Bard, poeta, kompozytor, aktor i malarz. Urodził się 1 sierpnia 1947 w Warszawie.
Syn architekta i wykładowcy akademickiego Zygmunta Kleyffa. W 1979 roku Jacek Kleyff uzyskał dyplom magistra inżyniera architekta Politechniki Warszawskiej.
Współtwórca – wraz z Michałem Tarkowskim i Januszem Weissem – legendarnego kabaretu Salon Niezależnych. Wokalista i muzyk zespołu Orkiestra Na Zdrowie (ONZ), z którym koncertuje i nagrywa płyty. W 2006 roku podczas wyborów samorządowych starał się o mandat radnego m.st. Warszawy z list Komitetu Wyborczego Wyborców Gamonie i Krasnoludki, jednak bezskutecznie.
"W pewnym momencie – opowiada Tarkowski – Pan Bóg przystąpił do zrobienia kolejnego człowieka z serii wielu modeli, które już wypuścił. I mówi sobie: – Teraz wykonamy sobie takiego drobnomieszczanina, sknerę, gościa do unudzenia. Zaczął go robić, a tu telefon. Pan Bóg podszedł, porozmawiał chwilę, wraca. – Kogo ja robiłem? Aha, hipisa, nonkonformistę, rozrzutnika. Dokończył, całość skleił, i tak powstał Jacek Kleyff, mieszanka wybuchowych sprzeczności."
[Tadeusz Nyczek, "Salon Niezależnych. Dzieje pewnego kabaretu", Kraków 2008]
W przeddzień rewizji
Jacek Kleyff, fot. Sławomir Kamiński / AG
Jacek Kleyff to legenda polskiej piosenki autorskiej – jeden z jej najwybitniejszych przedstawicieli. W 1969 roku wraz z Januszem Weissem i Michałem Tarkowskim założył kabaret Salon Niezależnych. Przez sześć lat istnienia Salonu trójka oryginalnych autorów i wykonawców cieszyła się niezwykłą popularnością wśród widzów złaknionych inteligentnej rozrywki.
"Kabaret jest z zasady przedsięwzięciem prześmiewczym, więc pomysł na dobrą nazwę właściwie leżał na ulicy. A że Salon… Niezależnych? To już deklaracja ideowa. Nie będziemy żadną agendą, partią, niczyim przyczółkiem ani ekspozyturą, powiedziało sobie trzech młodych ludzi, zakładając w 1969 roku w Warszawie samodzielny zespół autorsko–wykonawczy. Dziś taka deklaracja niezależności oznaczałaby zdystansowanie się możliwie od wszystkiego. Wtedy rozumiało się ją konkretniej: jako niezależność od państwowej władzy. I automatycznie utożsamiało z opozycyjnością. To była bardzo ryzykowna operacja."
[Tadeusz Nyczek, "Salon Niezależnych. Dzieje pewnego kabaretu", Kraków 2008]
Przymiarki do kabaretowych występów odbywały się wcześniej, na prywatnym gruncie. Jacek Kleyff opowiadał o swoim koledze z architektury Michale Tarkowskim, że nie chcąc go już dłużej słuchać w jego małym mieszkaniu, zaganiali go niekiedy do klozetu. On zaś siadał na sedesie, na pokrywie pralki Frania rozkładał teksty i akordy, "perfekcyjnie grał, tak po rusku" i wyśpiewywał ochrypłym głosem.
"Galicz, Szulc to są tacy przed Okudżawą, przed Wysockim bardowie łagrów. Ale jednocześnie po angielsku, całe drożdże Dylana i Stonesów, czyli Woody Guthrie, Pic Zigger, czyli cały folk amerykański, też [Tarkowski] opanował z płyt, i od brata [Jacka Tarkowskiego], który mu to organizował. Przyznali się, że wykradali wręcz płyty z ambasady amerykańskiej, z biblioteki. W końcu ją zamknęli. Ale oni mieli zbiory, z których się uczyli i puszczali na świat. I to graliśmy. A ja zacząłem układać piosenki w 1967 roku. Takie niegroźne, 'Kolejowa poczekalnia' była moja, o przytułku, o cyrku była moja. Układałem je przed marcem 1968. I tyle."
[Jacek Kleyff w: Piotr Osęka, "My, ludzie z Marca. Autoportret pokolenia '68", Wołowiec 2015]
Na twórczość Salonu Niezależnych miały wpływ przeżycia pokoleniowe, których kulminacją okazał się Marzec 1968 roku. Kraj sparaliżowały wówczas ogólnopolskie zamieszki, inspirowane przez aparatczyków z resortów siłowych. Stanowili odłam ówczesnej ekipy politycznej, który próbował dorwać się do pełni władzy, szerząc wśród całkowicie zaskoczonych i zdezorientowanych ludzi antysemicką propagandę, ostrą w wymowie, a jeszcze boleśniejszą w skutkach.
"W moim domu zatajono przede mną to, że ojciec jest Żydem – opowiadał Jacek Kleyff. – Matka postanowiła to przede mną zataić, żebym nie miał kompleksów w szkole. W związku z tym jestem chodzącym dowodem na bezinteresowny antysemityzm […], ponieważ byłem w tej hałastrze siedmiolatków lecących z workami na kapcie za Jasiem Rejem i krzyczących za nim 'Ty Żydu jeden!', bo na religię nie chodził. Ja, rozumiesz? Nie wiedząc, co to znaczy. Matka, jak się o tym dowiedziała, to smyczą po łydkach wybiła to zachowanie z głowy. Nie mówiąc dlaczego. […] Dopiero w marcu 1968 ojciec w przeddzień rewizji powiedział mi całą prawdę."
[Jacek Kleyff w: Piotr Osęka, "My, ludzie z Marca. Autoportret pokolenia '68", Wołowiec 2015]
Wejdą, nie wejdą?
Jacek Kleyff, fot. Mariusz Makowski / Forum
Miary goryczy wśród studentów i przedstawicieli polskiej inteligencji dopełniło jeszcze zdjęcie ze sceny Teatru Narodowego "Dziadów" Adama Mickiewicza w reżyserii Kazimierza Dejmka, w którym władza dopatrzyła się akcentów antyradzieckich. Wszystko to składało się na specyficzną atmosferę tworzącą tło marcowej rebelii. Protesty studentów – broniących aresztowanych kolegów, relegowanych z uczelni wykładowców, a także wolności artystycznej wypowiedzi na narodowej scenie – przerodziły się w falę uczelnianych strajków. Jacek Kleyff wspominał strajk na Politechnice Warszawskiej:
"I potem przyszła ta noc: wejdą, nie wejdą? I pamiętam, że na dachu i na najwyższym piętrze powstały punkty sanitarne. […] im wyżej, tym więcej białych punktów sanitarnych. A niżej wszystkie drzwi… Boczne wszystkie wejścia do politechniki z ulicy, z zewnątrz polegały na tym, że wchodziłeś i od razu miałeś schody na górę. I te schody były równo zastawione takimi jak domino ustawionymi ławkami, że jak górną popchniesz, to po prostu… po prostu miazga na dole. Tak że wszystkie wejścia były w ten sposób ustawione. Ławek mało było po salach, szczególnie tych na parterze, na pierwszym piętrze. Bo one wszystkie były ustawiane w domino na schodach. Taborety miały powyjmowane nogi i każdy trzymał w ręku drewnianą taką nogę. Często długą, bo to były stołki kreślarskie. Faceci byli po prostu uzbrojeni, gotowi na wszystko. I taka noc. I nasłuchy radia."
[Jacek Kleyff w:Piotr Osęka, "My, ludzie z Marca. Autoportret pokolenia '68", Wołowiec 2015]
Strajkujący studenci liczyli na pomoc robotników z Żerania. Były plotki, że zaraz nadejdą, więc młodzież czujnie wypatrywała pochodu. Nie przyszli.
W Grudniu 1970 roku nie ruszyli się z kolei studenci. Komuna najpierw załatwiła inteligencję, a potem, osobno, robotników. Sytuacja zmieniła się dopiero w 1976 roku, kiedy opozycja założyła Komitet Obrony Robotników, żeby pomagać w potrzebie represjonowanym przez system i w 1980 roku już nie było już możliwości, aby ich znów podzielić. "To wszystko było napromieniowane Marcem – uważa Kleyff. – To już było wiadomo, że trzeba teraz się łączyć. Że teraz ich pałują, ale musimy im pomóc, żeby wiedzieli, że następnym razem nie możemy dać się podzielić. No i przyszedł 1980 rok i się wszystko udało".
Jacek Kleyff był jedną z ważniejszych postaci strajku na Politechnice w 1968 roku, toteż zainteresowali się nim bliżej funkcjonariusze Służby Bezpieczeństwa. W Pałacu Mostowskich pobrano mu na wstępie odciski palców, po czym trafił na długo do pokoju przesłuchań. Bezpieka próbowała ustalić jego powiązania z kierownictwem wydarzeń marcowych.
"[…] w trzydziestej szóstej godzinie [oficer] nie wytrzymał i mówi: 'Panie Jacku, czy pan wie, że pan jest Żydem?'. A ja mu mówię: 'Wie pan co, mierzi mnie to, tak jak i pana zresztą. Ale dowiedziałem się o tym wczoraj, bo przez takich jak pan, moja matka nie chciała mi o tym powiedzieć. Ale tak samo mnie to mierzi, jak to, że moim praprapradziadem po kądzieli jest mężczyzna, który napisał dla pana hymn. Mianowicie Józef Wybicki'. 'Poważnie?' Wyszedł, nie było go dwadzieścia minut, mogłem w papierach namieszać, mogłem zadzwonić z ich telefonu. Zostawił mnie. Sprawdził gdzieś tam. […] I zamiast po czterdziestu ośmiu, puścili mnie po trzydziestu sześciu [godzinach]. A ja, wychodząc, powiedziałem tak: 'A czy nie zastanawia pana, że zamykacie mnie za babkę, a wypuszczacie za dziadka?'."
[Jacek Kleyff w: Piotr Osęka, "My, ludzie z Marca. Autoportret pokolenia '68", Wołowiec 2015]
Pokolenie '68
Salon Niezależnych stawał się tym słynniejszy, im bardziej był zwalczany przez ówczesne władze. Dla jego potrzeb Kleyff stworzył znane piosenki: "Kolejowa poczekalnia", "Huśtawki", "Papkin", "O niespełnionej miłości na terenie magazynu kółka rolniczego", "Schulz" czy dwa "Listy do Leonarda Cohena". Błyskotliwa inteligencja autora łączyła się w nich z przednim poczuciem humoru i pogłębioną refleksją. Taka była też zawsze wyczekiwana "Telewizja", o pozorach beztroskiej rozrywki, wsączającej w ludzkie mózgi peerelowską propagandę.
"Patrzy prawy obywatel
dzień po dniu, za dniem godzina,
a z nim razem na kanapie
relaksuje się rodzina.
Z telewizji jego matka,
z gazet dzieci do zrobienia,
żona jakby trochę z radia,
a on cały z obwieszczenia."
(1972)
[Jacek Kleyff, "Jacek Kleyff", (piosenki), Warszawa 2000]
Twórczość Kleyffa i obu pozostałych artystów Salonu Niezależnych od początku jest naznaczona ich silnymi osobowościami. Tworzyli grupkę indywidualistów, bezkompromisowo wypowiadających swoją niezgodę na opresyjność świata. Nie bez przyczyny dopatrywano się w nich głosu pokolenia, które wprawdzie nie przeżyło traumy wojny, jednakże swoją nieprzejednaną postawą wobec odgórnie narzucanych wzorców ideologicznych wyraźnie kusiło los.
"Jak się wydaje, polskie pokolenie '68 pierwszy raz zostało wyodrębnione w 1971 roku przez Marcina Wolskiego, autora piosenki 'Dobre wychowanie'. Słowa: 'Pokolenie Kolumbów, zetempowców, tubylców/ bardzo modne i trafne terminy/ lecz jak nazwać nas, młodszych,/ w ciągu trzech lat dorosłych/ od tej wiosny przedwczesnej do zimy', znakomicie oddawały nastroje młodych, których polityczne dojrzewanie rozciągało się między Marcem '68 a Grudniem '70. Piosenka śpiewana przez Jacka Kleyffa podczas występów kabaretu Salon Niezależnych budziła entuzjazm na widowni."
[Piotr Osęka, "My, ludzie z Marca. Autoportret pokolenia '68", Wołowiec 2015]
Utwór natychmiast stał się hymnem pokolenia i kolejnym znakiem firmowym Salonu. Odnosił sukcesy nie tylko jako fragment programu kabaretowego, ale samodzielny protest song. Jacek Kleyff ułożył do tego tekstu "taką rewolucyjną muzykę" – jak wspominał.
"I tą piosenką wygraliśmy festiwal w Krakowie, a telewizja nie puściła głównej nagrody. I bardzo nam tym pomogła, dlatego, że się zrobił straszny szum. I ta piosenka momentalnie zrobiła karierę w nagraniach bezdebitowych. Poszła normalnie na cały kraj. Wszyscy ją znali. Na studenckich koncertach… Tak, że już było tak, że nawet jak mi w pewnym momencie cenzura zabroniła jej śpiewać na koncertach, to wchodziliśmy na scenę i ludzie nie dawali nam skończyć aż… 'Dobre wychowanie', 'Dobre wychowanie!' I przychodził kierownik klubu: 'Śpiewaj'."
[Jacek Kleyff w: Piotr Osęka, "My, ludzie z Marca. Autoportret pokolenia '68", Wołowiec 2015]
W polskiej tradycji kabaretowej Salon Niezależnych zajmuje miejsce w podobnej konkurencji, jak krakowska Piwnica pod Baranami. Ponieważ deklaracje w kwestii podobieństwa padały z obu stron, wypada je uznać za wiążące. Ślady artystycznego pokrewieństwa dusz, nadawania na tych samych falach i obustronnej sympatii odnajdujemy w wielu wypowiedziach piwniczan i salonowców.
"Akurat był to czas gościnnych produkcji niemal co sobotę przybywających do nas z Warszawy trzech niezwykłych gości: Michała Tarkowskiego, Jacka Kleyffa i Janusza Weissa. To oni wtedy właśnie po 1976 roku tworzyli Warszawski Salon Niezależny. Byli zespołem o oryginalnej formule, dla niepoznaki stawiającym na absurd, abstrakcję, parodię, w istocie swojej kabaretem ostro politycznym. Zależało Im, owym Trzem Niezależnym, aby dać się poznać tu na Południu. Z przekonaniem i ochotą oddawaliśmy im deski i kawał czasu z naszego wieczoru. To był niezwykły okres fuzji też niezwykłej. Kto miał wtedy szczęście znaleźć się w Piwnicy, trafiał na szczególną ucztę! Jednego wieczora otrzymywał na jednej scence nieprawdopodobne dwa w jednym."
[Leszek Długosz, "Pod Baranami ten szczęsny czas…", Kraków 2013]
Kazimierz Wiśniak w swoim pamiętniku odnotował, że z okazji jubileuszu dwudziestolecia Piwnicy pod Baranami, "tuż przed jego rozpoczęciem, w Rotundzie odbył się Wielki Meeting Satyryków i Humorystów, na którym Wiesław Dymny i Andrzej Warchał odsłonili pomnik satyryków warszawskich. Z cokołu schodzili i występowali: Jan Pietrzak, Jonasz Kofta i Jacek Kleyff, a na scenie rysowali rysowali Czeczot z Lutczynem". Zapis Wiśniaka utrwaliła Joanna Olczak–Ronikier w albumie "Piwnica pod Baranami czyli koncert ambitnych samouków" [Warszawa 1994].
Żywioł, furia i liryka
"Fenomen Kleyff" – tak Tadeusz Nyczek zatytułował specjalny rozdział poświęcony artyście w swojej monografii Salonu Niezależnych. Bo też wydaje się dość oczywiste, że bez piosenek Kleyffa nie byłoby Salonu.
"Stanowiły jego część najbłyskotliwszą, najbardziej zaskakująca i – nie bójmy się tego słowa – niesamowitą. Były swego rodzaju kośćcem, wokół którego plotły się pozostałe wątki i motywy: skecze, wiersze, felietony, odzywki, aluzje, miny, dowcipy, gierki z publicznością. Kleyffowe piosenki, tekstowo i muzycznie wnosiły nowy ton do poetyki kabaretowej, inny niż praktykowane dotąd w przedsięwzięciach tego typu. […] Każdy, nawet najmniejszy zespół ludzki, mający jakieś zadanie do wykonania, musi mieć jawny lub ukryty motor napędowy, nadający tempo pracy i nierzadko kierunek. Jeśli kogoś takiego, obdarzonego wewnętrzną energią i pewnego rodzaju nieobliczalnym ryzykanctwem w zespole nie ma, małe są szanse, żeby cokolwiek zwojowano. Kimś takim okazał się Jacek Kleyff."
[Tadeusz Nyczek, "Salon Niezależnych. Dzieje pewnego kabaretu", Kraków 2008]
Zdaniem Nyczka, Kleyff był jeden, niepowtarzalny. "Żywioł, furia i liryka. Wieloczynnościowa maszyna do rozśmieszania, wzruszania, zagrzewania, zdolna do wymyślenia najbardziej abstrakcyjnego nonsensu i najdotkliwiej bolesnego wyznania."
"Nie brakowało mu też odwagi osobistej. Zaraz na początku stanu wojennego, gdy odradzało się podziemne życie wydawnicze, oficyna CDN zaproponowała mu wydanie kasety z piosenkami – pod psudonimem. Ujawnianie autorstwa mogło grozić natychmiastowym procesem i uwięzieniem, choć przecież wszyscy akurat doskonale wiedzieli, kto na taśmie śpiewa. Jacek dołożył jeszcze jedną, najostrzejszą politycznie piosenkę i kazał podpisać kasetę pełnym imieniem i nazwiskiem. Nic mu nie zrobiono."
[Tadeusz Nyczek, "Salon Niezależnych. Dzieje pewnego kabaretu", Kraków 2008]
Nie wymienia się go jednak obok największych twórców rodzimej piosenki estradowej, do czego przyczyniło się kilka powodów, pracowicie wypunktowanych przez Nyczka. Według niego Kleyffa zbyt długo kojarzono z nurtem studenckim. Poza tym traktowano go jako jednego z salonowców, ale nie jako samodzielnego twórcę i solistę. Kiedy założył Orkiestrę Na Zdrowie, uznano ją za "niszową".
Kleyff śpiewał wiele piosenek niekonwencjonalnych i z punktu widzenia estrady trudnych do zakwalifikowania. Były to utwory "rogate, nieśliczne, chropawe, zadziorne i idące w poprzek". Ponadto ich twórca nie był zainteresowany typową drogą estradowej kariery, polegającą na zawieraniu słusznych znajomości, przede wszystkim w radiu i telewizji.
Nie ma też zbyt wielu piosenkarzy próbujących włączyć do własnego repertuaru piosenki Kleyffa, poza "outsiderem popkultury" Kubą Sienkiewiczem. Wpływa na to zapewne świadomość, że i tak nikt nie jest w stanie zrobić tego lepiej niż sam autor. Nie bez znaczenia był też fakt ciągłego publicznego sekowania w czasach PRL Jacka Kleyffa i całego Salonu Niezależnych, co robiło wrażenie, że kontrowersyjnego piosenkarza lepiej nie zapraszać, żeby nie podpaść lokalnym notablom.
Poza tym na nazwisko zarabia się w młodości, co w przypadku Jacka Kleyffa miało wprawdzie miejsce, ale w ograniczonym środowisku twórców kultury studenckiej, dziś powiedzielibyśmy: alternatywnej. Do tego zestawu Nyczka dodałbym jeszcze od siebie, że poziom intelektualny i erudycyjny piosenek Kleyffa sprawiał, że trafiały one zaledwie do garstki widzów. Zawarł w nich kod dostępny tylko dla wybranych, którzy umieli odczytać szyfry pokoleniowych doświadczeń.
"Dziś nie zostało już wiele z dawnego Kleyffa, bojownika i szydercy. Prawdę mówiąc, niemal nic. Znajdą się zapewne tacy, którzy nie zaprzyjaźnili się z tym akurat wariantem Jackowej osobowości. Trudno. Nie sposób jednak odmówić autorowi 'Kochanej', 'Schulza' i 'Telewizji' odwagi w przekraczaniu nie tylko samego siebie, ale i oczekiwań tych, dla których tamte piosenki stały się czymś ważnym w ich życiu – i chcieliby jeszcze. Prawdziwie wolny artysta. Niewielu takich mamy."
[Tadeusz Nyczek, "Salon Niezależnych. Dzieje pewnego kabaretu", Kraków 2008]
Kadra niepokornych
Poeta i pieśniarz Jan Krzysztof Kelus opowiedział, jak jego przyjaciel – poufale zwany Kleyffu – dołączył do osób szczególnie szykanowanych przez władze. Na przełomie 1975 i 1976 roku podpisał List 59 (liczba sygnatariuszy ostatecznie wzrosła do 101) protestując wraz z innymi intelektualistami przeciwko zmianom w konstytucji PRL. Sprzeciwiali się zapisom o przewodniej roli PZPR w państwie oraz o trwałym i nienaruszalnym sojuszu z ZSRR.
"Oprócz Jacka podpisało to jeszcze ze stu […] sprawiedliwych, którzy mieli odwagę publicznie oświadczyć, że im się to niespecjalnie podoba. A ponieważ były to prominentne osoby ze świata nauki i kultury, Kleyfu trafił… na pewien przynajmniej czas… do pierwszej ligi czy wręcz kadry narodowej niepokornych. Skutek był taki, że zaczęto go gonić na cały gwizdek. Już wcześniej utrudniano i limitowano występy Salonu, ale teraz to już był właściwie szlaban absolutny: w klubach studenckich stał się personą non grata. Oczywiście nikt nie zakomunikował mu wprost: 'Panie Kleyff, jest na pana zapis w cenzurze. Ma pan zakaz występowania. Czas rozwiązać kabaret'."
[Jan Krzysztof Kelus w rozmowie z Wojciechem Staszewskim, "Był raz dobry świat…", Warszawa 1999]
Zaczęły się trudne czasy dla kabaretu, który praktycznie "zanikł". Kleyff wyruszył na egzaminy reżyserskie w Państwowej Wyższej Szkole Filmowej, Telewizyjnej i Teatralnej w Łodzi, gdzie było dwanaście miejsc i stu dwudziestu kandydatów. Szło mu dobrze, ale zadali mu, jak twierdzi, jakieś "ustrojowe" pytanie, na które odpowiedział "zgodnie z prawdą, ale nie ich". Sklasyfikowali go na dwunastym miejscu ex aequo z kimś innym. Wybrali innego. W tym samym czasie na reżyserię filmową zdawał również Michał Tarkowski, który zajął drugie miejsce i został przyjęty.
Kleyffowi, który miał zasadnicze kłopoty ze znalezieniem satysfakcjonującej pracy, zostały tylko piosenki, o których Kelus mówił, że opisywali w nich świat "niespapranym przez cenzurę językiem".
"W momencie, gdy powstawał KOR, dla ludzi zaangażowanych czy choćby sympatyzujących z opozycją był on nadal pieśniarzem od protest songów z legendarnego Salonu Niezależnych. Oczekiwali więc, że każda jego następna piosenka będzie zwierała jakieś akcenty polityczne. Co w najbardziej trywialnej wersji równało się oczekiwaniu, że nadal będzie 'przywalał komuchowi'. Wygryźli go z klubów studenckich, zrobili mu szlaban na śpiewanie, rozwalili Salon, wydawało się więc, że ma aż nadto powodów, żeby robić to już teraz na cały gaz. A w Jacku dokonywała się wówczas wielka zmiana."
[Jan Krzysztof Kelus w rozmowie z Wojciechem Staszewskim, "Był raz dobry świat…", Warszawa 1999]
Kleyff doszedł do przekonania, że chcąc zmienić świat, najpierw trzeba zmienić siebie. Uznał, że nie będzie "podłączać się do łańcucha nienawiści". Inwestując we własny rozwój duchowy, skierował uwagę na wschodnie techniki kontemplacyjne. Został zaprzysięgłym wegetarianinem i zdecydowanie wyszczuplał.
"Bo w momencie, kiedy zaczął się KOR, Jacek rezygnował już po trochu ze śpiewania; poszło mu w inną stronę. On świadomie przestał być polityczny na skutek pewnych wyborów życiowych. Wcześniej zetknął się z buddyzmem zen, potem wyraźnie poszedł w taką stronę w swoich piosenkach… […] I myślę, że pod tym względem Jacek minął się z tym czasem, że kiedy to wszystko się zdarzyło, to on był gdzie indziej… Myślał o czymś innym, robił coś innego, zaczął się coraz bardziej dystansować wobec tych swoich starych piosenek i – mówiąc jakby jego ówczesnym językiem – widział, że jest w nich 'zła karma', że nie tędy droga, że to jest podłączanie się do łańcucha nienawiści; że zmienia się świat od zmieniania siebie i że od tego trzeba zacząć. Był coraz bardziej niezrozumiany i to było u niego coraz bardziej dramatyczne, myślę. […] Ale jest to człowiek tak nadzwyczaj do końca uczciwy w tym, co robi, on jest do końca nieprzekupny… Nie ma takich pieniędzy, które by mogły go kupić. To znaczy robi dokładnie to, co co mu w duszy gra, i nigdy od tego nie odszedł. Jest pierdolnięty, całkowicie odjechany i trudno żeby się do gadał z jakimś 'mainstreamem', ale znalazł sobie jakąś swoją niszę. I bardzo dobrze…"
[Jan Krzysztof Kelus w: Krzysztof Gajda, "Poza państwowym monopolem – Jan Krzysztof Kelus", Poznań 1998]
Zawód szyszkarz
Swego czasu w Salonie Niezależnych furorę robił tekst Kleyffa i Tarkowskiego inspirowany inwencją nazewniczą "Alfabetycznego i systematycznego słownika zawodów" wydanego w 1970 roku przez Biuro Spisów Powszechnych Głównego Urzędu Statystycznego. Salonowcy przerzucali się co celniejszymi określeniami profesji, które zajmują tam bite 220 stron. Dworując sobie z rozmaitych "dzwonkowaczy jaj", "dozorców punktów kopulacyjnych" czy "zbieraczy gruczołów zwierzęcych", nie mówiąc już o "jeliciarzach" czy "dozowaczkach gazów", pominęli jednak elitarny zawód szyszkarza.
"Za Gierka i Jaruzelskiego nas hołubili, bo zajmowało się tym kilkanaście osób w Polsce. Ja znowu miałem szczęście do ludzi. Kelus i Walenta mnie przyuczyli. Wcześniej zarabiałem występami, a tu w czasach zakazu występowania nagle zacząłem zarabiać trzy razy lepiej. Siedzisz w koronie sosny, w promieniu pięciu metrów od korony nie ma ani jednego zarazka, tak silne są olejki sosnowe. […] Więc w takiej pracy masz doskonałą inhalację i gimnastykę. Inna rzecz, że przez nonszalancję i poddarty sweter doczekałem się reumatyzmu w biodrach. Po prostu przesadziłem i po latach musiałem przejść operację. Wybicie stawu barkowego też zaliczyłem raz na drzewie i musiałem zjeżdżać o jednej ręce."
[Jacek Kleyff, "Rozmowa", Wołowiec 2012]
Dla Kelusa i Kleyffa – manifestujących przyrodzoną im wolność, przez co skazywanych przez represyjny system na przymusowe bezrobocie – sezonowe zajęcie zbieracza szyszek z najlepszych jakościowo drzew iglastych zapewniało im przyzwoity zarobek, który pozwalał utrzymać się nawet w miesiącach wolnych od pracy. Zebrane szyszki trafiały do suszenia w wyłuszczarni, a pozyskane w ten sposób nasiona służyły do zasiewania nowych szkółek. Artystyczna dusza Jacka Kleyffa nie pozwalała mu jednak spocząć na laurach.
"W momencie, gdy zakazano klubom zapraszania Salonu Niezależnych, siłą rzeczy musieli się rozejść, aby jakoś żyć. Kleyff przez długie lata uprawiał działalność kryptoestradową, jeżdżąc po Polsce i występując pokątnie z innymi zespołami, przemycając własne minirecitale. W latach osiemdziesiątych pojechał w Himalaje, przeżył przemianę duchową, gdy wrócił, stał się artystą kontrkulturowym, odnalazł swoją niszę w byciu niebieskim ptakiem swoistego gatunku, po prostu wypisał się z PRL. Potem założył grającą do dziś folkowo-reagge'ową Orkiestrę Na Zdrowie."
[Wojciech Kałużyński, "Niebieskie ptaki PRL-u", Warszawa 2014]
Posalonowy Kleyff poświęcił się początkowo głównie malarstwu. W latach 1981–1985 mieszkał na wsi pod Lublinem, gdzie stworzył zalążek Orkiestry Na Zdrowie (ONZ). W dość oryginalnej koncepcji łączyła ona interesujące treści z elementami folku, reggae i rocka. W tekstach Kleyffa pojawiło się więcej zadumy, jak też, wzorem wschodniej duchowości, pogodzenia się z wyrokami losu, co nie do końca oznacza pełną akceptację rzeczywistości. Większość tekstów i kompozycji Orkiestry Na Zdrowie jest jego autorstwa. Na wydanej w roku 2002 płycie "Pan Yapa i magiczna załoga" aktor Krzysztof Janczak zadedykował Jackowi Kleyffowi utwór "Żółte eliksiry".
5 grudnia 1998 roku odbył się benefis Salonu Niezależnych w Studiu Radiowym im. Agnieszki Osieckiej. Jesienią 2003 roku – po 27 latach przerwy – dwaj współtwórcy Salonu Niezależnych przygotowali autorskie przedstawienie "Kino–teatrzyk Jacka Kleyffa i Michała Tarkowskiego". Wystąpili w nim wraz z Orkiestrą Na Zdrowie w warszawskim Teatrze Studio. Okazjonalnie Jacek Kleyff prowadzi audycje w Programie III Polskiego Radia.
Wraz z trzecią żoną mieszka pod Warszawą. Jest nauczycielem zajęć artystycznych w szkole średniej.
Rzemieślnik precyzji słowa
"Kto ty jesteś? – Nikt z nas nie wie.
Jaki znak twój? – Ptak na drzewie.
Gdzie ty mieszkasz? – Na Klaudyny.
W jakim kraju? – U Krystyny.
Czym ta ziemia? – Grudka słońca.
Jak zdobyta? – Ojej, a ty wciąż to samo bez końca.
Czy ją kochasz? – Tak jak ciebie.
A w co wierzysz? – Ptak na drzewie.
Czym ty dla niej? – Ot, kawałkiem.
Coś jej winien? – Nie wiem całkiem."
(1980)
[Jacek Kleyff, "Jacek Kleyff", (piosenki), Warszawa 2000]
"Ogólnie to nie wiem, czy dziś czuję się poetą; raczej rzemieślnikiem precyzji słowa w danym wzruszającym momencie życia."
[Jacek Kleyff, "Rozmowa", Wołowiec 2012]
Autor: Janusz R. Kowalczyk, marzec 2015
Twórczość
Publikacje
- Jacek Kleyff, "Jacek Kleyff" (piosenki, grafiki), Biblioteka Bardów, Wydawnictwo Książkowe Twój Styl, Warszawa 2000
- Jacek Kleyff, "Rozmowa", przeprowadził Kazimierz Malinowski (i nie tylko), Wydawnictwo Czarne, Wołowiec 2012
Filmografia
Obsada aktorska
- 1975 – "Obrazki z życia" (serial fabularny), odc. 3 ("Dziewczyna i 'Akwarius' "), rola: kierownik zespołu beatowego
- 1976 – "Zdjęcia próbne" (film fabularny), rola: przewodnik na tarasie Pałacu Kultury i Nauki
- 1976 – "Zaklęty dwór" (serial fabularny), odc. 2 ("Marzyciel i awanturnik"), rola: żołnierz w szpitalu wojskowym
- 1977 – "Rekord świata" (film fabularny, telewizyjny)
- 1978 – "Zielona ziemia" (film fabularny, telewizyjny), rola: profesor Piotr Dunin, przyjaciel Henryka Jordana
- 1980 – "Coś wesołego" (etiuda fabularna), rola: Wojtek
- 1981 – "Wielka majówka" (film fabularny), rola: komendant straży pożarnej
- 1981 – "Przyjaciele" (serial fabularny), odc. 4 ("Nauka")
Muzyka
- 1976 – "Powrót" (film fabularny, telewizyjny) – piosenka "Ballada" (także wykonanie)
- 1980 – "Coś wesołego" (etiuda fabularna)
- 1989 – "Bal na dworcu w Koluszkach" (film fabularny) – piosenka "Telewizja" (także wykonanie)
- 1993 – "I naprawdę nie wiedzieliśmy..." (film dokumentalny), (także słowa piosenek i wykonanie)
- 2001 – "Miś Kolabo" (teatr TV) piosenki: "Jeśli mi się kiedyś zdarzy...", "Czy...?" (także wykonanie)
- 2014 – "Maciej Kuroń" (film dokumentalny)
Współpraca
- 1997 – " 'Był raz dobry świat'. O Janie Krzysztofie Kelusie" (film dokumentalny), (współpraca realizatorska)
- 1997 – "Jam Osjan" (film dokumentalny, o sztuce), (wypowiedź)
Dyskografia
- 1983 – "Dokąd to obywatelu?" (MC, wyd. CDN)
- 1985 – "Jacek Kleyff – live" (MC, Alma–Art)
- 1994 – "Dziadki w Akwarium" (MC,wyd. Folk Time)
- 1995 – "Jest los" (MC, wyd. Folk Time, reedycja CD 2007)
- 1999 – "Piosenki... Od Salonu Niezależnych do Orkiestry Na Zdrowie" (CD, Altmaster)
- 2004 – "Już" (CD, wyd. Polskie Radio)
- 2009 – "Znaki" (CD, wyd. Dalmafon)
- 2009 – "Jacek Kleyff & Orkiestra Na Zdrowie" (CD, EMI Music Polska)
- 2013 – "Znalezienie" (CD, MTJ Agencja Artystyczna)
Radio
- 2004 – "Kabaret Salon Niezależnych", wybór i opracowanie Gina Komasa i Michał Tarkowski, (współudział wykonawczy), nagranie audycji radiowej na nośnik CD, Polskie Radio/Fonografika 2004
- 2009 – "Produkty słodkie i gorzkie miód–kit–piosenka. Krótka opowieść o Janie Krzysztofie Kelusie" Andrzeja Piszczatowskiego, reżyseria: Andrzej Piszczatowski, (udział wykonawczy), Teatr Polskiego Radia, premiera 13 grudnia 2009
Teatr
- 2003 – "Kino–teatrzyk Jacka Kleyffa i Michała Tarkowskiego", Teatr Studio w Warszawie, premiera 4 października 2003
Nagrody (wybór)
- 1971 – Główna Nagroda na festiwalu FAMA 71 – Trójząb Neptuna w konkursie kabaretów dla Salonu Niezależnych
- 1972 – Nagroda Główna dla Jacka Kleyffa za piosenkę "Dobre wychowanie" – Festiwal Piosenki Studenckiej w Krakowie
- 1972 – Złota Szpilka – nagroda redakcji tygodnika "Szpilki" na Krajowym Festiwalu Piosenki Polskiej w Opolu
- 1973 – Główna Nagroda na festiwalu FAMA 73 – Trójząb Neptuna za program "Żyj na huśtawce żyj" dla Salonu Niezależnych
- 1974 – Główna Nagroda na festiwalu FAMA 74 – Trójząb Neptuna za kabareton "Wyścig" dla Salonu Niezależnych wraz z Lechem Dymarskim
- 1995 –"Złoty Bączek" – główną nagrodę publiczności na festiwalu Przystanek Woodstock w Czymanowie nad Jeziorem Żarnowieckim dla Orkiestry Na Zdrowie
Odznaczenia
- 2003 – Krzyż Oficerski Orderu Odrodzenia Polski