Misjonarze są zmęczeni – polskie kino popularne lat 80.
Próbowali swych sił w horrorze, thrillerze i kinie przygodowym. Opowiadali o kosmicznych podróżach, tajemniczych czarownikach, demonach i płatnych zabójcach. Sięgali po schematy kina kopanego i amerykańskiego filmu noir, by w rzeczywistości schyłkowego PRL-u dostarczać widzom kinowej przyjemności. Oto najważniejsze dzieła polskiego kina popularnego lat 80-tych.
Zmęczył ich moralny niepokój. Podczas gdy w latach 70. i 80. polskie kino spod znaku Zanussiego, Kijowskiego i Kieślowskiego brało na siebie rolę sumienia narodu, miłośnicy kina rozrywkowego szukali ucieczki od narodowych traum i ideowych misji. Zamiast budzić widzów z politycznego letargu, próbowali dostarczać im rozrywki, dzięki której na moment będą mogli zapomnieć o szarości PRL-u. Ucieczka przed realizmem wiodła ich najczęściej ku schematom rodem z hollywoodzkich superprodukcji i ku gatunkom, które w Polsce nie miały żadnej tradycji, lub była ona wyjątkowo uboga.
Wilk na miarę możliwości
Format wyświetlania obrazka
standardowy [760 px]
"Wilczyca", reż. Marek Piestrak, 1982, fot. Filmoteka Narodowa – Instytut Audiowizualny / fototeka.fn.org.pl
Jednym z tych, którzy w najbardziej wyrazisty sposób wyrażali swoją tęsknotę za rozrywkowym kinem Zachodu, był Marek Piestrak, który w końcowych dekadach PRL dorobił się renomy specjalisty od kina rozrywkowego. To on w 1978 roku zrealizował "Test pilota Pirxa" według Lema i to on w kolejnej dekadzie próbował konsekwentnie tworzyć nad Wisłą kino gatunkowe. Owocem tych prób była m.in. "Wilczyca" (1982), jeden z nielicznych horrorów w dziejach polskiej kinematografii.
Przenosząc na ekran scenariusz Jerzego Gierałtowskiego, Piestrak tworzył kostiumową opowieść o zdradzonej miłości, burzliwej polskiej historii i tajemniczej wilczycy, która poprzysięgała zemstę swemu mężowi. Melodramat spotykał się tu z kinem grozy, efekty specjalne wołały o pomstę do nieba, a muzyka Jerzego Matuli w niektórych scenach rozbrzmiewała tak głośno, że obudziłaby samego Draculę.
Piestrak łączył gatunkowe klisze z tym, co charakterystyczne dla polskiej kultury. Opowiadał o polskiej historii, tradycjach, nasycając gatunkowe schematy tym, co lokalne, obyczajowo odmienne i typowo polskie (tradycja powstańcza, obyczaje ludowe etc.). Wpisując się w tradycję B-klasowego horroru, dołączał do twórców popularnych w Europie horrorów z Włoch czy Hiszpanii (filmy pisane przez Paul Naschy, ikonę b-klasowego horroru z epoki).
Indiana Jones w Dolinie Węży
Format wyświetlania obrazka
standardowy [760 px]
"Klątwa doliny węży", reż. Marek Piestrak, 1987, fot. Roman Sumik / Filmoteka Narodowa – Instytut Audiowizualny / fototeka.fn.org.pl
Ale filmem, który miał przynieść Piestrakowi największą sławę, okazał się obraz późniejszy i bardziej spektakularny – "Klątwa Doliny Węży", niesłusznie nazywana "najgorszym filmem w historii polskiego kina". Historia polskiego naukowca, zadziornej dziennikarki i milionera z wojenną przeszłością, którzy wespół w zespół ruszają do Indochin, by rozwiązać tajemnicę dziwnego manuskryptu, jest bowiem przykładem niespotykanej w polskim kinie twórczej odwagi. Zrealizowany w 1987 roku film był nadwiślańską odpowiedzią na kino nowej przygody, a w opowieści Piestraka słychać było echa "Indiany Jonesa i poszukiwaczy zaginionej Arki", "Wyspy doktora Moreau", a nawet "Czasu Apokalipsy".
Tęsknota Piestraka do zachodniego kina gatunkowego po raz kolejny zderzała się tu z rzeczywistością demoludów. Mimo że film powstawał w polsko-radzieckiej koprodukcji, a budżet pozwalał na realizację zdjęć m.in. w Wietnamie i Paryżu, twórcy "Klątwy…" nie dysponowali technologią filmową, która umożliwiłaby stworzenie wiarygodnych efektów specjalnych na miarę Hollywood. Pytany o efekty specjalne w swoich filmach Piestrak mówił po latach w rozmowie z Onetem:
Zgadzam się z tym, że wiele tricków, choćby z "Klątwy…" czy "Powrotu wilczycy", może wyglądać dziś śmiesznie. Nic nie poradzę, że pracowaliśmy w takich, a nie innych realiach. Kręcenie rozrywki w Polsce opanowanej przez kino moralnego niepokoju było naprawdę trudne.
Mimo finansowych i technicznych ograniczeń Piestrak nie odpuszczał. I celował w szeroką publiczność, próbując dać jej to, co polubiła w nowym światowym kinie. Nawiązania do "Indiany Jonesa i poszukiwaczy…" były nie tylko potrzebą serca, ale i owocem chłodnej kalkulacji: film Spielberga był bowiem piątym najchętniej oglądanym filmem w Polsce lat 80. (kolejna część serii – "Świątynia zagłady" zajmowała dziewiąte miejsce w box offisie dekady). Piestrakowa "Klątwa…" także okazała się hitem – za żelazną kurtyną przyciągnęła do kin 25 milionów widzów, stając się jednym z największych przebojów dekady.
Dziecięce odloty
Format wyświetlania obrazka
standardowy [760 px]
Kadr z filmu "Akademia Pana Kleksa" Krzysztofa Gradowskiego, fot. Festiwal Filmowy w Gdyni
Tęsknotę za zachodnim kinem gatunków odczuwali także inni twórcy, którzy zmęczeni opowieściami kina moralnego niepokoju i polityczno-ideowymi rozliczeniami dokonywanymi w kinie tego okresu, chcieli po prostu zafundować widzom chwilę wytchnienia. Jednym z tych, którym udało się to najpełniej, był Krzysztof Gradowski, autor filmów o przygodach Pana Kleksa na podstawie prozy Jana Brzechwy.
Zrealizowana w 1983 roku "Akademia Pana Kleksa", pierwsza część kasowej serii, była w polskim kinie powiewem świeżości. Tradycyjna familijna opowieść przygodowa łączyła się tu z kinem science-fiction oraz musicalem, a więc gatunkami, które polskiej publiczności kojarzyć się mogły jedynie z odległym Hollywood. Gradowski udowadniał jednak, że także w Polsce lat 80. można stworzyć kino rozrywkowe dla młodego widza, które nie będzie pedagogiczną czytanką, ale rozrywkową propozycją na miarę swoich czasów.
"Witajcie w naszej bajce", "Na wyspach Bergamutach", "Kaczka Dziwaczka", "Księżyc raz odwiedził staw", "Dzik jest dziki" czy "Leń" to piosenki, które polskie dzieci nuciły przez dekady od premiery, a film Gradowskiego obejrzało ponad 8 milionów widzów (na drugą część sprzedano zaś 6 milionów biletów), co czyniło z "Pana Kleksa" jeden z największych hitów w historii polskiego kina.
King Bruce Lee karate mistrz
Format wyświetlania obrazka
standardowy [760 px]
"American Ninja", Sam Firstenberg, 1985, fot. Mary Evans Picture Library / Forum
Pejzaż polskiego kina popularnego wkrótce miał się odmienić dzięki magnetowidom. W latach 80. były one czymś więcej niż przedmiotem codziennego użytku – stanowiły świadectwo społecznego statusu i były świadectwem postępującej westernizacji. W ostatniej dekadzie PRL to właśnie dzięki magnetowidom wytworzył się niezależny obieg filmowy. Na kasetach wideo dystrybuowano zakazywane przez władze polskie "półkowniki", a także… amerykańskie kino klasy "B". "Rambo", "Cobra", "Komando", czy "Akademia policyjna" to tylko kilka tytułów, które trafiały do polskiej publiczności dzięki VHS-om.
Tu szczególną popularnością cieszyły się filmy akcji i… kino kopane. Jean Claude Van Damme, Chuck Norris, Steven Seagal, Michael Dudikoff (gwiazdor serii "Amerykański Ninja") stali się bohaterami nie tylko młodego pokolenia. Bo przełom lat 80. i 90. był nad Wisłą czasem karate, kick-boxingu i innych sztuk walki. Dość powiedzieć, że samo "Wejście smoka" z Brucem Lee przyciągnęło o kin ponad 17 milionów widzów, stając się najpopularniejszym filmem w polskich kinach, a trzecim największym hitem kasowym dekady był "Klasztor Shaolin" z młodziutkim Jetem Li.
Format wyświetlania obrazka
standardowy [760 px]
"Karate po polsku", 1982, reż. Wojciech Wójcik, fot. Henryk Włoch / Filmoteka Narodowa – Instytut Audiowizualny / fototeka.fn.org.pl
Skoro więc publiczność chciała karate, polscy twórcy także postanowili to wykorzystać. W "Karate po polsku" (1983) Wojciech Wójcik sięgał po schemat znany z sensacyjnych filmów zza oceanu, by opowiedzieć historię malarza-karateki, który w mazurskiej wiosce mierzył się z chuligańską szajką. Kino kopane szło tu pod rękę z melodramatem, a także – psychologiczną opowieścią o śmierci i złożonościach polskiej historii.
Film Wójcika nie był pierwszym, który miał zdyskontować modę na kino sztuk walki – kilka lat wcześniej także Janusz Zaorski nawiązywał do niego w swoim "Kung Fu" (1979), ale bardziej niż pojedynki na pięści interesowały go moralne dylematy bohaterów, a jego film był jednym z czołowych dzieł kina moralnego niepokoju. Tymczasem Wójcik na lata pozostał wierny amerykańskim wzorcom kina rozrywkowego, czego świadectwem była zrealizowana w latach 90. "Ekstradycja", jeden z najpopularniejszych polskich seriali po PRL-u.
Amerykanin z Warszawy
Format wyświetlania obrazka
standardowy [760 px]
Kadr z filmu "Va bank", reżyseria: Juliusz Machulski. Na zdjęciu: Jan Machulski, fot. Polfilm / East News
Tym, który najpełniej skapitalizował hollywoodzkie tęsknoty polskiej publiczności, a zarazem stał się pierwszym "amerykańskim" reżyserem polskiego kina, był Juliusz Machulski. Do kina wchodził jako młody buntownik odcinający się od "kina ze społeczną misją". Machulskiego ona nie interesowała – chciał krzepić serca i bawić widzów.
Już w debiucie postanowił stworzyć coś, czego w nadwiślańskim kinie niemalże nie próbowano – kryminał noir. Tak powstał "Vabank" z 1981 roku. Machulski napisał swój scenariusz kilka lat wcześniej, a pierwotnie miał on zostać zekranizowany przez któregoś z doświadczonych reżyserów: Janusza Majewskiego albo Marka Piwowskiego. Na szczęście dla Machulskiego i samego filmu, ostatecznie jednak to młody reżyser stanął za kamerą.
Historia kasiarza Kwinty (Jan Machulski), który po wyjściu z więzienia obmyśla zemstę na właścicielu banku (Leonard Pietraszak), była dowodem na to, że także nad Wisłą można robić gatunkowe kino w amerykańskim stylu. Machulski uciekał od realizmu i osadził swoją historię w latach 30. minionego wieku. Kryminalną opowieść inkrustował elementami komediowymi, a wszystko to ubrane zostało w elegancki kostium kina noir. Jeden z recenzentów pisał:
Ogląda się "Vabank" tak, jak filmy amerykańskie obrosłe tradycjami, specjalistami i dolarami – to znaczy bez chwili nudy, lekko, z napięciem i uśmiechem odprężenia jednocześnie, łykając bezwiednie dydaktykę.
Format wyświetlania obrazka
standardowy [760 px]
Kadr z filmu "Seksmisja" w reżyserii Juliusza Machulskiego, 1983. Na zdjęciu: Jerzy Stuhr i Olgierd Łukaszewicz., fot. Studio Filmowe Kadr / Filmoteka Narodowa/www.fototeka.fn.org.pl
Machulskiemu przylepiono etykietkę najbardziej amerykańskiego z polskich reżyserów, a on sam bardzo polubił rolę mistrza kina rozrywkowego. Kolejnymi filmami potwierdzał, że miłość do amerykańskiego kina popularnego potrafi przekuć na artystyczne sukcesy nad Wisłą. W "Seksmisji" z 1983 roku tworzył komediowe science-fiction o wojnie płci, kreśląc jednocześnie dowcipną satyrę wymierzoną w totalitarny system. 11 milionów sprzedanych biletów było dowodem na to, że Machulski znalazł klucz do serc polskich widzów.
Jego sukces polegał na łączeniu tego, co swojskie i nadwiślańskie, z tym, co amerykańskie i znane jedynie z Hollywoodzkich superprodukcji. Nie opadł jeszcze kurz po "Seksmisji", gdy Machulski już serwował widzom "Vabank II czyli riposta" (1984), drugą część historii kasiarza Kwinty, który po ucieczce z więzienia mści się na wrogach. Machulski nie tylko rozwijał stworzoną przez siebie historię, ale też sięgał po zachodnie wzorce, cytując i parafrazując takie tytuły jak "Żądło" Hilla czy "Ojca Chrzestnego" Coppoli. Do największych hitów zza oceanu nawiązywał także w wieńczącym dekadę lat 80. "Déjà vu" (1989) o płatnym zabójcy, który w 1924 roku przybywał do Odessy, by zlikwidować gangstera uciekającego ze Stanów Zjednoczonych.
Wyrazem miłości do amerykańskiego kina popularnego był także zrealizowany już w latach 90. "Kiler", który przyciągnął do kin ponad 2 miliony widzów, a prawa do jego remake’u kupiło… Studio Disneya, co było najlepszym dowodem na to, że miłość Machulskiego do filmowej Ameryki była uczuciem być może nie do końca spełnionym, ale odwzajemnianym.
Bo choć nadwiślańskie kino rozrywkowe nigdy nie cierpiało na nadmiar pieniędzy, a w kinematografii zbudowanej na etosie reżysera-wieszcza filmowe horrory, filmy sensacyjne czy kryminalne postrzegane były jako "dzieci gorszego Boga", to oglądane po latach stanowią fascynujący zapis tęsknoty. Za Zachodem i niewinną filmową rozrywką, ale też za możliwością przekroczenia własnych ograniczeń i wyboru własnej, choćby najbardziej ryzykownej, drogi.
[{"nid":"5683","uuid":"da15b540-7f7e-4039-a960-27f5d6f47365","type":"article","langcode":"pl","field_event_date":"","title":"Jak by\u0107 autorem - w kinie?","field_introduction":"Polskie warto\u015bciowe artystycznie kino i kino autorskie - to niemal synonimy. Niewiele znale\u017a\u0107 mo\u017cna wyj\u0105tk\u00f3w, kt\u00f3re potwierdza\u0142yby t\u0119 regu\u0142\u0119. Wyj\u0105tki te by\u0142y rzadkie w przesz\u0142o\u015bci, dzi\u015b s\u0105 nieco cz\u0119stsze, ale i dobrych film\u00f3w dzi\u015b mniej ni\u017c to kiedy\u015b bywa\u0142o.","field_summary":"Polskie warto\u015bciowe artystycznie kino i kino autorskie - to niemal synonimy. Niewiele znale\u017a\u0107 mo\u017cna wyj\u0105tk\u00f3w, kt\u00f3re potwierdza\u0142yby t\u0119 regu\u0142\u0119. ","topics_data":"a:2:{i:0;a:3:{s:3:\u0022tid\u0022;s:5:\u002259606\u0022;s:4:\u0022name\u0022;s:5:\u0022#film\u0022;s:4:\u0022path\u0022;a:2:{s:5:\u0022alias\u0022;s:11:\u0022\/temat\/film\u0022;s:8:\u0022langcode\u0022;s:2:\u0022pl\u0022;}}i:1;a:3:{s:3:\u0022tid\u0022;s:5:\u002259644\u0022;s:4:\u0022name\u0022;s:8:\u0022#culture\u0022;s:4:\u0022path\u0022;a:2:{s:5:\u0022alias\u0022;s:14:\u0022\/temat\/culture\u0022;s:8:\u0022langcode\u0022;s:2:\u0022pl\u0022;}}}","field_cover_display":"default","image_title":"","image_alt":"","image_360_auto":"\/sites\/default\/files\/styles\/360_auto\/public\/field\/image\/machulski_1.jpg?itok=dDrSUPHB","image_260_auto":"\/sites\/default\/files\/styles\/260_auto_cover\/public\/field\/image\/machulski_1.jpg?itok=X4Lh2eRO","image_560_auto":"\/sites\/default\/files\/styles\/560_auto\/public\/field\/image\/machulski_1.jpg?itok=J0lQPp1U","image_860_auto":"\/sites\/default\/files\/styles\/860_auto\/public\/field\/image\/machulski_1.jpg?itok=sh3wvsAS","image_1160_auto":"\/sites\/default\/files\/styles\/1160_auto\/public\/field\/image\/machulski_1.jpg?itok=9irS4_Jn","field_video_media":"","field_media_video_file":"","field_media_video_embed":"","field_gallery_pictures":"","field_duration":"","cover_height":"266","cover_width":"470","cover_ratio_percent":"56.5957","path":"pl\/node\/5683","path_node":"\/pl\/node\/5683"}]