Oto opisy kilku pokoi. Wybierz z nich swój wymarzony, a podpowiemy, jak urządzić go z pomocą przedmiotów stworzonych przez polskich projektantów.
Wybierz swój pokój:
Mięsiste tkaniny, eleganckie wygięcia, na ścianie "Pocałunek" Klimta. Lubię zawinąć się w pledowy kokon i zniknąć na tle mojej wzorzystej tapety.
Między ścienną wycinanką a obrusem w łowickie pasy ustawiam ręcznie wyplatane wiklinowe kosze. Przechodząc obok malowanych szaf czasem wywinę dyskretnego oberka.
Jestem tak minimalny, że w moim pokoju nie ma nic. Oprócz kota Miesa i psa Marcela.
Obok stolika w kształcie nerki postawiłem obły żółty fotel oraz lekki regał na drewnianych nóżkach. Zasiadam na pomarańczowej sofie o organicznym kształcie, fantazjując o bohaterach serialu Mad Men.
Zanim kupię mebel, zastanawiam się, jaki wpływ będzie to miało na planetę i pokolenia, które przyjda po mnie. Mam kilka stołków ze słomy i fotel z tektury.
W salonie stoi czarna Barcelona z żółtym Tulipanem. Sześć białych Eamsów okala okrągły stół Saarineena, na którym leniwie wyciskam cytryny na trójnogu Starka.
Mój pokój to zbieranina przypadkowych mebli. Lubię jednak rzucić celną uwagę i zaimponować obyciem w towarzystwie. No i może zauroczyć tę śliczną dziewczynę, która chyba interesuje się designem.
W epoce, gdy giętkie linie Art Nouveau, pomieszane z wiedeńską secesyjną geometrią podbijają Europę, w Polsce wypada być w Krakowie. To tutaj na przełomie dziewiętnastego i dwudziestego wieku kreatywny ferment siał Stanisław Wyspiański, tytan Młodej Polski: literat, malarz, twórca witraży i mebli. Tutaj swój teatr rozwijał Przybyszewski, tu swoje absurdalne humoreski pisał Boy Żeleński dla kabaretu Zielony Balonik.
Młoda bohema burzyła konserwatyzm miasta, poszukując własnych środków artystycznej ekspresji. Jak pisał Boy:
Dekadent! Nigdzie ten modny termin nie miał tak pełnego oddźwięku jak w ówczesnym Krakowie. Dola mojego pokolenia była straszna. Czym żyć? Gdzie znaleźć powszedni chleb romantyzmu? Patos cierpień narodowych podgryzany przez "szkołę krakowską", zanudzony na śmierć (...) był już dla młodych próchnem (...). Kraków! Maleńka ówczesna mieścina, z której nie wiodła droga nigdzie, gdzie życie było dość spętane, by przywieść do rozpaczy, a nie dość, żeby zagęścić pasję buntu... Dekadentyzm: podnieść własną beznadziejność do wyżyn idei, stworzyć z niej zakon - to jedyne co pozostało." (Boy Żeleński, szkic "Baudelaire")
W Krakowie w owym czasie się działo. Tutaj rozwijano ideę powrotu do lokalnych rzemiosł, tu wyszły książki Williama Morrisa, a echa jego teorii Arts&Crafts pobrzmiewały w artystycznych inicjatywach krakowskich. Towarzystwo Polska Sztuka Stosowana, założone w 1901, a zrzeszające tak plastyków, architektów, jak i rzemieślników, postawiło sobie za cel wspieranie produkcji tych ostatnich. Projekty Stanisława Wyspiańskiego, począwszy od witraży, poprzez kwiatowe polichromie w Kościele Franciszkanów, a na meblach do siedziby Towarzystwa Lekarskiego kończąc, uwodzą widza finezją kreski i koloru. Balustrady i żyrandole Wyspiańskiego wykorzystują motyw liści kasztanu, ich organiczny kształt ujmując jednak w geometryczne ryzy.
Łowickie pasiaki, pawie pióra czy góralskie ciupagi od dawien dawna stanowiły inspirację dla polskiego wzornictwa. W latach dziewięćdziesiątych dziewiętnastego wieku, kiedy Polska nie istniała jako państwo, nasiliły sie poszukiwania tak zwanego stylu narodowego, który miałby być odpowiedzią na próbę stracia kultury polskiej z mapy Europy. Galicja cieszyła się największą autonomią wśród wszystkich trzech zaborów, i tutaj właśnie, z ośrodkiem w Krakowie, rozwijano ideę poszukiwania stylu, który byłby wyrazem polskości.
Duży wkład w rozwój tej idei przypada Stanisławowi Witkiewiczowi, jednej z najbarwniejszych postaci artystycznej bohemy tamtego czasu. Zafascynowany zwyczajami górali z Tatr, a zwłaszcza samym Zakopanem, Witkacy rozwijał koncepcję stylu narodowego w oparciu o cechy charakterystyczne budownictwa tego regionu, z wysoką kamienna podmurówką, spadzistymi dachami, rzeźbą w drewnie, stosując je tak do projektów willi, jak i do małych form użytkowych.
Styl zakopiański nigdy nie urósł do miana stylu narodowego, jednak zachłyśnięcie ludowością powróciło w latach dwudziestych XX wieku, już po odzyskaniu przez Polskę niepodległości, znów w kontekście poszukiwania tożsamości narodowej. Orędownikami tego podejścia byli artyści związani z grupą Warsztaty Krakowskie. Tym razem, zamiast dosłownych cytatów z ludowości, starano się podjąć z nimi kreatywny dialog, sterując w kierunku szeroko pojętej nowoczesności. Największym sukcesem tego nowego podejścia był pawilon polski na Wystawie Światowej w Paryżu w 1925, wyróżniony najwyższymi laurami. Wspólne dzieło Józefa Czajkowskiego, Karola i Zofii Stryjeńskich było zaskakująca hybrydą art deco, stylu zakopiańskiego, i inspiracji sztuką ludową.
Inspiracja folklorem pozostaje ważnym trendem we współczesnym polskim wzornictwie. Do najlepszych przykładów należy sławny już dziś dywan marki MOHO Design, jeden z pierwszych polskich produktów wyróżnionych prestiżowym Red Dot Award. Dywan ten, będacy w istocie przeskalowaną ludową wycinanką, bierze za punkt wyjścia tradycyjny motyw ludowy, oddaje go jednak w nowej technologii laserowych cięć na spilśnionej wełnie. MOHOHEJ!DIA w inteligentny sposób mierzy się z ludowością, unikając kalek, tworząc produkt tak nowoczesny, jak i zakorzeniony w konkretnym regionaliźmie.
Nawiązania etnograficzne przewijają się w pracach Katarzyny Herman-Janiec (Protein Studio) z różnym natężeniem, dalekim jednak od oczywistości, projektantka umiejętnie bowiem żongluje zapożyczeniami. W Pleciakach, wielofunkcyjnych koszach/siedziskach/schowkach, wykorzystuje technologię wyplatania wikliny, zastępując ją “tutkami” powstałymi ze skręconych gazet. Umiejętny dobór kolorystyczny owocuje optymistycznym meblem z wyściełanym siedziskiem, z żywymi wzorami zaczerpniętymi z malowanek zalipiańskich.
Krzesło Zako New! wykorzystuje zakopiańską tradycję w nowych materiałach. Regionalne zdobienia na oparciu i siedzisku oddane w przezroczystej pleksji nabierają wręcz efemerycznego charakteru. W przypadku lampy She! Herman-Janiec bierze etnograficzną inspirację o krok dalej, to już nie subtelne nawiązanie, ale dowcipny cytat z tradycji ludowej. Kształt i kolor klosza oparty został o linię spódnic łowickich, rolę podstawy lampy pełnią wykonane z pleksji buty.