Piotr Matywiecki urodził się 5 czerwca 1943 roku w Warszawie. Studiował polonistykę na Uniwersytecie Warszawskim, a następnie przez wiele lat był pracownikiem Biblioteki Uniwersytetu Warszawskiego. W latach 1980–1989 działał w "Solidarności"; uczestniczył w licznych podziemnych przedsięwzięciach wydawniczych, między innymi współredagował pismo literackie "Wezwanie". Był redaktorem czasopism "Tygodnik Literacki" i "Potop", a także stałym współpracownikiem pisma "Powściągliwość i praca". Jako poeta debiutował w "Almanachu młodych 1962/1963" (wydanym w 1965 roku). Jego pierwszy tom wierszy "Podróż" ukazał się w 1975 roku.
Jego twórczość mieści się w klasycyzującym nurcie współczesnej poezji polskiej. Tak pod względem formalnym, jak i tematycznym jest to liryka bardzo tradycyjna. Matywiecki porusza się w kręgu typowych dla liryki refleksyjno-filozoficznej zagadnień – przemijanie, melancholia, tajemnica istnienia i śmierci. Nieprzeciętne zainteresowanie wzbudziła przygotowana przez niego antologia poezji polskiej "Od początku" (1997). To niezwykłe, dwutomowe dzieło gromadzi wiersze powstałe od średniowiecza do wieku XX. Wartością przedsięwzięcia jest to, iż autorowi antologii udało się poprzez to dzieło wywołać szeroką dyskusję nad stanem posiadania i żywotnością liryki polskiej.
Sześć kolejnych książek poetyckich, chociaż miało swoich oddanych czytelników, nie przyniosło autorowi szerszej popularności. Zaczęło się to zmieniać od tomu "Zwyczajna, symboliczna, prawdziwa" (1998) wyróżnionego w konkursie "Fundacji Kultury" i uhonorowanego Nagrodą Czterech Kolumn (2004). Tom "Ta chmura powraca" (2005) był nominowany do Nagrody "Nike" i Nagrody Literackiej Gdynia, podobnie kolejny zbiór "Powietrze i czerń", który otrzymał nagrodę "Silesius" za najlepszą książkę poetycką roku 2009. W tym samym roku nakładem Biura Literackiego we Wrocławiu ukazał się obszerny tom wierszy zebranych Piotra Matywieckiego, "Zdarte okładki", pozwalający lepiej poznać tę ważną, oryginalną poezję.
Ogromnym uznaniem cieszy się eseistyka Matywieckiego. "Kamień graniczny" (1994) – książka o warszawskim getcie, filozoficzna medytacja o cierpieniu i zagładzie – otrzymała nagrodę polskiego PEN Clubu. Dzisiaj niestety jest to rzecz niedostępna i aż prosiłoby się o jej wznowienie.
Szeroko komentowana publikacja jest swoistym rozrachunkiem autora z tematem holocaustu i niezawinionego cierpienia Żydów. Autorowi nie dane było doświadczyć bezpośrednio, w sposób świadomy, okrucieństwa wojny i getta, uznał jednak za swój obowiązek, z racji przynależności do narodu naznaczonego piętnem zagłady, zmierzyć się z niewyrażalnym problemem cierpienia i fenomenem zła w perspektywie eschatologii.
"Twarz Tuwima" (2007), esej o życiu i twórczości wybitnego Skamandryty, będący też osobistym traktatem o poezji, został wyróżniony Nagrodą Literacką Gdynia oraz znalazł się w finale Nagrody Literackiej "Nike" 2008. W 2010 roku ukazał się zbiór "Dwa oddechy. Szkice o tożsamości żydowskiej i chrześcijańskiej".
Te trzy książki eseistyczne zarysowują krąg zagadnień fundamentalnych również dla liryki autora "Zdartych okładek". Piotr Matywiecki w swoich wierszach stale odwołuje się do tradycji judeochrześcijańskiej, rozmyśla nad Starym i Nowym Testamentem, a jeden z jego tomów, "Poematy biblijne", jest w całości inspirowany Pismem. Tytuł innego zbioru, "Nawrócenie Maxa Jacoba", przywołuje osobę francuskiego poety i rysownika, Żyda, który przeszedł na chrześcijaństwo. To ważna postać dla Matywieckiego – on sam, jak wyznał w rozmowie z Krzysztofem Doroszem, czuje się Żydem i Chrześcijaninem jednocześnie. Zapytany, czy jedno nie kłóci się z drugim, odpowiedział:
Nigdy. Może nawet przeciwnie. Istnieje pewien rodzaj wiary, który jest mi bliski, wiary negatywnej, uczenie zwanej apofatyczną, skoncentrowanej na niepoznawalności Boga. Ta wiara zbliża się do ateizmu i do pewnych nurtów myśli wyrażającej żydowskie doświadczenie Boga. A ja przeszedłem drogę od bardzo konsekwentnego młodzieńczego ateizmu do wiary i nie umiałbym wskazać na tej drodze żadnego przełomu czy nagłego nawrócenia. Po prostu najpierw czytałem Biblię, a potem już nie wiem, jak poszło dalej. [...] Mam tu wielkiego mistrza, kardynała Lustigera, który traktuje swoje chrześcijaństwo jako rodzaj 'dalszego ciągu' swego judaizmu ("Nowe Książki", 2005, nr 6).
Zatem tożsamość żydowska i chrześcijańska w liryce Matywieckiego dopełniają się, tworzą jedność – lecz jest to jedność pełna sprzeczności. Mówi o tym wiersz "Nawrócenie" z tomu "Ta chmura powraca". Oto jego pierwsza część:
Budując chrześcijański dom,
do fundamentów wkładano Ewangelię.
Cokolwiek miało dziać się z mieszkańcami,
dom stał na Słowie.
Kiedy Chrześcijanina grzebie dom zwalony,
spojrzy pod niebo przez kartkę Ewangelii
i powie wskrzeszony z ruin:
'W domu Ojca jest mieszkań wiele!'.
Ale kiedy z nieba na niebo popatrzy –
tam bezdomność, żydowska pustynia.
Można to tak rozumieć: Chrześcijanin ufa, że zawsze znajdzie bezpieczne schronienie w "domu Ojca" – w wierze. Natomiast żydowskość uczy bezdomności, wykorzenienia; uczy takiej wiary, która, jak ujął to Piotr Matywiecki, komentując swój wiersz, jest wyobcowaniem, samotnością wobec siebie i Boga. Prowadzi to do paradoksu: współczesny Chrześcijanin, konfrontując się z duchem judaizmu – i ze światem po Holokauście – "powróci do Jezusa bezdomnego w Bogu" (tak brzmi puenta wiersza "Nawrócenie"). Zadomowienie i bezdomność, powrót i wygnanie współistnieją tu w nierozstrzygalnym napięciu.
Piotr Śliwiński, recenzując "Zdarte okładki", zauważył:
Matywieckiego fascynuje bezmiar problemów wiary, niezliczone jej ekspresje, świadectwa i dokumenty. Stąd tak dużo u niego tematyki biblijnej, takie mnóstwo postaci, tyle pytań powtórzonych za świętymi i grzesznikami. Stąd tak blisko mu do pytania o własne powołanie: "Palisz tego papierosa przez kilkadziesiąt lat. / Zmieniał się tytoń: bywały trociny, kadzidło, noc. / Dzisiaj żar już przy ustach – i jeszcze nie wiesz, / czy zaczniesz prorokować..." ("Na mój portret"). Jeśli dobrze rozumiem – wiara jest dla poety rodzajem ludzkiej opowieści o sprawach najważniejszych, której nie wolno zignorować, nawet Bogu, kimkolwiek jest, jeśli jest. Ciekawość tej historii jest naszym wyznaniem, czyli stwarzaniem Boga, od którego wyroków prawdziwie zależymy ("Obraz, koncept, sens", "Książki w Tygodniku", 4.10.2009, nr 40).
Zagadnienia wiary, kontemplacja Biblii, pytania o żydowską tożsamość łączą się w tej liryce z namysłem nad dwudziestowieczną tragedią Żydów. W jednym z wywiadów Piotr Matywiecki mówił o tym, że jej cień towarzyszył mu od początku poetyckiej drogi, chociaż w młodzieńczych wierszach tylko jako głęboko ukryty impuls, i właściwie dopiero praca nad "Kamieniem granicznym" pozwoliła mu skonfrontować się z traumatyczną świadomością zagłady. Pisał tam:
Tezę o banalności zła po chwilowej burzliwej dyskusji świat przyjął skwapliwie, zechciał, żeby obowiązywała. Jałowy banał, jałowa ziemia i jałowy czas między zagładą a światem po zagładzie – to wydaje się naturalne w swojej nienaturalności. Ale co czynić z owym niewygodnym "jest nicość", z tym paradoksem rozpruwającym świat? [...] Zło jest nicością – ale jest!
"Kamień graniczny" powstał, jak mówi autor, z pobudek autobiograficznych. Rodzice Piotra Matywieckiego poczęli go w warszawskim getcie; udało im się stamtąd uciec w ostatniej chwili, już po wielkiej wywózce. Chłopiec urodził się w szpitalu po aryjskiej stronie. Jego ojciec zginął w powstaniu warszawskim. Matka związała się ponownie; ojczym też był Żydem doświadczonym przez wojnę.
Tę rodzinną historię ewokuje cykl wierszy opublikowanych w piśmie "Midrasz" [2011, nr 1]. Nigdy dotąd Piotr Matywiecki nie mówił tak bezpośrednio o swoich bliskich. Tym większa siła jego nowych autobiograficznych liryków, że ich forma jest oszczędna, prosta, sprowadzona do niezbędnych słów. Przynajmniej dwa z tych wierszy warto przytoczyć w całości:
* * *
opowiadała mi matka
że kiedy mnie rodziła
w 1943 roku
w szpitalu po aryjskiej stronie
bała się tylko jednego:
z bólu zapomni się
i zacznie krzyczeć
po żydowsku
może dlatego od matki
nigdy nic ważnego nie usłyszałem
oprócz tej historii
* * *
nie miałem ojca
bo nie
bo nie żył
matkę miałem dla siebie jak dla nikogo
nie obchodziło jej jaki byłem –
chciała tylko żebym żył
bo żyła dla mojego życia
i był ojczym
między pamięcią o pierwszej żonie i dziecku
– zginęli w Treblince – a życiem teraźniejszym
ledwo mu siły starczało
żeby mnie dostrzegać
Uderzający i gorzko dwuznaczny jest wers: "matkę miałem dla siebie jak dla nikogo". Matka, która kocha swoje dziecko jak nikogo – nikogo innego – to uosobienie miłości i troski. Lecz zarazem syn jest dla niej nikim ("nie obchodziło jej jaki byłem"), liczy się tylko to, że on żyje. Po wojennej gehennie jedynie biologiczny fakt życia ma znaczenie, a nie treść, jaka życie wypełnia.
Dawniej cień zagłady pojawiał się w tej poezji najczęściej w postaci aluzji (na przykład w liryku "Bóżnica" ze zbioru "Nawrócenie Maxa Jacoba", gdzie o księdze Tory mówi się: "chociaż spalona / ale nie zamknięta. / Otwarta / chociaż jej nie ma"). Nowsze wiersze, które dotykają Szoah, są często bardziej otwarte, ostrzejsze; filozoficzną głębię łączą z dokumentalną ścisłością. Tak dzieje się w wierszu "[Wywleczeni na słońce, ustawieni w rzędzie]" z tomu "Ta chmura powraca", który opisuje pięciu kalekich Żydów z Buchenwaldu, ustawionych do fotografii przez obozowych oprawców. Precyzyjna, bliska prozie narracja tego utworu niespodziewanie załamuje się, kapituluje wobec rzeczywistości, o której nie da się mówić, chyba że językiem negacji i paradoksów:
Pośrodku człowiek otumaniony wodogłowiem,
ociężałe wargi, oczy płytkie. Nie wie, gdzie jest.
[...]
Tylko imbecyl rozumie tę sytuację –
uniżony Bóg
podtrzymany z obu stron przez ludzi,
podtrzymany nie z litości, nie ze współczucia,
nawet nie wie, gdzie to jest.
Bo nie wiadomo, gdzie to jest.
Nisko, najniżej.
Żeby to rozumieć, nie można mieć rozumu.
[...]
Trzeba nie istnieć.
Paradoks to jeden z najważniejszych środków poetyckich Piotra Matywieckiego. W wierszu "Powietrze" z tomu "Powietrze i czerń" tytułowy żywioł wysnuwa z siebie "niewidzialną pajęczynę / tkankę nicości", a oddech, "pająk powietrza", jest zarazem "tworzący i niszczący". Niepokojąca wizja: zamiast ewokować życie, powietrze i oddech mówią tu o splątaniu istnienia i nieistnienia, zdają się należeć do umarłego. Może dlatego, że powietrze, warunek naszego istnienia, jest także pustką po ludziach, którzy zginęli, i którzy, jak w "Fudze śmierci" Paula Celana, jedynie w powietrzu mają grób. Nie dziwi zatem, że w tytule ostatniej jak dotąd książki poetyckiej Matywieckiego powietrze sąsiaduje z czernią – czy będzie to "czarna sól rzezi" z "Piosenek mojego mistrza" poświęconych pamięci Jana Śpiewaka, czy też "czarne jednoznaczne kręgi oczu" na autoportretach wspomnianego już Maksa Jacoba, który zmarł podczas wojny w obozie w Drancy. Ale warto pamiętać, że obok zimnej, strasznej czerni spotykamy w wierszach Matywieckiego czerń zupełnie inną: tęczową czerń na grzbiecie żuka w lesie i ciepłą czerń pasących się w kotlinie krów. Kolor śmierci, a zarazem żywej tajemnicy przyrody, tajemnicy świata w ogóle. Muchę, która wlatuje przez okno pociągu i wylatuje tysiąc kilometrów dalej, zawsze i w każdym miejscu będąc sobą i u siebie, poeta nazywa "czarnym punktem tu".
Byłoby błędem dostrzegać w poezji Matywieckiego jedynie rozważania o cierpieniu, złu i śmierci lub sytuować ją wyłącznie we wzniosłych rejonach poszukiwań Boga. Ta liryka nie tylko z pasją zadaje pytania metafizyczne, ale też bacznie i wrażliwie, niekiedy gniewnie, a niekiedy z humorem, reaguje na toczące się tu i teraz życie. O tych dwóch stronach wierszy autora "Zdartych okładek" pisał Piotr Śliwiński:
Żydostwo to lęk. A poezja – czy również jest lękiem? Tym wolno płynącym, a czasami zaciskającym się na gardle, możliwym do pogodzenia nawet z bohaterstwem, lecz niemożliwym do pogodzenia z życiem szczęśliwie, bezmyślnie błogim?
To pociągająca hipoteza. Pokłady udręki w wierszach Matywieckiego są naprawdę duże, choć nieczęsto można je zobaczyć bezpośrednio. Jego wiersze nie otwierają się jak rana, nie temu służą. Można by rzec, że skoro piekło jest oczywiste i nie potrzebuje dowodów, to trzeba zająć się życiem. Matywiecki zbiera w swoich wierszach życie. Pełno w nich postaci, obrazków miejskich, podsłuchanych rozmów, drobin istnienia. Nie tylko z powodu skromności, która nie dopuszcza, by wywyższać się poprzez rozpacz, także z powodu przekonania, że egzystuje się nie wyłącznie w przestrzeniach pamięci i odpowiedzialności, lecz również w tym, co proste, witalne i zwyczajnie ciekawe ("Obraz, koncept, sens").
Oto jedna z takich miejskich scen naszkicowanych przez Matywieckiego lekką kreską:
Stoi kolejka po gazety sobotnie
nie za rano nie za późno –
jeszcze się po śnie przeciąga
zbiorowe ciało osiedla,
a już rozkosznie drętwieje
przed dotknięciem końca świata,
ostatnich wiadomości.
Ufny czarny pies
idzie od człowieka do człowieka,
trąca tych a nie innych.
To są jego informacje,
jego chłodny,
ale intymny nos.
Życzliwie ciekawy.
(z cyklu "Cztery nowele")
Znajdziemy w tej poezji wiersze diagnozy, w których mówi do nas moralista, nie bojący się wymierzać sprawiedliwości swoim czasom ("Ta epoka"), znajdziemy pełne sarkazmu oceny dzisiejszej Polski ("Otwiera się"), wielokrotnie pojawia się wątek mass mediów, telewizji. Można też wyodrębnić od zawsze obecny u Matywieckiego nurt wierszy poświęconych sztukom plastycznym (liryki o malarstwie i rysowaniu, o artystach – Józefie Gielniaku, Ivesie Kleinie), muzyce (poemat "Świat dla Messiaena") czy wreszcie literaturze. W kolejnych tomach wracają Homer, Kafka, Apollinaire, Rilke czy Tuwim. Można by tę listę znacznie wydłużyć, nie chodzi tu jednak o erudycyjną żonglerkę. Matywiecki traktuje przywoływanych poetów, pisarzy, malarzy nie tylko jako mistrzów i partnerów rozmowy, lecz jako postacie niemal mityczne, których artystyczna wizja i osobisty los stały się organiczną częścią jego poetyckiego świata. Tę mityzację, która podkreśla tajemnicę portretowanego człowieka, dobrze widać w jednym z wierszy o Tuwimie:
Spokojnym miękkim
krokiem młodego boga
podszedł do wystawy
jednym gestem dłoni
rozbił przezroczystą witrynę
chwycił brylant
upatrzony świetlisty
patrzący
i mądrym ruchem
wskoczył do auta w ruchu.
Kazał się wieźć
wysiadł z auta
położył brylant na ziemi pośrodku skrzyżowania
odszedł
i nigdy nie wrócił
i nikt go nie widział.
("Tuwim młody" z cyklu "Poeta")
Są też w dorobku Matywieckiego wiersze właściwie idylliczne, jak piękny liryk "W kotlinie" z tomu "Powietrze i czerń". A przecież chyba najtrudniej jest napisać wiersz radosny. Matywieckiemu udaje się to zwłaszcza wtedy, gdy wraca do krajobrazów dzieciństwa i młodości, gdy przerzuca most między sobą dzisiejszym a sobą dawnym. Unika przy tym pokus łatwej melancholii; jego wędrówki ku własnym początkom potrafią być nieomal ekstatyczne. Jakby ujawniała się w nich poszukiwana pełnia, a kontemplacja przemijania wyprowadzała wspominającego poza czas: "Sto lat temu zacząłem schodzić ze wzgórza, / a dzisiaj spotkały mnie mgły podniesione. // [...] Niewidzialny wybrałem się do kotliny / i tylko trawom i krowom widomy // stoję na dnie."
Podobne unieważnienie czasu dokonuje się w wierszu "Powrót". Chłopiec biegnie do strumienia, wpada do wody i, porwany niebezpiecznym nurtem, zamyka oczy – a otwiera je już jako dojrzały człowiek, przywołujący tamto wspomnienie. Lata, które upłynęły (jak ów strumień, który porwał chłopca) między dzieciństwem a dniem dzisiejszym, kurczą się do jednej chwili między opuszczeniem a podniesieniem powiek, a coś, co było dawno, dzieje się teraz i zawsze.
Można zatem wyznaczyć w tej poezji bieguny, między którymi rozwija się szeroka gama jej odcieni – byłby to biegun cierpienia, pamięci o zagładzie, decydującej o takim a nie innym kształcie wiary, oraz biegun zachwytu, czy może lepiej powiedzieć: intensywnego chłonięcia świata. Oba te skrajne doświadczenia są obecne w wierszach, których bohaterką jest Warszawa. Tutaj poeta się urodził i, jak pisał w "Balladzie ulicznej", tutaj umrze. To miasto naznaczone zagładą, a zarazem miejsce jego życia. Lecz jakie miejsce? W "Kamieniu granicznym" Matywiecki mówi: "'Warszawa' jest nazwą nie-miejsca. Żyje się w Warszawie, w przestrzeni niezdolnej do wyłonienia miejsc uosobionych i tłumnych, do wyłonienia wspólnoty". Gdzie indziej Warszawę nazywa "szczerą" i "otwartą" – co wcale nie znaczy: przyjazną i gościnną – jest ona raczej tak szczera jak szczere pole, czyli pusta i "otwarta przez wojny" ("Ballada o szczerym mieście"). A jednak w wierszu "Legenda" czytamy: "To miasto urąga sumieniu / ale kocham je, bo godzi się na moje istnienie".
Miłość do miasta nie pozwala widzieć w nim tylko cmentarza. W poezji Matywieckiego przegląda się zarówno Warszawa widmowa, trupia, jak i dzisiejsza, zabiegana, szybko się zmieniająca stolica z budowanymi liniami metra, apartamentowcami wyrastającymi jak grzyby po deszczu, z kloszardami i blokersami, ze staromiejskimi murami, które są "nowe, powojenne". Bohater wierszy chodzi po ulicach, zachłannie obserwuje, wtopiony w miejski rytm a zarazem osobny. Dramatyczna historia przenika się z teraźniejszością, pełną zgrzytów, ale jakże ciekawą. Piotr Matywiecki mówił w rozmowie z Markiem Radziwonem:
To miasto kumuluje w sobie przeszłość inaczej niż jakiekolwiek inne. Ale nie umiałbym się odnieść do przeszłości, gdyby nie obrazy Warszawy współczesnej. Przeszłość jest dla mnie fascynująca tylko wtedy, kiedy stanowi jakiś miąższ teraźniejszości. Obrazy z tych miejskich wierszy przychodzą do mnie tu i teraz, tu i teraz je przeżywam. Z drugiej strony każda chwila przeżywana w tym mieście zaczyna nabierać perspektywy historycznej i zarazem – inaczej nie umiem tego wyrazić, chociaż to sztuczne słowo – nicościującej ("Tematy wieczne i swoje", "Gazeta Wyborcza", 18.09.2006).
W kontekście tych słów warto zacytować fragmenty dwóch utworów, diametralnie różnych, a przecież tak samo w tej poezji koniecznych. Oto dzisiejsza miejska codzienność obserwowana z humorem w wierszu "Droga z Placu Trzech Krzyży nad Wisłę":
Pani rzuca piłkę
a pies biegnie w przeciwną stronę,
łapie w zęby rozczarowanie
i stoi nażarty na zawsze.
[...]
Gołąb jak czołg
nadęty żelazem swojej dumy
rusza przez asfalt.
Na postumencie latarni
graffiti: 'Kocham Homera.
K.Ł.'
Ten sam poeta w wierszu "Muranów" z cyklu "Żydowska twarz" ukazuje warszawski pejzaż przefiltrowany (i przenicowany) przez pamięć o cierpieniu:
Świt
lotem nurkującym w gruz
zasiedla schron
pod Gettem
i poświatą podziemną
wyświetla na niebie
kości Jeruzalem.
Trudno o większy kontrast niż między przytoczonymi powyżej tekstami. Lecz wielką wartością poezji Piotra Matywieckiego jest to, że bolesna pamięć i problematyka sumienia nie wykluczają innych spraw i emocji, że te wiersze są otwarte na bogactwo toczącego się życia, i że z kolei ono, życie samo, nigdy nie zagłusza sumienia i pamięci. W tomie "Powietrze i czerń" znajdziemy krótki liryk, który można uznać za credo takiej postawy. Ma tytuł "Tren":
Każdego umarłego żałować?
Czy wtedy cokolwiek mógłbym czuć
w całym moim życiu
oprócz żalu po umarłych?
– To prawda. Właśnie ten żal.
Nawet jeśli o umarłych nie myśląc,
czuję szczęście, miłość, nienawiść.
Matywiecki przepracował w Bibliotece Uniwersytetu Warszawskiego dwie dekady. Udowadnia, że bibliotekarz to nie zawód, lecz sposób bycia. Echo tamtych lat zamknięte w woluminie "Starego gmachu" wydanym w 2016 roku wybrzmiewa erudycją i westchnieniem. Opowieść tę przepełnia melancholia, ale nie w ckliwym wydaniu. Wrażenie bezpowrotnej straty potęguje zestawienie starego budynku z nowym, jakby bezosobowym, zautomatyzowanym. U Matywieckiego pojawiają się również wspomnienia spisane przez inne osoby związane z biblioteką – "miejscem kontynuacji". To utrwalony na papierze dialog pokoleń, który ukazuje nie wprost zmieniającą się rolę książki w kulturze.
Swojego rodzaju ukoronowaniem twórczości Matywieckiego jest wydany w 2017 roku poemat "Palamedes". Poeta podjął się pracy klasycyzującego rekompozytora i odtworzył historię tytułowego bohatera zaginionych tragedii Sofoklesa, Eurypidesa i prawdopodobnie Ajschylosa. Matywiecki pracował nad "Palamedesem" przez ponad trzydzieści lat i w erudycyjny sposób skorzystał z interdyscyplinarnego podejścia, by skomponować tekst składający się z fragmentów poetyckich, prozatorskich i eseistycznych.
U podstaw wydanego w 2019 roku tomiku poezji "Do czasu" leżą najbardziej podstawowe z pytań o to, czym jest istnienie. Chociaż są one podszyte lękiem i niepewnością, odpowiedzi na nie leżą w czasie w oddziaływaniu na siebie przeszłości, teraźniejszości i przyszłości. Jak pisał Janusz Drzewucki:
W każdym poecie – zdaje się nam podpowiadać autor tego traktatu – jest dwu poetów, jeden "rymował z niewiedzą", drugi zapewne rymuje z wiedzą; jeden i drugi zdaje sobie sprawę, że każde słowo "dźwięczy znaczeniem innego słowa", obydwaj szukają niezależnie od siebie "trzeciego znaczenia, poza dźwiękiem i myślą"; potem jeden drugiego przestrzega: "Ale nie myśl i nie mów, że to jest poezja", następnie jeden mówi do drugiego, a przecież tak naprawdę do samego siebie mówi nie bez zdziwienia: "Poprawiasz wiersz, / jakbyś chciał poprawić siebie". Bo poeta pisząc, żyje; żyjąc, pisze, cokolwiek to znaczy ("Twórczość", 07-08/2018).
Autor: Krystyna Dąbrowska, kwiecień 2011; aktualizacja: AP, październik 2019.
Twórczość
Poezja:
- "Podróż", Warszawa: Czytelnik, 1975;
- "Struna", Warszawa: Czytelnik, 1979;
- "Płanetnik i śmierć", Warszawa: PIW, 1981;
- "Anioł z ognia i lodu", Kraków: WL, 1986;
- "Światło jednomyślne", Warszawa: PIW, 1990;
- "Nawrócenie Maxa Jacoba", Warszawa: Przedświt, 1994;
- "Poematy biblijne", Warszawa: Wydawnictwa Fundacji "Historia pro Futuro", 1995;
- "Improwizacje i światy", Ostrołęka: Pracownia, 1997;
- "Zwyczajna, symboliczna, prawdziwa", Warszawa: OPEN, 1998;
- "Ta chmura powraca", Kraków: Wydawnictwo Literackie 2005;
- "Powietrze i czerń", Kraków: Wydawnictwo Literackie 2009;
- "Zdarte okładki" (zbiór wierszy), Wrocław: Biuro Literackie, 2009;
- "Widownia", Kraków: Wydawnictwo Literackie 2012;
- "Którędy na zawsze", Kraków: Wydawnictwo Literackie 2015;
- "Palamedes", Stronie Śląskie: Biuro Literackie 2017;
- "Do czasu", Kraków: Wydawnictwo Literackie 2018.
Eseistyka:
- "Kamień graniczny", Warszawa: "Latona", 1994;
- "Dwa oddechy. Szkice o tożsamości żydowskiej i chrześcijańskiej", Warszawa: Więź, 2010;
- "Stary gmach", Warszawa: Więź 2016.
Antologie:
- "Od początku: Antologia poezji polskiej od średniowiecza do wieku XX", ułożył Piotr Matywiecki, tomy 1-2, Gdańsk: Marabut, 1997.
Monografie:
Tłumaczenia:
- fiński: Alku, Nuori Voima, 5/1995.
Nagrody:
Odznaczenia:
- 2013 – Krzyż Oficerski Orderu Odrodzenia Polski;
- 2016 – odmówił przyjęcia przyznanego przez ministra Piotra Glińskiego Złotego Medalu Zasłużony Kulturze Gloria Artis.