Stanisław Ignacy kochał matkę głębokim synowskim uczuciem. Widział jej ponurą determinację, z jaką, ze zmiennym szczęściem, dawała prywatne lekcje muzyki lub prowadziła przynoszący straty pensjonat – w miarę swoich możliwości wspierał ją wtedy finansowo. Pani Witkiewiczowa przy niewątpliwych zaletach była osobą pryncypialną i zaborczą wobec syna, co nie ułatwiało mu relacji z kobietami jego życia.
Młodemu Witkiewiczowi w kręgu rodzinnym układało się, jak widać, niekoniecznie dobrze. Nic więc dziwnego, że szukał dla siebie miejsca poza domem, najchętniej w mniej lub bardziej zaawansowanych damsko-męskich układach. Postawny, przystojny, diablo inteligentny mężczyzna, artysta o wnętrzu przepełnionym mrokiem katastroficznych wizji, działał na kobiety magią swojego uroku – nieomal bezwiednie.
Małgorzata Czyńska, autorka erotycznej biografii zakopiańskiego twórcy, przytacza obliczenia jego biografów, z których wynika, że udokumentowanych miłości miał ponad 80, nie licząc kontaktów mniej zażyłych czy wręcz przygodnych, idących w setki. Zawsze nieprzejednany w sprawach "istotnych", czyli dotyczących sztuki, w ściśle intymnych znajomościach mierzył równie wysoko. Wśród poważniejszych związków nie zabrakło pań z najprzedniejszego towarzystwa: arystokratek, jak pierwsza narzeczona Ewa Tyszkiewicz czy żona, Jadwiga z Unrugów oraz znanych artystek, jak aktorka Irena Solska czy poetka Maria Pawlikowska-Jasnorzewska, chociaż interesowały go także ujmujące rysy całkiem nieskomplikowanych natur: służących lub manikiurzystek.