Dwie twarze Stańczyka. Mniej znane oblicza XIX-wiecznego malarstwa
Na otwieranej 25 września 2019 roku w Muzeum Louvre-Lens wystawie polskiego malarstwa XIX i początku XX wieku znajdą się jedne z najsłynniejszych obrazów w historii polskiej sztuki. Prezentujemy dla odmiany te dzieła, które cieszą się znacznie mniejszą sławą niż "Babie lato" i "Melancholia".
Józef Simmler, "Dzieci króla Edwarda", 1847
Format wyświetlania obrazka
standardowy [760 px]
Józef Simmler, "Dzieci króla Edwarda", 1847, fot. Muzeum Narodowe w Warszawie
Podpis powyższego obrazu to nie błąd, choć scena przedstawiająca zatrwożone dzieci króla Edwarda IV Yorka, nasłuchujące odgłosów zbliżającego się do ich komnaty skrytobójcy, większości widzów znana jest zapewne tylko z oryginału pędzla Paula Delaroche'a. Francuski malarz cieszył się jednak u szczytu swojej kariery popularnością tak ogromną, że jego obrazy młodzi adepci fachu kopiowali niczym dawnych mistrzów. Znalazł się wśród owych adeptów dwudziestoczteroletni wówczas polski malarz Józef Simmler.
Jego obraz, znajdujący się w kolekcji Muzeum Narodowego w Warszawie, to wierna, choć dwukrotnie mniejsza w skali kopia Delaroche'owskiego oryginału. Chociaż Simmler właściwie do końca pozostał wierny wizji malarstwa historycznego wylansowanej przez Francuza, wkrótce usamodzielnił się na tyle, by w tej historyczno-rodzajowej, kameralnej i pełnej afektacji konwencji stworzyć własne ikoniczne i powielane po wielokroć przedstawienia, ze "Śmiercią Barbary Radziwiłłówny" na czele.
Jan Matejko, "Zygmunt August z Barbarą na dworze radziwiłłowskim w Wilnie"
Format wyświetlania obrazka
standardowy [760 px]
Jan Matejko, "Zygmunt August z Barbarą na dworze radziwiłłowskim w Wilnie", 1867, olej na płótnie, fot. Muzeum Narodowe w Warszawie
Historia romansu Zygmunta Augusta i Barbary Radziwiłłówny stanowiła popularną pożywkę dla całego szeregu polskich malarzy około połowy XIX wieku. Oprócz Simmlera sięgał po nią między innymi Jan Matejko, koncentrując się jednak nie na wyciskającym łzy smutnym finale tej opowieści, a na sensacyjnym motywie nocnych schadzek urodziwej młodej wdowy i ostatniego z Jagiellonów, wbrew woli szlachty i królowej Bony, łypiącej groźnie z portretu w rogu obrazu.
Sam Matejko przeszedł drogę odwrotną do Delaroche'a od intymnych scen historyczno-rodzajowych do monumentalnych, wielopostaciowych kompozycji, ale "Zygmunt August z Barbarą na dworze radziwiłłowskim w Wilnie" zdradza jeszcze wyraźną fascynację sztuką Francuza. Historia wydarza się tu nie na polach bitew, a w zaciszu pałacowej alkowy.
Henryk Weyssenhof, "Scena szlachecka – Historia jataganu", 1891
Format wyświetlania obrazka
standardowy [760 px]
Henryk Weyssenhof, "Scena szlachecka – Historia jataganu", 1891, fot. Muzeum Narodowe w Warszawie
Henryk Weyssenhof zahaczył o wszystkie szkoły, w których mógł chcieć kształcić się ambitny polski malarz w drugiej połowie XIX wieku – od Klasy Rysunkowej Wojciecha Gersona po akademie w Petersburgu, Monachium i Paryżu. Ponad europejskie centra życia artystycznego upodobał sobie jednak dawne wschodnie pogranicze Rzeczpospolitej. W jego dorobku dominują pejzaże z Białorusi, Litwy i Żmudzi. Choć z przekonania realista, nasycał je pierwiastkiem symbolicznym i okraszał sentymentalizmem, a niekiedy, jak w "Spleenie" wkradał się w nie także pierwiastek wrażliwości młodopolskiej.
W mniej typowej dla artysty scenie rodzajowej postaci ludzie w gruncie rzeczy stanowią jedynie pretekst do zaprezentowania wachlarza historycznych akcesoriów – to w gruncie rzeczy martwa natura o orientalnym rysie. W "Scenie szlacheckiej" niewielkie znaczenie mają sylwetki szlachciców, o wiele istotniejsze są za to ich pieczołowicie oddane stroje, wnętrze i rekwizyty. Sączące się przez okno światło pieczołowicie wydobywa matową miękkość aksamitu, lśnienie aksamitu, detale intarsjowanego stolika i trzymanego przez jednego z bohaterów tytułowego jataganu – tureckiego noża bojowego.
Stanisław Witkiewicz, "Na pastwisku", 1875
Format wyświetlania obrazka
standardowy [760 px]
Stanisław Witkiewicz, "Na pastwisku", 1875, wł. Muzeum Narodowe w Warszawie, fot. Muzeum Regionalne w Stalowej Woli
W czasie gdy przyszły twórca stylu zakopiańskiego publikował pierwsze polemiczne teksty, w których dawał się poznać jako zagorzały zwolennik realizmu, spod jego pędzla wychodziły jeszcze takie sentymentalne sceny rodzajowe jak "Na pastwisku" z 1875 roku. Popularny wówczas motyw w wydaniu Witkiewiczowskim jedną nogą tkwi jeszcze w idealizowanej konwencji rodem z płócien Antoniego Gramatyki, drugą zaś wkracza powoli w realizm. Nie jest to jednak jeszcze realizm w stylu dojrzałych tatrzańskich nokturnów Witkiewicza, a wyraźnie inspirowany sztuką Józefa Chełmońskiego, z którym artysta nie tylko się przyjaźnił, ale i dzielił w tym czasie pracownię.
Józef Chełmoński, "Epizod z powstania 1863", 1884-85
Format wyświetlania obrazka
standardowy [760 px]
Józef Chełmoński, "Epizod z powstania 1863", powstał w latach 1884-1886, olej na płótnie o wymiarach 45 cm x 81 cm, zbiory Muzeum Narodowego w Warszawie
A skoro o Józefie Chełmońskim mowa – ta scena z powstania styczniowego wyróżnia się podwójnie. Nietypowy dla samego artysty jest temat. Do motywów powstańczych Chełmoński powracał kilkakrotnie w pierwszej połowie lat 80. XIX wieku, gdy mieszkał w Paryżu, pomiędzy powstającymi w znacznie większych ilościach charakterystycznymi przedstawieniami konnych zaprzęgów i scen wiejskich. "Epizod z powstania 1863" łączy z nimi realizm ujęcia, choć w tym przypadku jest to realizm podszyty goryczą po porażce narodowego zrywu. W przedstawieniu śpiących, pokładających się na błotnistej ziemi powstańców nie ma nic z heroicznych i romantyzowanych wizji insurekcji, rozpowszechnionych w ówczesnej sztuce – to dokumentalna migawka z powstania stłumionego przez zaborcę.
Z realizmem przedstawienia wiąże się także element nietypowy z punktu widzenia powstańczej ikonografii – Chełmoński jako jeden z nielicznych dostrzega rolę kobiet w powstaniu. I to nie w charakterze pielęgniarek opatrujących rannych mężczyzn, czy tym bardziej zatroskanych dziewcząt żegnających ukochanych lub matron przyobleczonych w żałobę, jak u Artura Grottgera, a żołnierek.
Jacek Malczewski, "Na etapie (Aresztanci)", 1883
Format wyświetlania obrazka
standardowy [760 px]
Jacek Malczewski, "Na etapie (Aresztanci)", 1883, fot. Muzeum Narodowe w Warszawie
Do scen z powstania styczniowego powracał także w tym samym okresie, na wczesnym etapie swojej kariery Jacek Malczewski, wówczas zdeklarowany zwolennik realizmu i wielbiciel Courbeta. Podobnie jak Chełmoński, sam Malczewski był za młody, by uczestniczyć w powstaniu – w momencie jego wybuchu był ledwo dziewięcioletnim chłopcem. Z Chełmońskim łączy go także demitologizacja powstańczej ikonografii. "Na etapie" rozgrywa się już nie w trakcie walk, a po klęsce powstania, gdy jego uczestnicy zmierzają na zesłanie.
Malczewski co prawda portretuje już wyłącznie mężczyzn, ale różnicuje ich pod względem społecznym – są tu i dobrze urodzeni patrioci, i przedstawiciele biedniejszych klas, ubrani w brudne i potargane łachmany, a niekiedy nawet bosi. W realistycznym przedstawieniu kryje się jednak element symbolicznej deklaracji artysty, pokoleniowo zbyt młodego na udział w powstaniu, zobowiązującego się za to dać o nim świadectwo. W grupie powstańców Malczewski umieścił zakamuflowany autoportret, choć nie tak oczywisty jak w swoich późniejszych, symbolicznych obrazach, w których otwarcie nadawał swoje rysy Chrystusowi czy św. Franciszkowi. W grupie sybiraków monografistka malarza, Dorota Kudelska, rozpoznała motyw autoportretowy w postaci rozpaczającego młodzieńca, nad którym pochyla się starzec o rysach ojca artysty, Juliana Malczewskiego.
Kazimierz Alchimowicz, "Najem robotników", 1893
Format wyświetlania obrazka
standardowy [760 px]
Kazimierz Alchimowicz, "Najem robotników", 1893, fot. Muzeum Narodowe w Warszawie
Bezpośrednim uczestnikiem powstania styczniowego był inny malarz, Kazimierz Alchimowicz, którego życiorys w dużej mierze ukształtowany został przez to doświadczenie. Podobnie jak Malczewski, Alchimowicz również ma na koncie obrazy przedstawiające pojmanych powstańców w drodze na Sybir, jednak w odróżnieniu od czołowego polskiego symbolisty, malował je na bazie własnych doświadczeń. To właśnie na zesłaniu Alchimowicz podejmował pierwsze próby artystyczne, jeszcze pod postacią amatorskich rysunków religijnych. Po odzyskaniu wolności miał już niespełna trzydzieści lat, szybko jednak nadrobił braki warsztatowe, zapisując się najpierw do Klasy Rysunkowej Gersona, a następnie do monachijskiej akademii. Okazał się twórcą bardzo wszechstronnym, parał się także rzeźbą i zdobieniem porcelany, a w malarstwie sięgał po motywy historyczne, rodzajowe i krajobrazowe. Poczesne miejsce w jego dorobku zajmowały także sceny powstańcze.
"Najem robotników" powstał równe trzydzieści lat po wybuchu powstania i stanowi interesujący kontrapunkt zarówno dla heroizowanych, jak i gorzko-realistycznych jego przedstawień. W scenie rodzajowej pędzla dojrzałego Alchimowicza uchwycony został bowiem niewątpliwy sukces powstania – doprowadzenie do uwłaszczenia włościan w Królestwie Polskim, i to na warunkach korzystniejszych niż w samym Cesarstwie Rosyjskim. W wydanym przez Aleksandra II dekrecie, od którego rozpoczęła się modernizacja polskiej wsi, znalazły się wręcz obszerne ustępy żywcem przepisane z polskiego dekretu powstańczego.
Leon Wyczółkowski, "Stańczyk", 1898
Format wyświetlania obrazka
standardowy [760 px]
Leon Wyczółkowski, "Stańczyk", 1898, Muzeum Narodowe w Krakowie
Swoja wersję "Stańczyka" Leon Wyczółkowski namalował ponad trzy dekady po Matejce. Za młodu uczeń owianego kultem malarza, pod koniec lat 90. XIX wieku sam przejął po nim pałeczkę jako profesor w krakowskiej Szkole Sztuk Pięknych. Do tego czasu wyzwolił się już dawno spod uroku nauczyciela, tak jak ten niegdyś otrząsnął się z wpływów Delaroche'a. Pod koniec stulecia Matejko reprezentował dla Wyczółkowskiego malarstwo minionej epoki, dla którego nie ma już miejsca w nowej rzeczywistości. Jego "Stańczyk" to zatem rodzaj rozliczenia i polemiki z Matejkowskim dziedzictwem. Ciasna, wycinkowa kompozycja, mocna, jaskrawa kolorystyka i swoboda malarskiego gestu przynależą już do nowej, młodopolskiej epoki.
Także w swojej wymowie "Stańczyk" Wyczółkowskiego kontrastuje z Matejkowskim. W odróżnieniu od jego nauczyciela, Wyczółkowskiemu nie było po drodze ze środowiskiem krakowskich konserwatywnych intelektualistów zwanych Stańczykami, rekrutujących się z ziemiańsko-arystokratycznych warstw i przeciwnych nie tylko reformom społecznym, ale i wszelkim przejawom nowoczesności w sztuce. W jego obrazie stają się oni przebranymi w narodowe stroje marionetkami w krakowskiej szopce – kukiełkami w rękach zaborczej władzy. Jako pedagog krakowskiej akademii, malarz był ze Stańczykami w stanie permanentnej wojny, krytykowany za ludowe sympatie, a nawet oskarżany przed policją o skandal obyczajowy po wprowadzeniu do szkoły zajęć z kobiecego aktu. Konserwatystów raził także brutalny realizm i symboliczna niejasność jego obrazów, czego malarz nie omieszkał wykorzystać w szydzącym z nich "Stańczyku", sięgając po chwyty, których ci najbardziej nie znosili.
[{"nid":"5683","uuid":"da15b540-7f7e-4039-a960-27f5d6f47365","type":"article","langcode":"pl","field_event_date":"","title":"Jak by\u0107 autorem - w kinie?","field_introduction":"Polskie warto\u015bciowe artystycznie kino i kino autorskie - to niemal synonimy. Niewiele znale\u017a\u0107 mo\u017cna wyj\u0105tk\u00f3w, kt\u00f3re potwierdza\u0142yby t\u0119 regu\u0142\u0119. Wyj\u0105tki te by\u0142y rzadkie w przesz\u0142o\u015bci, dzi\u015b s\u0105 nieco cz\u0119stsze, ale i dobrych film\u00f3w dzi\u015b mniej ni\u017c to kiedy\u015b bywa\u0142o.","field_summary":"Polskie warto\u015bciowe artystycznie kino i kino autorskie - to niemal synonimy. Niewiele znale\u017a\u0107 mo\u017cna wyj\u0105tk\u00f3w, kt\u00f3re potwierdza\u0142yby t\u0119 regu\u0142\u0119. ","topics_data":"a:2:{i:0;a:3:{s:3:\u0022tid\u0022;s:5:\u002259606\u0022;s:4:\u0022name\u0022;s:5:\u0022#film\u0022;s:4:\u0022path\u0022;a:2:{s:5:\u0022alias\u0022;s:11:\u0022\/temat\/film\u0022;s:8:\u0022langcode\u0022;s:2:\u0022pl\u0022;}}i:1;a:3:{s:3:\u0022tid\u0022;s:5:\u002259644\u0022;s:4:\u0022name\u0022;s:8:\u0022#culture\u0022;s:4:\u0022path\u0022;a:2:{s:5:\u0022alias\u0022;s:14:\u0022\/temat\/culture\u0022;s:8:\u0022langcode\u0022;s:2:\u0022pl\u0022;}}}","field_cover_display":"default","image_title":"","image_alt":"","image_360_auto":"\/sites\/default\/files\/styles\/360_auto\/public\/field\/image\/machulski_1.jpg?itok=dDrSUPHB","image_260_auto":"\/sites\/default\/files\/styles\/260_auto_cover\/public\/field\/image\/machulski_1.jpg?itok=X4Lh2eRO","image_560_auto":"\/sites\/default\/files\/styles\/560_auto\/public\/field\/image\/machulski_1.jpg?itok=J0lQPp1U","image_860_auto":"\/sites\/default\/files\/styles\/860_auto\/public\/field\/image\/machulski_1.jpg?itok=sh3wvsAS","image_1160_auto":"\/sites\/default\/files\/styles\/1160_auto\/public\/field\/image\/machulski_1.jpg?itok=9irS4_Jn","field_video_media":"","field_media_video_file":"","field_media_video_embed":"","field_gallery_pictures":"","field_duration":"","cover_height":"266","cover_width":"470","cover_ratio_percent":"56.5957","path":"pl\/node\/5683","path_node":"\/pl\/node\/5683"}]