Jako FOQL nagrywa eksperymentalną muzykę elektroniczną. Ponadto współtworzy wytwórnię Pointless Geometry, społecznościowe Radio Kapitał, pisze muzykę teatralną, realizuje słuchowiska i buduje wspólnoty.
Na polskiej scenie muzyki elektronicznej Justyna Banaszczyk działa od 2010 roku. Co więcej, realizuje się na niej w wielu rolach: jako wydawczyni, edukatorka, organizatorka i producentka nagrywająca niestroniące od eksperymentów albumy pod pseudonimem FOQL. Choć wszystko w jej życiu zdaje się kręcić wokół dźwięków, artystka ma trudności, by wskazać powód, dla którego właściwie zajęła się muzyką.
W moim domu rodzinnym nie było zwyczaju chodzenia na jakiekolwiek koncerty – wspomina Banaszczyk. – Pochodzę z robotniczej łódzkiej rodziny bez jakichkolwiek artystycznych tradycji. Jeden z moich bliskich kuzynów został aktorem, skończywszy łódzką filmówkę. Nie do końca rozumiem, skąd się u niego wzięła miłość do aktorstwa, podobnie jak u mnie – do muzyki.
Nie wiadomo, jak potoczyłyby się losy Banaszczyk, gdyby jedna z wychowawczyń w zerówce nie zwróciła uwagi, że dziewczynka ma dobry słuch, więc warto byłoby ją posłać do szkoły muzycznej. Rodzice potraktowali tę sugestię poważnie i w rezultacie ich córka dostała się do klasy skrzypiec w dziennej Państwowej Szkole Muzycznej im. Stanisława Moniuszki w Łodzi. Banaszczyk wspomina ją jako dziwne miejsce: stara kamienica, malutkie klasy, nauka od rana do wczesnego wieczora. Niestety, najbardziej w pamięć zapadł jej jednak pierwszy nauczyciel.
Miałam pecha i trafiłam do profesora skrzypiec, którego metody nauczania dzisiaj zostałyby zapewne uznane za przemocowe, a przynajmniej kontrowersyjne – wspomina. – Wówczas jednak nikt nie zwracał na to uwagi. Nikt się nie zastanawiał, czemu dzieci wychodzą od niego z płaczem. A on nas po prostu gnębił psychicznie.
Ze względu na podejście nauczyciela Banaszczyk w końcu zaczęła się buntować przeciw dalszym ćwiczeniom. Zamiast wpatrywać się w partytury patrzyła raczej za okno, na ulice, którymi coraz częściej maszerowały załogi punków, roztańczeni uczestnicy łódzkiej parady techno i gdzie coraz śmielej poczynały sobie kolejne efemeryczne kluby muzyczne. "Nie chciałam być już w szkole muzycznej – tłumaczy. – Chciałam być tam, gdzie działy się te wszystkie rzeczy".
Głupiec z kreseczką
Po nieudanej przygodzie ze szkołą muzyczną Banaszczyk zakończyła swoją formalną edukację muzyczną. Wiedziała natomiast, że dźwięk jest dla niej ważny, więc szukała sposobu na to, by zajmować się nim dalej w satysfakcjonujący ją sposób. Uczyła się grać na perkusji, gitarze basowej, śpiewała. Jednak objawienie przyszło, dopiero gdy zaczęła zgłębiać instrumentarium elektroniczne. "Ono dało mi wolność i pewność siebie, której długo poszukiwałam – tłumaczy. – Gdybym bardzo chciała, mogłabym pewnie korzystać z zapisu nutowego, ale nie odczuwam takiej potrzeby. Wytworzyłam sobie własne intuicyjne metody komponowania".
Format wyświetlania obrazka
standardowy [760 px]
"Black Market Goods", Justyna Banaszczyk aka FOQL, fot. Pointless Geometry
Przy czym Banaszczyk nie działała w próżni, lecz dość szybko nawiązała współpracę z innymi łódzkimi twórcami eksperymentalnej elektroniki. Przede wszystkim z Jarosławem Grzelakiem i Tomaszem Popakulem, z którymi tworzyła takie zespoły jak OSTY, Niebezpieczne Związki czy Ebola Kolektyw. Szerszy wgląd w jej solową twórczość dało słuchaczom wydawnictwo "Black Market Goods" – historyczna, pierwsza kaseta wypuszczona przez zasłużoną dziś wytwórnię Pointless Geometry. Trafiło na nią osiem utworów nagranych w latach 2012–2015 i wpisujących się w szeroką kategorię "eksperymentalnej muzyki tanecznej". Jeśli szukać dla niej bardziej precyzyjnej definicji, należałoby wspomnieć o wpływie Łodzi – mechanicznego rytmu szwalni i post-industrialnych widm nawiedzających tamtejsze kluby. W entuzjastycznej recenzji na blogu "Raz Uchem / Raz Okiem" Bartosz Nowicki pisał:
Text
"Black Market Goods" to materiał charakterny i zadziorny, hałaśliwy, brudny, transowy i psychodeliczny zarazem. Chłodny i bezkompromisowy, a przy tym zaskakująco przebojowy. Nawet we fragmentach pozbawionych tęgiej stopy zachowuje frenetyczny puls, utrzymując słuchacza w bezustannym napięciu. Z jego trzewi wyziera wrzawa punkowej buty, zaprzężonej w kierat tanecznego taktu 4/4.
Album "Black Market Goods" Banaszczyk wydała pod pseudonimem FOQL, który towarzyszy jej do dzisiaj. Ten, wydawałoby się, abstrakcyjny skrót daje wgląd w sposób, w jaki artystka myśli o muzyce i jej roli.
Text
Na początku podpisywałam się "Flame Of Queen Loana" zainspirowana powieścią Umberto Eco o bohaterze, który traci pamięć i próbuje ją odzyskać, przyglądając się tysiącom skrawków rzeczywistości, popkultury etc. Pomyślałam, że w zasadzie odkrywanie historii kultury, diggowanie muzyki jest czymś podobnym. Poznawaniem swojej tożsamości i rekonstruowaniem jej z jakichś fragmentów świata. Jakoś przez przypadek zapisałam to potem w wersji skróconej: FOQL. Rozbawiło mnie, że w tym skrócie ukryty jest głupiec, tylko że z tą małą kreseczką, taką trochę zmyłą. I tak już zostało
Autor cytatu
– tłumaczy Banaszczyk.
Społeczność w mikroskali
W 2017 roku nakładem amerykańskiej wytwórni Always Human Tapes ukazał się drugi album FOQL zatytułowany "Lower Your Expectations". W recenzji opublikowanej na łamach portalu "nowamuzyka.pl" Paweł Gzyl pisał:
Text
Większość kompozycji z zestawu to już nie tylko eksplozje punkowej wściekłości zamienione w syntezatorowe spazmy. Tym razem Justyna wzbogaca je o niespotykane wcześniej motywy – przede wszystkim psychodeliczne modulacje wywiedzione z soundtrackowej elektroniki przełomu lat 60. i 70.
Warto zaznaczyć, że już na tym etapie recenzenci zaczynali łamać sobie głowy nad twórczością FOQL. Choć niedaleko jej do techno, tańczyć do niej niełatwo – bo to muzyka, która potrafi wprowadzić w trans, ale brzmi surowo, chropowato, czasem wręcz niekomfortowo.
Text
Jestem w niekończącym się stanie zawieszenia pomiędzy różnymi światami. Nigdy nie potrafiłam się zakorzenić ani utożsamiać z konkretną stylistyką czy jakimś nurtem. Czasem trochę to męczące, ale również stymulujące
Autor cytatu
– wyjaśnia Banaszczyk.
Ten brak identyfikacji z konkretnym gatunkiem nie przeszkadza artystce silnie angażować się w szerzej rozumianą scenę niezależną i muzykę eksperymentalną: jako wydawczyni (związana z oficyną Pointless Geometry), organizatorka (jedna z inicjatorek oddolnego Radia Kapitał) czy edukatorka (w latach 2017–2019 zakładała feministyczną platformę Oramics).
Text
Wydaje mi się, że niezależny obieg ma ten fascynujący potencjał wytwarzania społeczności. W takich miejscach niespecjalnie chodzi o zarabianie pieniędzy czy robienie ogromnych karier, można tu natomiast spotkać ludzi. Scena muzyczna potrafi te spotkania generować i za to ją bardzo kocham. To istotny czynnik budowania świata w mikroskali, a w zasadzie tylko na tę skalę mamy jakikolwiek wpływ
Autor cytatu
– tłumaczy Banaszczyk.
Oczywiście scena muzyczna to nie tylko ludzie, lecz także tworzone przez nich dzieła. Dlatego Banaszczyk odgrywa w środowisku jeszcze jedną rolę – kuratorki, a może nawet kustoszki dbającej o godną dokumentację polskiej elektronicznej awangardy.
W Pointless Geometry bardzo zależy nam na tym, aby polska muzyka eksperymentalna nie popadła w zapomnienie. Dlatego myślimy o naszym katalogu jak o przyszłym archiwum. Jeśli ktoś będzie chciał kiedyś napisać książkę na temat tej sceny, będzie miał gotowy materiał badawczy.
Muzak na opak
W 2019 roku ukazało się "Dumpster Diving Know-How" – kolejna płyta FOQL, tym razem wydana nakładem amerykańskiej CGI Records. Sześć utworów, w których Banaszczyk śmiało zanieczyszcza wpadające w ucho melodie syntezatorów tytułowymi odpadami dźwiękowymi. "Rytm [...] nie jest tu jednak najważniejszy, ponieważ wielowarstwowość przyciąga kwaśnymi sekwencjami, gęstymi a czasem bardzo lekko i melodyjnie brzmiącymi pasmami syntezatorów" – pisał o albumie Jakub Knera na łamach portalu "noweidzieodmorza.com".
W tym samym roku ruszyło Radio Kapitał – społecznościowe medium, które zrodziło się pod wpływem rezydencji artystycznej Komuny Warszawa w stołecznym Muzeum Sztuki Nowoczesnej. Banaszczyk była jedną z jego inicjatorek:
Radio Kapitał jest eksperymentem i taka też jest nasza ramówka. Mamy niekomercyjny charakter i cały czas szukamy dróg przetrwania, rozwoju, mutowania w nowe formy. Oczywiście brak pieniędzy jest zawsze problemem. Szukamy na to rozwiązań, ale tylko takich, które pozwolą nam zachować nasz charakter.
W nowe formy mutują również kolejne prace Banaszczyk. W 2020 roku na zamówienie Warszawskiej Jesieni wraz z kompozytorem Rafałem Ryterskim zrealizowała słuchowisko "Manifest: Pakt o nieagresji" stanowiący interpretację tekstu "Stockhausen kontra «technokraci»". Rok później premierę miał audiowizualny projekt "Temple of Urania", który Banaszczyk przygotowała razem z Darkiem Pietraszewskim (wideo) oraz Tomaszem Popakulem (animacja). Dzieło, które miało swoją premierę na Festiwalu Sanatorium Dźwięku w Sokołowsku, podąża śladami Claude Cahun i Marcel Moore – francuskich surrealistek, które zarówno w życiu osobistym, jak i artystycznym kwestionowały ideę binarności. W tym samym roku goście warszawskiego Nowego Teatru mogli natknąć się na instalację dźwiękową, którą Banaszczyk przygotowała we współpracy z Michałem Grzegorzkiem. Artystka określa swoją dźwiękową interwencję we foyer teatru mianem "muzaku na opak".
Text
Spektakl Markusa Öhrna "Trzy epizody z życia rodziny" opowiada o mechanizmach przemocy rodzinnej i opresji – tłumaczy Banaszczyk, przywołując tytuł dzieła, który stanowił punkt wyjścia dla jej "Endgame Karaoke". – W swojej pracy chciałam użyć dźwięku w miejscu publicznym, a także kobiecego głosu jako pewnego rodzaju wirusa, który wkrada się do rzeczywistości i wytrąca z procesu produkcji i konsumpcji. Staje się więc w pewnym sensie gestem oporu.
Instalacje czy słuchowiska nie odciągnęły Banaszczyk od nagrywania autonomicznej muzyki. W 2022 roku nakładem brytyjskiej MAL Recordings ukazał się "Wehikuł", ostatni jak na razie album FOQL. W recenzji opublikowanej na portalu "Boomkat.com" czytamy:
[...] osiem utworów utrzymanych w estetyce zawiłych pulsów post-techno splecionych z mrocznymi syntezatorami wpisuje się w agendę "zbuntowanej muzyki" realizowanej przez wytwórnię MAL Recordings, obierając bliski jej kierunek na pobocza.