Dopuścić język do głosu!, czyli skąd Polacy czerpali wiedzę o ojczystej mowie
Gdzie poniewierana i kaleczona polszczyzna mogła się wyżalić? Kto stał na straży jej poprawności i moralności? Które z dawnych czasopism językowych przetrwały do dziś?
Pierwszy numer "Poradnika Językowego" z 1901 roku otwierał artykuł zaczynający się od słów:
Ma polityka liczne pisma, ma literatura, zwłaszcza nadobna szereg tygodników i miesięczników, mają różne zawody swoje zawodowe czasopisma – jeden język, narzędzie wszystkich, wszystkim potrzebne a nie przez wszystkich zarówno cenione, nieraz krzywdzony i poniewierany, nie dopuszczony do głosu, nie ma się nawet gdzie pożalić.
Nie była to do końca prawda, ponieważ od 16 lat istniały "Prace Filologiczne" będące pierwszym – nie licząc sprawozdań Komisji Językowej Akademii Umiejętności – pismem językoznawczym ukazującym się na ziemiach polskich. Niemniej to właśnie krakowski periodyk stawiał, zgodnie z nazwą, na praktyczną umiejętność posługiwania się rodzimą mową, dbałość o poprawność i kulturę polszczyzny. Do tej dwójki należy dodać jeszcze jeden tytuł, który ujrzał światło dzienne w 1913 roku – "Język Polski" – a otrzymamy wielką trójcę najstarszych czasopism językoznawczych nad Wisłą ukazujących się do dziś.
"Prace Filologiczne", czyli od wątłej samogłoski do skrzydełek z boczniaka
Format wyświetlania obrazka
standardowy [760 px]
Adam Antoni Kryński, 1932, fot. Narodowe Archiwum Cyfrowe NAC
Najstarsze polskie czasopismo podejmujące kwestie językowe przyszło na świat 13 kwietnia 1885 roku w Warszawie. Pochodziło z niezamożnej, lecz szanowanej rodziny. Jego ojciec-założyciel, Adam Antoni Kryński, był filologiem (choć studia w Szkole Głównej rozpoczynał na kierunku matematyczno-fizycznym), członkiem Akademii Umiejętności w Krakowie, nauczycielem języków klasycznych i francuskiego w warszawskim gimnazjum. Ojcowie chrzestni to równie uznane nazwiska: Jan Karłowicz filologiczne wykształcenie zdobyte za granicą uzupełniał studiami muzycznymi w Brukseli, miłośnik gór Lucjan Malinowski specjalizował się w rodzimym folklorze i dialekcie górnośląskim, a Jan Baudouin de Courtenay posiadał królewski rodowód i został uznany za jednego z najwybitniejszych językoznawców w historii (miał nawet szansę – przynajmniej teoretycznie – zostać pierwszym prezydentem RP). Nie wspominając już o dalszej rodzinie wybitnych polskich i europejskich uczonych, którzy przez lata zaistnieli na łamach "Prac Filologicznych".
Pierwsze zdanie wypowiedziane przez pismo było zarazem tytułem artykułu i brzmiało: "O wyrazach z wątłą samogłoską obok l, r, pomiędzy spółgłoskami". Nie licząc oczywiście słowa wstępnego Kryńskiego, który już przed narodzinami rocznika zaplanował dla niego przyszłość obejmującą m.in. rozprawy z językoznawstwa ogólnego, badania języków słowiańskich – polskiego w szczególności, materiały do historii języka i piśmiennictwa (staro)polskiego. Jak widać, "Prace Filologiczne" od początku miały charakter naukowy. Nie zmieniły tego ani dłuższa przerwa w pracy (1937-1963), ani częste roszady fundatorów (od Kasy im. Józefa Mianowskiego, przez Księgarnię Gebethnera i Wolffa oraz Państwowe Wydawnictwo Naukowe, po Wydział Polonistyki Uniwersytetu Warszawskiego), ani nawet rozłam periodyku na serie językoznawczą i literaturoznawczą, od 2012 roku funkcjonujące jako osobne czasopisma. Obecnie opiekę nad "Pracami" sprawuje Halina Karaś, a w ostatnim numerze (tom 77 z 2022 roku) można znaleźć m.in. 28 artykułów poświęconych leksyce dotyczącej pożywienia (np. "Tofucznica i skrzydełka z boczniaka, czyli o nazwach potraw zweganizowanych we współczesnej polszczyźnie uwag kilka" Małgorzaty Witaszek-Samborskiej i Martyny Skrzypczak).
"Poradnik Językowy", czyli kto obroni nas przed bełkotem?
W jego ponad studwudziestoletnim życiu najważniejszą rolę odegrali dwaj mężczyźni.
Format wyświetlania obrazka
standardowy [760 px]
Roman Zawiliński, fot. domena publiczna
Roman Zawiliński – wysoki, z rudym wąsem, odżywiał się "po chłopsku", studiował języki słowiańskie i gwary góralskie, wiedział, jak użyć fonografu do swoich badań. Posiadał niezwykły talent dydaktyczny (nawet gdy zastępował nauczyciela matematyki), pisał podręczniki, wydawał dzieła Szymonowica, Reja, Pola. Z myślą o kolegach uczących w szkołach średnich powołał do życia "Poradnik Językowy". Zadbał o jego żywy kontakt z czytelnikiem opierający się na regularnej wymianie listów, stałej rubryce "Zapytania i odpowiedzi", co uważał za "najcenniejszy objaw mogący więcej wydać dobrego niż długie rozprawy i dyskusje". Periodyk z miejsca zyskał popularność i szacunek, doceniano jego nowatorski i praktyczny charakter. Swoją pozycją chciał się podzielić z młodszym bratem odpowiedzialnym za teorię, jednak konflikt (o tym za chwilę) doprowadził do powstania dwóch odrębnych czasopism językoznawczych. Niestety kłopoty finansowe i zdrowotne Zawilińskiego sprawiły, że ten po trzech dekadach powierzył "Poradnik" zaufanym ludziom. Wiązało się to z przeprowadzką pisma z Krakowa do Warszawy.
Format wyświetlania obrazka
standardowy [760 px]
Witold Doroszewski, fot. Janusz Sobolewski/Forum
Witold Doroszewski – doktor filozofii, uczeń Kryńskiego i Baudouina de Courtenay, lektor języka polskiego w Paryżu, wykładowca uniwersytetów europejskich i amerykańskich. "Poradnik" trafił pod jego kuratelę w 1932 roku i pozostawał aż do śmierci językoznawcy w 1976 roku (z przerwą spowodowaną wyjazdem redaktora do Stanów oraz dłuższą nieobecnością ze względu na toczącą się wojnę). W tym czasie pismo ewoluowało: podjęło współpracę z naukowcami z całego kraju i z zagranicy, odeszło od potępiania błędów na rzecz krzewienia wzorcowej mowy, z miesięcznika poświęconego poprawności językowej przeobraziło się w forum wymiany myśli i kształtowania się normy oraz wiedzy o polszczyźnie. Sam Doroszewski wypracował nową dziedzinę zwaną kulturą języka polskiego. Kolejni redaktorzy "Poradnika" (Szymczak, Buttlerowa, Satkiewicz, Dubisz, Decyk-Zięba) kontynuowali i kontynuują myśl założyciela, poszerzając zakres tematyczny i dostosowując się do zmian technologicznych oraz komunikacyjnych. Podczas setnych urodzin czasopisma Jadwiga Puzynina, porównując jego rolę do poezji Czesława Miłosza, przekonywała:
[...] »Poradnik Językowy« na przestrzeni wielu lat, piórami licznych autorów, wśród których szczególne miejsce zajmują Roman Zawiliński i Witold Doroszewski, bronił mowy polskiej przed »skrzekiem«, »bełkotem« i »bredzeniem«, mówił o ważnej sprawie świadomości językowej człowieka, obejmującej też stosunek do rzeczywistości, do prawdy, udostępniał swe łamy tym, którzy zastanawiali się nad znaczeniem ważnych słów, ukazywali związki między językiem i wnętrzem człowieka, językiem i pięknem, językiem i moralnością.
"Język Polski", czyli jak starszy brat ustąpił młodszemu
Format wyświetlania obrazka
standardowy [760 px]
Kazimierz Nitsch, fot. domena publiczna
W 1913 roku narodziło się drugie dziecko Romana Zawilińskiego, chociaż spór o ojcostwo będzie przedmiotem debaty publicznej. Teraz to "Język Polski" był głównym pismem krakowskim, a starszy od niego o ponad dekadę "Poradnik Językowy" usunął się w cień, gościł jednak na łamach młodszego brata jako jeden z działów gazety. Ta symbioza trwała mniej więcej półtora roku, ale po wybuchu wojny coś zaczęło się psuć. Zawiliński zadbał o wydanie i redakcję trzech pierwszych roczników, a w 1918 roku na życzenie profesora Jana Łosia – jak utrzymywał – odstąpił tytuł Akademii Umiejętności. Według Kazimierza Nitscha, pod którego skrzydła trafił "Język Polski", on sam był twórcą koncepcji pisma ukazującego się co miesiąc w jednoarkuszowych zeszytach, czasem wydawanych jako pojedynczy tom. Przekonywał: "[...] p. Zawiliński różnym ludziom opowiadał, żeśmy mu przez przekształcenie pisma na zbyt mądre »Poradnik Językowy« zabili".
Format wyświetlania obrazka
standardowy [760 px]
Okładka i strona z "Poradnika Językowego", rocznik 1, 1901, fot. Poradnik Językowy – archiwum cyfrowe
Rzeczywiście, o ile "Poradnik Językowy" był bardziej doświadczony (z racji wieku) i otwarty na problemy językowe zwykłych czytelników, o tyle "Język Polski" przewyższał brata specjalistyczną wiedzą udostępnianą naukowcom, nauczycielom i miłośnikom polszczyzny. Ukazujący się od 1901 roku periodyk chciał zachować swój popularnonaukowy i poprawnościowy charakter, więc ich drogi ostatecznie się rozeszły. Od 1921 roku, gdy opiekę nad kilkulatkiem przejęło Towarzystwo Miłośników Języka Polskiego, można mówić o opozycyjnych programach redakcji obu pism.
"Język Polski" miał jasno sprecyzowane poglądy. Uważał, że zapis imion obcego pochodzenia powinien odbywać się według polskiej ortografii (pisownię zagraniczną nazywał przejawem "snobizmu"), występował przeciwko nieuzasadnionym zapożyczeniom (zwłaszcza germanizmom i rusycyzmom), wiedział – choć czasem się mylił – które wyrazy się przyjmą, a które nie. Interesował się leksykologią i frazeologią, nie zapominał o języku literackim – chętnie analizował słownictwo dzieł Słowackiego, Krasickiego, Reja, Herberta czy Lema. Był przywiązany do swoich korzeni, dlatego na początku obracał się wokół środowiska krakowskich językoznawców. Dopiero gdy dorósł, otworzył się na inne ośrodki badawcze, jak Poznań, Gdańsk czy Lublin. Po wojnie związał się na stałe z kilkoma kobietami, a w latach 2004-2010 czasopismem kierowała Krystyna Pisarkowa. Z miesięcznika, przez rocznik, "Język Polski" stał się w końcu kwartalnikiem.
Kto pyta, nie popełnia błędów
Format wyświetlania obrazka
standardowy [760 px]
Fragment strony z "Poradnika Językowego", fot. Poradnik Językowy – archiwum cyfrowe
"Czy język polski jest piękny?" – pytała prowokacyjnie Wanda Gizbert-Studnicka na łamach "Poradnika Językowego". "Znów Akademik Literatury pisze »zludczeć«. Co to ma być?" – oburzał się jeden z czytelników. Czasopismo przez lata podejmowało "walkę z wiatrakami" – jak mówiło – by dbać o czystość języka. Wytykało błędy w korespondencji handlowej i urzędniczej, przez jakiś czas regularnie publikowało zabawne, a czasem wręcz kuriozalne wyimki z polskiej prasy, odnotowywało nowe tytuły książkowe, które nie były bynajmniej przedmiotem krytyki literackiej, lecz poprawek redakcyjnych. Ten proceder mścił się na samym "Poradniku", ponieważ uważni odbiorcy nie omieszkali zwrócić uwagi redaktorom na nieprzestrzeganie językowych zasad, np. unikanie przecinków. Ci z kolei potrafili obrócić sytuację na własną korzyść, publikując szereg tekstów na temat interpunkcji czy ortografii.
Przeglądając starsze numery czasopism językowych, można prześledzić, jak kształtowała się i jaką zmianę przeszła polszczyzna pod względem słownictwa, gramatyki czy mody. "Poradnik Językowy" przypomniał konkurs na nazwę kart korespondencyjnych, który ogłoszono pod koniec XIX wieku. Wśród nadesłanych propozycji można odnaleźć takie perełki jak: "bezkopertka", "donoska", "jawnomyślnik", "kartkówka", "kurjerka", "posłanka", "pozdrówka", a nawet "Oblęgórka" czy "Sienkiewiczówka". Pismo to aż do II wojny światowej konsekwentnie zamieszczało "Zapytania i odpowiedzi", które najbarwniej pokazują, co dawniej dręczyło Polaków. Pytania dotyczyły praktycznie wszystkiego – od odmiany liczebników, przez pochodzenie słów, po ich poprawne użycie – a redaktorzy cierpliwie, merytorycznie i niekiedy z humorem odpowiadali na wszelkie wątpliwości. Na przykład w komentarzu do listu czytelnika proszącego o wskazanie właściwego zwrotu "chodzi tu o…" lub "idzie tu o…" przypomniano przysłowie: "Czy idzie, czy chodzi, na jedno wychodzi".
Format wyświetlania obrazka
standardowy [760 px]
Eska (nazwisko odczytane z pisowni odręcznej autorki fotografii) w redakcji "Kuriera Polskiego", 1969, fot. z archiwum Grażyny Rutowskiej/Narodowe Archiwum Cyfrowe NAC
Niezwykle często poruszano kwestię żeńskiej końcówki – i tu porady były różne. Gdy ktoś szukał nazwy dla kobiety wykonującej zawód pedagoga, redakcja odpowiedziała wymijająco:
Łamigłówka godna nagrody. Ponieważ od rzeczownika »bóg« jest »bogini«, »prorok – prorokini«, więc analogicznie byłoby »pedagog – pedagogini«. Radzimy jednak wszystkim po polsku myślącym i mówiącym używać swojskiego wyrazu »wychowawczyni«.
Językoznawcy jednak dość szybko dostrzegli potrzebę utworzenia nowych słów dla określenia nowych zawodów i profesji, dlatego już w kolejnych numerach z 1901 roku radzili utworzyć dla kobiety o stopniu akademickim doktora nazwę "doktorka", "choćby się to nie podobało zainteresowanym", bo "nie cofniemy się przed tem, czego różnica płci wymaga od logiki językowej".
O tym, jak potrzebne było pismo zajmujące się kwestiami poprawnościowymi, świadczy chociażby list Lucjana Rydla, w którym poeta dziękuje redakcji: "Znalazłem w »Poradniku« wytknięty niejeden błąd, który sam popełniałem w mowie i piśmie [...]".
[{"nid":"5683","uuid":"da15b540-7f7e-4039-a960-27f5d6f47365","type":"article","langcode":"pl","field_event_date":"","title":"Jak by\u0107 autorem - w kinie?","field_introduction":"Polskie warto\u015bciowe artystycznie kino i kino autorskie - to niemal synonimy. Niewiele znale\u017a\u0107 mo\u017cna wyj\u0105tk\u00f3w, kt\u00f3re potwierdza\u0142yby t\u0119 regu\u0142\u0119. Wyj\u0105tki te by\u0142y rzadkie w przesz\u0142o\u015bci, dzi\u015b s\u0105 nieco cz\u0119stsze, ale i dobrych film\u00f3w dzi\u015b mniej ni\u017c to kiedy\u015b bywa\u0142o.","field_summary":"Polskie warto\u015bciowe artystycznie kino i kino autorskie - to niemal synonimy. Niewiele znale\u017a\u0107 mo\u017cna wyj\u0105tk\u00f3w, kt\u00f3re potwierdza\u0142yby t\u0119 regu\u0142\u0119. ","topics_data":"a:2:{i:0;a:3:{s:3:\u0022tid\u0022;s:5:\u002259606\u0022;s:4:\u0022name\u0022;s:5:\u0022#film\u0022;s:4:\u0022path\u0022;a:2:{s:5:\u0022alias\u0022;s:11:\u0022\/temat\/film\u0022;s:8:\u0022langcode\u0022;s:2:\u0022pl\u0022;}}i:1;a:3:{s:3:\u0022tid\u0022;s:5:\u002259644\u0022;s:4:\u0022name\u0022;s:8:\u0022#culture\u0022;s:4:\u0022path\u0022;a:2:{s:5:\u0022alias\u0022;s:14:\u0022\/temat\/culture\u0022;s:8:\u0022langcode\u0022;s:2:\u0022pl\u0022;}}}","field_cover_display":"default","image_title":"","image_alt":"","image_360_auto":"\/sites\/default\/files\/styles\/360_auto\/public\/field\/image\/machulski_1.jpg?itok=dDrSUPHB","image_260_auto":"\/sites\/default\/files\/styles\/260_auto_cover\/public\/field\/image\/machulski_1.jpg?itok=X4Lh2eRO","image_560_auto":"\/sites\/default\/files\/styles\/560_auto\/public\/field\/image\/machulski_1.jpg?itok=J0lQPp1U","image_860_auto":"\/sites\/default\/files\/styles\/860_auto\/public\/field\/image\/machulski_1.jpg?itok=sh3wvsAS","image_1160_auto":"\/sites\/default\/files\/styles\/1160_auto\/public\/field\/image\/machulski_1.jpg?itok=9irS4_Jn","field_video_media":"","field_media_video_file":"","field_media_video_embed":"","field_gallery_pictures":"","field_duration":"","cover_height":"266","cover_width":"470","cover_ratio_percent":"56.5957","path":"pl\/node\/5683","path_node":"\/pl\/node\/5683"}]