Urodzony w 1977 roku w Łęczycy Marcin Stańczyk jest spadkobiercą XX-wiecznej francuskiej myśli muzycznej. Po pierwsze za sprawą swojego nauczyciela, Zygmunta Krauzego, który studiował i przez wiele lat mieszkał w Paryżu. Po drugie dzięki swoim własnym studiom i późniejszym rezydencjom w IRCAM – instytucie badań nad dźwiękiem stworzonym przez Pierre’a Bouleza. Twórczym rozwinięciem francuskich idei jest próba stworzenia "akuzmatycznej muzyki instrumentalnej". Wcześniej terminu "muzyka akuzmatyczna" używało się przede wszystkim w odniesieniu do muzyki elektronicznej, granej przez głośniki. Brzmień elektronicznych w muzyce Stańczyka nie brakuje, ale podkreśla on, że akuzmatycznie można słuchać wszystkiego. Podsumowaniem tego konceptu jest dwupłytowy album "Acousmatic Music" wydany w 2021 roku przez Anaklasis, wytwórnię płytową Polskiego Wydawnictwa Muzycznego. Znajdziemy tam utwory powstałe na przełomie lat 2014–2018.
Jednym ze sposób na stworzenie atmosfery sprzyjającej uważności akuzmatycznego słuchania jest zaproponowanie uczestnikom koncertów Stańczyka nałożenia opasek na oczy. Poza tym muzycy często poruszają się w przestrzeni sali koncertowej. Grają na instrumentach przy użyciu rozszerzonych technik wykonawczych. W "Blind Walk" nogi muzyków oplatały grzechoczące instrumenty zbudowane z pustych skorup po orzechach, chodzili oni po wysuszonych liściach. Koncertowego wykonanie tego utworu było dla mnie wyjątkowo silnym doświadczeniem, które można chyba określić mianem "obezwładniającego". Nie mogę powiedzieć, żeby słuchanie z płyty w jakikolwiek sposób mogło temu dorównać, ale nadal jest to ciekawe przeżycie. Każdy ze znajdujących się na płycie utworów jest bardzo dobrze nagrany, słychać wielowymiarowość, którą cechuje się ta muzyka, pewnego rodzaju oszołomienie. Podczas koncertu jest ono zwielokrotnione, nie tylko dzięki obecności muzyków, ale także dzięki widowni – nie jesteśmy w tym świecie sami, uczestniczymy razem w jakimś dziwnym przedstawieniu, a przy użyciu wyobraźni można przenieść się do innego świata. "Opowiadanie – to po prostu dzianie się, trwa w nim uświęcona moc pobożnego działania" – pisał we wstępie do "Opowieści chasydów" Martin Buber, uczestnicząc w takim koncercie odnosiłem wrażenie, że wokół mnie coś naprawdę się dzieje.
W "Some Drops" i "Sursounds" znajdziemy kolejny sposób tworzenia przez Stańczyka onirycznych przestrzeni. Oprócz muzyków usłyszymy tu nagrania terenowe zrealizowane przez kompozytora. To dźwięki bardzo dosłowne, które znamy wszyscy – odgłosy deszczu, brzmienia miasta – każdemu z nas kojarzą się one jednak inaczej. Nastrój tych kompozycji jest zmienny, czasami bardzo tajemniczy i budzący napięcie, innym razem delikatne i liryczne.
Zamykające płytę "Unseen" na mezzosopran (w tej roli występuje Agata Zubel) i orkiestrę opowiada o czasie przesilenia letniego i związanym z tym rytuału poszukiwania kwiatu paproci. Ten, kto zerwie kwiat paproci, ma być szczęśliwy i bogaty, a kiedy będzie tego potrzebował – niewidzialny. Stańczyk sięga po "Inwokację" Jerzego Żuławskiego ("Temu, kto czystym jest na duchu/ Da szczęście cud – paproci kwiecie…") i pieśni kupalnej z Lubelszczyzny. Wszystko to w tłumaczeniu na niemiecki – utwór miał premierę w Kolonii, na koncercie z okazji 80. urodzin Zygmunta Krauzego. To kompozycja pozostawiająca najmniej pola do własnych interpretacji, ale nadal bardzo tajemnicza – jej słuchanie przywodzi na myśl oglądanie dziwnego horroru z motywami nawiązującymi do nie do końca określonych ludowych tradycji.
W rozmowie z Danielem Cichym, dyrektorem PWM, kompozytor mówił:
Najistotniejsze jest poszukiwanie nowych dróg percepcji. Takich, które w jak największym stopniu bazują na wyobraźni słuchaczy. Z biegiem lat odchodzę od podejścia, które prezentowałem kiedy byłem młodszy, kiedy chciałem wszystko słuchaczom zaprezentować. Teraz staram się dawać im jakąś iskrę, która jest w stanie zapalić ich wyobraźnię – podobnie mówił André Breton, surrealista.
Słuchanie utworów zawartych na płycie "Acousmatic Music" nie wymaga od słuchacza szczegółowej wiedzy na temat współczesnej estetyki i znajomości muzyki współczesnej. To utwory bardzo osobiste, emocjonalne i przystępne. Kompozytor i filozof związany z GRM mówił o "kinie dla ucha" – obcowanie z muzyką Stańczyka jest podobną praktyką, kompozytor tworzy wyobrażone rzeczywistości przestrzenne, za pomocą sugestywnych dźwięków buduje zalążki opowieści, których interpretacja zależy tylko i wyłącznie od myśli słuchającego. Stańczyk chce, żebyśmy pozwolili działać swojej wyobraźni. Nie słuchali w chłodny sposób skupiony na szczegółowej analizie, nie przyglądali się muzyce i muzykom. Nienaturalne możliwości widzenia szczegółów muzyki stały się dla mnie bardzo dotkliwe w czasie pandemicznych streamingów. Możliwość dokładnego dostrzeżenia szczegółów związanych z powstawaniem dźwięków – przecież siedząc w dwunastym rzędzie w filharmonii nie widzimy dokładnych ruchów muzyków z dalszych rzędów orkiestry ani nie spojrzymy w twarz dyrygentowi – zabijała radość z niektórych koncertów. Wszystko stawało się zbyt dosłowne. Żałuję, że nie podjąłem decyzji o nałożeniu sobie na oczy opaski, która pozwoliłaby na dokładniejsze słuchanie muzyki. Słuchając "Acousmatic Music" też warto odciąć się od wszelkich innych bodźców.