Stawiajmy mosty bez brzegów: Tymoteusz Karpowicz od A do Z
Powtarzał, że poezja to "dziennik życia zwierząt morskich, które chodzą po ziemi, a chciałyby latać". W setną rocznicę urodzin Karpowicza próbujemy stworzyć listę pojęć, motywów, przedmiotów i nazwisk pozwalających zbliżyć się do jednego z najciekawszych twórców polskiej liryki.
#3
Swój dom w Oak Park nazywał Okopami Świętej Trójcy. W filmie dokumentalnym Mirosława Spychalskiego i Jarosława Szody z 1994 roku wyjaśniał, że to jego system samoobrony, samotnia, w której próbuje znaleźć własną wypowiedź. Okopy zbudowane były z trzech wałów. Pierwszy stanowił "tańczący płot" opleciony winoroślą, otaczający malinowy ogród wyjęty niczym z Leśmianowskiego wiersza. Karpowicz pisał: "Pod każdym płotem odrasta ogrodzenie". Drugą warstwę tworzyły ściany domu i okna, przez które prawie nie wpadało światło dzienne. Trzecia osłona to biblioteka licząca około ośmiu tysięcy tomów wiedzy filozoficznej, estetycznej, metafizycznej – jego prywatny świat wyzwalający z niepokoju, niemożności odnalezienia i wyrażenia siebie.
Architekt
"Nie faworyzował kąta prostego, chętniej znosił ze skosu" – zauważa Joanna Roszak w książce "W cztery strony naraz" będącej zbiorem rozmów o Karpowiczu. Znajomi czasem widzieli go z kielnią, siekierą i czymś w rodzaju młota pneumatycznego, którym doskonale się posługiwał jedną ręką (lewą dłoń stracił w dzieciństwie). Sam zaprojektował wnętrze domu oraz wykonał boazerię, szafki kuchenne, półki, ale najbardziej był dumny z ogrodu. Po krainie rzadko spotykanych krzewów, drzew owocowych, ziół, kwiatów i warzyw najchętniej spacerował samotnie, chociaż gościom nie szczędził porad dotyczących pielęgnacji roślin. Jeden z jego aforyzmów brzmi: "Zanim zbudujesz bramę, miej drogę do niej prowadzącą".
Format wyświetlania obrazka
standardowy [760 px]
Willa Marii i Tymoteusza Karpowiczów we Wrocławiu, 2020, fot. Krzysztof Ćwik / Agencja Wyborcza
Jerzy Bogdan Kos w rozmowie z Joanną Roszak mówił, że Karpowicza nie interesuje szybkie zakończenie prac, a właśnie planowanie, projektowanie. Podobnie było z jego twórczością. Fragmenty nieukończonego poematu "Rozwiązywanie przestrzeni" przesłał Andrzejowi Falkiewiczowi w postaci złączonych taśmą klejącą dwóch, trzech lub czterech arkuszy formatu B4. Nad tekstami pracował latami, by znaleźć to jedno, właściwe sformułowanie. Całe życie był architektem języka, który buduje arkę słowa.
Blaknienie
Ci, którzy posiadają zbiór "Słoje zadrzewne" Karpowicza opublikowany w 1999 roku przez Wydawnictwo Dolnośląskie, mówią, że z czasem druk blaknie. Joanna Mueller uważa to za symboliczne dla jego poezji. Jak zaradzić temu znikaniu? Do Karpowicza przylgnęła łatka poety trudnego, niezrozumiałego, wymagającego wobec czytelnika. Dlatego też grono karpowiczologów jest wąskie, choć wierne. Z okazji 90. rocznicy urodzin twórcy Biuro Literackie zdecydowało się wydać "Dzieła zebrane" Karpowicza, a kolejne tomy miały odzyskać go dla literatury nie tylko jako poetę, lecz także jako dramaturga i eseistę. Niestety poza dyskursem naukowym nadal mówi się o nim jedynie przy okazji rocznic czy premiery publikacji. Zabrakło go również wśród literackich patronów roku 2021, w którym świętowaliśmy setne urodziny m.in. Baczyńskiego i Różewicza. Sam Karpowicz przekonywał, że pisze przede wszystkim dla siebie. Nie zasłużył jednak na zapomnienie czy obojętność, a przecież dzieło ożywa w momencie lektury.
Cisza
Karpowicz zdawał się nie zabiegać o uwagę, nie był bohaterem skandali. "Gdybym miał malować słowami – zdecydowałbym się na ciszę" – pisał. Potrafił milczeć przez wiele lat zarówno twórczo, nie wydając tomów wierszy, jak i towarzysko, urywając kontakt z przyjaciółmi. W jego utworach cisza pojawiała się często jako główna bohaterka, kontrastował ją z muzyką lub mową. W ciszy przeglądał się krzyk i na odwrót. Istotne było nie tylko brzmienie, lecz także następująca po nim nieobecność dźwięku. Czytanie świata, a może też wierszy, porównywał do instrumentacji powołującej ciszę do istnienia.
Dialogi
Andrzej Falkiewicz uważał, że Karpowicz nie jest poetycki, ale dramatyczny. Jego sztuki najczęściej wystawiał Andrzej Witkowski w latach 60. na deskach Teatru Współczesnego we Wrocławiu. Były to udane, ale niestety jedne z nielicznych przedstawień. Wrocław wzbogacił się wkrótce o jeszcze jednego dramaturga i poetę – Tadeusza Różewicza. Później mówiono, że Karpowicz cierpiał na kompleks Różewicza. Rywalizowali o Nagrodę Literacką Nike: tom "Matka odchodzi" pokonał m.in. "Słoje zadrzewne".
Karpowiczowi zależało na tym, by jego dzieła zaistniały na scenie. Cieszył się z reakcji publiczności bezbłędnie odczytującej antyradzieckie aluzje zawarte w "Czterech nocnych stróżach". Jednocześnie nie był skory do poprawek. W jednym z listów napisał: "Niestety nie jestem w stanie coś na siłę zmieniać w strukturze językowej moich sztuk". Język Karpowicza stawiał opór, nie dawał się łatwo ujarzmić aktorskiej grze, podporządkować reżyserskiej wizji. Nie należało czytać jego dramatów dosłownie, tylko zajrzeć w głąb, dotrzeć do podtekstów, a to potrafili nieliczni. Kazimierz Braun zwrócił uwagę na dialogi, które były precyzyjne i metaforyczne zarazem. "Łączyły realistyczną obserwację życia i słownictwa określonych postaci z logiką snu, lirykę i tajemnicę – ze sformalizowaną i surową strukturą" – wyjaśniał w wywiadzie z Joanną Roszak.
Eschatologia
Edward Balcerzan wspominał, że Karpowicz na pytanie: "Co nowego?", potrafił odpowiedzieć: "Byłem na granicy eschatologicznej" – czyli ciężko chorował. Nawet w rozmowach z przyjaciółmi nie podejmował błahych tematów, a na podstawie tych konwersacji niektórzy pisali wiersze. Anna Frajlich zanotowała terminy, które padły podczas jednego ze spotkań z Karpowiczem: "polimorfizm, polisemantyzm, relatywizm filozoficzny, heraklitanizm…". Mówiono, że zamiast wyrazić coś jasno, wszystko komplikuje, przekłada prostotę na zawiłość. Balcerzan w "Czterech stronach naraz" przytacza przykład, gdzie Karpowicz pisze o "paleozoicznej tkaczce", usiłującej "zasupłać na węzłach z kambru syluru ordowiku glosopterydę serca". "Czasem Karpowicz musi wiersz najeżyć, by odbiorcę rzucić na kolana" – komentuje literaturoznawca.
Fiszki
Starannie uporządkowane, posegregowane według słów kluczowych (np. "przełomowy wiersz" albo "cisza") wypełniały kartony w jego domowej bibliotece w Ameryce. Fiszki były drogowskazem w labiryncie wiedzy, którą zgromadził i którą posiadał. Kolorowe kartki wypełniał ręcznie, dopisywał kolejne cytaty, uwagi. Gdy podczas jednej z wrocławskich sesji mówił o Leśmianie, zamiast wygłosić referat improwizował za pomocą fiszek. Wyciągał je losowo z dwóch pudełek, przytaczał fragmenty, na gorąco uzupełniał refleksjami.
Granice
Lubił przekraczać granice języka: eksperymentował ze składnią, przetasowywał związki frazeologiczne, zderzał słowa, rozbijał znaczenia. Nie robił tego dla zabawy czy efektu niesamowitości, lecz szukał sposobu na wyrażenie swoich myśli. Nazywano go poetą lingwistycznym, choć bronił się przed tą etykietą. Natomiast granicy intymności nigdy nie przekraczał. Karpowicz pisał: "Kto połyka granice swojego bytu, musi mieć biegunkę". Nawet dla przyjaciół stanowił zagadkę. Nie skarżył się, wiele faktów z jego życia wyszło na jaw dopiero po jego śmierci, a jeszcze więcej jest do odkrycia.
Humor
Format wyświetlania obrazka
standardowy [760 px]
Okładka książki "W cztery strony naraz. Portrety Karpowicza" Joanny Roszak, fot. Biuro Literackie
Uchodził za kapryśnego indywidualistę, ale ceniono jego życzliwość i pozbawione spontaniczności poczucie humoru. W tekstach pilnował, by żarty lingwistyczne miały sens poznawczy. Więcej radości dostarczają jego dramaty niż pełne patetyzmu wiersze, ale mistrzem gorzkiej ironii stawał się jako aforysta: "Najzabawniej wygląda gondola płynąca styksem". Utrzymywał, że stany radości są maskami zakrywającymi wielki niepokój. Gdy bawił się słowem, uśmiechał się do czytelnika, ale efekt komiczny był tylko produktem ubocznym.
Irracjonalność
Owszem, doceniam święte szaleństwo jego utopijnego projektu poetyckiego, ale bardziej mnie przejmuje irracjonalność poszczególnych składniowych i leksykalnych ekscesów, bo one poczynając od trzech, czterech słów, dynamizują całą polską mowę
– przyznał Piotr Matywiecki na łamach "biBLioteki" Biura Literackiego. Pisanie było dla Karpowicza misją budzącą powszechny szacunek, ale często niezrozumiałą dla innych. Jako poeta nie tyle występował przeciw regułom gramatycznym polszczyzny, co tworzył jej alternatywną wersję. Ukazywał elastyczność języka, uwypuklając jego piękno.
Jazda
28 września 1962 roku w dolnośląskim dodatku do "Gazety Wyborczej" wydrukowano rozkład jazdy pociągów: Wrocław – reszta świata. Zamieszczono przy nim wiersz Karpowicza "Rozkład jazdy". Poeta rozbija w nim trwałe połączenia wyrazowe, prowadzi czytelnika przez gąszcz skojarzeń – od jazdy koni po rozkład ciała. Igra z ustalonym porządkiem, utartymi schematami, pokazuje bezradność wobec zmian ("bardzo długo rozkładano ręce"), niemożliwość uchwycenia pewnych rzeczy, sensów. W tym wierszu prezentuje siebie jako poetę ruchu. Krystynę Miłobędzką, mianującą siebie "córką Karpowicza", przybrany ojciec olśnił właśnie "niezwykłą ruchliwością zapisu". Stanisław Barańczak, na którego Karpowicz miał ogromny wpływ, nazwał ten wiersz "szkołą" (w domyśle jazdy), nauką tego, "jak z językiem należy postępować, by wydobyć maksimum treści".
Kubek
Z ostatniego spotkania z poetą Anna Frajlich zachowała na pamiątkę kubek z napisem "ukradziony w takiej a takiej restauracji". Umówili się w eleganckim klubie, Karpowicz przyniósł przyjaciółce owoce ze swojego ogrodu. Spodobał jej się ten żartobliwy kubek, ale współtowarzysz nie pozwolił, by sobie go tak po prostu wzięła. Do rachunku dorzucił odpowiednią kwotę. Frajlich podsumowała: "Był z całą pewnością szalenie uczciwy, ale tu był po prostu gentlemanem".
Leśmian
Karpowicz miał trzech mistrzów, na cześć których zorganizował konferencje naukowe za oceanem. Powtarzając za Kazimierzem Braunem: od Norwida się uczył, Przybosia cenił, Leśmiana kochał. Temu ostatniemu dedykował scenariusz widowiska "Dziejba leśna, rzecz o miłości i śmierci", w którym przełożył na język teatru jego utwory i swoje interpretacje. Ogród Karpowicza w Oak Park odzwierciedlał "malinowy chruśniak". Na obronie pracy doktorskiej pokłócił się z recenzentem o neologizmy Leśmiana, które go irytowały. Rozprawę, którą później opublikował, zatytułował "Poezja niemożliwa". Karpowicza także nazywano "ostatnim poetą niemożliwym".
Mosty
Leśmianowskie echo wybrzmiało w przybranym przez Karpowicza pseudonimie. Jako Tadeusz Lirmian zadebiutował w 1941 roku na łamach "Prawdy Wileńskiej" wierszem "Mosty" i chociaż później uważał go za nieudolny, wyznaczył on jego poetycką drogę. Redaktor pisma zapamiętał autora jako młodzieńca w przykrótkich spodniach, opadającym na czoło kaszkiecie i zwitkiem wierszy w kieszeni. Bohaterem "Mostów" jest człowiek budujący, mimo przeciwności losu, nić porozumienia między wykluczającymi się ideami, postawami, zjawiskami. Ta metafora powraca w późniejszej twórczości Karpowicza. Opublikowany w 1981 roku po angielsku esej nosi tytuł "A Bridge to the Impossible" – poeta swoimi dziełami i życiową postawą zdawał się stawiać takie niemożliwe mosty do doskonałości. Na swoje 80. urodziny wygłosił referat na Uniwersytecie Illinois, oto jego fragment:
Ale w sens budowania mostów wierzę coraz głębiej, do twardego podłoża ziemi i nieba, gdziekolwiek istnieją brzegi – wyzwania na jedność przeciwieństw. Stawiajmy je nawet wtedy, kiedy nie będzie już brzegów.
Norwid
Romantyczny poeta był jego filarem, ale także rywalem. W 1983 roku w Chicago Karpowicz zorganizował konferencję, na którą zaprosił norwidologów z całego świata. Zabrakło jedynie badaczy z Polski, których władze PRL-owskie nie puściły z kraju. Informacja o tym obiegła amerykańskie media, co dodatkowo nagłośniło wydarzenie. Pomysłodawca szukał sponsorów przez radio. Przeprowadził 46 audycji, w których czytał wiersze Norwida. Na tę okazję napisał też sztukę "Norwid" – reżyserię i główną rolę powierzył Stanowi Borysowi. Karpowicz podzielał Norwidowską ideę wolności, jednak sprzeciwiał się temu, co jego poprzednik nazywał "bez-myśleniem". Stwierdził, że jeśli człowiek ma być "niezatruty myśleniem", ma jasno wyrażać swoje odczucia, to on znalazł się w pułapce, "zakorkował się" w swoim działaniu.
Ołówek
W redakcji wrocławskiego miesięcznika "Odra", gdzie pracował jako szef działu poetyckiego przez kilkanaście lat, miał niewielki pokoik. Toczył w nim rozmowy i dyskusje z adeptami poezji, którzy wspominają je jako rytuał. Udzielał surowych porad lub błogosławieństwa. Czerwonym ołówkiem notował uwagi i stawiał znaki zapytania na rękopisach m.in. Rafała Wojaczka, Marianny Bocian, Jerzego Bogdana Kosa. Ten ostatni zapewniał, że dzięki temu ołówkowi znalazł się w antologii poetów wrocławskich "Imiona niepokoju". Karpowicz był ojcem chrzestnym wielu lirycznych talentów, a na rozwoju polskiej poezji zależało mu bardziej niż na zaspokojeniu własnych ambicji. Jeden z wierszy poświęcił "rozbierającemu się do snu ołówkowi", chwaląc jego "wrodzoną nieugiętość".
Przyboś
Na początku lat 90. Karpowicz postanowił przekonać amerykańską Polonię do Przybosia. W jednym z artykułów zapraszających na konferencję naukową nazwał go "poetą totalnym". W Karpowiczu widziano kontynuatora awangardy o odwadze większej niż mieli jego nauczyciele: intensywnie pracował, ciągle coś zmieniał, rewidował, podejmował ryzyko. W ocenie jego twórczości Barańczak poszedł o krok dalej i w filmie dokumentalnym z 1994 roku przekonywał:
Karpowicz wydawał się kimś niepodrabialnym w polskiej poezji. Kimś, kto nie miał nie tylko równego sobie, ale nawet podobnego sobie.
Radio
Język – mowa – dźwięk. Szumy, trzaski, głosy są dowodem na istnienie. "Karpowicz nazywa ten świat, z którym się łączy za pomocą radia, światem rzeczywistym, rzeczywistością samą" – zauważa Ewelina Godlewska-Byliniak, nazywając teatr Karpowicza "radio-logicznym". Teksty, które pisał dla radia, można traktować jako spektakle, z kolei w utwory dramatyczne należy się uważnie wsłuchać. Języki słuchowiska i teatru mieszają się, poezja także jest zapisem dźwięku, słowa tworzą melodię, rytm. Karpowicz w "Dźwiękowym zapisie doliny", utworze odnalezionym w jego archiwum, notuje: "Vivat biały szum, / szum biały szum / przeżywający boom / dający ciszy / mata – / zza cienia słów".
Sztuka
Karpowicz był erudytą w każdej dziedzinie kultury. Jako znakomity eseista zaprezentował się w eseju "Sztuka niemożliwa", będącym wprowadzeniem do jego poezji i całej historii sztuki XX wieku. Uważał, że każde dzieło sztuki rodzi się dwukrotnie: za pierwszym razem – gdy powstaje, za drugim – gdy jest absorbowane. Jego interesował głównie akt tworzenia. Pisał dla siebie, nie dla czytelnika. Tłumaczył, że nie potrafiłby się wczuć w kogoś innego, sam był odbiorcą swoich dzieł, sobie wyjaśniał "te ciemne, trudne, heraklitańskie problemy".
Światło
Jego ulubionym owadem był świetlik. W "Świętojańskich nocach" pisał: "uświęcające piekło syntezy / rozsypuje się w ułamku płomienia / świetlika nad którym filozof smaży / eidetyczną połać czerwca / plaster toposu z uda żygolaka lipca". W 1972 roku Karpowicz wydał swoje opus magnum, 424-stronicowe "Odwrócone światło" z autorską grafiką na okładce przedstawiającą dwa trójkąty ułożone z liter: białe tworzyły tytuł, czarne – imię i nazwisko autora. (Karpowicz postrzegał świat jako czarny-biały: albo kogoś uwielbiał, albo nie znosił). Triadyczna jest kompozycja tomiku – uporządkowane w cykle mniejsze partie tekstów zatytułowano kolejno" "oryginał", "kalka logiczna", "kopia artystyczna". Klarowny, symetryczny układ wierszy kontrastuje z ich metaforyczną naturą, wieloznacznością obrazów, siecią powiązań i odwołań do innych tekstów kultury. W "Odwróconym świetle" Karpowicz jest hermetyczny. Czesław Miłosz przyznał, że nic nie rozumie z tego tomu, co nie umniejsza jego szacunku dla odwagi autora.
Trud
Karpowicz był mistrzem komplikacji. Wyznał, że marzy o prostocie ("stać się tak prostym jak pierwsze słowo – logos"), ale droga do niej jest trudna, zawiła. Labirynt filozoficznych znaczeń zaprezentował w tomiku z 1964 roku "Trudny las". Przed ukazaniem się "Odwróconego światła" stanowił on niejako podsumowanie jego dotychczasowej twórczości. Wówczas Janusz Sławiński nazwał Karpowicza "poetą lingwistycznym", a Barańczak wykazał jego drogę od jednogłosowej monodii "Żywych wymiarów", przez dwugłosowy kanon "Gorzkich źródeł", "Kamiennej muzyki" i "Znaków równania", po wielogłosową fugę "W imię znaczenia" i "Trudnego lasu". Ten ostatni zbiór Miłobędzka potrafi zacytować z pamięci.
Upór
"Uparty" – to określenie pada najczęściej w stosunku do bohatera dokumentu "Karpowicz" Spychalskiego i Szody. Dotyczy zarówno pracy twórczej – wytrwale poprawiał swoje wierszowane dzieła – jak i pracy fizycznej, cierpliwości chociażby w wykonywaniu prac remontowych. Wyjazd do Stanów Zjednoczonych na stypendium w dojrzałym wieku, a później praca wykładowcy na uniwersytecie wymagały determinacji w nauce języka obcego. Bliscy Karpowicza wspominają, że wkładał on ogromny wysiłek w przygotowanie się do zajęć i organizację konferencji polskich poetów, a że był perfekcjonistą, nie pozwalał sobie na taryfę ulgową.
Wolność
Ameryka dawała Karpowiczowi wolność, której nie mógł zaznać w ojczyźnie. Jako redaktor "Odry" miewał kłopoty z cenzurą, przestał publikować własne wiersze po ogłoszeniu socrealizmu w 1949 roku (wznowił pracę po 1956 roku). Gdy w 1968 roku zatrzymano jego sztukę, dopiero po 47 latach Wrocławski Teatr Współczesny wystawił "Niewidzialnego chłopca". Karpowicz twierdził, że każdy twórca powinien dążyć do poznania samego siebie, musi wiedzieć, "w jakich warunkach jego rozumienie świata i wyobraźnia najbardziej się wyzwolą". Pisanie było dla niego autoanalizą. Nie czuł się wolnym, ale nie poddawał się – mówił: "Dramatyczne są moje próby osiągnięcia punktu, kiedy poczuję się wolnym".
Zakon
W jednej z audycji radiowych przypominających postać poety, Joanna Mueller porównała wejście w jego poezję do wstąpienia do "zakonu Karpowicza": "Wchodzi się w tę twórczość całym sobą, przyjmuje się wszystkie zasady, które artysta nam narzuca". Jego poezja jest zawłaszczająca. Praktykujący miłośnik liryki podejmuje ryzyko utracenia własnego głosu. Choć Karpowicz nie był urodzonym nauczycielem – według niektórych był wręcz człowiekiem oschłym – szanowano jego konsekwencję i zaangażowanie. Ukształtował wielu uznanych poetów z Miłobędzką i Barańczakiem na czele, stał się drogowskazem i inspiracją dla młodych pokoleń twórców.
Źródło
Karpowicz przekonywał, że źródłem powstania wszystkich mitologii był strach przed nieokreślonym, niewiadomym. Dążył do odkrycia wspólnego, pierworodnego modelu myślenia i wyobraźni. Sądził, że jest to możliwe poprzez sztukę. Kilkanaście utworów opatrzonych nazwą "Gorzkie źródła" znalazło się w tomie "Kamienna muzyka" z 1958 roku, który Karpowicz uważał za swój właściwy debiut. W jednym z wierszy zmierzał do "źródła, które jeszcze bić zacznie".
[{"nid":"5683","uuid":"da15b540-7f7e-4039-a960-27f5d6f47365","type":"article","langcode":"pl","field_event_date":"","title":"Jak by\u0107 autorem - w kinie?","field_introduction":"Polskie warto\u015bciowe artystycznie kino i kino autorskie - to niemal synonimy. Niewiele znale\u017a\u0107 mo\u017cna wyj\u0105tk\u00f3w, kt\u00f3re potwierdza\u0142yby t\u0119 regu\u0142\u0119. Wyj\u0105tki te by\u0142y rzadkie w przesz\u0142o\u015bci, dzi\u015b s\u0105 nieco cz\u0119stsze, ale i dobrych film\u00f3w dzi\u015b mniej ni\u017c to kiedy\u015b bywa\u0142o.","field_summary":"Polskie warto\u015bciowe artystycznie kino i kino autorskie - to niemal synonimy. Niewiele znale\u017a\u0107 mo\u017cna wyj\u0105tk\u00f3w, kt\u00f3re potwierdza\u0142yby t\u0119 regu\u0142\u0119. ","topics_data":"a:2:{i:0;a:3:{s:3:\u0022tid\u0022;s:5:\u002259606\u0022;s:4:\u0022name\u0022;s:5:\u0022#film\u0022;s:4:\u0022path\u0022;a:2:{s:5:\u0022alias\u0022;s:11:\u0022\/temat\/film\u0022;s:8:\u0022langcode\u0022;s:2:\u0022pl\u0022;}}i:1;a:3:{s:3:\u0022tid\u0022;s:5:\u002259644\u0022;s:4:\u0022name\u0022;s:8:\u0022#culture\u0022;s:4:\u0022path\u0022;a:2:{s:5:\u0022alias\u0022;s:14:\u0022\/temat\/culture\u0022;s:8:\u0022langcode\u0022;s:2:\u0022pl\u0022;}}}","field_cover_display":"default","image_title":"","image_alt":"","image_360_auto":"\/sites\/default\/files\/styles\/360_auto\/public\/field\/image\/machulski_1.jpg?itok=dDrSUPHB","image_260_auto":"\/sites\/default\/files\/styles\/260_auto_cover\/public\/field\/image\/machulski_1.jpg?itok=X4Lh2eRO","image_560_auto":"\/sites\/default\/files\/styles\/560_auto\/public\/field\/image\/machulski_1.jpg?itok=J0lQPp1U","image_860_auto":"\/sites\/default\/files\/styles\/860_auto\/public\/field\/image\/machulski_1.jpg?itok=sh3wvsAS","image_1160_auto":"\/sites\/default\/files\/styles\/1160_auto\/public\/field\/image\/machulski_1.jpg?itok=9irS4_Jn","field_video_media":"","field_media_video_file":"","field_media_video_embed":"","field_gallery_pictures":"","field_duration":"","cover_height":"266","cover_width":"470","cover_ratio_percent":"56.5957","path":"pl\/node\/5683","path_node":"\/pl\/node\/5683"}]