Dzieło książki – wydawnictwo Kurtiak i Ley
Książka tradycyjna jest w odwrocie, bo cyfrowa bije ją na głowę pod względem dostępności, szybkości, taniości. Ale książka w klasycznym ujęciu pozostanie, tylko schowa się w niszy luksusu. Stanie się dziełem sztuki – przekonuje Edward Ley, właściciel Wydawnictwa Artystycznego Kurtiak i Ley.
Ich historię należałoby opisać w dość grubej księdze, oprawić w jedwab, wydrukować na ręcznie czerpanym papierze, ozdobić linorytami, nasączyć wonią elegancji i artyzmu, aby poczuć, z jak wyjątkową profesją mamy do czynienia. Można też po prostu wsłuchać się w opowieść o parze pasjonatów, którzy pewnego dnia postanowili założyć manufakturę, by zamieniać książki w dzieła sztuki. Urszula Kurtiak-Ley i Edward Ley od 1989 roku prowadzą w Koszalinie wydawnictwo i introligatornię artystyczną. W zabytkowej siedzibie urządzili również Muzeum Sztuki Książki, a w 2019 roku otworzyli Galerię Książki Kolekcjonerskiej w Warszawie. Ich bogato zdobione, ręcznie malowane, a nawet rzeźbione publikacje mieszkają w bibliotekach na całym świecie, zdobywają nagrody i rozkochują w sobie czytelników. O tym wszystkim, jak sami mówią, zadecydował przypadek.
Jedwabny szlak
Format wyświetlania obrazka
standardowy [760 px]
Włodzimierz Szpinger, "Mądrość Groteski", fot. dzięki uprzejmości Kurtiak i Ley
Historia sukcesu powinna zaczynać się od jakiejś legendy, baśniowego motywu, romantycznej anegdoty. Kurtiak i Ley również mają swój mit założycielski, tyle że prawdziwy. Drogę do własnego wydawnictwa utorował im "Dywan wschodni" – tom poezji azjatyckiej zebranej przez Antoniego Langego w 1921 roku. – Tę książkę kupiłem w antykwariacie. Była oprawiona w naturalny jedwab chiński, który przetarł się na brzegach. Zanieśliśmy ją do introligatora – wspomina Edward Ley. – Gdy po miesiącu przyszliśmy ją odebrać, była oprawiona w materiał podobny do plastiku. Jedwab wyrzucono do kosza.
Aby udobruchać swoich klientów, introligator zaproponował skórzaną oprawę. Mimo to książka wcale nie prezentowała się lepiej. Wówczas w głowach przyszłych przedsiębiorców narodziło się marzenie: a może by tak stworzyć bibliotekę arystokratyczną? Chcieli nauczyć się introligatorstwa, lecz nie bardzo mieli od kogo. – To była działalność zepchnięta do piwnic. PRL ją dopuszczał, ale nie można było rozwinąć skrzydeł. Skóra była reglamentowana. Introligatorzy nie mieli czcionek, bo mogliby wydrukować jakąś bibułę. Pilnowano, aby nie powstawała podziemna literatura – mówi Ley. – W niektórych więzieniach resocjalizowano osadzonych poprzez naukę rzemiosła, żeby mieli perspektywy na przyszłość. Uczono na przykład stolarstwa, krawiectwa i też introligatorstwa. Na to narzekali już przedwojenni introligatorzy, że uczy się takich ludzi, potem oni wychodzą, biorą zaliczkę i znikają, psując rynek – dodaje.
Styl wyświetlania galerii
wyświetl slajdy
Gdy zaczynali, w Polsce dostępnych było tylko parę książek o introligatorstwie. Zdobywali więc publikacje w innych językach. Nawet po koreańsku, z czego dziś się śmieją, gdyż nie rozumieli ani jednego koreańskiego słowa. Szybko osiągnęli wysoki poziom. Urszula Kurtiak-Ley otrzymała od Fundacji Pro Helvetia stypendium, aby mogła pogłębiać wiedzę w Asconie, światowej mekce introligatorstwa. Naukę kontynuowała we Francji, oboje jeździli do Niemiec i Anglii i wkrótce sami otworzyli szkołę introligatorstwa artystycznego.
W 1989 roku zarejestrowali własne wydawnictwo. Już wcześniej oprawiali książki, lecz nie mogli oficjalnie prowadzić działalności biznesowej. Początki nie były łatwe. – W Warszawie likwidowano odlewnie. Chcieliśmy kupić czcionki, skóry, ale państwowe firmy bały się sprzedać cokolwiek prywatnym. Mimo że była już nowa rzeczywistość polityczna i gospodarcza, jeszcze przez dwa, trzy lata nie można było tego tak po prostu kupić – opowiadają. Dodają, że polska poligrafia była wtedy bardzo zacofana. – Świat miał już nowoczesne maszyny offsetowe, ale były tak drogie, że pozostawały poza naszym zasięgiem. Pomyśleliśmy: zamiast pójść do przodu, cofnijmy się, wykorzystajmy technologie znane od setek lat.
Do dzieła!
Format wyświetlania obrazka
standardowy [760 px]
Mark Twain, "Adam and Eve's Diaries", książka-obraz, fot. dzięki uprzejmości Kurtiak i Ley
Zaczęli z wysokiego C. Pierwsza była "Sztuka kochania" Owidiusza – wydrukowana jak za Gutenberga, na białym, ręcznie czerpanym papierze kupionym w Dusznikach-Zdroju, ręcznie oprawiona. Dziesięć tomików ozdobiono dodatkowo kamieniami naturalnymi, pozostałe otulono wiśniową lub czerwoną skórą bądź półskórkiem. Książka pachniała kompozycją aromatów o nazwie kouros.
Druga była tonąca w woni białych lilii "Królowa burz wiosennych" Marii Pawlikowskiej-Jasnorzewskiej. Śliwkowy druk i ilustracje Krzysztofa Urbanowicza kunsztownie prezentowały się na łososiowym papierze. Poetka była wegetarianką, więc wydawcy zrezygnowali z oprawy skórzanej. Postawili na jedwab.
Trzecia to prawdziwy rarytas – wybór wierszy Haliny Poświatowskiej pomyślany jako album z fotografiami rodzinnymi, rękopisami umieszczonymi w małych kopertach. Po pamiątki i wspomnienia o poetce Kurtiak i Ley udali się w podróż do Częstochowy, Krakowa i Stanów Zjednoczonych. – Gdy bierzemy się do wydania książki, chcemy dowiedzieć się wszystkiego o jej autorze i epoce, żeby odpowiednio zinterpretować dzieło – przekonują. – Zapytaliśmy rodzinę poetki, z jakim kolorem kojarzy się Haśka. Wydawało nam się, że z czerwonym, gdyż była pełna energii mimo choroby serca. Oni powiedzieli, że z zielonym. Wybraliśmy tytuł "Ogień zielonych księżyców", który był parafrazą fragmentu wiersza Poświatowskiej "zielonymi księżycami płonę". W książce są listy, zdjęcia, rękopisy, wiersze pisane na maszynie z jej poprawkami. To pachnie jej ulubionymi konwaliami.
Zazdrość, frytki i taśmy wideo
Format wyświetlania obrazka
standardowy [760 px]
Dzieła Philipa Dicka w unikatowej oprawie skórkowej, fot. dzięki uprzejmości Kurtiak i Ley
Do każdej publikacji podchodzą profesjonalnie. Ich wydawnictwa poprzedzone są dokładnymi badaniami, a w poszukiwaniu inspiracji odwiedzają miejsca związane z autorem i jego dziełem na całym świecie. Nie inaczej było w przypadku poradnika piękności Owidiusza. Poemat stanowił wyzwanie, gdyż średniowieczny skryba przepisał jedynie sto wierszy. Jak więc tak krótki tekst wydać w formie książki? W postaci dwuipółmetrowego zwoju. Po to rozwiązanie udali się do muzeów Europy i Egiptu, przestudiowali "Historię naturalną", w której zawarto informacje o papirusie. – Okazało się, że Pliniusz Starszy popełnił błąd, myląc stronę verso z recto. Przy wytwarzaniu papirusu robiło się dwie warstwy miękiszu papierowego, kroiło się go jak frytki o długości 25-30 cm i układało obok siebie równolegle, a drugą warstwę prostopadle. Papirus składa się więc z dwóch warstw przesuniętych pod kątem 90 stopni. Potem tłukło się to różnymi młotkami, zalewało wodą z Nilu i suszyło – wyjaśnia Edward Ley. Dopowiada też, że dopiero oni, wydawcy z Polski, uświadomili ten fakt niektórym sprzedawcom pamiątek papirusowych z Kairu.
Papirus odkryto ponownie dopiero w latach 70. Doktor Hassan Ragab z Egiptu znalazł dziko rosnącą roślinę na pograniczu z Sudanem, obronił rozprawę naukową na jej temat, zamieszkał na barce, gdzie założył instytut i zaczął wytwarzać papirus. Między innymi tej historii można wysłuchać na warsztatach o książce i piśmie, które Kurtiak i Ley organizują w swoim koszalińskim muzeum. Można też dowiedzieć się, że dawniej czytanie polegało na przewijaniu książki jak taśmy wideo. Albo że pierwsze pergaminowe książki powstały z zazdrości. Władca Egiptu Ptolemeusz V zakazał wywozu papirusu z kraju, więc król Pergamonu Eumenes II nie mógł stworzyć własnej biblioteki. – Tam, gdzie były książki, była władza, siła, mądrość. Takie państwo miało przewagę. Eumenes zaczął wytwarzać materiał trwalszy od papirusu i można było na nim pisać z dwóch stron – przekonują.
Za kurtyną
Format wyświetlania obrazka
standardowy [760 px]
Gibran Khalil, "Prophet", fot. dzięki uprzejmości Kurtiak i Ley
Wydają dzieła, które sami lubią i które uważają za ważne dla kultury, ponadczasowe. – Na samym początku założyliśmy sobie, że nasze książki będą produktem niszowym i będą dobrem kolekcjonerskim – mówi Edward Ley. I tego się trzymają. Ręczne wykonanie, limitowane nakłady, rezygnacja z dodruków sprawiają, że ich publikacje są jedyne w swoim rodzaju. Przy projektowaniu oprawy stosują naprzemiennie trzy klucze: nawiązują do treści książki albo odwołują się do epoki, o której traktuje tekst bądź też w której powstał dany utwór. I nie tylko. Weźmy na warsztat "Krzyżaków" Sienkiewicza. – Możemy dać XIX-wieczną oprawę, możemy cofnąć się do średniowiecza, gotyku albo możemy nawiązać do współczesności, bo teraz ją robimy. Inkunabuły, książki rękopiśmienne czy starodruki rzadko mają oryginalną oprawę. Niosą rys epoki, w której dostały się do ręki introligatora – tłumaczy wydawca.
Wykorzystują materiały najwyższej jakości: bezkwasowe, wiecznotrwałe i czerpane papiery, roślinnie wyprawiane skóry, jedwabie, elementy jubilerskie z naturalnych kamieni. Jeśli coś im nie odpowiada, rozpoczynają pracę na nowo, aż dojdą do perfekcji. – Wydaliśmy "Proroka" Gibrana, w Stanach to jest druga najlepiej sprzedająca się książka. Złożyliśmy tekst, wydrukowaliśmy pierwsze egzemplarze, ale cały czas coś nam się nie podobało. Zlikwidowaliśmy to wydanie i jeszcze raz opracowaliśmy książkę. W innym formacie, zilustrowaliśmy ją linorytami odbijanymi ręcznie przez Sławomira Chrystowa, artystę z Krakowa, na bawełnianym papierze o 1000-letniej gwarancji. Wydaliśmy 45 egzemplarzy po polsku i tyle samo po angielsku – wspominają.
Tworzą również książki na zamówienie, w jednym egzemplarzu lub oprawiają całe biblioteczki. Wykonywali już prezenty dla papieży, angielskiej rodziny królewskiej, króla Arabii Saudyjskiej oraz wielu innych głów państw i osobistości. Na długiej liście ich klientów znajdują się m.in.: L’Oréal, IBM, Fujitsu Siemens, Hewlett-Packard, The Hongkong and Shanghai Banking Corporation. Jedno zamówienie telefoniczne odebrane w taksówce Edward Ley zapamiętał szczególnie. – Zadzwonili do mnie z Centertel i powiedzieli tak: "Co byście wydali, żeby było małe, białe, związane ze świętami, mieściło się w damskiej torebce i było w trzech językach?". Wymyśliliśmy "Śpiewnik kolęd". Przygotowaliśmy specjalną notację muzyczną, aby trzy wersje językowe kolęd wydrukowane na przezroczystej kartce pokrywały się z zapisem nutowym – relacjonuje.
Format wyświetlania obrazka
standardowy [760 px]
William Shakespeare, "Jak wam się podoba - As You like It", oprawa unikatowa, fot. dzięki uprzejmości Kurtiak i Ley
Wydali "Trylogię" w jednym tomie, dużo poezji po polsku, angielsku, niemiecku, francusku, arabsku, teraz przygotowują Biblię po wietnamsku. Gdy nie mają narzuconego terminu realizacji, dopieszczają swoje dzieła nawet przez dwa lata. – Mamy stały zespół introligatorów, grafików, ale też współpracujemy z innymi. Andrzej Wajda poprosił nas, żebyśmy wydali "Wesele" po polsku i niemiecku z okazji światowej prapremiery w Salzburgu. On przygotował ilustracje i podarował notatnik reżyserski. Andrzej Czeczot zrobił nam linoryty do "Jak wam się podoba" Szekspira, którego wydaliśmy po polsku i angielsku. Krążyliśmy między Polską a Nowym Jorkiem, żeby to zamówienie sfinalizować – mówią. Aktualnie pracują z Juliuszem Machulskim nad dramatem "Machia", który wydadzą w polsko-włoskiej wersji językowej z ilustracjami córki reżysera, Marii Machulskiej-Le Méné.
Urszula Kurtiak-Ley uważa, że wydawca-artysta jest jak reżyser w teatrze. Operuje wybranym przez siebie tekstem, do tego dopasowuje wszystkie elementy plastyczne, przestrzeń i formę książki, dobiera wpółpracowników – grafików, typografów – słowem: pociąga za sznurki i tworzy spektakl, indywidualne dzieło.
Z miłości do piękna
Szybko zaczęli szukać dla książek nowych przestrzeni, dotychczas zarezerwowanych dla innych dziedzin sztuki, wzornictwa. "Kronika o Piotrze Włostowicu" wygląda jak skórzana sakiewka. Pachnąca jaśminem "Fletnia chińska", czyli wybór poezji chińskiej dokonany przez Leopolda Staffa, ma kształt koła. Do tzw. książek inżynierskich należą też "Fraszki i przysłowia" Leonarda da Vinci, którym dosłownie wyrosły skrzydła. Kultowe i wielokrotnie nagradzane w międzynarodowych konkursach są "Pamiętniki Adama i Ewy" wydane osobno po polsku i angielsku. Intrygują formą książki – obrazem. Wisi on niepozornie na ścianie i tylko właściciel wie, że to dzieło literackie i jak je wyjąć z ramy.
– Książka schowa się w niszy luksusu, stanie się dobrem artystycznym. Starsze techniki są wypierane przez nowsze, tańsze. To naturalna kolej rzeczy. Drzeworyty, linoryty dawniej służyły do druku tekstu, ilustracji, a teraz stały się samodzielnymi dziełami sztuki. Tak będzie z książką – przewiduje Ley. – Jeżeli chcemy iść na romantyczną kolację, to zapalimy świece, a nie ledowe żarówki – dodaje.
[{"nid":"5683","uuid":"da15b540-7f7e-4039-a960-27f5d6f47365","type":"article","langcode":"pl","field_event_date":"","title":"Jak by\u0107 autorem - w kinie?","field_introduction":"Polskie warto\u015bciowe artystycznie kino i kino autorskie - to niemal synonimy. Niewiele znale\u017a\u0107 mo\u017cna wyj\u0105tk\u00f3w, kt\u00f3re potwierdza\u0142yby t\u0119 regu\u0142\u0119. Wyj\u0105tki te by\u0142y rzadkie w przesz\u0142o\u015bci, dzi\u015b s\u0105 nieco cz\u0119stsze, ale i dobrych film\u00f3w dzi\u015b mniej ni\u017c to kiedy\u015b bywa\u0142o.","field_summary":"Polskie warto\u015bciowe artystycznie kino i kino autorskie - to niemal synonimy. Niewiele znale\u017a\u0107 mo\u017cna wyj\u0105tk\u00f3w, kt\u00f3re potwierdza\u0142yby t\u0119 regu\u0142\u0119. ","topics_data":"a:2:{i:0;a:3:{s:3:\u0022tid\u0022;s:5:\u002259606\u0022;s:4:\u0022name\u0022;s:5:\u0022#film\u0022;s:4:\u0022path\u0022;a:2:{s:5:\u0022alias\u0022;s:11:\u0022\/temat\/film\u0022;s:8:\u0022langcode\u0022;s:2:\u0022pl\u0022;}}i:1;a:3:{s:3:\u0022tid\u0022;s:5:\u002259644\u0022;s:4:\u0022name\u0022;s:8:\u0022#culture\u0022;s:4:\u0022path\u0022;a:2:{s:5:\u0022alias\u0022;s:14:\u0022\/temat\/culture\u0022;s:8:\u0022langcode\u0022;s:2:\u0022pl\u0022;}}}","field_cover_display":"default","image_title":"","image_alt":"","image_360_auto":"\/sites\/default\/files\/styles\/360_auto\/public\/field\/image\/machulski_1.jpg?itok=dDrSUPHB","image_260_auto":"\/sites\/default\/files\/styles\/260_auto_cover\/public\/field\/image\/machulski_1.jpg?itok=X4Lh2eRO","image_560_auto":"\/sites\/default\/files\/styles\/560_auto\/public\/field\/image\/machulski_1.jpg?itok=J0lQPp1U","image_860_auto":"\/sites\/default\/files\/styles\/860_auto\/public\/field\/image\/machulski_1.jpg?itok=sh3wvsAS","image_1160_auto":"\/sites\/default\/files\/styles\/1160_auto\/public\/field\/image\/machulski_1.jpg?itok=9irS4_Jn","field_video_media":"","field_media_video_file":"","field_media_video_embed":"","field_gallery_pictures":"","field_duration":"","cover_height":"266","cover_width":"470","cover_ratio_percent":"56.5957","path":"pl\/node\/5683","path_node":"\/pl\/node\/5683"}]