Zawód reżysera ma to do siebie, że droga do artystycznego sukcesu zajmuje nieraz długie lata. Na przykład Kurosawa, Bergman i Hitchcock – choć mieli na koncie już wiele produkcji – to swoje najważniejsze filmy stworzyli już po czterdziestce. We współczesnym polskim kinie jednym z dowodów na potwierdzenie tej tezy jest filmografia Krzysztofa Krauzego, który swoje najważniejsze filmy, od "Długu" (1999) począwszy, stworzył niedługo przed i już po pięćdziesiątce. Miał wówczas za sobą liczne filmowe doświadczenia, a fabularny debiut, "Nowy Jork, czwarta rano" nakręcił w 1988 roku. Nie był jednak z niego zadowolony, jak tłumaczył w rozmowie z Barbarą Hollender:
"Nowy Jork..." obejrzało sporo ludzi, w Gdyni dostałem nagrodę za debiut, ale dla mnie to była katastrofa. Ludzie, na których opinii mi zależało, zachowali dużą rezerwę. Spytałem Krzyśka Kieślowskiego, dlaczego pozwolił mi ten film zrobić. Odpowiedział, że nie chciał go zatrzymać, bo bał się, że coś we mnie pęknie. I tak pękło. Przez 8 lat nie stanąłem za kamerą. [...]
Do realizacji filmów dokumentalnych powrócił w 1992 roku, a kolejny film fabularny, "Gry uliczne", nakręcił dopiero cztery lata później. Krauze nie był tu wyjątkiem, gdyż późne debiuty zdarzały się częściej w pokoleniu reżyserów, którzy zaczynali swoją karierę w ostatnich dwóch dekadach XX wieku. Wojciech Smarzowski swój pierwszy pełnometrażowy film, "Małżowinę" (1998), nakręcił w wieku 35 lat, a pierwszy film, który trafił do dystrybucji kinowej, "Wesele", w wieku lat 41. Marek Koterski pierwszy film fabularny, "Dom wariatów" z 1984 roku, nakręcił w wieku 42 lat.
***
Oczywiście, to nie jedyne przypadki uznanych polskich twórców, którzy debiutowali w dojrzałym wieku. Poniżej wspomnijmy jeszcze kilka postaci:
Andrzej Strug – zasłużony konspirator PPS swoje pierwsze powieści, "Jutro" i "Ludzi podziemnych" – beletryzowaną kronikę polskiego ruchu rewolucyjnego, publikuje w wieku 39 lat. Być może nigdy nie zostałby pisarzem, gdyby nie fakt, że zagrożony aresztowaniem wyjechał z Kongresówki do Paryża – nad Sekwaną mógł odpocząć od "partyjnej roboty" i skupić się na pisaniu.
Anna Świrszczyńska – choć może nazywanie jej late bloomerką byłoby nadużyciem, bo jako poetka debiutowała w wieku 21 lat, to jednak swoje najważniejsze wiersze z tomów "Jestem baba" i "Budowałam barykadę", rewolucjonizujące polską lirykę, napisała, gdy była już po sześćdziesiątce.
Bruno Schulz – Choć dziś, dzięki ustaleniom Łesii Chomycz, wiemy, że Bruno Schulz debiutował literacko znacznie wcześniej, niż dotąd uważano (opowiadaniem „Undula" opublikowanym w czasopiśmie drohobyckich nafciarzy „Świt" pod pseudonimem Marcel Weron w 1922 roku), to jednak jako pisarz zaistniał w świadomości szerszego grona czytelników dekadę później. Gdy w 1933 roku ukazały się "Sklepy cynamonowe" ów malarz i nauczyciel rysunku z drohobyckiego gimnazjum miał 39 lat.
Stanisław Grzesiuk – Autor wspomnień, uliczny bard, piewca warszawskiego Czerniakowa. Urodził się w roku 1918, zmarł na gruźlicę w 1963, a wszystkie pozostałe po nim książki ("Boso, ale w ostrogach", "Pięć lat kacetu", "Na marginesie życia"), jak i zarejestrowane nagrania piosenek, powstały w ostatnich pięciu latach życia.