Wielkomiejska chłopomania
Z roku na rok coraz więcej z nas mieszka w miastach. Ale w zurbanizowanych przestrzeniach rośnie tęsknota za naturą, bezpośrednim kontaktem z przyrodą, ale i – dosłownie – ziemią. Jak się szuka wiejskiego życia w mieście?
W 2022 roku Centrum Badania Opinii Społecznej zapytało Polki i Polaków o to, gdzie, mając wolność wyboru, chcieliby mieszkać. 42 procent ankietowanych osób zadeklarowała chęć mieszkania na wsi (tylko 13 procent chce żyć w metropoliach, pozostali widzą dla siebie miejsce w małych i średnich miastach). To samo zagadnienie ten sam instytut badawczy analizował w 1998 roku. Wtedy marzenie o życiu na wsi deklarowało wyraźnie mniej, bo 30 procent ankietowanych. To samo badanie z 2022 roku przyniosło także dane o naszych wymarzonych miejscach do życia. Aż 77 procent polskich rodzin chce mieszkać w domu jednorodzinnym, a tylko co piąty z nas widzi swoje życie mieszkaniu w budynku z sąsiadami.
Format wyświetlania obrazka
standardowy [760 px]
Osiedle budynków jednorodzinnych "Cesarzowice", projekt: B2 Architekci, Biuro Projektowe Bartłomiej Boratyn, fot. https://b2architekci.pl/
Postępująca w Europie od XIX wieku, a w Polsce szczególnie od końca drugiej wojny światowej urbanizacja zmieniła nasz sposób życia; w 1950 roku 39 procent polskich rodzin żyło w miastach, dziś odsetek ten wynosi 60 procent (i powoli spada; szczyt miał miejsce w 2000 roku, kiedy to 62 procent z nas mieszkało w ośrodkach miejskich). Przenoszenie się do miast – to proces naturalny dla całego świata zachodniego, a dziś także i dla krajów rozwijających się. To w miastach jest praca, edukacja, kultura, opieka zdrowotna, więcej możliwości i szansa na mniej męczącą niż na wsi pracę. Coraz więcej z nas jednak mieszkając, pracując, ucząc się w mieście tęskni za kontaktem z naturą. I nie chodzi tylko o możliwość niedzielnego spaceru po lesie, ale kontakt bardziej bezpośredni: pracę w ziemi, sadzenie kwiatów, uprawienie warzyw. Są różne sposoby na praktykowanie wiejskiego życia w mieście.
Format wyświetlania obrazka
standardowy [760 px]
Osiedle Szafranova w Straszynie, deweloper Siódme Niebo, fot. materiały prasowe dewelopera/https://siodme-niebo.pl/
"Wygodnie jak w mieście, kameralnie jak na wsi" – to hasło reklamujące jedno z nowo budowanych osiedli na peryferiach Gdańska. Podobnych ofert są tysiące: rolnicze tereny dookoła dużych miast od dawna zamieniane są w deweloperskie osiedla domów jednorodzinnych. W ten sposób prawdziwe wiejskie gospodarstwa ustępują miejsca jednorodzinnej zabudowie powstającej dla mieszczan, którzy chcą żyć "jak na wsi". Reagując na potrzeby i oczekiwania klientów, deweloperzy i architekci tym ustawianym wzdłuż dawnych miedz rzędom domów nadają formy "nowoczesnych stodół" (to termin już na stałe obecny w języku współczesnej architektury jednorodzinnej), sielskich siedlisk, a nawet wciąż mających swoich wielbicieli dworków. Mieszkanie z dala od miejskiego zgiełku wiąże się z godzinami spędzanymi w samochodzie, bo wciąż większość życia toczy się w mieście. Mimo to wyprowadzki do osiedli budowanych na coraz dalszych obrzeżach miast wciąż są popularne. Tak badacze tłumaczą fakt, że w 2021 roku po raz pierwszy od 1995 roku na wieś wyprowadziło się więcej osób, niż osiadło w mieście: duża część z tych osób – to mieszczanie, którzy wynieśli się do domu jednorodzinnego administracyjnie należącego do wiejskiej gminy pod Warszawą, Krakowem, Poznaniem, Gdańskiem.
W podmiejskim domu zmęczeni miejskim życiem ludzie mogą "wrócić do korzeni", uprawiać ogródek, hodować warzywa, obserwować ptaki, żyć prostym życiem jak nasi przodkowie na wsiach. Współcześnie taki sposób życia określa się mianem "slow life". I tym hasłem reklamowane są zarówno osiedla domów jednorodzinnych położone dziesiątki kilometrów od miasta, jak i wielorodzinna zabudowa na peryferiach. Prawdziwa, pierwotna potrzeba wyciszenia, spokoju, kontaktu z zielenią i naturą jest najbardziej chyba dziś eksploatowanym motywem marketingowym. Na Młocinach na północy Warszawy powstało luksusowe osiedle o nazwie Rezydencje Leśne. Tu twórcy wspierali się ideą miasta ogrodu opracowaną pod koniec XIX wieku przez brytyjskiego urbanistę, Ebenezera Howarda. "Mieszkać na wsi, pracować w mieście" to jedna z idei przyświecających Howardowi, który wizją zatopionych w zieleni niedużych domów chciał ratować zanieczyszczone, dramatycznie przeludnione i gęsto zabudowane miasta epoki rewolucji przemysłowej.
Paradoksem jest, że XIX-wieczną koncepcję rysowaną dla robotników dziś wykorzystuje się do budowania ekskluzywnych enklaw. Reklamowane jako bardzo ekologiczne osiedle Otusz Naturalnie położone ponad 20 km od Poznania – to ogrodzony zespół parterowych, drewnianych domów, który ma oferować sielskość wiejskiego życia w stylu "slow". Czy panele fotowoltaiczne i pompy ciepła zamontowane w domach zrekompensują szkodliwość codziennych dojazdów mieszkańców osiedla autami do miasta, czy tylko raczej pozwolą obniżyć nieco koszty utrzymania domów? Niestety indywidualna potrzeba (często iluzorycznego) kontaktu z naturą przez osoby funkcjonujące na co dzień w mieście ma swoje kolosalne koszty: o tym, jak rozlewanie się miast jest szkodliwe ekologicznie, ekonomicznie i społecznie powstało już wiele specjalistycznych opracowań. Zjawisko ma też swoje anegdotyczne oblicze w postaci chętnie opisywanych w mediach protestów mieszkańców nowych "wiejskich" osiedli, którym przeszkadza hałas rolniczych maszyn czy zapach nawozów z ostatnich działających w okolicy gospodarstw.
Format wyświetlania obrazka
standardowy [760 px]
Osiedle Nowy Strzeszyn, proj. INSOMIA, fot. AW
Niewiele jest przykładów realizacji, których autorzy szukają ciekawych, ale i racjonalnych form domów, dających ich mieszkańcom poczucie zbliżone do sielskości życia poza miastem. Za takie uważane jest osiedle Nowy Strzeszyn, zbudowane na północno-zachodnich peryferiach Poznania według projektu pracowni Insomnia. To wielokrotnie nagradzany zespół dość gęstej, ale i wypełnionej zielenią zabudowy jedno- i kilkurodzinnej, która ma – jak mówią jej twórcy – dawać poczucie kameralności i ciszy typowych dla willowych czy wiejskich osad. Ciekawa architektura o zróżnicowanych formach, dominujące drewno i cegła, sporo przestrzeni publicznych i prywatne ogródki czynią tę przestrzeń odmienną od typowych deweloperskich podmiejskich osiedli.
Sposobu na połączenie mieszkania w ciszy peryferii i kameralnej zabudowy z bliskością miasta szukali projektanci osiedla Nowe Żerniki we Wrocławiu (tu jednak dominuje zabudowa wielorodzinna, nie willowa) czy Siewierz Jeziorna w województwie śląskim (tu wadą jest uzależniający od samochodu brak dobrego transportu publicznego), jednak większość oferujących "spokojne życie z dala od miejskiego zgiełku" domów to podobne do siebie, monotonne rzędy domów ustawionych w szczerym polu bez dobrego dojazdu ani podstawowej infrastruktury.
Format wyświetlania obrazka
standardowy [760 px]
Ogródki działkowe z lot ptaka, Toruń, fot. Robert Neumann / Forum
Czy da się połączyć życie w mieście z pragnieniem bliskości ziemi i natury? O takich aktywnościach pomyśleli już dawno nasi przodkowie, tworząc kompleksy rodzinnych lub pracowniczych ogródków działkowych ROD i POD). Istnienie w miastach kwartałów maleńkich działek z drzewami owocowymi, grządkami, kwiatami nie jest tylko polskim wynalazkiem, ale w Polsce w ostatnich latach przeżywają one prawdziwy renesans. Pierwsze miejskie ogródki działkowe zaczęły powstawać w Polsce na przełomie XIX i XX wieku, przybywało ich przez cały XX wiek; w apogeum swojej popularności, w latach 80. zespoły ogródków działkowych zajmowały od 3 do 5 procent powierzchni polskich miast. Tuż po transformacji ekonomicznej o ROD i POD nieco zapomniano, kilka z nich zostało zlikwidowanych (zajmują przecież niezwykle cenne tereny). Kiedy jednak sytuacja ekonomiczna mieszkańców miast nieco się ustabilizowała, okazało się, że położony blisko domu ogródek działkowy jest doskonałym sposobem spędzania czasu wśród natury. Od 2015 roku ceny działek ROD i POD wzrosły kilkukrotnie, bo dostatni mieszczanie zapragnęli uprawiać własne warzywa i ruszyli szturmem odkupywać od seniorów prawa do dzierżawy ogródków (nie można mieć takiego na własność, ta należy do stowarzyszeń ogrodowych, m.in. Polskiego Związku Działkowców). Pandemia koronowirusa tylko wzmocniła modę na rekreację działkową. Dziś 47 procent użytkowników tych miejskich ogródków stanowią emeryci i renciści, ale wymiana pokoleniowa na ROD trwa i młodzi mieszczanie wciąż chętnie rozwijają tam swoje pasje w uprawach.
Format wyświetlania obrazka
standardowy [760 px]
Rodzinne Ogródki Działkowe, ul. Malborska w Warszawie, fot. Jacek Marczewski/AW
Hodowla warzyw może też integrować. Kolejnym modnym trendem w działaniach miejskich są tzw. ogrody społeczne zakładane na osiedlach między wielorodzinnymi domami. Mają one oferować miejsce na uprawy i łączyć je ze działaniem sąsiedzkim. Wspólne uporządkowanie terenu, założenie ogródka, dbanie o grządki pozwala poznać się sąsiadom, zintegrować. Są miasta, w których powstawanie ogrodów społecznych wspomaga urząd miasta (to m.in. Łódź czy Warszawa), działają fundacje animujące takie przedsięwzięcia, podobne aktywności bywają zgłaszane do budżetów obywatelskich. Ale uprawiane wspólnie warzywniki pojawiają się również w przedszkolach, szkołach czy… biurowcach.
Dziś trudno znaleźć nowo budowane przedszkole, w którym nie uwzględniono terenu pod warzywnik – obserwowanie rozwoju rośliny od nasiona do owocu jest jednym z cenniejszych doświadczeń dla najmłodszych. Okazuje się, że i dla starszych – uprawa ogórków czy pomidorów na dachu czy dziedzińcu korporacyjnego biurowca ma pomagać pracownikom się zrelaksować, zintegrować, ale także pobudzić kreatywność i efektywność. W 2021 roku w wewnętrznym pasażu budynku biurowego Green Horizon w Łodzi we współpracy z projektująca takie obiekty firmą MalinowskiDesign zainstalowano "system ogrodnictwa modułowego". To zestaw donic i rabat, na których pracownicy biur posadzili krzewy, kwiaty, ale i warzywa czy zioła. Pomysłodawcy tego przedsięwzięcia zainspirowali się badaniami, mówiącymi o tym, że uprawa roślin daje poczucie sprawczości, znacząco obniża poziom stresu i zwiększa kreatywność. Wykorzystując rosnącą modę na miejskie ogrodnictwo, postanowili zarazić nią nie tylko pracowników, ale i klientów, gości, osoby odwiedzające biurowiec.
Format wyświetlania obrazka
standardowy [760 px]
Miejska Pasieka Artystyczna na dachu Centrum Spotkania Kultur w Lublinie, fot. Dorota "Dee" Biełak
Zdarza się, że polne uprawy zastępują tradycyjne dekoracyjne ogrody. Kiedy dekadę temu budowano w Lublinie Centrum Dialogu Kultur jedną z atrakcji tego wyczekiwanego obiektu kultury miał być zielony taras na dachu. I rzeczywiście jest on dziś jednym z chętniej odwiedzanych miejsc, w którym można oglądać typowe dla Lubelszczyzny rośliny – grykę, zioła, polne kwiaty – oraz odpocząć pod jabłonią wśród bzyczenia mieszkających tu w ulach pszczół, a także wziąć udział w warsztatach ekologicznego ogrodnictwa.
Pasieki, a raczej pozyskiwany z nich miód jest coraz częściej modnym gadżetem reklamowym. Swoje ule mają urzędy dzielnic czy miast, sieci hoteli, uczelnie, a słoiki miodu od miejskich pszczół są atrakcyjnym prezentem o lokalnym charakterze. Dla urzędu miasta Krakowa (pod opieką wykwalifikowanych pszczelarzy) pracują owady mieszkające w ulach na dachach Nowohuckiego Centrum Kultury, Centrum Administracyjnego i Obsługi Mieszkańca, Domu Erazma, Zarządu Budynków Komunalnych oraz Centrum Obsługi Mieszkańców. Pięć uli stoi na dachu ratusza w Ciechanowie, w stolicy miejskie pszczoły mieszkają m.in. w osiedlu na Jazdowie, na jednym z dachów Pałacu Kultury i Nauki, swoją pasiekę ma Miejskie Przedsiębiorstwo Wodociągów i Kanalizacji. Władze Gdańska chwalą się, że w 2022 roku z ustawionych przez nie pasiek zebrano 250 litrów miodu.
W im bardziej zurbanizowanej przestrzeni się żyje, tym bardziej pragnie się bliskości przyrody. Odprężający kontakt z ziemią, możliwość obserwowania rozwoju rośliny, ale i radość z samodzielnie wyhodowanego pomidora czy rzodkiewki okazuje się w XXI wieku jednym z bardziej upragnionych doświadczeń. Jedni są gotowi wiele godzi spędzać w korkach, żeby mieć własny ogródek koło oddalonego od miasta domu, inni doniczkami z warzywami zastawiają balkony, albo stają się użytkownikami ogrodów społecznych. Pod koniec XIX wieku zastępy polskich poetów i malarzy oddawało się chłopomanii – zasiedlali wiejskie chaty i w ludowych strojach siedząc na przyzbie, wiedli "proste, wiejskie życie" (którego trudy zdejmowały im z barków żony).
Format wyświetlania obrazka
standardowy [760 px]
Lucjan Rydel z rodziną, 1910, fot. Polona.pl
Chłopomania w XXI wieku ma inne oblicze. Powoduje rozlewanie się miast, ale i lepsze zrozumienie wartości przyrody czy obecności zieleni w mieście. Dzieci, które w przedszkolu wyhodują same ogórka, mają szansę i w dorosłym życiu zachować wrażliwość na naturę. Ale na tym nie koniec: ogrodnictwo i rolnictwo – to także zdrowy ruch na świeżym powietrzu.
Projektantka Magda Mojsiejuk z myślą o siedzących wciąż przy komputerach mieszczanach, którzy nie myślą o tym, skąd się bierze jedzenie, które kupują w sklepie, zaprojektowała edukacyjną kampanię społeczną, a wraz z nią zestaw narzędzi ogrodniczych wyposażonych w ciężarki podobne do tych używanych do gimnastyki. W ten oto sposób pracując w ogródku – hodując własne owoce i warzywa – można przy okazji zadbać o kondycję i figurę. Godzina pielenia z użyciem narzędzi z serii #Gardenfit pozwala spalić od 200 do 400 kalorii.
[{"nid":"5683","uuid":"da15b540-7f7e-4039-a960-27f5d6f47365","type":"article","langcode":"pl","field_event_date":"","title":"Jak by\u0107 autorem - w kinie?","field_introduction":"Polskie warto\u015bciowe artystycznie kino i kino autorskie - to niemal synonimy. Niewiele znale\u017a\u0107 mo\u017cna wyj\u0105tk\u00f3w, kt\u00f3re potwierdza\u0142yby t\u0119 regu\u0142\u0119. Wyj\u0105tki te by\u0142y rzadkie w przesz\u0142o\u015bci, dzi\u015b s\u0105 nieco cz\u0119stsze, ale i dobrych film\u00f3w dzi\u015b mniej ni\u017c to kiedy\u015b bywa\u0142o.","field_summary":"Polskie warto\u015bciowe artystycznie kino i kino autorskie - to niemal synonimy. Niewiele znale\u017a\u0107 mo\u017cna wyj\u0105tk\u00f3w, kt\u00f3re potwierdza\u0142yby t\u0119 regu\u0142\u0119. ","topics_data":"a:2:{i:0;a:3:{s:3:\u0022tid\u0022;s:5:\u002259606\u0022;s:4:\u0022name\u0022;s:5:\u0022#film\u0022;s:4:\u0022path\u0022;a:2:{s:5:\u0022alias\u0022;s:11:\u0022\/temat\/film\u0022;s:8:\u0022langcode\u0022;s:2:\u0022pl\u0022;}}i:1;a:3:{s:3:\u0022tid\u0022;s:5:\u002259644\u0022;s:4:\u0022name\u0022;s:8:\u0022#culture\u0022;s:4:\u0022path\u0022;a:2:{s:5:\u0022alias\u0022;s:14:\u0022\/temat\/culture\u0022;s:8:\u0022langcode\u0022;s:2:\u0022pl\u0022;}}}","field_cover_display":"default","image_title":"","image_alt":"","image_360_auto":"\/sites\/default\/files\/styles\/360_auto\/public\/field\/image\/machulski_1.jpg?itok=dDrSUPHB","image_260_auto":"\/sites\/default\/files\/styles\/260_auto_cover\/public\/field\/image\/machulski_1.jpg?itok=X4Lh2eRO","image_560_auto":"\/sites\/default\/files\/styles\/560_auto\/public\/field\/image\/machulski_1.jpg?itok=J0lQPp1U","image_860_auto":"\/sites\/default\/files\/styles\/860_auto\/public\/field\/image\/machulski_1.jpg?itok=sh3wvsAS","image_1160_auto":"\/sites\/default\/files\/styles\/1160_auto\/public\/field\/image\/machulski_1.jpg?itok=9irS4_Jn","field_video_media":"","field_media_video_file":"","field_media_video_embed":"","field_gallery_pictures":"","field_duration":"","cover_height":"266","cover_width":"470","cover_ratio_percent":"56.5957","path":"pl\/node\/5683","path_node":"\/pl\/node\/5683"}]