Artysta w skrupulatny sposób oddaje detale stroju czy konstrukcji chaty, najpewniej reprezentującej typ domu trójwnętrznego, czyli chałupy zamieszkiwanej przez ubogie chłopskie rodziny, składającej się z sieni, jednej dużej izby dla ludzi i zwierząt gospodarskich oraz komórki. Niewykluczone jednak, że pewne zabiegi formalne wynikały nie z chęci wiernego odwzorowania realiów, a z potrzeby nadania kompozycji odpowiedniej wymowy emocjonalnej i symbolicznej. Dotyczy to przede wszystkim nadania trumnie błękitnej barwy, podczas gdy w Galicji w tym czasie trumny były z reguły bielone bądź malowane na czarno. Michał Haake w swojej monografii "Figuralizm Aleksandra Gierymskiego" zwracał w tym kontekście uwagę na teorię Goethego, utożsamiającego błękit z nicością, chłodem, dającego wrażenie, że "błękitna powierzchnia pozornie się przed nami cofa".
Jednocześnie obraz, który jawi się jako przedstawienie tragedii o uniwersalnym charakterze, interpretować można jako komentarz na temat konkretnych realiów społecznych galicyjskiej wsi schyłku XIX wieku. W tym kontekście znamienny jest kontrast pomiędzy ekspresją dwójki rodziców zmarłego dziecka – pogrążonej w żalu matki, w której dopatrywać się można echa motywu mater dolorosa i zachowującego znacznie bardziej powściągliwą postawę mężczyzny o chmurnym obliczu. Jego stoicka poza zdaje się korespondować z przywoływanymi przez Haakego zapisami historycznymi dotyczącymi relacji rodzicielskich w rodzinach chłopskich przełomu XIX i XX wieku wobec niezwykle wysokiej śmiertelności dzieci.
Jak pisała w latach 30. Maria Librachtowa: "Chłop wołyński mimo pozornej obojętności kocha swe dziecko, nieraz tragicznie je kocha, ale uczucia swego ani dziecku nie okaże, ani nie zdradzi się z niem przed obcem… uczucie to jest tak ukryte, że nieraz nawet najczarniejsza rozpacz nie potrafi go ujawnić". Jak pisała z kolei etnografka Halina Bittner-Szewczykowa, ta powściągliwość w okazywaniu żalu zakorzeniona była także w wierzeniach ludowych, wedle których "nie należało płakać po dziecku, bo te łzy ciążyły mu na tamtym świecie". W związku z tym młodsze dzieci, jeszcze niepracujące i w wielodzietnych rodzinach chłopskich stanowiące ekonomiczne obciążenie dla domowników, grzebano często bez ceremonii i bez udziału duchownego na skrajach cmentarzy, żałoba zaś zarezerwowana była dla latorośli starszych, uczestniczących już w pracy w gospodarstwie. Haake wskazywał więc, że "jeśli artysta dostrzegł u rzeczywistych rodziców […] ów wyraz tragizmu, to musi zrodzić się pytanie, czy ból postaci, jakkolwiek głęboki by był, nie wiąże się z obawą o własny los, wynikającą z braku rąk do pracy". Taką interpretację zdaje się podsuwać zresztą sam Gierymski w pierwotnym tytule obrazu – "Ostatnie" – wskazującym, że obserwujemy sytuację rodziny po śmierci ostatniego dziecka. W tym ujęciu, w którym uniwersalne uczucia splatają się z brutalnymi okolicznościami społeczno-ekonomicznymi, tragizm monumentalnego obrazu Gierymskiego staje się tym bardziej jaskrawy.