Anna: Postrzegamy to jako działanie performatywne i otwarte, śpiewamy w przestrzeni publicznej. Ma to pewien wymiar wspólnotowy, każdy może się włączyć, nawet nie znając tych pieśni. Są one długie, jest w nich dużo powtórzeń, melodię można podchwycić po paru zwrotkach. W ostatnich dziesięcioleciach w społecznościach wiejskich też tak to funkcjonowało, że ktoś prowadził pieśń, a uczestnicy podążali za śpiewakiem lub śpiewaczką.
Dla mnie było bardzo cenne to, że gdy robiliśmy Ziemski Lament w Miasteczku Klimatycznym, to dużo osób zaangażowanych w Młodzieżowy Strajk Klimatyczny, czyli głównie licealistów, też przyszło i przyłączało się, mimo że taka forma śpiewu jest dla nich raczej obca. Mieliśmy jednak od nich informacje, że dobrze się w tym czuli i że ich zdaniem taka forma jest adekwatna do tematu.
Marta: Cieszy mnie to, że nasze działanie inspiruje innych do podejmowania analogicznych akcji w innych miejscach. Niedługo po naszym Lamencie przy okazji Strajku Klimatycznego zwróciły się do nas dziewczyny z Akademii Głosów Tradycji z Trójmiasta, że chciałyby zorganizować swój "Lament dla Ziemi". A to z kolei zainspirowało kolejne osoby i teraz będzie Ziemski Lament w Poznaniu jako wydarzenie towarzyszące wystawie w Galerii Miejskiej "Arsenał" dotyczącej obywatelskich ruchów działających na rzecz ograniczenia katastrofy klimatycznej.
Niech monarchowie miasta swe budują,
Niech je murami zewsząd opasują;
Za nic u śmierci mury i parkany,
I mocne ściany.
Niech wystawiają zamki niezdobyte,
Niechaj fortece wznoszą znamienite;
Śmierć z błotem zmiesza marmurowe gmachy
I złote dachy.
[…]
Anna: Pieśni pogrzebowe to duży zbiór tekstów, które się rozpowszechniły w całej Polsce z tych samych śpiewników kilkaset lat temu. Melodie się różnią, ale tam, gdzie mówiono po polsku, występowały mniej więcej te same teksty, więc to była część wspólnego kontekstu kulturowego. My korzystamy z wariantów melodycznych z Polski Centralnej, często z Kurpiów i wschodniego Mazowsza.
Dziś na wsi w wielu miejscach te pieśni wyszły z użycia między innymi dlatego, że były postrzegane jako zbyt trudne w odbiorze i zbyt dosłowne. W miejscach, gdzie robiłam razem z zespołem projektu Pieśni do Śmierci badania, czyli w okolicach Węgrowa, Sokołowa Podlaskiego, Siedlec, śpiewanie przy zmarłym to już dziś wyjątkowe sytuacje. Są miejscowości, w których zdarza się to raz na jakiś czas. Kiedy odchodzi ktoś starszy, kto przykaże dzieciom śpiewy zorganizować. Ale ostatniego lata pytałam o śpiewanie przy zmarłym w kilku wsiach położonych kawałek dalej nad Bugiem i usłyszałam, że wciąż się śpiewa, nie jest to całkiem niespotykane zjawisko. Różne rzeczy o tym decydowały. Czasem we wsiach, gdzie nie było przyjezdnych, czy w takich z których do najbliższego kościoła było kilka kilometrów, śpiewanie w domu dłużej się utrzymywało.