Agnieszka Osiecka "Kiedy mnie już nie będzie"
Gdyby ktoś zechciał wskazać polskiego artystę, który w swojej twórczości mówił o miłości najczęściej i najpiękniej, Agnieszka Osiecka byłaby z pewnością w czołówce jego klasyfikacji. Nie mogłoby być inaczej, skoro mowa o autorce ponad dwóch tysięcy piosenek, wierszy i utworów scenicznych. O tym, jak życiowe doświadczenia Osieckiej splatały się w jedno z jej poezją, przekonuje lektura korespondencji "Agnieszki Osieckiej i Jeremiego Przybory listy na wyczerpanym papierze" wydanej w 2017 roku, a ukazującej niezwykłą relację między dwojgiem ludzi, którzy spotkali się w nie do końca właściwym czasie.
"Kiedy mnie już nie będzie"
Siądź z tamtym mężczyzną
twarzą w twarz,
kiedy mnie już nie będzie.
Spalcie w kominie
moje buty i płaszcz,
zróbcie sobie miejsce ...
A mnie oszukuj mile
uśmiechem, słowem, gestem,
dopóki jestem, dopóki jestem.
Płyń z tamtym mężczyzną
w górę rzek,
kiedy mnie już nie będzie,
znajdźcie polanę, smukłą sosnę i brzeg,
zróbcie sobie miejsce ...
A mnie wspominaj czule,
że mało tak się śniłem,
a przecież byłem, no przecież byłem.
Dziel z tamtym mężczyzną
chleb na pół,
kiedy mnie już nie będzie,
kupcie firanki, jakąś lampę i stół,
zróbcie sobie miejsce ...
A mnie bezczelnie kochaj,
choć smutne śpiewki przędę,
bo przecież będę, no przecież będę.
Jarosław Iwaszkiewicz, "Upokarza mnie miłość"
"Syneczku mój kochany, przyjacielu jedyny - czwarty dzień mija, odkąd wyjechałeś do Surabai i oczywiście nie mogłem mieć jeszcze żadnych wiadomości od Ciebie i nawet nie wiem, jaki będzie Twój najbliższy port – ale już mi Ciebie tak brakuje, tak się oglądam wszędzie za Tobą" – tak brzmiał pierwszy z pośmiertnych listów napisanych przez Jarosława Iwaszkiewicza do Jerzego Błeszyńskiego. Poznali się przypadkiem w 1953 roku, a ich miłość trwała sześć lat- do przedwczesnej śmierci Błeszyńskiego. Wielka namiętność, miłość i doświadczenie straty naznaczyły całą twórczość Iwaszkiewicza – o Jerzym pisał w "Kochankach z Marony", dla niego stworzył m.in. "Wesele pana Balzaka". O swojej miłości pisał także w wierszach.
Upokarza mnie miłość
Upokarza mnie miłość. Przestaję być sobą.
I myślę tylko o tym, co się dzieje ze mną,
Niebo mi się wydaje przykryte żałobą,
A ziemia albo zimną albo nieprzyjemną.
Nie mam dla ludzi wtedy żalu ni miłości,
Przeglądam się zbyt długo w przejrzystym zwierciadle,
I długo wyobrażam przedmiot mej miłości,
Ociągając się biernie na snu prześcieredle.
Gubię się, chcę poprawić i bezradny stoję
Widząc śnieg lub malachit obserwując stropów,
I patrząc na samotność, z którą się rozstaję,
Wciągam, chrapiąc nozdrzami, zapach heliotropów.
Nie wróci długo spokój; lata całe będę
Nie rozumiał mych czynów, słów i blasku ziemi,
Patrzę, jak na ugoru zaniedbaną grzędę,
Na mą duszę, spętaną więzami nowemi.
Anna Janko, "Piosenka bez słów"
Jedną z najbardziej niezwykłych poetyckich opowieści o miłości napisanych po polsku jest poetycki tomik Anny Janko "Świetlisty cudzoziemiec" z 2001 roku. W trzydziestu wierszach Janko opowiada historię miłości – od jej narodzin po pozorny kres.
Przedstawiając postać poetki, Piotr Matywiecki pisał o tym tomiku w Culture.pl, że oto "cały świat tej poezji - bogaty w realia codzienności i nie odwracający się od szorstkiej materii życia - zamieniony jest w strumień miłosnej emocji". I choć dopiero czytane razem wiersze Janko składają się w spójną, przemyślaną opowieść, my przypomnimy jeden z wierszy.
Piosenka bez słów
Niemi kochankowie
kochają się niemo
ona nic nie powie
i on nic nie powie
Mgłą zachodzą lustra
krew śpiewa pod skórą
milczą jego usta
i milczą jej usta
W srebrnoczarnej ciszy
tańczą dwa oddechy
on ten taniec słyszy
i ona go słyszy
Bezszelestnie dzicy
nikomu nie zdradzą
jego tajemnicy
i jej tajemnicy
Gdy zgasną płomienie
nie rzekną ni słowa
wszystko jest milczeniem
wszystko jest milczeniem
Tomasz Różycki, "Wszelka liczba"
O niełatwych narodzinach miłości i roli przypadku w tym tajemnym procesie opowiadał też Tomasz Różycki, jeden z najwybitniejszych polskich poetów średniego pokolenia. W tomie "Litery", fascynująco niejednoznacznym poetyckim dialogu z bliskimi ludźmi, sobą samym i Bogiem, Różycki zawarł między innymi historię pewnego banknotu.
Wszelka liczba
Banknot, na którym zapisałem numer do ciebie,
Gdzieś mi przepadł. Musiałem nim za coś zapłacić,
Ale co mogłoby mieć tak ogromną cenę?
I teraz będę musiał czekać całą wieczność,
żeby znów do mnie trafił, lub liczyć raz jeszcze
na podobne spotkanie. Mogę też wybierać
cyfry w dowolnym szyku – zdać się na przypadek,
albo chodzić po sklepach i zmieniać gotówkę
lub siadać zawsze w tym samym miejscu w kawiarni
na lotnisku czy dworcu i patrzeć uparcie
w drzwi – a może nadejdziesz. Taka sama szansa,
jak to, że z kieszeni wypadnie właśnie banknot.
Wiesz, jak to jest z liczbami: one się nie kończą,
I jeśli nas odejmą, nic im nie ubędzie.
Najwyżej się powiększą o wartość ujemną,
Uparcie nieobecną przy stoliku w kącie.
Wisława Szymborska, "Miłość od pierwszego wejrzenia"
Zagubiony banknot, który u Różyckiego staje się symbolem utraconej (?) szansy na miłość, przypomina inny wiersz o rekwizytach świadkujących narodzinom uczuć. Mowa o wierszu Wisławy Szymborskiej "Miłość od pierwszego wejrzenia", jednym z najpiękniejszych miłosnych utworów Noblistki będącym świadectwem niezwykłego uczucia łączącego ją z Kornelem Filipowiczem.
Miłość od pierwszego wejrzenia
Oboje są przekonani,
że połączyło ich uczucie nagłe.
Piękna jest taka pewność,
ale niepewność piękniejsza.
Sądzą, że skoro nie znali się wcześniej,
nic między nimi nigdy się nie działo.
A co na to ulice, schody, korytarze,
na których mogli sie od dawna mijać?
Chciałabym ich zapytać,
czy nie pamiętają-
może w drzwiach obrotowych
kiedyś twarzą w twarz?
jakieś "przepraszam" w ścisku?
głos "pomyłka" w słuchawce?
- ale znam ich odpowiedź.
Nie, nie pamiętają.
Bardzo by ich zdziwiło,
że od dłuższego już czasu
bawił się nimi przypadek.
Jeszcze nie całkiem gotów
zamienić się dla nich w los,
zbliżał ich i oddalał,
zabiegał im drogę
i tłumiąc chichot
odskakiwał w bok.
Były znaki, sygnały,
cóż z tego, że nieczytelne.
Może trzy lata temu
albo w zeszły wtorek
pewien listek przefrunął
z ramienia na ramię?
Było coś zgubionego i podniesionego.
Kto wie, czy już nie piłka
w zaroślach dzieciństwa?
Były klamki i dzwonki,
na których zawczasu
dotyk kładł się na dotyk.
Walizki obok siebie w przechowalni.
Był może pewnej nocy jednakowy sen,
natychmiast po zbudzeniu zamazany.
Każdy przecież początek
to tylko ciąg dalszy,
a księga zdarzeń
zawsze otwarta w połowie.
Stanisław Barańczak "Płakała w nocy, ale nie jej płacz go zbudził"
Na koniec dwa spośród najpiękniejszych miłosnych wierszy napisanych po polsku. Ich autorem jest Stanisław Barańczak, a adresatką – jego żona, Anna, z którą spędził większą część życia, i która w ostatnich dekadach wspierała go w walce z chorobą Parkinsona. To jej Barańczak dedykował wiersze z ostatniej, czwartej części tomu "Chirurgiczna precyzja", zatytułowanej "Piosenki nieśpiewane Żonie".
Płakała w nocy, ale nie jej płacz go zbudził
Ani, jedynej
Płakała w nocy, ale nie jej płacz go zbudził.
Nie był płaczem dla niego, chociaż mógł być o nim.
To był wiatr, dygot szyby, obce sprawom ludzi.
I półprzytomny wstyd, że ona tak się trudzi,
to, co tłumione czyniąc podwójnie tłumionym
przez to, że w nocy płacze. Nie jej płacz go zbudził:
ile więc było wcześniej nocy, gdy nie zwrócił
uwagi - gdy skrzyp drewna, trzepiąca o komin
gałąź, wiatr, dygot szyby związek z prawdą ludzi
negowały staranniej: ich szmer gasł, nim wrzucił
do skrzynki bezsenności rzeczowy anonim:
"Płakała w nocy, chociaż nie jej płacz cię zbudził"?
Na wyciągnięcie ręki - ci dotkliwie drudzy,
niedotykalnie drodzy ze swoim "Śpij, pomiń
snem tę wilgoć poduszki, nocne prawo ludzi".
I nie wyciągnął ręki. Zakłóciłby, zbrudził
toporniejszą tkliwością jej tkliwość: "Zapomnij.
Płakałam w nocy, ale nie mój płacz cię zbudził,
To był wiatr, dygot szyby, obce sprawom ludzi."
Stanisław Barańczak, "Blues przy odgarnianiu śniegu ze ścieżki przed domem"
Niechbym tu miał gołoledź,
a nie ten świeży śnieg;
tak, niechby skuła świat gołoledź,
a nie ten lekki śnieg -
kręgosłup mógłby mnie rozboleć,
a łupałbym w ten lód, jakbym się wściekł
Wstałem dziś rano wcześniej,
bo w nocy śnieg miał spaść,
wstałem dziś rano wcześniej -
gość z TV mówił: w nocy śnieg ma spaść;
Ty pośpij z kwadrans jeszcze -
po to wstałem, żebyś mogła spać.
Są w handlu te gadżety,
te odśnieżarki, czy jak je tam zwać;
są te nowe gadżety
odśnieżarki, czy jak je tam zwać;
z tym że warczą, niestety -
szufla zgrzyta, ale przy tym możesz spać.