Osiedle jest mikrokosmosem polskości również w najpopularniejszym "Dniu świra". Sieć fobii i rytuałów składa się na wizerunek Adasia samotnika. Tadeusz Sobolewski wspominał, że ten film jest "nieludzki":
Cała wstydliwa podszewka świadomości zostaje odsłonięta i wystawiona na pokaz – kicz erotycznych wyobrażeń, natręctwa, manie, nałogi, poranna toaleta, prywatne rytuały (kult siódemki), bluzgi i uniesienia.
Wszyscy mieszkają blisko siebie, ale tak naprawdę każdy jest sam. Scena modlitwy na balkonach najlepiej oddaje relacje panujące między sąsiadami. Klaustrofobiczne, zamknięta wnętrza, w których kamera śledzi poczynania głównego bohatera, wychowały kolejne pokolenie rodaków, ucząc ich, jak się nie komunikować i być obojętnym na osoby tuż obok. W jednej ze scen Sylwuś, syn Adama, uczy się z angielskiego. Ojciec ponosi klęskę pedagogiczną. Nie potrafi nawiązać kontaktu z młodym, dla którego stojąca przed blokiem ławka stała się centrum życia towarzyskiego.
"Wszyscy jesteśmy Chrystusami"
"Piję przez swój adres genetyczny" – oznajmia kulturoznawca i leczący się alkoholik we "Wszyscy jesteśmy Chrystusami". Adam obiecywał, że nie będzie pić jak ojciec. Nie udało się, więc przyszedł czas na wypominanie ojcu zmarnowanego dzieciństwa. Nałóg jest jak zaklęty krąg, a symbolika religijna – upadłe anioły, krzyż, Papież – ma wstrząsnąć sumieniami widzów. Koterski wyjaśniał:
Pierwszym powodem powstania filmu i jego głównym motywem osiowym są bolesne wspomnienia Sylwka – Syna o piciu jego Ojca – Adama. [...] Ojciec Adama też pił i Adam też się go bał i wstydził i – już jako chłopczyk – poprzysiągł sobie, że nie przysporzy nigdy takiego strachu i wstydu swojemu synowi.
Cały film jest drogą krzyżową, w której idziemy razem z bohaterami. W epizodach pojawiają się aktorzy znani z poprzednich opowieści o Miauczyńskim. Ten zabieg Koterski stosuje w całej twórczości. Marek Kondrat występujący trzykrotnie w roli filmowego nieudacznika zdradził: "Adasia poczęliśmy razem z Markiem w Domu wariatów. Od tamtej pory reżyser przysyła mi zawsze swoje scenariusze i wtedy budzi się we mnie ten bohater i zaczyna wyżerać mi kiszki".
Polskie wypalenie
Adaś Miauczyński jest symbolem psychiki, w której poza zawiścią i frustracją trudno dokopać się do innych uczuć. Wojciech Kuczok w "Moich projekcjach" stwierdził:
Nieszczęściarz Miauczyński półtorej godziny lamentuje nad przechlastanym życiem i pluje jadem na wszystko, co się rusza, a geniusz autora polega na tym, że w tym bluzgu rozpoznajemy własny głos. I jesteśmy o krok od tego, by nazwać go głosem narodu nieszczęściarzy.
Adaś jest polskim Jasiem Fasolą, pechowcem i nieudacznikiem, który zamiast londyńską mgłą oddycha polskim smogiem. W "Nic śmiesznego" jeździ rozklekotanym maluchem, a dentystka piłuje mu zdrowe zęby. Prowadzi nierówną walkę z systemem politycznym i "szarpie sobie tym nerwy". Nie potrafi wykrzesać z siebie uczuć, a jego relacje z ludźmi to porażka. Nic dziwnego, w końcu mieszka w domu z płyty, a deszcz – niczym u rapera – spływa po betonie.