(Nowa) mowa o mieście
Betonoza, patodeweloperka, gettoizacja i dziadoparking. Tak jak zmieniają się miasta, tak zmienia się język, którym o nich mówimy. Oto krótki słowniczek terminów architektonicznych, które w ostatnich latach zrobiły największą karierę.
Miasta zmieniają się bardzo szybko, bo zmienia się nasz sposób życia, spędzania czasu, przemieszczania się. Ludzi jest coraz więcej i potrzebują nie tylko kolejnych miejsc do mieszkania, pracy, nauki, zakupów, ale miejsca na swoje coraz to nowe, liczne aktywności. O ile jednak domy nadal nazywamy domami, a szkoły szkołami, do języka potocznego weszło w ostatnich latach wiele nowych słów, które opisują przemiany miast nie zawsze dla ich mieszkańców korzystne i takie, na które zwykły człowiek często nie ma dużego wpływu. Bo im więcej osób chce mieszkać w mieście, im więcej firm ma w nim swoje siedziby, tym bardziej miejski obszar komercjalizuje się i staje się przestrzenią ścierania interesów różnych grup użytkowników. A zgodnie z ludzką naturą, która szybciej wychwytuje i na dłużej zapamiętuje zjawiska negatywne, to właśnie one najszybciej zyskują swoją terminologię. A może wymyślanie nowych słów opisujących zjawiska w mieście jest po prostu metodą na ich oswojenie?
Format wyświetlania obrazka
standardowy [760 px]
Szczecin, fot. Anna Cymer
Pierwsi reprezentanci tego zjawiska pojawili się w polskich miastach już w latach 90. To wtedy bowiem rozpoczął się proces termomodernizacji, czyli docieplania bloków, głównie tych wzniesionych z prefabrykatów, tzw. wielkiej płyty. Remonty polegające zazwyczaj na obłożeniu elewacji domów płytami styropianu dawały szansę zmiany wyglądu zwykle szarych, ponurych, monotonnych domów. W ten oto sposób do głosu doszli zwolennicy wielobarwności – ogromne bloki na osiedlach z lat 70. zaczęły pokrywać się pastelowymi barwami i wzorami, zyskiwać indywidualny (choć nie zawsze powszechnie akceptowalny) wygląd. Osiedla zmieniły się w zbiory różowych, zielonych, żółtych brył, gdzieniegdzie, np. na łódzkiej Retkini lub gdańskiej Zaspie, na blokach pojawiły się gigantyczne biedronki, żaglówki, postacie ludzkie czy zachodzące słońca.
O ile jednak w pierwszych latach zjawisko malowania bloków na żywe kolory wydawało się ciekawym pomysłem na odreagowanie szarości lat 80., dość szybko okazało się, że mieszkanie wśród tak wielobarwnych domów bywa nieznośne dla wzroku i poczucia estetyki. Dziś nadal bloki poddawane są termomodernizacji, jednak maluje się na znacznie bardziej stonowane kolory.
Format wyświetlania obrazka
standardowy [760 px]
Grodzone osiedle w Warszawie, fot. Anna Cymer
Jako jedni z pierwszych szeroko i naukowo zjawisko gettoizacji polskiej przestrzeni miejskiej opisali socjologowie miasta, prof. Bohdan Jałowiecki i prof. Wojciech Łukowski. Na negatywne skutki społeczne grodzenia osiedli oraz kolejnych miejskich obszarów zaczęli wskazywać już na początku XXI wieku. Zamknięte osiedla (ang. gated communities) nie są zjawiskiem nowym ani charakterystycznym tylko dla Polski, jednak nad Wisłą ich popularność w epoce wciąż młodego kapitalizmu stała się tak duża, że niebezpieczna dla relacji przestrzennych i społecznych. Patrzący na siebie wilkiem sąsiedzi z odgrodzonych domów, dzieci, które zamiast razem, bawią się każde na swoim podwórku, płoty utrudniające przemieszczanie się – wszystkie te zjawiska generują przede wszystkim wrogość, polaryzację, budowanie podziałów na "lepszych" i "gorszych". Przez wiele lat w Polsce grodziły się nie tylko nowe, chcące uchodzić za eleganckie i luksusowe apartamentowce, ale i "zwykłe" bloki, dodatkowo zarządy domów i spółdzielnie otaczały płotami zieleńce, place zabaw, parkingi, podkreślając swoje do nich prawo własności i uniemożliwiając innym korzystanie z nich. Na szczęście w ślad za naukowcami i sami mieszkańcy dostrzegli wady tego typu kreowania przestrzeni, niszczącej to, co w życiu społecznym w mieście jest szczególnie ważne, czyli wspólnotę. Grodzone osiedla sporadycznie nadal powstają, ale przestały być symbolem statusu i luksusu.
Format wyświetlania obrazka
standardowy [760 px]
Reklamoza to zjawisko wyjątkowo demokratyczne. W jego tworzeniu biorą udział zarówno największe światowe korporacje, politycy, instytucje kultury, jak i mali przedsiębiorcy. Wszyscy bowiem mają swoje zasługi w zaśmiecaniu przestrzeni (bardzo często nielegalnymi) nośnikami reklam, od gigantycznych świecących ekranów, przez wielkoformatowe bilbordy po szyldy, plakaty, wklejki i ulotki na słupach i przystankach. Od trzech dekad, wraz z rozwojem w Polsce systemu kapitalistycznego, reklama zdominowała polskie ulice. I znów: początkowo wydawało się, że to zjawisko pozytywne, że wnosi w przestrzeń miast "powiew Zachodu", że każda ulica zasługuje, by przypominać nowojorski Times Square. Z czasem okazało się, że nadmiar reklamy i brak jakiejkolwiek nad nią kontroli – to jedno z najbardziej negatywnych współczesnych zjawisk, które nie tylko szpecą, ale mają wpływ nawet na nasze zdrowie (zjawisko visual pollution, zanieczyszczenia obrazami, jest już zbadane i opisane). To dlatego kolejne miasta starają się wprowadzać uchwały krajobrazowe, najlepsze narzędzie porządkujące nie tylko obecność reklamy w mieście, ale i wygląd szyldów, parkanów, małej architektury. Tam, gdzie podobne uchwały już obowiązują (np. w Gdańsku czy Krakowie), jakość i estetyka przestrzeni miejskiej znacznie się poprawiła.
Format wyświetlania obrazka
standardowy [760 px]
Plac przez Muzeum Wojska Polskiego, widok z dachu Muzeum Historii Polski, Warszawa, fot. Anna Cymer
To słowo szczególnie popularne od kilku lat, od kiedy władze mniejszych i średnich miast zajęły się remontowaniem placów i rynków. Z nieznanych bliżej powodów, mimo że debata na temat zagrożeń związanych ze zmianami klimatycznymi wydaje się zaawansowana, duża część owych remontów wiązała się z wycinką drzew i likwidacją trenów zielonych. Wyłożone kamiennymi płytami rynki i place stały się miejscami trudnymi do przebywania, pozbawionymi cienia, ale i choćby systemu retencji wody. Ale betonoza obejmuje także inne obszary miast, pojawia się wszędzie tam, gdzie wycina się drzewa, gdzie w imię źle pojmowanej "elegancji" odchodzi się od przyjaznych ludziom i zwierzętom trawników, krzewów, kwietników na rzecz kamiennych i asfaltowych powierzchni. Nie zawsze łatwo jest znaleźć pomiędzy tymi dwoma sposobami urządzania przestrzeni kompromis, na pewno jednak warto go szukać i – co ważne – mieszkańcy i użytkownicy tych miejsc wiedzą to od dawna lepiej niż decydenci i włodarze miast. Spory pomiędzy zwolennikami i przeciwnikami betonozy trwają. Wciąż ważne i reprezentacyjne miejsca w miastach latem nie nadają się do przebywania, ale jednocześnie rodzą się projekty zazielenienia na portów tych rynków i placów, które stały się w ostatnich latach ofiarami zjawiska betonozy.
Format wyświetlania obrazka
standardowy [760 px]
fot. Facebook / Pełnomocnik Prezydenta m.st. Warszawy ds. komunikacji rowerowej
Nie ma na świecie miasta, które pomieści prywatne samochody wszystkich ludzi, którzy by chcieli się nimi przemieszczać. Władze wielu stolic zdały sobie z tego sprawę już dawno – ikonicznymi przykładami są, rzecz jasna, Amsterdam i Kopenhaga, które przemiany w stronę zrównoważonego transportu rozpoczęły jeszcze w latach 70. XX wieku. Kolejnym ważnym impulsem stała się pandemia – wtedy to Nowy Jork, Paryż, Londyn zaczęły na duża skalę i nierzadko w prowizoryczny sposób zmieniać układ i podział ulic, coraz więcej ich powierzchni oddając pieszym i rowerzystom. Dla nikogo już nie jest niespodzianką, że im mniej miejsca w mieście zajmują prywatne auta, tym żyje się z nim wygodniej, bezpieczniej i zdrowiej. Podobne zmiany próbują wprowadzać i polskie miasta, dzieje się to jednak z opóźnieniem, powoli i niekonsekwentnie. Aby mieszkańcy przesiedli się na rowery, niezbędna jest wygodna i zapewniająca bezpieczeństwo infrastruktura, aby służyła nie tylko wysportowanym mężczyznom na drogich rowerach, ale i seniorom czy jadącym do szkoły dzieciom. Ci, którzy od lat starają się przekonywać władze polskich miast do takich rozwiązań, ukuli termin opisujący, niestety, wiele z nowo realizowanych dróg dla rowerów. "Śmieszka rowerowa" – to określenie na źle zaprojektowaną, kończącą się znienacka, wijącą między pieszymi lub bardzo niewygodną w używaniu trasę dla dwóch kółek. Choć pieszczotliwy, termin ten jednak opisuje zjawisko negatywne: w przypadku miejskiej infrastruktury nie ilość (np. liczba kilometrów "ścieżek rowerowych"), ale ich jakość przynosi lepsze skutki.
Format wyświetlania obrazka
standardowy [760 px]
Mikroapartamenty przy ul. Warszawskiej w Lublinie, fot. https://warszawska96.pl
Problemy mieszkaniowe, horrendalne ceny kupna czy najmu mieszkań, brak dostępnych lokali, ich prywatyzacja i traktowanie jako inwestycji i narzędzia zarobku – to tylko niektóre z problemów współczesnego polskiego mieszkalnictwa, wciąż dyskutowanych i wciąż nie mogących się doczekać rozwiązania. Mianem patodeweloperki zwykło się określać sporą część z tych zagadnień, związanych z prywatnym rynkiem budowy domów i osiedli (a w Polsce istnieje właściwie tylko ten). Mówi się w ten sposób na maksymalnie dogęszczone, pozbawione zieleni czy przestrzeni wspólnych osiedla, na mikroskopijne place zabaw wciśnięte między miejsca parkingowe, na osiedla budowane na polu, bez drogi dojazdowej, kanalizacji, sklepu i wiele innych fatalnych rozwiązań projektowych wciąż stosowanych w deweloperskim budownictwie mieszkaniowym. Częścią zjawiska patodeweloperki są także "mikroapartamenty", maleńkie lokale, których według prawa nie można nazywać mieszkaniami (te muszą mieć min. 25 m2), ale jako takie z powodzeniem są sprzedawane. Trudno będzie pobić rekord w powierzchni polskiego mikroapartamentu: w Koszalinie powstało mieszkanie o powierzchni... 2,5 m2.
Format wyświetlania obrazka
standardowy [760 px]
Guerilla gardening, fot. Minna Kantonen / Getty Images
Ten dość nowy termin można uznać za antytezę betonozy; dotyczy dzikiej przyrody, która wbrew ludzkiej pasji do zagospodarowywania każdego skrawka terenu spontanicznie, samoczynnie i bez kontroli zajmuje miejskie zakamarki, zapomniane tereny, dziury w zabudowie. Dziś, gdy stoimy wobec wyzwań związanych z katastrofą klimatyczną, czwarta przyroda stała się ważna i cenna, doceniamy jej istnienie i staramy się nie likwidować. Co więcej, wspiera się rozwój takiej zieleni także za pomocą akcji "ogrodniczej partyzantki" (gardening guerilla), czyli zwykle nielegalnych działań, mających na celu sadzenie rodzimych roślin wszędzie tam, gdzie jest na to miejsce, na opuszczonych miejscach parkingowych, skrawkach ziemi, nieużytkach, zaniedbanych placach. Miejscy "partyzanci” starają się także usuwać beton czy kamienne płyty i zamieniać je w nawet niewielkie zieleńce, dając szansę rozwiać się roślinom.
100 lat planowania w Polsce
Format wyświetlania obrazka
standardowy [760 px]
"Dziadoparking", Elbląg, fot. Anna Cymer
Prawdziwą krynicą nowych słów dotyczących (negatywnych) zjawisk w polskiej przestrzeni zurbanizowanej była społeczność zgromadzona na działającym od 2013 roku forum dyskusyjnym pt. "100 lat planowania w Polsce" na Skyscrapercity.com; później dyskusje na ich temat przeniosły się do innych mediów społecznościowych, ujawnił się także spiritus movens przedsięwzięcia, autor profilu "100 lat planowania w Polsce", gdański architekt Paweł Mrozek. Uczestnicy forum prześcigali się w opisywaniu szpecących nasze miasta zjawisk i nadawaniu im nazw. To tam narodził się "dziadoparking", niezagospodarowany teren, który zwykle spontanicznie i sukcesywnie zajmowany przez parkujące samochody zamienił się w błotne klepisko, czy "jezdnik", chodnik, po którym regularnie poruszają się samochody (aby skrócić sobie drogę lub zaparkować).
Jednym z dostrzeżonych przez społeczność "100 lat planowania w Polsce" zjawisk, które rzeczywiście wyróżniają nasz kraj na tle innych jest "Budka Z Ważną Instalacją (BZWI)”. Spostrzegawcze oko znajdzie w polskich miastach dziesiątki różnej wielkości, koloru i stanu zachowania skrzynek ustawianych w najbardziej zadziwiających miejscach – obok cennych zabytków lub nowoczesnych gmachów, po środku placów, na chodnikach i trawnikach. Skrzynki owe mieszczą instalacje elektryczne, gazowe i wiele innych, ale jednocześnie skutecznie szpecą krajobraz. Z nieznanych bliżej przyczyn nie można ich, jak to się robi w większości krajów, ukrywać pod ziemią lub w elewacjach budynków. BZWI jest jednym z ważniejszych osiągnięć "100 lat planowania w Polsce".
[{"nid":"5683","uuid":"da15b540-7f7e-4039-a960-27f5d6f47365","type":"article","langcode":"pl","field_event_date":"","title":"Jak by\u0107 autorem - w kinie?","field_introduction":"Polskie warto\u015bciowe artystycznie kino i kino autorskie - to niemal synonimy. Niewiele znale\u017a\u0107 mo\u017cna wyj\u0105tk\u00f3w, kt\u00f3re potwierdza\u0142yby t\u0119 regu\u0142\u0119. Wyj\u0105tki te by\u0142y rzadkie w przesz\u0142o\u015bci, dzi\u015b s\u0105 nieco cz\u0119stsze, ale i dobrych film\u00f3w dzi\u015b mniej ni\u017c to kiedy\u015b bywa\u0142o.","field_summary":"Polskie warto\u015bciowe artystycznie kino i kino autorskie - to niemal synonimy. Niewiele znale\u017a\u0107 mo\u017cna wyj\u0105tk\u00f3w, kt\u00f3re potwierdza\u0142yby t\u0119 regu\u0142\u0119. ","topics_data":"a:2:{i:0;a:3:{s:3:\u0022tid\u0022;s:5:\u002259606\u0022;s:4:\u0022name\u0022;s:5:\u0022#film\u0022;s:4:\u0022path\u0022;a:2:{s:5:\u0022alias\u0022;s:11:\u0022\/temat\/film\u0022;s:8:\u0022langcode\u0022;s:2:\u0022pl\u0022;}}i:1;a:3:{s:3:\u0022tid\u0022;s:5:\u002259644\u0022;s:4:\u0022name\u0022;s:8:\u0022#culture\u0022;s:4:\u0022path\u0022;a:2:{s:5:\u0022alias\u0022;s:14:\u0022\/temat\/culture\u0022;s:8:\u0022langcode\u0022;s:2:\u0022pl\u0022;}}}","field_cover_display":"default","image_title":"","image_alt":"","image_360_auto":"\/sites\/default\/files\/styles\/360_auto\/public\/field\/image\/machulski_1.jpg?itok=dDrSUPHB","image_260_auto":"\/sites\/default\/files\/styles\/260_auto_cover\/public\/field\/image\/machulski_1.jpg?itok=X4Lh2eRO","image_560_auto":"\/sites\/default\/files\/styles\/560_auto\/public\/field\/image\/machulski_1.jpg?itok=J0lQPp1U","image_860_auto":"\/sites\/default\/files\/styles\/860_auto\/public\/field\/image\/machulski_1.jpg?itok=sh3wvsAS","image_1160_auto":"\/sites\/default\/files\/styles\/1160_auto\/public\/field\/image\/machulski_1.jpg?itok=9irS4_Jn","field_video_media":"","field_media_video_file":"","field_media_video_embed":"","field_gallery_pictures":"","field_duration":"","cover_height":"266","cover_width":"470","cover_ratio_percent":"56.5957","path":"pl\/node\/5683","path_node":"\/pl\/node\/5683"}]