Choć publicystyczna dosłowność osłabia filmową opowieść Agnieszki Holland, "Zielona granica" wciąż pozostaje filmem intensywnych emocji i bolesnej prawdy. To nie tylko przerażająca opowieść o uchodźczym losie, ale też obraz wewnętrznie popękanej Polski, którą trudno będzie skleić.
Wśród wielu wstrząsających scen, które znaleźć możemy w obrazie Agnieszki Holland, jedna uderza szczególnie. Filmowy epilog, na który składają się krzepiące obrazki z polsko-ukraińskiej granicy, przypomina o pomocy, jakiej Polacy udzielili ukraińskim uchodźcom po 24 lutego 2022 roku, przyjmując pod swoje dachy blisko dwa miliony ludzi. Rekonstruując tę sytuację i zestawiając ją z okrucieństwem polsko-białoruskiej granicy, Holland stawia szczególnie bolesne zarzuty. Z jednej strony pokazuje relatywizm obu tych sytuacji i ośmiesza argumenty o zagrożeniu stwarzanym przez kilkutysięczną grupę uchodźców z polsko-białoruskiej granicy, z drugiej – stawia zarzut (podnoszony już wcześniej w publicystycznych dyskusjach) systemowego rasizmu. Zarzut tym bardziej bolesny, że zupełnie w Polsce nieprzedyskutowany.
Film Agnieszki Holland jeszcze przed premierą wywołał histeryczne reakcje, pociągając za sobą haniebne ataki kierowane przeciwko reżyserce i jej aktorom (porównywanie gwiazd filmu do nazistowskiego kolaboranta Igo Syma to świadectwo czystego obłędu). Lektura "Zielonej granicy" przekonuje, jak bezpodstawne są oskarżenia wysuwane przeciwko artystce. Bo film Agnieszki Holland nie jest żadnym politycznym manifestem ani – tym bardziej – próbą szkalowania polskich służb. Jest wołaniem o współczucie i uwrażliwieniem na dramat tych, którzy z nie swojej winy stali się przedmiotem brutalnej politycznej gry, a przerzucani z jednej strony granicy na drugą umierali w nieludzkich warunkach. Holland każe nam spojrzeć w ich oczy, dostrzec ludzi takich samych jak my. I choć jej "Zielona granica" nie jest pozbawiona dramaturgicznych słabości ani intelektualno-publicystycznych uproszczeń, zmusza do zmierzenia się z problemem, który wielu chciałoby przemilczeć i zapomnieć.
Jeśli kino ma do spełnienia jakąś społeczną rolę, to jest nią właśnie wybudzanie z letargu i zadawanie niewygodnych pytań. Nie jest przecież dziełem przypadku, że po latach to "Eroica" Andrzeja Munka, a nie zrealizowany na polityczne zamówienie "Żołnierz zwycięstwa" Wandy Jakubowskiej inspiruje do rozmowy o polskiej historii, a o Solidarnościowym zrywie prawdziwiej opowiada metaforyczna "Gorączka" Agnieszki Holland niż entuzjastyczny, naznaczony polityczną – nomen omen – gorączką "Człowiek z żelaza" Andrzeja Wajdy.
- "Zielona granica". Reżyseria: Agnieszka Holland. Scenariusz: Agnieszka Holland, Maciej Pisuk, Gabriela Łazarkiewicz-Sieczko. Zdjęcia: Tomasz Naumiuk. Występują: Jalal Altawil, Maja Ostaszewska, Behi Djanati Atai, Tomasz Włosok, Mohamad Al Rashi, Dalia Naous, Jaśmina Polak, Monika Frajczyk, Maciej Stuhr, Agata Kulesza, Michael Zieliński, Aboubakr Bensaihi, Joely Mbundu, Malwina Buss, Piotr Stramowski, Marta Stalmierska, Sandra Korzeniak. Premiera: 22.09.2023.