Komediowy zwrot w młodym polskim kinie to jedno z najciekawszych zjawisk obserwowanych w ostatnich latach na rodzimym rynku i nadzieja na jego trwałą przemianę. Sukcesy "Teściów", "Johny’ego", międzynarodowa sława "Wszyscy moi przyjaciele nie żyją" czy kinowa popularność "Niebezpiecznych dżentelmenów" są sygnałami, że publiczność czeka na komediowe opowieści, które będą łamać schematy i komentować współczesność. Także wśród młodych twórców odczarowują obraz komedii jako gatunku pośledniego i mało szlachetnego, za jaki przez lata uchodziła.
Antonio Galdamez, twórca komediowego debiutu "Na twoim miejscu", w rozmowie z Rafałem Pawłowskim dla "Kina" mówi:
Na naszym rynku komedia traktowa na jest jako gatunek niski. Zaczyna się to już w łódzkiej Filmówce, gdzie hołubi się raczej etiudy chmurne i smutne. Wtłaczano nam przekonanie, że sztuka prawdziwa jest śmiertelnie poważna".
Dziś także dzięki jego sukcesowi taka wizja komedii odchodzi w niepamięć. Widać to choćby w twórczości najmłodszych reżyserów, studentów i świeżo upieczonych absolwentów szkół filmowych. Tylko w tym roku na festiwalach filmowych mogliśmy obejrzeć kilka znakomitych, dowcipnych etiud, na czele z krótkometrażowym "Być kimś" Michała Toczka o małżeństwie, które w swoim mieszkaniu urządza muzeum Lecha Wałęsy, czy też "Piękną łąką kwietną" Emi Buchwald. Jeśli dorzucimy do tego fakt, że w następnych miesiącach czeka nas jeszcze serialowy debiut komediowy Macieja Buchwalda, stand-upera, komika i reżysera kilku świetnych etiud, przyszłość młodej polskiej komedii rysuje się w jasnych barwach.
Być jak Bohumil Hrabal
Zwłaszcza że doczekała się już ona swoich młodych-mistrzów, na czele z Grzegorzem Jaroszukiem, który po "Kebabie i Horoskopie" kolejnymi filmami i serialami udowadnia, że komedia może być sposobem na przepracowywanie najpoważniejszych egzystencjalnych tematów. W niedawnych "Bliskich" młody reżyser (a zarazem wykładowca wspomnianej łódzkiej Filmówki) po raz kolejny pokazał, że śmiech i wzruszenie mogą iść w parze, a w polskim kinie można wypracować swój własny styl, w którym groteska łączy się z czułością wobec bohaterów. Jak mówił reżyser w rozmowie z Bartoszem Marcem dla "Kina":
To poczucie humoru, dzięki któremu łatwiej akceptować codzienne absurdy. Jest w nim coś jednocześnie komediowego i tragicznego, śmiesznego, a zarazem poważnego. Pomaga nam oswoić nasze słabości i zachować równowagę. (…) Pozwala dotykać wielu tematów, czasem bolesnych, i wydobyć z nich zarówno tragizm, jak i komizm. Ta dwuznaczność absurdu bardzo mnie ciekawi. Dzięki niej widzowie mogą uchwycić obie strony tego same go doświadczenia i w efekcie zdystansować się do bohaterów – i do samych siebie. Można wtedy spojrzeć na rzeczywistość z zupełnie innej perspektywy".