Dzieło przedstawia odprawę patrolu powstańczego, jednak właściwie jest to wgląd w chwilę z codziennego życia obozu, uchwyconą przez Chełmońskiego w reporterskim stylu. Na pierwszym planie widzimy dwie stojące bokiem postaci, zapewne dowódców oddziału. Rzuca się w oczy ich charakterystyczny ubiór. Jeden ma na sobie granatowo-czerwony mundur ułański, a drugi obszerny ciemnobrązowy płaszcz ze szpiczastym kapturem.
Przed dowódcami czeka w gotowości sześciu jeźdźców – trzy kobiety i trzech mężczyzn – siedzących na smukłych, zadbanych koniach. Jedna z żołnierek salutuje. Wszyscy powstańcy mają na sobie długie płaszcze różnych kolorów oraz nakrycia głowy, m.in. czerwone rogatywki. Powstańcy styczniowi nie mieli jednolitego umundurowania i stąd wynikała duża różnorodność ich strojów – często zwykłych, cywilnych ubrań, wzbogaconych tylko patriotycznym symbolem lub biało-czerwonym elementem.
Na drugim planie, obok wysokich snopów siana i niezaprzężonego wozu drabiniastego, pasie się kilka koni. Nieopodal powstańcy odpoczywają, śpiąc na sianie. W tle widoczny jest fragment pokrytego strzechą zabudowania oraz dalsza część stacjonującego obozu. Ciemny las rozciąga się na horyzoncie, kontrastując z jasnozieloną trawą i szarobłękitym, zachmurzonym niebem.
Motyw powstania styczniowego to rzadkość w twórczości artysty. Chelmoński, urodzony w 1849 roku, był za młody, by brać udział w walkach. Niewiele wiadomo o jego wspomnieniach z tego czasu czy wrażeniu, jakie wywarł na nim zryw. Zachowała się jedynie wzmianka, że jego ojciec, będący wówczas wójtem, wydawał powstańcom fałszywe paszporty. Atmosfera domu rodzinnego, powiązania ojca z konspiracją czy wieści o powstańczych wypadkach zapewne nie pozostały bez żadnego wpływu na 14-letniego Chełmońskiego.
Podczas studiów w Monachium Chełmoński zetknął się z Maksymilianem Gierymskim, powstańcem i malarzem, który niejednokrotnie wracał w swojej twórczości do wydarzeń 1863 roku. Wiele wskazuje jednak na to, że bardziej bezpośrednią inspirację stanowił dla niego kontakt z Antonim Piotrowskim. Artyści poznali podczas nauki w pracowni Wojciecha Gersona i szybko zaprzyjaźnili. W czasie, gdy powstawał "Epizod z powstania 1863", obaj mieszkali i pracowali w Paryżu. Piotrowski sięgał do tematu powstania także w paryskim okresie twórczości, malując m.in. "Epizod z powstania 1863 roku" (1880) czy "Scenę z powstania 1863 roku" (1881). W jego wizji roku 1863 odbijają się wyraźne echa malarstwa Gierymskiego, zbieżne także z artystyczną wrażliwością Chełmońskiego: reporterski styl, skupienie na codzienności czy istotna rola pejzażu.
W "Epizodzie z powstania 1863" znajdujemy to, co charakterystyczne dla żywiołu malarskiego Chełmońskiego, a więc pełną życia kompozycję, realistyczne ujęcie, świetną kolorystykę, doskonale przedstawione konie czy scenę rodzajową rozgrywającą się na wsi. Najciekawszy wydaje się jednak fakt, że Chełmoński otwarcie pokazał obecność kobiet w oddziale.
Trudno oszacować, ile kobiet walczyło z bronią w ręku podczas powstania styczniowego, ale na pewno nie były to jedynie pojedyncze przypadki. W nielicznych opracowaniach na ten temat znaleźć można co najmniej trzydzieści nazwisk, choć z pewnością nie są to kompletne dane. Z obawy przed społeczną krytyką wiele kobiet nie chwaliło się swoimi doświadczeniami. Poza tym niektóre żołnierki i kurierki ukrywały się w obozie pod męską tożsamością, przybierając nowe nazwisko. Przykładowo Anna Henryka Pustowójtówna, adiutantka dyktatora powstania, Mariana Langiewicza, przedstawiała się jako Michał Smok oraz nosiła męski strój i krótko ścięte włosy.
Mimo zauważalnej obecności kobiet w oddziałach, ogromnej popularności, jaką zdobyła Pustowójtówna czy legendy Emilii Plater (bohaterki powstania listopadowego sławnej dzięki utworowi Adama Mickiewicza) motyw kobiety-powstańca styczniowego pozostał właściwie niezauważony przez artystów tego okresu. Obraz roku 1863 w polskiej wyobraźni zbiorowej został zdominowany przez twórczość Artura Grottgera, a bohaterki jego dzieł to przede wszystkim delikatne damy noszące żałobę narodową. Jeśli pomagają powstańcom, to nigdy nie wykraczając poza sferę tradycyjnej działalności kobiecej, jak np. opatrywanie rannych ("V. Schronisko" z cyklu "Polonia", 1863).
Kobiety walczące z bronią w ręku bądź pracujące jako kurierki spotykały się często z krytyką bądź podejrzeniami o szukanie męża w oddziale itd. Często marginalizowano także ich zaangażowanie – doceniano udział w powstaniu, ale jednocześnie sugerowano, że bardziej "kobiece" zajęcia byłyby dla nich odpowiedniejsze. Ten tradycyjny podział znajdziemy u Grottgera i szeregu innych artystów, przedstawiających kobiety jako matki-Polki, wdowy czy dziewczęta w żałobie narodowej, żegnające powstańców. Dlatego też motyw pojawiający się na obrazie Chełmońskiego jest niespotykany. Nie dość, że artysta pokazał w powstańczym oddziale kobiety, to przedstawił je jako pełnoprawne bohaterki dzieła. Nie odgrywają ról pomocniczych względem mężczyzn, nie pełnią funkcji ozdoby ani ciekawostki. Płeć żołnierzy nie ma w tej scenie tak naprawdę żadnego znaczenia.
Trudno ocenić, jaką wiedzę na temat udziału kobiet w powstaniu miał Chełmoński oraz jak dokładnie go oceniał. Jakaś refleksja musiała go jednak skłonić do wybrania takiego właśnie tematu obrazu, niepodobnego do innych. Wśród osób, które mogły mieć wpływ na ukształtowanie jego opinii na temat kobiecej aktywności patriotycznej, wskazać trzeba na pewno Wandę Umińską. Chełmoński znał ją z czasów warszawskich studiów, kiedy to w jej domu gromadzili się uczniowie szukający towarzystwa, opieki i ciepłego posiłku. Znajomość przetrwała najwidoczniej lata, bo w 1887 roku, po powrocie z Paryża do Warszawy, rodzina Chełmońskich zamieszkała na krótko u Umińskich.
W czasie powstania styczniowego 22-letnia Umińska działała w konspiracji, m.in. opiekując się więźniami z Cytadeli Warszawskiej, a po 1863 roku zaangażowała się w działalność społeczną, przede wszystkim na wsi. Nie mogła być bezpośrednim pierwowzorem żołnierek przedstawionych przez Chełmońskiego, ale jej osobowość i poglądy – ukształtowane w kręgu Narcyzy Żmichowskiej – mogły stać się w jakimś stopniu inspirujące dla artysty.
Jakakolwiek motywacja nie stałaby za namalowaniem "Epizodu z powstania 1863", obraz ten – ze względu na sposób przedstawienia kobiet – pozostaje jednym z oryginalniejszych przykładów ikonografii powstania styczniowego, zdominowanej w tym obszarze przez pełną patosu estetykę Grottgera i jego naśladowców.