Od przedszkola do kuratora. Książki o sztuce i wystawy dla dzieci
"Moje pięcioletnie dziecko potrafiłoby to zrobić" – ile razy słyszeliśmy podobne opinie o sztuce współczesnej? Jeśli nawet w ustach twardogłowych dorosłych jest to obelga, świat sztuki wytacza od lat skomplikowany arsenał, by do sztuki przyciągnąć ich latorośle.
Sztuka nigdy nie miała w szkolnych programach zbyt wysokiej pozycji. W najlepszym wypadku zajęcia z plastyki pozwalały kolejnym generacjom uczniów na malarsko-rzeźbiarskie zabawy i zdobycie najbardziej elementarnej wiedzy o historii sztuki. W nieco gorszym wariancie służyły za okazję do przepisania zadań domowych z matematyki czy geografii. W efekcie sztuka współczesna uchodzi za hobby dla dziwaków lub wielką pralnię brudnych pieniędzy, a większość społeczeństwa ma ją w głębokim poważaniu. Instytucje i wydawnictwa prowadzą więc pracę u podstaw na własną rękę, a patrząc na ewolucję skierowanych do najmłodszych wystaw i książek z ostatniej dekady, wygląda na to, że idzie im to całkiem nieźle.
Drogie dzieci, tak wygląda kanon
Jednym z lepszych pomysłów na prezent z okazji dnia dziecka w 2018 roku mogła się okazać wycieczka do Zachęty, gdzie część sal wystawienniczych przez jakiś czas przypominała plac zabaw. Nie po raz pierwszy – Zachęta też od lat stara się podejść dziecięcą publikę. W 2008 roku Wydawnictwo Muchomor we współpracy z narodową galerią sztuki wypuściło książkę o znaczącym tytule "Zachęta do sztuki". Reklamowano ją hasłem "Pierwsza książka dla dzieci o polskiej sztuce współczesnej". Skierowana głownie do nieco starszych dzieci, w wieku około 12-15 lat, książka napisana przez Zofię Dubowską-Grynberg i ilustrowana przez Natkę Luniak miała duże ambicje i zawiesiła poprzeczkę na wysokim pułapie.
Młody czytelnik dostał wreszcie do rąk pozycję, z której dowiedzieć mógł się czegoś nie o Van Goghu lub Leonardzie, ale Henryku Stażewskim czy Wilhelmie Sasnalu, zaprojektowaną dość oszczędnie, ale wreszcie nie kojarzącą się z przaśnymi podręcznikami szkolnymi rodem z lat 90. Zgodnie z charakterem zachętowskiej kolekcji, w książce znalazły się prace klasyków awangardy, ale też artystów nie tak oczywistych z punktu widzenia dzisiejszego kanonu – Tomasza Tatrczyka czy Łukasza Korolkiewicza. Narracja biegnie od dzieła do dzieła przez ponad pół wieku, a każdą z 25 prac autorka opatruje krótkim komentarzem. Czasem akcentuje nastrój obrazów w niemal poetyckich opisach, innym razem zwraca uwagę na technikę.
Format wyświetlania obrazka
standardowy [760 px]
Okładka i ilustracja z książki Sebastiana Cichockiego „S.Z.T.U.K.A.” wyd. Dwie Siostry
Gdy już uporano się z kanonem rodzimym, przyszła pora, by na perspektywę globalną. "Zachęta do sztuki" zawierała co prawda słowniczek wybranych pojęć, ale przede wszystkim skupiała się na kształtowaniu wrażliwości młodych czytelników w kontakcie z pojedynczymi pracami. Wydana trzy lata później nakładem Dwóch Sióstr "S.Z.T.U.K.A., czyli Szalenie Zajmujące Twory Utalentowanych i Krnąbrnych Artystów" stanowi z kolei kompendium wiedzy o źródłach współczesnej sztuki, z którego mógłby skorzystać niejeden dorosły. Opracował je Sebastian Cichocki, jeden z czołowych polskich kuratorów, związany z Muzeum Sztuki Nowoczesnej w Warszawie, a ilustrował niezastąpiony duet Aleksandra i Daniel Mizielińscy, odpowiedzialny też za graficzną stronę wszystkich pozostałych pozycji z serii "S.E.R.I.A.", wprowadzających najmłodszych w arkana współczesnej architektury, dizajnu, mody i muzyki.
Format wyświetlania obrazka
standardowy [760 px]
Okładka i ilustracja z książki z książki Ewy Solarz „D.E.S.I.G.N.", wyd. Dwie Siostry
O ile w książce Dubowskiej-Grynberg sztuka była niemal równoznaczna z malarstwem, o tyle Cichocki postawił na pobudzanie wyobraźni młodych czytelników za pomocą prac wykraczających poza tradycyjne wyobrażenia. Tak brzmią pierwsze słowa wstępu do "S.ZT.U.K.i":
Text
O co tu w ogóle chodzi? Co to za dziwne podróże, przygody i wynalazki? Przecież to miała być książka o sztuce, więc gdzie się podziały obrazy i rzeźby? Chciałbym Was uspokoić – ta książka naprawdę poświęcona jest sztuce. Musicie jednak wiedzieć, że w XX wieku w tej dziedzinie wiele się zmieniło. Artyści stali się niezwykle pomysłowi i trochę niesforni. Nie chcieli już robić rzeczy, których od stuleci uczono w akademiach sztuki. Zaczęło ich nudzić malowanie portretów, brudzenie się gliną i produkowanie martwych natur. Trudno nie przyznać im racji, bo w końcu ile razy można malować tego samego zająca?
Cichocki zaczyna więc od "Fontanny" Duchampa i przeprowadza młodych czytelników przez XX wiek szlakiem kolejnych punktów zwrotnych. Pokazuje, dlaczego sztuką może być wstawiony do galerii pisuar, dziura w ziemi i trwająca 4 minuty i 33 sekundy cisza. W kanonie międzynarodowym znalazło się też miejsce na rodzime akcenty, jak "Pozdrowienia z Alej Jerozolimskich" Joanny Rajkowskiej. Pozycja sprzed siedmiu lat to wciąż klasa sama w sobie i ani trochę się nie zestarzała. Doceniono ją również w paru innych krajach i przetłumaczono na kilka języków. W świetnie zakrojonym przeglądzie tego, jakie formy przyjmować może sztuka, uwierać może jedynie sposób jego podania. Jak zauważała Monika Krawiecka:
Text
Pewien niedosyt pozostawia (...) język. Jest miejscami zbyt wysilony, nadmiernie stara się przypodobać dzieciom. Wszystko jest tam „bardzo”: bardzo niezwykłe, bardzo niecodzienne, bardzo pomysłowe. Za dużo wykrzykników, wielokropków, znaków zapytania, za wiele egzaltacji. Mizdrzenie się do czytelnika jest skazą dość powszechną we współczesnej literaturze dla dzieci.
Wychowanie do życia w rodzinie (kolekcjonerów)
W poszukiwaniu książek, które rozbudzą jednocześnie wizualną i literacką wrażliwość młodych czytelników, warto sięgnąć po inną serie wydaną przez Dwie Siostry, zatytułowaną "Mały Koneser". To cztery cienkie tomy autorstwa różnych autorów, w tym jednego z gwiazdorów polskiej literatury dziecięcej, Grzegorza Kasdepke. Każdy z nich za punkt wyjścia obiera jedno dzieło. Od nowożytnej klasyki (Albrechta Dürera), przez nowoczesność (Andrzeja Wróblewskiego i Władysława Strzemińskiego) po współczesność (Wilhelma Sasnala). Fabularnym pomysłem wyróżnia się wśród nich świetna interpretacja jednego z "Powidoków" Strzemińskiego, historia grupki słonecznych promieni wyruszających na Ziemię.
Format wyświetlania obrazka
standardowy [760 px]
Okładka i ilustracja z książki Łukasza Gorczycy "Bałwan w lodówce”, fot. wyd. Fundacji Sztuki Polskiej ING
Po odrobieniu lekcji z kanonu przyszła więc pora na literaturę, w której wiedza o sztuce współczesnej wplatana jest w klasyczną opowieść. Czasem tak abstrakcyjną jak ta o słonecznych promieniach, czasem bardziej przyziemną, o przygodach dzieci poznających przy okazji sztukę. Taki jest "Bałwan w lodówce", wydany pod koniec ubiegłego roku nakładem Fundacji Sztuki Polskiej ING i napisany przez galerzystę z Rastra, Łukasza Gorczycę, a ilustrowany przez Krzysztofa Gawronkiewicza. To nie pierwsze podejście Gorczycy, który w latach 90. zaczynał karierę jako krytyk, do dłuższej formy literackiej. Kilka lat wcześniej wraz z Łukaszem Rondudą Gorczyca napisał "W połowie puste", konceptualną powieść o życiu i sztuce Oskara Dawickiego. Tym razem Dawicki również znalazł się w gronie pierwszoplanowych bohaterów, nawet tytuł książki pochodzi od jego pracy "Bałwan cytatów".
Świetnie ilustrowana książka opowiada historię, która każde dziecko ma szansę sztuką zainteresować, choć już nie każdy będzie się w stanie z jej protagonistami, Matyldą i Bartkiem, utożsamić. W końcu nie każde dziecko ma tatę galerzystę, może oglądać prace Władysława Hasiora na ścianie własnego domu, odwiedzać Dawickiego i poznawać Pawła Althamera. Zgadza się, pierwowzorami bohaterów "Bałwana w lodówce" były w znacznej mierze dzieci samego autora. Dlatego też będzie świetnym prezentem dla dzieci kolekcjonerów. Kiedy dziecko zakrzyknie: "Mamo, kup mi lalkę Grzeszykowskiej", kochający rodzic będzie mógł spełnić zachciankę. Udając się rzecz jasna do galerii autora książki.
Hulaj dusza, kuratora nie ma
W ciągu ostatnich kilkunastu lat mogliśmy obserwować wysyp nie tylko książek, ale i wystaw skierowanych do dzieci. W programach takich instytucji jak Zachęta czy Galeria Labirynt w Lublinie pojawiają się one regularnie. Również większość pozostałych propozycji obudowywana jest z reguły programem towarzyszącym uwzględniającym najmłodszych widzów.
Format wyświetlania obrazka
standardowy [760 px]
Robert Czajka, Roman Opałka, 2018. Praca z wystawy "Wszystko widzę jako sztukę", fot. Zachęta Narodowa Galeria Sztuki
Organizując wystawy dla dzieci, muzea i galerie przyjmują kilka strategii. Pierwsza, najbardziej "szkolna", to edukacja poprzez zabawę. To podejście zastosowano w Zachęcie na wystawie "Wszystko widzę jako sztukę" z 2018 roku. Dzieciaki mogły więc porzucać pluszowymi ziemniakami nawiązującymi do słynnej pracy Julity Wójcik, realizowanej w tym samym miejscu, nakładać peruki i obserwować swoje negatywowe oblicza rodem z fotografii Anety Grzeszykowskiej czy bawić się magnesami z dinozaurami na podobieństwo kolaży Jana Dziaczkowskiego. Czasami jednak ta zabawa wymagała książkowego uzupełnienia – ciężko zrozumieć sens pracy Julity Wójcik brodząc wśród pluszowych ziemniaków lub Romana Opałki poprzez zdrapywania cyferek jak w kuponach z loterii.
Format wyświetlania obrazka
standardowy [760 px]
Widok z wystawy "Skład sztuki", Galeria Labirynt, Lublin, fot. Wojciech Pacewicz
Jednak podobnie jak książki ewoluowały od nauki kanonu do nauki wrażliwości, tak i wystawy często stawiają raczej na doświadczenie niż edukację. Labirynt w prezentowanej wiosną 2018 roku wystawie "Skład sztuki" zrezygnował z dydaktyki na rzecz czystej zabawy. Zaproszeni artyści zaprojektowali prace specjalnie dla dzieci, w efekcie wygląda wiec ona jak coś pomiędzy pracownią a dziecięcym pokojem, gdzie chłodne formalistyczne obiekty zyskują niefrasobliwy charakter. Minimalistyczne obiekty zamieniają się w kolorowe, miękkie klocki.
Format wyświetlania obrazka
standardowy [760 px]
"Podążaj za białym królikiem", 2012, Bunkier Sztuki, Kraków, fot. Rafał Sosin
Najambitniej do zadania stworzenia tego rodzaju wystawy podszedł w 2012 roku Bunkier Sztuki. Wystawa "Podążaj za białym królikiem" nie zamieniała po prostu wnętrz galerii w plac zabaw, ale powstawała w wyniku warsztatów ze specjalizującą się w edukacji poprzez sztukę Moniką Nęcką. Lejtmotywem stały się gry z percepcją rodem z "Alicji w Krainie Czarów", z której zaczerpnięto tytuł – od brodzenia we mgle, przez salę, w której świat wywrócono do góry nogami, po labirynt pełen przeszkód.
Pomiędzy czystą zabawą a edukacją znalazł się projekt Muzeum Narodowego w Warszawie, które w 2016 roku prezentowało wystawę "W muzeum wszystko wolno" przygotowaną przez dzieci, ale na bazie zbiorów z kolekcji. I choć dzieci odwiedzające wystawę musiały standardowo oglądać ją pod bacznym okiem pilnujących (cenne eksponaty, nie dotykać), kilkudziesięcioosobowa grupa dostała możliwość, by samodzielnie zaaranżować muzealne sale w zgodzie z własną fantazją.
Dwie sroki za ogon postanowiło złapać Centrum Rzeźby Polskiej w Orońsku, które na początku 2019 roku zaprezentowało wystawę "Tu czy tam? Współczesna polska ilustracja dla dzieci". Kuratorka wystawy, Ewa Solarz, sięgnęła po znane i sprawdzone rozwiązania: interaktywność i wizualne rozbuchanie. Płaskie prace na papierze zamieniały się niekiedy w efektowne scenografie, a młodzi widzowie dostali do rąk arsenał narzędzi pozwalających im samodzielnie wcielić się w ilustratorów. I choć "Tu czy tam?" to projekt wystawienniczy, w założeniu obrazem wabić ma do tekstu. Za cel kuratorka obrała nie tylko zaprezentowanie dzieciom sylwetek najciekawszych rodzimych ilustratorów – miały one zapałać miłością nie tylko do ilustracji książkowej, ale i książek jako takich.
Nic nie wskazuje na to, by w programach nauczania szkół coś zmieniło się w najbliższym czasie na lepsze, ale muzealni edukatorzy, kuratorzy i galerzyści wypełniają tę lukę z nawiązką. Dzięki nim dzieci mogą marzyć już nie tylko o karierze muzycznej i występach w Hollywood. Zapewne coraz więcej śni o występach raczej na Biennale w Wenecji.
[{"nid":"5683","uuid":"da15b540-7f7e-4039-a960-27f5d6f47365","type":"article","langcode":"pl","field_event_date":"","title":"Jak by\u0107 autorem - w kinie?","field_introduction":"Polskie warto\u015bciowe artystycznie kino i kino autorskie - to niemal synonimy. Niewiele znale\u017a\u0107 mo\u017cna wyj\u0105tk\u00f3w, kt\u00f3re potwierdza\u0142yby t\u0119 regu\u0142\u0119. Wyj\u0105tki te by\u0142y rzadkie w przesz\u0142o\u015bci, dzi\u015b s\u0105 nieco cz\u0119stsze, ale i dobrych film\u00f3w dzi\u015b mniej ni\u017c to kiedy\u015b bywa\u0142o.","field_summary":"Polskie warto\u015bciowe artystycznie kino i kino autorskie - to niemal synonimy. Niewiele znale\u017a\u0107 mo\u017cna wyj\u0105tk\u00f3w, kt\u00f3re potwierdza\u0142yby t\u0119 regu\u0142\u0119. ","topics_data":"a:2:{i:0;a:3:{s:3:\u0022tid\u0022;s:5:\u002259606\u0022;s:4:\u0022name\u0022;s:5:\u0022#film\u0022;s:4:\u0022path\u0022;a:2:{s:5:\u0022alias\u0022;s:11:\u0022\/temat\/film\u0022;s:8:\u0022langcode\u0022;s:2:\u0022pl\u0022;}}i:1;a:3:{s:3:\u0022tid\u0022;s:5:\u002259644\u0022;s:4:\u0022name\u0022;s:8:\u0022#culture\u0022;s:4:\u0022path\u0022;a:2:{s:5:\u0022alias\u0022;s:14:\u0022\/temat\/culture\u0022;s:8:\u0022langcode\u0022;s:2:\u0022pl\u0022;}}}","field_cover_display":"default","image_title":"","image_alt":"","image_360_auto":"\/sites\/default\/files\/styles\/360_auto\/public\/field\/image\/machulski_1.jpg?itok=dDrSUPHB","image_260_auto":"\/sites\/default\/files\/styles\/260_auto_cover\/public\/field\/image\/machulski_1.jpg?itok=X4Lh2eRO","image_560_auto":"\/sites\/default\/files\/styles\/560_auto\/public\/field\/image\/machulski_1.jpg?itok=J0lQPp1U","image_860_auto":"\/sites\/default\/files\/styles\/860_auto\/public\/field\/image\/machulski_1.jpg?itok=sh3wvsAS","image_1160_auto":"\/sites\/default\/files\/styles\/1160_auto\/public\/field\/image\/machulski_1.jpg?itok=9irS4_Jn","field_video_media":"","field_media_video_file":"","field_media_video_embed":"","field_gallery_pictures":"","field_duration":"","cover_height":"266","cover_width":"470","cover_ratio_percent":"56.5957","path":"pl\/node\/5683","path_node":"\/pl\/node\/5683"}]