Jak sztuka oswaja starość
Wystarczy jeden dzień, by przed artystą zamknęło się wiele drzwi naraz. To dzień przekroczenia magicznej bariery 35 lat, umownej granicy młodości, warunkującej dostęp do większości organizowanych w Polsce konkursów artystycznych. Czy jednak świat sztuki zawsze tak bardzo kochał młodość? I jak sami artyści i artystki radzili sobie z tematem starości w kolejnych epokach?
"Wynalezienie" młodości
W roku 1975 ukazała się książka Mieczysława Wallisa "Późna twórczość wielkich artystów". Zainteresowanie historyka sztuki i filozofa późnym dorobkiem Rembrandta, Fransa Halsa, ale też Goethego czy Leopolda Staffa łatwo powiązać z jego własną biografią – książka znalazła się na księgarnianych półkach na kilka miesięcy przed śmiercią jej osiemdziesięcioletniego autora.
Choć fascynacja młodzieńczymi geniuszami zdaje się trwale wdrukowana w naszą kulturę, nietrudno, jak pokazuje Wallis, o przykłady artystów, którzy po kilku dekadach aktywności odznaczali się mistrzowskim opanowaniem warsztatu, swobodą i pewnością siebie owocującymi największymi dziełami w karierze. Pietę watykańską Michał Anioł wyrzeźbił co prawda jako dwudziestoparolatek, ale przebudowę bazyliki św. Piotra prowadził już na ostatnim etapie życia, dobiegając powoli dziewięćdziesiątki i pozostając nie tylko najbardziej szanowanym twórcą w Rzymie, ale i tym, który nadawał ówczesnej sztuce kierunek, współtworząc dojrzały renesans i uchylając drzwi ku barokowi.
Format wyświetlania obrazka
standardowy [760 px]
Roman Kochanowski, "Starość", ok. 1900, własność prywatna, reprodukcja: pinakoteka.zascianek.pl
Fascynacja młodzieńczym talentem i szacunek dla doświadczonych nestorów to dwa bieguny, między którymi w kolejnych stuleciach balansuje historia sztuki. Żaden z nich nigdy nie znika zupełnie, zmienia się jedynie środek ciężkości – a ten począwszy od romantyzmu, przez fin de siècle po modernizm coraz bardziej przesuwał się w stronę fascynacji młodością. Książka Wallisa pozostaje jednym z wyjątków stających okoniem wobec jej ciągłego panowania.
Innym tego rodzaju rodzynkiem, tym razem wystawienniczym, była wystawa "Historie o starości", którą w 2019 roku przygotowała w Galerii Arsenał w Białymstoku Magdalena Godlewska-Siwerska. Idąc nieco dalej od Wallisa, białostocka kuratorka zaprezentowała prace nie tylko tworzone przez dojrzałych artystów współczesnych, ale i biorące na warsztat konkretne aspekty starzenia się – od fizycznych i psychologicznych po ekonomiczne – także z perspektywy młodszych twórców.
Czuły obserwator
Z jednej strony szacunek do ludzi starszych i doświadczonych, z drugiej strach przed utratą fizycznej sprawności, chorobą i śmiercią – od stuleci obraz starości w sztuce oddawał ten dwojaki stosunek do samego problemu starzenia się. Na każdego uczonego patriarchę i pełen powagi autoportret w podeszłym wieku przypadał wizerunek lubieżnego dziada w biblijnym motywie Zuzanny i starców oraz karykaturalnie wykrzywiony obraz staruszki przypominającej kostuchę w alegorycznych przedstawieniach etapów życia kobiety.
Konwencje te ewoluują w wieku XIX i na przełomie stuleci "Starzec z książką" Anny Bilińskiej-Bohdanowicz to ewidentny spadkobierca nowożytnych św. Hieronimów, ale druga połowa XIX wieku klasycznym konwencjom przydaje ludzkiej twarzy i wprowadza emocjonalny ton. Różne oblicza mogą mieć choćby sceny kontrastujące starość z młodością. "Babcia idzie" Wojciecha Gersona to przybrany w historyczny kostium, nieco sentymentalny obraz międzypokoleniowej czułości, w której wnuczka prowadzi obejmującą ją babcię, wspartą na lasce, acz dumnie wyprostowaną, pełną siły i dostojeństwa matronę.
W wydaniu Teodora Axentowicza refleksja nad przemijaniem zyskała wiejskie twarze "Starca i dziewczyny" – motywu wielokrotnie powracającego w późnej twórczości malarza. W zamglonych, rysowanych pastelem pracach linie się zacierają, zamiast pooranych zmarszczkami twarzy oglądamy niemal eteryczne oblicza okolone chmurami białych włosów. I choć kontrast między młodzieńczością i starością pozostaje widoczny w samych fizjonomiach, obie postaci zdaje się w każdej z prac łączyć psychologiczna komitywa. Młode dziewczęta pozostają statyczne i zamyślone, melancholijne jak ich starsi o kilka dekad towarzysze – jakby na stereotyp zdziecinniałego starca malarz odpowiadał przedstawieniem "starych dusz" w kilkunastoletnich ciałach.
Do najbardziej niecodziennych, lirycznych i jednocześnie przyziemnych symbolicznych ujęć starości należy obraz Romana Kochanowskiego, mniej znanego malarza przełomu XIX i XX wieku, jednego z polskich "monachijczyków", specjalisty od pejzażu. W "Starości" z roku 1900 dominuje pejzaż – polana na skraju lasu, skąpana w ciepłym popołudniowym słońcu wczesnej jesieni. W ten konwencjonalny motyw krajobrazowy, naznaczony delikatnym symbolizmem jesiennej scenerii, wkrada się motyw rodzajowy – niewielka postać zgarbionej, wspartej na lasce starszej kobiety. Ta drobna, czarna figura wprowadza w prosty, wręcz banalny pejzaż pewien ciężar, zdaje się z nim zarazem stapiać i zmagać.
Płeć starości
Zasadnicza zmiana w obrazowaniu starości zachodzi w sztuce drugiej połowy XX wieku, kiedy do gry wkracza i perspektywa feministyczna, i sztuka performance, w której ciało jest już nie tylko przedstawione, ale bezpośrednio obecne. "Artysta nie ma biografii. Bo artystka – inaczej niż artysta – ma biografię. U artystki jest istotne, czy jest młoda, czy stara", głosił napis na podłodze łódzkiej Galerii Art Forum, w której w 1979 roku Ewa Partum zrealizowała performans "Zmiana. Mój problem jest problemem kobiety".
Format wyświetlania obrazka
standardowy [760 px]
Katarzyna Kozyra, "Łaźnia męska", 1999, pięciokanałowa instalacja wideo (kolor), loop, 4:3 PAL, czas: różny, dźwięk, widok ekspozycji, fot. Ela Białkowska
Wykonywane na połowie ciała artystki skomplikowane zabiegi charakteryzatorskie miały na celu efekt odwrotny, niż zazwyczaj – zamiast ukrywać oznaki upływu lat i "odmładzać" Partum, postarzały ją. Surrealistyczny efekt połowicznie odmienionej fizjonomii przypominał ożywioną fotografię w konwencji "przed i po" lub scalone w jedno dwa przedstawienia rodem z niegdysiejszych "stadiów życia kobiety". Czy wiek i aparycja artystki ma wpływ na to, jak jej praca jest odbierana? Odpowiedzcie sobie sami – sugeruje artystka stawiając przed widzami swoje młode i postarzone ciało jednocześnie.
Niemal dwie dekady później, w 1997 roku, Katarzyna Kozyra kręci "Łaźnię". Sceny sfilmowane w budapeszteńskiej łaźni żeńskiej, w przeciwieństwie do działania Partum, pozostają zupełnie niereżyserowane – to nagrana ukrytą kamerą codzienność, w pracy Kozyry zamieniona jednak w kilkukanałową filmową instalację, w której pojawiają się dwa nawiązania do historii malarstwa. Jedno to idealizowana orientalistyczno-klasycystyczna fantazja Ingresa, "Łaźnia turecka", druga – jedno z ujęć tematu Zuzanny i starców, pędzla Rembrandta. W odróżnieniu od ciał na obu obrazach, kobiety sfilmowane w węgierskiej łaźni są zupełnie zwyczajne, o różnych proporcjach, w różnej kondycji i różnym wieku.
Dorota Jarecka pisała, że Kozyra pokazuje "to, czego się zazwyczaj nie pokazuje, o czym wszyscy wiedzą, ale skrywają tę wiedzę lub odkładają ją na później. Jest to wiedza o zbliżającym się końcu i o tym, co go poprzedzi, a co w cywilizacji młodości i zdrowia jest wręcz nieprzyzwoite – o starości". Kozyra idzie nawet o krok dalej – nie tylko pokazuje zwyczajne, starzejące się ciała w miejsce posągowych, manierycznie wykręconych odalisek, ale i podsuwając nam reprodukcję "Zuzanny i starców", samych widzów obsadza w roli owych karykaturalnych, lubieżnych dziadów-podglądaczy.
Format wyświetlania obrazka
standardowy [760 px]
Katarzyna Kozyra, "Święto wiosny", 1999-2002, kadr wideo, fot. Zachęta Narodowa Galeria Sztuki
Bezwładność i rytuał
Stare ciało ponownie, po dwóch wersjach "Łaźni", damskiej i męskiej, powraca w twórczości Kozyry w "Święcie wiosny". Sięgając po tytułowy balet Igora Strawińskiego, Kozyra odtwarza również eksperymentalną choreografię Wacława Niżyńskiego, kompulsywną i wściekle trudną nawet dla najsprawniejszych młodych tancerzy. W ich roli obsadza zaś nagie ciała ludzi starych, fotografowane w setkach ujęć w pozycji leżącej, nago, na neutralnym białym tle, a następnie zanimowane w poklatkowym filmie. Wirtuozeria kontrastuje tu z bezwładem, z jednej strony daleko odchodząc od rygoru oryginalnej choreografii, z drugiej wzmacniając pomyślany przez Niżyńskiego efekt kompulsywnego rytuału.
Misteryjny wymiar ma również jedna z wczesnych prac Zbigniewa Libery, "Obrzędy intymne" z 1984 roku.
Text
"W 1984 roku opiekowałem się moją babką przykutą do łóżka, trzeba było dbać o nią, karmić, myć. Byłem zszokowany tym, co robiłem. Uważałem to za dziwne, intymne obrzędy. Zadziwiał mnie fakt, że dwudziestoletni facet podciera swoją babkę i wygląda to tak, jakby babka była jego dzieckiem. Postanowiłem wszystko to sfilmować przy użyciu kamery na statywie. [...] Filmowanie było rodzajem oczyszczenia, powiedzeniem sobie, że ciało nie jest złe, starość nie jest zła, śmierć nie jest zła."
Format wyświetlania obrazka
standardowy [760 px]
Zbigniew Libera, "Obrzędy intymne", 1984, fot. dzięki uprzejmości Galerii Raster
Podobnie jak "Łaźnia" Kozyry, "Obrzędy intymne" pozwalają nam okiem statycznej kamery zobaczyć sytuację jednocześnie skrajnie intymną i zwyczajną, tym razem jednak z bohaterką pogrążoną w głębokiej demencji i zdaną wyłącznie na pomoc bliskich. Film Libery to z jednej strony realistyczny, daleki od cukierkowości obraz głębokiej troski, czułości, rodzinnej miłości, która wyraża się w szeregu czynności wokół schorowanej, bliskiej śmierci babki – od mozolnego jej karmienia po mycie i zmianę pieluch. Pozbawiony zupełnie dźwięku film nabiera jednocześnie, podkreślonego tytułem, misteryjnego charakteru.
Poświęceniu i trosce towarzyszy u Libery przejęcie kontroli nad obrazem ciała bohaterki, Reginy G., która nie jest już w stanie zgodzić się na bycie filmowaną bądź takiej zgody odmówić. A można się spodziewać, że odmowa byłaby scenariuszem bardziej prawdopodobnym, biorąc pod uwagę wyparcie obrazów schorowanego, starego ciała z przestrzeni publicznej. Libera na określenie pracy, pierwotnie prezentowanej prywatnie, w kręgu twórców łódzkiej sceny alternatywnej lat 80., a dopiero dwa lata po powstaniu po raz pierwszy wyświetlonej publicznie, sam używał ukutego przez Marka Janiaka terminu "sztuka żenująca". Filmowanie i upublicznianie obrazu schorowanej babki dla samego artysty stało się próbą zakwestionowania własnego poczucia zażenowania w kontakcie ze starym, wymagającym opieki ciałem.
Format wyświetlania obrazka
standardowy [760 px]
Jan Świdziński, „Starość nie radość”, 2003, fot. Galeria Arsenał w Białymstoku
Znamienne, że obrazy najbardziej ekspresyjne, nieraz wręcz szokujące, to realizacje przynależące do sztuki krytycznej lat 90. bądź ją zwiastujące, autorstwa bardzo młodych wówczas artystów i artystek, konfrontujących się ze strachem przed starością i chorobą. Refleksja nad starością w wykonaniu artystów, którzy sami na karku mają już siódmy lub ósmy krzyżyk na karku, przyjmuje formę o wiele spokojniejszą, lekko ironiczną i melancholijną.
Jan Świdziński na wystawie "Starość nie radość" w galerii XX1 w 2005 roku pokazał m.in. wideo, na którym stoi przed kamerą i raz po raz rozkłada ręce powtarzając tytułowe hasło. W instalacji "Cisza i wola życia" Kojiego Kamojiego – złożonej z aluminiowych płyt przypominających taflę wody, przeciętych ścieżką z płyt chodnikowych – w wersji z 2018 roku zniknęły maleńkie łódeczki, a zastąpił je stary wózek inwalidzki ustawiony w kącie – w niefiguratywny, choć równie sugestywny sposób wiążący odczucie pejzażu ze świadomością starzejącego się ciała, co ponad sto lat wcześniej w swoim obrazie zrobił już Roman Kochanowski.
[{"nid":"5683","uuid":"da15b540-7f7e-4039-a960-27f5d6f47365","type":"article","langcode":"pl","field_event_date":"","title":"Jak by\u0107 autorem - w kinie?","field_introduction":"Polskie warto\u015bciowe artystycznie kino i kino autorskie - to niemal synonimy. Niewiele znale\u017a\u0107 mo\u017cna wyj\u0105tk\u00f3w, kt\u00f3re potwierdza\u0142yby t\u0119 regu\u0142\u0119. Wyj\u0105tki te by\u0142y rzadkie w przesz\u0142o\u015bci, dzi\u015b s\u0105 nieco cz\u0119stsze, ale i dobrych film\u00f3w dzi\u015b mniej ni\u017c to kiedy\u015b bywa\u0142o.","field_summary":"Polskie warto\u015bciowe artystycznie kino i kino autorskie - to niemal synonimy. Niewiele znale\u017a\u0107 mo\u017cna wyj\u0105tk\u00f3w, kt\u00f3re potwierdza\u0142yby t\u0119 regu\u0142\u0119. ","topics_data":"a:2:{i:0;a:3:{s:3:\u0022tid\u0022;s:5:\u002259606\u0022;s:4:\u0022name\u0022;s:5:\u0022#film\u0022;s:4:\u0022path\u0022;a:2:{s:5:\u0022alias\u0022;s:11:\u0022\/temat\/film\u0022;s:8:\u0022langcode\u0022;s:2:\u0022pl\u0022;}}i:1;a:3:{s:3:\u0022tid\u0022;s:5:\u002259644\u0022;s:4:\u0022name\u0022;s:8:\u0022#culture\u0022;s:4:\u0022path\u0022;a:2:{s:5:\u0022alias\u0022;s:14:\u0022\/temat\/culture\u0022;s:8:\u0022langcode\u0022;s:2:\u0022pl\u0022;}}}","field_cover_display":"default","image_title":"","image_alt":"","image_360_auto":"\/sites\/default\/files\/styles\/360_auto\/public\/field\/image\/machulski_1.jpg?itok=dDrSUPHB","image_260_auto":"\/sites\/default\/files\/styles\/260_auto_cover\/public\/field\/image\/machulski_1.jpg?itok=X4Lh2eRO","image_560_auto":"\/sites\/default\/files\/styles\/560_auto\/public\/field\/image\/machulski_1.jpg?itok=J0lQPp1U","image_860_auto":"\/sites\/default\/files\/styles\/860_auto\/public\/field\/image\/machulski_1.jpg?itok=sh3wvsAS","image_1160_auto":"\/sites\/default\/files\/styles\/1160_auto\/public\/field\/image\/machulski_1.jpg?itok=9irS4_Jn","field_video_media":"","field_media_video_file":"","field_media_video_embed":"","field_gallery_pictures":"","field_duration":"","cover_height":"266","cover_width":"470","cover_ratio_percent":"56.5957","path":"pl\/node\/5683","path_node":"\/pl\/node\/5683"}]