", którego luminarzem stał się przede wszystkim Gosha Rubchinsky. Ten styl sprowadzał się do estetyki moskiewskich blokowisk przerobionej na produkt high fashion. Nie uciekając od kontekstu mody ulicznej, Armada wskazywał na regionalizmy dalekie od stereotypowego obrazu centralnej Rosji. Ale nie sposób nie zauważyć, że polski świat mody przyswoił estetykę blokowisk dopiero po tym, gdy Rosjanie wyeksportowali ją do Londynu.
W kolejnej kolekcji, zaprezentowanej w 2018 roku "Konfekcji", Armada przeniósł nacisk na estetykę łódzkich lumpeksów, z których pochodzą i zasłony przerabiane na suknie, i sukienki zamieniane w burki. Sarmackie powidoki powróciły podlane rejwowym sosem błyszczących tkanin i półprzezroczystych siatek we fluorescencyjnych barwach.
Ucieczka z lumpeksu
Członkowie DML fascynowali się i fascynują bogactwem łódzkich szmateksów – czy to jako materiałami do projektowania kolekcji, czy jako rekwizytami do youtube'owych vlogów. Nic zatem dziwnego, że jednym z pierwszych działań grupy było urządzenie Centrum Taniej Sztuki, stylizowanego na lumpeks i podobnie zorganizowanego.
Text
Sprzedawaliśmy sztukę na wagę, jak w lumpeksie, za absurdalnie niskie ceny, na przykład 25 groszy za rysunek – mówi Tomasz Armada.
Taka identyfikacja zaczęła jednak członków grupy uwierać. "Chcieliśmy wyjść poza lumpeksowość, z którą jesteśmy kojarzeni", deklaruje Kacper Szalecki, opowiadając o "Nowej Kolekcji" w Muzeum Sztuki w Łodzi.
Format wyświetlania obrazka
standardowy [760 px]
Dom Mody Limanka, kolekcja w ramach projektu "Prototypy" w Muzeum Sztuki w Łodzi, 2019, fot. Zagrodzka&Wojtas
Przymierzalnia neoplastyczna
"Nowa Kolekcja" to absolutne przeciwieństwo solowych kolekcji Armady. Skomplikowane konstrukcje najeżone detalami zostały wyparte przez szablonowe kroje z wykonanymi tanio nadrukami. W zgodzie z prawidłami fast fashion przekaz jest czytelny na pierwszy rzut oka. Do tego za element wystroju sklepu służą prace z kolekcji muzeum przerobione na nadruki.
Text
Chcieliśmy pożartować z łódzkiej awangardy – tutaj Strzemiński do dziś jest bogiem. Kacper zrobił więc baner z napisem "Nowa kolekcja" na bazie jednej z "Kompozycji architektonicznych" Strzemińskiego. A stojak na manekina oparliśmy na projekcie ekspozytora neoplastycznego. Kuratorka dostawała zawału słysząc, że z rzeźby Kobro chcemy zrobić ławkę – mówi Tomasz Armada.
Dominika Ciemięga dopowiada:
Text
Miała to być ławeczka dla znudzonych mężczyzn, którzy czekają na swoje partnerki i ładują telefony. Zainspirowała nas wysepka ze sztuczną palmą i kontaktami w Reserved. Lustra w przymierzalnia ustawiliśmy z kolei pod kątem prostym, żeby ludzie mogli sobie robić zdjęcia w stylu Witkacowskiego "Portretu wielokrotnego".
Najciekawszym aspektem "Nowej Kolekcji" w Muzeum Sztuki jest komentarz nie na temat mody, lecz sztuki. DHL, drukując klasyków współczesności na koszulkach, tworząc z nich tanie gadżety niczym te z obrazami van Gogha, pyta o aktualność poszczególnych prac. Czy "Zmiana" Ewy Partum to dziś mocna feministyczna praca czy jedynie materiał na "bluzkę z elastycznego poliestru w nadruk feministyczny"? Czy sztuka środowiska leningradzkiego undergroundu ery pieriestrojki jest dziś czytelna, czy też obrazy Jewgienija Kozłowa nadają się na "bluzę post-soviet [...] z nadrukiem wyrażającym przynależność do rosyjskiego undergroundu"?
Więcej wątpliwości wzbudzać może pobrzmiewający w wystawie ambiwalentny komentarz na temat świata mody.
Zara w muzeum
Artyści z reguły w nieco inny sposób uprawiają krytykę branży modowej niż poprzez urządzanie performansu w stylu fast fashion we wnętrzach instytucji wystawienniczej. Wzorcowym przykładem jest Austriaczka Ines Doujak. W instalacjach wykorzystujących tekstylia oglądała pod lupą konkretne wycinki przemysłu odzieżowego. Wskazywała na kolonialne pochodzenie konkretnych wzorów, odsłaniała równie kolonialne aspekty pracy w szwalniach czy tropiła korzenie haute couture, cofając się o kilka wieków wstecz. Dopominała się też, aby pamiętać o ofiarach katastrof budowlanych wynikających z fatalnych warunków pracy w wielkich odzieżowych fabrykach globalnego Południa.
Sztuka postinternetowa zaś, której kanonicznym podsumowaniem stało się kuratorowane przez kolektyw DIS dziewiąte Berlin Biennale w 2016 roku, przyjmuje z otwartymi ramionami modę w wersji normcore'owej, czyli zadającej szyku poprzez stylizację "na przeciętność". Butik i dzieło sztuki stają się jednym, jak w przypadku marki TELFAR założonej przez Telfara Clemensa. Sam DIS zresztą do świata sztuki trafił z rynku reklamowo-modowego i chętnie porusza się w podkręconej korporacyjnej estetyce.
To jednak estetyka odległa od Domu Mody Limanka i zupełnie nieinteresująca dla łódzkiego kolektywu.
Text
Powstają artystyczne butiki w muzeach i galeriach, czarne i wydizajnowane. Nieważne co znaczą, ważne, jak wyglądają – mówi Kacper Szalecki.
Łódzcy artyści skupiają się więc na wycinku świata mody, który uznają z jednej strony za równie dostępny, co lumpeksy, a z drugiej nieciekawy estetycznie – sieciówkach.
Text
Nie chcieliśmy urządzać wielkiego spektaklu domu mody, a raczej zaaranżować coś w stylu Zary i H&M. Ale wtłoczenie się w formę sieciówkową było dla nas koszmarem. Jeśli odniesieniami lumpeksowymi się bawiliśmy, bo jakoś z nami rezonowały, to sieciówka była obcym lądem i dużym wyzywaniem. Nie spodziewałem się, że sesja zdjęciowa w tej konwencji będzie aż tak trudna – mówi Szalecki.
Sami wtłoczyliśmy się w pracę ludzi z sieciówek, czyli zapieprzanie bez przerwy. Myśleliśmy na początku, że wszystkie ubrania uda nam się oddać do krawcowych, a my będziemy je tylko wykańczali. Okazało się jednak, że szycie ubrań w Polsce jest droższe, niż by się wydawało – dodaje Dominika Ciemięga.
Styl wyświetlania galerii
wyświetl slajdy
Kwestii pracowniczych jednak w samej wystawie nie widać, podobnie rzecz ma się z problemami środowiskowymi. Jak mówi Sasa Lubińska:
Text
Jesteśmy już potwornym rakiem, jest nas już na tyle dużo na tej planecie, że potrzebujemy takich rozwiązań.
Odtwarzając w muzeum sieciówkowy sklep, artyści sami więc dokładają cegiełkę do eksploatacji środowiska. Dominika Ciemięga deklaruje:
Text
My wręcz podkreślamy, że ta wystawa jest bardzo nieekologiczna. Na dzień otwarcia sami kupiliśmy sobie ubrania z sieciówek, by jeszcze dobić tę planetę. I uwiarygodnić wizerunek.
Format wyświetlania obrazka
standardowy [760 px]
"Zofia Kulik Libera i kwiaty nr 1", projekt: Dom Mody Limanka w ramach projektu "Prototypy", z kol. Muzeum Sztuki w Łodzi, 2019, fot. Muzeum Sztuki w Łodzi
Gucci gang
Moda wbrew obiegowej opinii nie tyle zatacza koła, ile rozwija się po spirali. Sam fenomen fast fashion to owoc gospodarczego wzrostu po zachodniej stronie żelaznej kurtyny, dojrzewający w latach 70., a zwłaszcza 80. Gdy kolekcjonerzy kupowali coraz większe płótna neokspresjonistów, wypełniające coraz większe ściany ich apartamentowców, sieciówki, błyskawicznie zdobywające rynek, zaczęły kopiować rozwiązania z wybiegów głównych domów mody. Międzynarodowe sieci sklepów nie były jeszcze kojarzone negatywnie, za to zaspokajały rosnący apetyt klientów.
Teraz, gdy od niedawna skutki kryzysu ekonomicznego sprzed dekady przestają być odczuwalne, zjawiska w modzie z końca XX wieku powracają w nowym wydaniu.
Jeden z symptomów końca kryzysu to gwałtowny wzrost na rynku dóbr luksusowych, od zegarków Patek Philippe i Grand Seiko po buty Balenciagi i bluzy Vetements. W USA w przytłaczającej większości (czyli około 80%) za ruch ten odpowiadają reprezentanci milenialsowej klasy średniej, poniżej 35 roku życia. Jedną z jaskółek zwiastujących konsumpcyjną wiosnę był globalny triumf streetwearowego Supreme. Model dystrybucji w tej firmie opiera się na dropach, a spekulacje cenowe są elementem dumnie akcentowanej tożsamości marki.
Związany ze streetwearem powrót logotypowej ostentacji wzniósł się na wyższy poziom, gdy marki streetwearowe zaczęły regularnie współpracować z czołowymi domami mody. Uosobieniem tego zwrotu jest Alessandro Michele, od 2015 roku dyrektor kreatywny Gucci, który w ciągu kilku lat przeobraził dom mody znany z wyrazistej, ale powściągliwej stylistyki w emblemat newschoolowych raperów z przedrostkami Lil i Young w ksywkach.
W dokonaniach wszystkich artystów Domu Mody Limanka z osobna zjawiska te znajdują oddźwięk, mimo że operują w innym wymiarze ekonomicznym. Fotografie Szaleckiego, tak z naturalistycznego "Olimpia's Diary", jak przestylizowanej "Potopii", celebrują estetykę późnego PRL-u, lat 90. i początku 2000. Obrazy Sasy Lubińskiej to kampowe zabawy z ikonografią sakralną, nawet jeśli przypominają raczej smętnawy polski gotyk niż włoski manieryzm. Armada z kolei swobodę operowania krojem rodem z haute couture – efektowne konstrukcje, ostentacyjny naddatek materiału lub jego patchworkową fragmentację – łączy z prostymi elementami w charakterystyczne printy rodem ze streetwearu. Tyle że za jego projektami nie stoi wykalkulowana biznesowo współpraca instagramu i znanej marki, a własnoręczne poszukiwania w łódzkich szmateksach.
"Nową Kolekcją" Dom Mody Limanka wydaje się więc rozdawać ciosy nieco na oślep. Parodystyczna sieciówka trąci klasizmem wobec milionów mniej uprzywilejowanych ekonomicznie klientów tego rodzaju sklepów, którzy po ośmiu godzinach tyrania w korpo ani nie buszują cierpliwie po szmateksach w poszukiwaniu odzieżowych perełek, ani nie chadzają po bułki w sneakersach Balenciagi. Pominięcie pytania, dlaczego ludzie kupują w sieciówkach, może zaskakiwać, jeśli weźmie się pod uwagę prekarną sytuację samych członków kolektywu.
Wystawa Domu Mody Limanka w Muzeum Sztuki w Łodzi jest dowodem z jednej strony na to, że członkowie łódzkiego kolektywu bezbłędnie czują rządzącą światem mody estetykę, a z drugiej – że nie zawsze dostrzegają jej ekonomiczne podwaliny w tej części Europy, w której kryzys ekonomiczny nigdy się na dobre nie zaczął i nie skończył. "Nową Kolekcję" można swobodnie przymierzać w muzeum, ubrania nie są jednak na sprzedaż.
Text
Nie chcemy tego sprzedawać, bo nie chcemy żeby ludzie to mieli i kojarzyli nas z takim złem – mówi Armada.
Kolektyw wydaje się jednak daleki od znalezienia odpowiedzi na pytanie, jakie ubrania kupować powinniśmy.
[{"nid":"5683","uuid":"da15b540-7f7e-4039-a960-27f5d6f47365","type":"article","langcode":"pl","field_event_date":"","title":"Jak by\u0107 autorem - w kinie?","field_introduction":"Polskie warto\u015bciowe artystycznie kino i kino autorskie - to niemal synonimy. Niewiele znale\u017a\u0107 mo\u017cna wyj\u0105tk\u00f3w, kt\u00f3re potwierdza\u0142yby t\u0119 regu\u0142\u0119. Wyj\u0105tki te by\u0142y rzadkie w przesz\u0142o\u015bci, dzi\u015b s\u0105 nieco cz\u0119stsze, ale i dobrych film\u00f3w dzi\u015b mniej ni\u017c to kiedy\u015b bywa\u0142o.","field_summary":"Polskie warto\u015bciowe artystycznie kino i kino autorskie - to niemal synonimy. Niewiele znale\u017a\u0107 mo\u017cna wyj\u0105tk\u00f3w, kt\u00f3re potwierdza\u0142yby t\u0119 regu\u0142\u0119. ","topics_data":"a:2:{i:0;a:3:{s:3:\u0022tid\u0022;s:5:\u002259606\u0022;s:4:\u0022name\u0022;s:5:\u0022#film\u0022;s:4:\u0022path\u0022;a:2:{s:5:\u0022alias\u0022;s:11:\u0022\/temat\/film\u0022;s:8:\u0022langcode\u0022;s:2:\u0022pl\u0022;}}i:1;a:3:{s:3:\u0022tid\u0022;s:5:\u002259644\u0022;s:4:\u0022name\u0022;s:8:\u0022#culture\u0022;s:4:\u0022path\u0022;a:2:{s:5:\u0022alias\u0022;s:14:\u0022\/temat\/culture\u0022;s:8:\u0022langcode\u0022;s:2:\u0022pl\u0022;}}}","field_cover_display":"default","image_title":"","image_alt":"","image_360_auto":"\/sites\/default\/files\/styles\/360_auto\/public\/field\/image\/machulski_1.jpg?itok=dDrSUPHB","image_260_auto":"\/sites\/default\/files\/styles\/260_auto_cover\/public\/field\/image\/machulski_1.jpg?itok=X4Lh2eRO","image_560_auto":"\/sites\/default\/files\/styles\/560_auto\/public\/field\/image\/machulski_1.jpg?itok=J0lQPp1U","image_860_auto":"\/sites\/default\/files\/styles\/860_auto\/public\/field\/image\/machulski_1.jpg?itok=sh3wvsAS","image_1160_auto":"\/sites\/default\/files\/styles\/1160_auto\/public\/field\/image\/machulski_1.jpg?itok=9irS4_Jn","field_video_media":"","field_media_video_file":"","field_media_video_embed":"","field_gallery_pictures":"","field_duration":"","cover_height":"266","cover_width":"470","cover_ratio_percent":"56.5957","path":"pl\/node\/5683","path_node":"\/pl\/node\/5683"}]