Jeśli szukalibyśmy w sztuce XXI wieku spadkobierczyń Kuryluk, najbliżej tego miana byłaby Agata Bogacka, której malarstwo stało się w pierwszej dekadzie nowego millenium wręcz pokoleniowym manifestem. Zapowiedzią tego był już dyplomowy cykl obrazów Bogackiej, bazujący na klasycznych kompozycjach znanych z historii sztuki, których bohaterowie zyskali jednak współczesne przymioty. Urodzona w połowie lat 70., gdy w sztuce Kuryluk dokonywał się już najistotniejszy zwrot, Bogacka przez wiele lat rozwijała charakterystyczną stylistykę płaszczyznowej figuracji, bliskiej komiksu. Portretowała chętnie samą siebie i swoich rówieśników, pokolenie dorastające w potransformacyjnej Polsce. Obrazy Bogackiej w wczesnych lat dwutysięcznych składały się na emocjonalną panoramę obrazującą życie dwudziestokilkulatków w dużym mieście u progu nowej epoki. Ich osią były relacje międzyludzie, pragnienie bliskości, często kończące się fiaskiem.
Na jednej z kluczowych wystaw przełomu wieków definiujących nowe pokolenie, "Rzeczywiście, młodzi są realistami" w CSW Zamek Ujazdowski, Bogacka zaprezentowała obraz pod tym samym tytułem. To intymny autoportret, w którym bohaterka oddzielona jest od widza niewidzialną barierą – choć siedzi przed lustrem w samej podkoszulce, z rozchylonymi nogami, przez odpowiednie ustawienie kadru wymyka się wojerystycznym pragnieniom widza, nawet twarz pozostaje dla nas niewidoczna, ucięta ramą lustra.
W późniejszych obrazach Bogacka zaczęła stopniowo syntetyzować malarskie środki jeszcze bardziej, zrezygnowała z konturu, a niekiedy również z ludzkiego sztafażu jako takiego. Tu i ówdzie powracały jednak autotematyczne wątki, postać malarki pojawiała się w onirycznych kompozycjach w towarzystwie figurki astronauty na odległym planie, gdzie indziej zaś pojawiały się płaszczyznowe sylwety jej bliskich, bazujące na starych fotografiach.