Zbawienna ignorancja i wyzwania gatunkowe
"Nosiłeś tego dnia sweter z czerwonej, puszystej wełny, to był piękny sweter, dodałeś..." – tak zaczyna się… no właśnie, co? Zapis rozmowy, wywiad-rzeka, reportaż czy może jednak literatura piękna? Świadomość gatunku, jakim jest reportaż, a jeszcze bardziej warunków jego obiegu, a także świadomość wagi, jaką będzie mieć opublikowana rozmowa z ostatnim żyjącym przywódcą powstania w getcie, pojawia się w narracji od samego początku książki. Ta zresztą nie zaczyna się bynajmniej "od początku", lecz od nawiązania do rozmów poprzednich ("mówiłeś mi, kiedy zapytałam o dzień 19 kwietnia..."). Krall opowiadała później, że gdyby wówczas na temat powstania w getcie warszawskim wiedziała tyle co potem, nie zdecydowałaby się na poprowadzenie rozmowy z Edelmanem. Ale ignorancja pozwoliła jej na swobodę: "nie przygniatał mnie ciężar wiedzy".
Choć książka nosi wyraźne piętno literackiego stylu i reporterską markę Krall, może właśnie dzięki jej "świadomej naiwności" udało się tak wyeksponować osobowość Edelmana i pozwolić mu zaistnieć – a może nawet wykreować siebie na swoistego antyheroicznego bohatera polskiej historii. Edelman okazuje się bowiem w książce człowiekiem, którego nie obchodzi, "jak powinno się mówić", świadomym ciężaru nie tylko historii, ale i kultury, która preferuje to, co czynne, heroiczne, zdobywcze nad tym, co bierne, zahukane, bojaźliwe, woli też biografie zakończone bohaterskimi śmierciami od życiorysów tych, co po prostu pragnęli przeżyć. "Ludzkość umówiła się, że śmierć z bronią w ręku jest lepsza od tej bez broni" – mówił w "Zdążyć przed Panem Bogiem", a potem wielokrotnie powtarzał.