Kiedy wybucha karnawał "Solidarności", opozycja też chce mieć swój festiwal i w pierwszą rocznicę Sierpnia ’80 organizuje Przegląd Piosenki Prawdziwej w gdańskiej "Hali Olivia". Zdominowali go bardowie z gitarą: był Kaczmarski, Kleyff, Zembaty, miał zawitać Leonard Cohen, ale coś mu wypadło. Rok później z oczywistych względów imprezy nie dało się powtórzyć.
Rytmy Młodej Generacji
Co przegapiłeś: debiuty zespołów, które będziesz słyszał w radiu przez najbliższych 35 lat
W latach siedemdziesiątych krajowa scena rockowa popada w stagnację. By temu zaradzić, w 1975 roku powołano do życia sopockie Pop Session. Lansowano wówczas hasło "Muzyka Młodej Generacji" pod którym grały takie kapele jak Krzak, Kombi, Exodus czy Mech. Festiwal miał "bez zbędnego szpanu i zadęcia" zaprezentować słuchaczom "trendy, jakie panują na rynkach muzycznych krajów socjalistycznych i nie tylko".
Recenzent "Magazynu Muzycznego Jazz" nie zostawił na edycji z 1978 roku suchej nitki:
W Teatrze Letnim miota się (ponoć już na stałe) młoda generacja muzyki rockowej. Określenie to powinno pisać się w cudzysłowie. "Młoda", brodata, siwawa generacja (…). Totalny brak koncepcji muzycznych, połączony z absurdalnym jazgotem syntezatorów, monotonia, bełkot semantyczny.
Na Pop Session jednak swoje pierwsze koncerty miały grupy, które będą rozdawać karty w następnej dekadzie: Republika, TSA, Maanam, Kryzys. W 1980 roku nastąpiła fuzja sopockiej imprezy z lokalnymi dotąd Wielkopolskimi Rytmami Młodych w Jarocinie.
Wraz z nastaniem epoki generała Jaruzelskiego muzyka gitarowa wraca do łask. Od początku lat osiemdziesiątych furorę robią duże koncerty w halach, jak Rockowisko w Łodzi czy Rock Arena w Poznaniu, gdzie grają koncesjonowane zespoły rockowe o statusie megagwiazd: Perfect, Lady Pank, Oddział Zamknięty czy Dżem.
"Chodź, pójdziemy tam, poznasz punków klan"
Co przegapiłeś: nagrywanie koncertu Siekiery na magnetofon Kasprzaka, dzikie pogo w tumanach kurzu pod Małą Sceną, prohibicję w festiwalowym miasteczku
Tymczasem podziemie aż kipi. Nowofalowcy organizują swoje pierwsze festiwale: w Kołobrzegu w 1980, a od następnego roku w toruńskim klubie "Od nowa". W 1980 w Jarocinie pojawia się pierwsza kapela punkowa – Nocne Szczury z Władysławowa. Z roku na rok będzie ich coraz więcej.
Istnieje teoria, że Jarocin był wentylem bezpieczeństwa – władza przyzwalała na niego, by mieć zbuntowaną młodzież pod kontrolą. Trudno powiedzieć jak było naprawdę, z zachowanych materiałów wynika raczej, że centrala nie zdawała sobie sprawy z jego znaczenia.
Na koncertach wykonywaliśmy cały repertuar bez najmniejszych zmian. (…) A przecież pierwsze nasze teksty kwalifikowały się pewnie na kilka lat więzienia (…) Wyśmiewaliśmy władze państwowe, sojusze – po prostu masakra. Aż się dziwiłem, że (…) nikt nas nie odwiedzał. W Jarocinie dawaliśmy teksty Walterowi Chełstowskiemu i on, przypuszczam, ich nie nosił do cenzury. Pamiętam taką sytuację, że prosił nas o cokolwiek, co może przejść – mówił Krzysztof Grabowski z Dezertera.
Sądząc po zachowanych materiałach operacyjnych, bezpieka gubiła się w subkulturowym światku. Androny jakie wypisywali funkcjonariusze w swoich raportach można przeczytać w wydanej przez IPN książce "Jarocin w obiektywie bezpieki":
Uważają, że przyszłość ludzkości będzie modelem anarchii, gdzie:
- hipisi to kapłani
- punki to wojownicy
- rasta to reszta – pokorna siła robocza
(…) Punki będą wtedy spełniały rolę pionierów, osadników czy kolonistów. Dlatego też na takiej imprezie jak jarocińska uczą się szybkiego przemieszczania i działania w nowych, nietypowych warunkach.
Subkulturowym dziwolągom obrywało się nieraz od krewkich milicjantów:
Trafiłem do pokoju przesłuchań z pięcioma punkowcami. Pamiętam, że padło pytanie: "Po pięć pał czy golimy na łyso?" Punkowcy odpowiedzieli "Po pięć pał" i zachowali fryzury – opowiadał Paweł Gumola z zespołu Moskwa.
Jarocin był największą imprezą z muzyką alternatywną w Europie Środkowo-Wschodniej. Jego fenomen nie uszedł uwadze filmowców: Piotr Łazarkiewicz nakręcił tam dokument "Fala" (zobacz), a ekipa BBC "My blood, your blood" (dostępny pod tym linkiem). Obrósł legendami i skandalami, jak występ zespołu Karcer w samych skarpetkach czy czarna msza młodocianych satanistów przed koncertem Kata. Oprócz niego ważnym przystankiem dla rockowej młodzieży były wtedy Muzyczne Campingi w Lubaniu i Brodnicy.
Zabawy cynicznej młodzieży ery atomowej
Co przegapiłeś: złote czasy polskiego undergroundu
Oprócz eklektycznych przeglądów, w połowie lat osiemdziesiątych pojawiają się festiwale różnych gatunków nowej muzyki. Słowiańscy rastamani mogli bawić się na Reggae nad Wartą w Gorzowie, entuzjaści raczkującej elektroniki mieli swoje Moogowisko w Kielcach i Zlot Elektronicznych Fanatyków w Piszu.
Jedną z najliczniejszych subkultur w kraju byli metalowcy. Żeby wyemancypować się z coraz bardziej punkowego Jarocina grupa pasjonatów ze Śląska tworzy w 1986 roku Metalmanię. Wszystko musiało mieć oficjalnego patrona, więc organizacyjnym parasolem dla festiwalu był… Śląski Jazz Club. Mocna polska reprezentacja gatunku i pierwszoligowe kapele z Zachodu spowodowały, że w środowisku zwykło się mówić, że to wtedy w katowickim Spodku Żelazna Kurtyna została zerwana.
Warszawa też nie próżnowała. Jednym z mocniejszych akcentów i konkurencją dla Jarocina było Róbrege w namiocie cyrkowym Intersalto. Występowało tam crème de la crème krajowego undergroundu, nie było za to konkursu. Pojawiały się kapele zbyt radykalne jak na Jarocin i udało się ściągnąć kilka głośnych nazw z zagranicy: Misty in Roots (ich występ to kamień milowy w historii polskiego reggae), Twinkle Brothers, Killing Joke, baskijskie Kortatu. Za scenografie odpowiadała grupa Luxus, performerskie atrakcje zapewniał Totart.
Muniek Staszczyk z T.Love tak opowiadał o kulisach jego powstania:
Paradoksem było to, że wszystkie grupy ówczesnego offu – Kult, Izrael, Dezerter, Armia, T. Love – skupiły się przy klubie Hybrydy, którego szefem był Sławek Rogowski. Miał mocno czerwone plecy, ale zrobił kilka dobrych rzeczy. Robert Brylewski wymyślił festiwal Róbrege i Rogowski pomógł go zorganizować. Nie wpuszczał tam żadnej cenzury, ubecji, nie dawał się wtrącać swoim czerwonym kolegom. I tak w środku Warszawy odbywał się festiwal bez milicji, na którym wszyscy palili marihuanę i grały zespoły spoza oficjalnego obiegu.
Zobacz archiwalne nagrania z Róbrege '87
Nowa fala spotykała się z hardą awangardą na dwóch edycjach festiwalu Marchewka (1988–1989) w warszawskiej Hali Gwardii. I tu udało się organizatorom sprowadzić do Polski ciekawych artystów z zagranicy. Lokalny, ale przyzwoity poziom reprezentowało stołeczne Poza kontrolą.
W połowie lat osiemdziesiątych silną marką na trzecioobiegowym rynku jest Trójmiejska Scena Alternatywna, która wpuściła trochę świeżego powietrza do zaczynającego popadać w schematyczność podziemia. Skupiała kapele stylistycznie bardzo różne, wyróżniające się jednak oryginalnym brzmieniem, np. oniryczne Bóm Wakacje w Rzymie, psychodeliczną Aptekę, awangardowy Szelest Spadających Papierków. Pomorską falę wzbogaconą o najciekawsze składy z głębi kraju można było oglądać na I Zlocie Cynicznej Młodzieży Ery Atomowej w 1986 roku (późniejsze edycje nazywały się już po prostu Nowa Scena).