XIX wiek to nie tylko postępująca germanizacja, tępienie gwary w szkołach, zakaz kultywowania tradycji słowiańskich. Obok prasy niemieckojęzycznej pojawiały się gazety polskie, od połowy stulecia rozwijała się także polskojęzyczna literatura śląska (Józef Lompa, Karol Miarka, Konstanty Damrot).
Na początku lat 30. XX wieku, czyli już po plebiscycie i propolskich powstaniach śląskich, Zofia Kossak-Szczucka w "Nieznanym kraju" pisała: "Cały ten szmat kraju zamieszkuje około miliona ludzi, niemówiących innym językiem jak polski, a raczej piękną gwarą śląską, dostojną w swej zachowanej archaiczności form".
Tymczasem rzeczywistość nie była tak kolorowa. Już w 1849 roku w "Dzienniku Górno-Szlązkim" zamieszczano rubrykę "Idiotyzmy i Germanizmy szląskie", która służyła spolszczeniu języka Ślązaków. Przestrzegano na przykład, by zamiast "siadłocha" mówić "kwaśne mleko", a "jatę" zastąpić "szopą". Brakowało natomiast wskazówek, które regionalizmy należy zachować. W "Gazecie Górnoszląskiej" z 1880 roku napisano: "nie mówi się kopidoł, lecz grabarz", choć to właśnie niby-polski odpowiednik ma niemiecki rodowód.
W ukazujących się w latach 1918–1924 "Głosach znad Odry" kilkukrotnie wydrukowano "Kącik językowy" przeciwstawiający "zachwaszczoną mowę" Górnoślązaków "językowi czystemu". Poza zapożyczeniami z niemieckiego lub z innych języków dostrzeżono jednak również "zabytki staropolskie", czyli wyrazy już nieobecne w ogólnopolskim języku literackim, a pielęgnowane w regionie. W numerze 3/4 "Głosów" z 1922 roku P. Piast przekonywał:
Górnoślązak nie używa niemieckiego lichtarza, bo ma swojski świecznik, nie potrzebuje greckiego inkaustu lub łacińskiego atramentu, bo posiada polskie czernidło. […] Nie patrzy do zwierciadła, mając zdrzadło. Daje się zaprosić nie na kolację, bo wieczerza jest lepsza. […] Na kiermasz, święta i radośnik (chrzciny) upieką kołacza (placki), nagotują smaczny kąsek owięziego (wołowego) mięsa z moczką (kapitaliści znają tylko francuski sos) i cielęcą pieczonkę (pieczeń).
Powojenna zmiana granic i przymusowe przesiedlenia sprawiły, że Ślązacy musieli na nowo określić swoją tożsamość. Do niedawna silnie identyfikowali się z konkretną miejscowością lub regionem, teraz wymagano od nich deklaracji narodowościowej. W PRL-u kładziono nacisk na rozwój kultury oficjalnej, wykluczając różnorodność regionów. Dopiero po roku 1989 wraz z demokracją i wolnością słowa zaczęto na nowo odkrywać historię lokalną i akceptować odmienność językową.