"Stawiam na Tolka Banana"
Wśród dzisiejszych trzydziesto- i czterdziestolatków nie ma chyba nikogo, kto nie zetknąłby się z tą produkcją. Serial Stanisława Jędryki nakręcony na podstawie powieści młodzieżowej Adama Bahdaja z 1966 roku był jednym z największych telewizyjnych hitów przez kilka dekad PRL-u.
Opowiadał o przygodach czwórki nastolatków, która z całą pewnością zeszłaby na złą drogę, gdyby w ich życiu nie pojawił się tytułowy Tolek Banan, charyzmatyczny harcerz, który uczył ich, czym jest przyjaźń, uczciwość i koleżeńska solidarność.
Przygodowe "Stawiam na Tolka Banana" było w gruncie rzeczy filmową lekcją wychowawczą, która oprócz walorów rozrywkowych miała też zadania propagandowe (podobnie jak wiele innych seriali tamtej epoki). Nie wszyscy prędko je dostrzegali. Po emisji pierwszego odcinka jeden z działaczy KC PZPR interweniował u twórców, pytając: "Co wy tam w telewizji pokazujecie ? Jakieś gangi młodzieżowe, margines społeczny, bazary... tak jakby nie było przyzwoitych organizacji młodzieżowych w naszym kraju". (cyt. Marka Bahdaja za portalem Nostalgia.pl).
Na szczęście nikomu nie przyszło do głowy, by zdejmować serial z anteny, a "Stawiam na Tolka Banana" wychowywało całe pokolenia, zyskując status dzieła kultowego. Nie jest dziełem przypadku, że serialowa piosenka skomponowana przez Jerzego Matuszkiewicza czyli "Ballada o Tolku Bananie" po latach wracała śpiewana przez takie zespoły jak Wilki oraz Strachy na Lachy.
"Podróż za jeden uśmiech"
Historia Tolka Banana i jego młodych koleżanek i kolegów, to jeden z wielu młodzieżowych evergreenów, jakie wyszły spod ręki reżysersko-pisarskiego duetu Stanisława Jędryki i Adama Bahdaja. Innym ich przebojem była "Podróż za jeden uśmiech" z 1972 roku.
Bohaterami tego siedmioodcinkowego serialu byli Poldek i Duduś, kuzyni, którzy ruszali w podróż z Krakowa na Hel, by tam dołączyć do swoich matek spędzających urlop nad Bałtykiem. A że podczas ich wyprawy nic nie toczyło się zgodnie z planem, młodzi bohaterowie mogli przeżywać kolejne przygody na zawsze zmieniające ich życie.
Serial Jędryki zgrabnie łączył schematy kina drogi z opowieścią o dojrzewaniu i wchodzeniu w dorosłość. I szybko stał się telewizyjnym hitem. Nie tylko ze względu na popularną formę, ale też dzięki dwójce młodziutkich aktorów – Filipowi Łobodzińskiemu i Henrykowi Gołębiewskiemu, którzy w latach 70' byli największymi dziecięcymi gwiazdami polskiego serialu i kina ("Podróż za jeden uśmiech" w 1973 roku doczekała się także półtoragodzinnej wersji filmowej).
"Wakacje z duchami"
"Wakacje z duchami", kolejny serialowych hitów Jędryki i Bahdaja, zadebiutował na antenie Telewizji Polskiej wiosną 1971 roku. Opowiadał o przygodach Pikadora, Perełki i Mandaryna, trzech chłopców , którzy spędzają wakacje w leśniczówce, a pewnego dnia postanawiają zbadać zagadkę duchów, które straszą w pobliskim zamku.
W serialu, który dość daleko odbiegał od literackiego pierwowzoru Adama Bahdaja, oprócz dziecięcych gwiazd z Henrykiem Gołębiewskim na czele pojawiła się także śmietanka aktorska tamtej epoki, a na ekranie oglądaliśmy m.in. Romana Wilhelmiego, Zdzisława Maklakiewicza, Janusza Gajosa i Józefa Nowaka, niezapomnianego Asa z "Hydrozagadki", który u Jędryki po raz kolejny wcielał się w poczciwego milicjanta.
"Abel twój brat"
Drugim, obok Jędryki, wielkim twórcą młodzieżowego kina PRL był Janusz Nasfeter. Jego "Motyle" czy "Kolorowe pończochy" to prawdziwe arcydzieła tego typu kina. Podczas gdy Jędryka tworzył rozrywkowe opowieści dla najmłodszych, w których walory wychowawcze spotykały się z wizją dziecięcej idylli, Nasfeter patrzył na młodych bohaterów w zupełnie inny sposób. Łukasz Maciejewski tak pisał o nim w "Tygodniku Powszechnym":
Janusz Nasfeter tworzył filmy o dzieciach - dla dorosłych, sam pozostając dużym dzieckiem. Nadwrażliwym, niedopasowanym, neurotycznym…".
Jednym z jego niezapomnianych młodzieżowych obrazów jest "Abel twój brat". To historia Karola Matulaka, chuderlawego chłopca wychowywanego przez nadopiekuńczą matkę. Kiedy Karol trafia do nowej szkoły, próbuje przypodobać się swoim nowym kolegom. Wrażliwy, nieco niedopasowany, wkrótce staje się ofiarą miejscowych łobuzów.
Swiat młodzieży u Nasfetera nigdy nie przypominał sielskiego krajobrazu z filmów Jędryki. Dzieciństwo było tu ciągiem bolesnych zderzeń – ze światem, własnymi emocjami, niespełnieniami i wymaganiami rodziców, którzy mimo szczerych chęci nie mają dostępu do świata dziecięcej wrażliwości.
"Siedem życzeń"
"Hator, hator, hator" – to zaklęcie wypowiadane przez gadającego kota pamiętają wszyscy fani "Siedmiu życzeń". Serial Janusza Dymka trudno jest zapomnieć mimo nieskomplikowanej fabuły, paru realizacyjnych niedociągnięć i faktu, że od jego premiery minęło już ponad 30 lat.
Maciej Zembaty, jeden ze scenarzystów i właściciel głosu, którym mówił serialowy Rademenes tak pisał o swoim serialu:
"Siedem życzeń" to współczesna baśń, oparta na odwiecznej bajkowej zasadzie - co pomyślisz to się stanie.
Jej bohaterem był trzynastoletni Darek, który pewnego dnia ratował z rąk osiedlowych chuliganów czarnego kora. Kota niezwykłego, bo Rademenes nie tylko potrafił mówić, a w poprzednim wcieleniu przebywał w egipskiej świątyni, ale też – co najważniejsze dla głównego bohatera i tytułu serialu – potrafił spełniać życzenia. W ramach wdzięczności za uratowanie życia obiecywał spełnić siedem życzeń poczciwego chłopca. Po jednym w każdym odcinku.
"Przygody psa Cywila"
Rademenes nie był jedynym serialowym zwierzakiem, który w PRL-u zdobył telewizyjną sławą. Jeszcze większą popularnością cieszył się przez lata jego starszy kolega – Cywil, owczarek niemiecki służący w szeregach Milicji Obywatelskiej. Nie mniej odważny od słynniejszego Szarika i jeszcze mądrzejszy niż pies "Czterech pancernych".
To on był głównym bohaterem "Przygód psa Cywila", które zadebiutowały na telewizyjnych ekranach we wrześniu 1971 roku. Kryminalna komedia o nieporadnym milicjancie Walczaku (granym świetnie przez Krzysztofa Litwina) i jego psim kompanie przyciągała przed ekrany zarówno dzieci jak i rodziców. "Przygody…" były w równym stopniu przykładem kina familijnego jak i kryminalnej serii, w której każdy odcinek przynosił nową zagadkę do rozwiązania.
"Janka"
Podczas gdy większość PRL-owskich produkcji dla dzieci rozgrywała się w realiach współczesnym ich twórcom (większość z nich miała do spełnienia zadania propagandowe), twórcy "Janki" zabierali widzów w podróż do lat dwudziestych minionego wieku, by w wiejskiej scenerii opowiedzieć o przygodach dwóch dziecięcych band dowodzonych przez nastoletnią Jankę oraz jej rówieśnika – Julka.
W serialu Janusza Łęskiego i Adama Iwińskiego ich historie wplecione zostały w opowieść o wieloletnim sporze dzielącym dwie rywalizujące ze sobą rodziny. Było tu miejsce na przygody, miłość, a nawet magię – nawet jeśli po latach nie pamiętamy fabularnych szczegółów "Janki", nie sposób zapomnieć obrazu przekręcanego pierścionka, który miał moc czynienia cudów.
"Janka", zrealizowana w 1989 roku we współpracy polsko-niemieckiej uwodziła świetnymi rolami Krzysztofa Kowalewskiego, Marty Lipińskiej i Joanny Żółkowskiej, ale przede wszystkim – młodziutkiej Agnieszki Krukówny, która stała się jedną z najpopularniejszych nastoletnich gwiazd początku lat 90'.
"Akademia Pana Kleksa"
Ponad 14 milionów widzów przyciągnęła do kin adaptacja książeczki Jana Brzechwy zrealizowana w 1983 roku przez Krzysztofa Gradowskiego. Ilu obejrzało ją w telewizji – nie sposób oszacować. "Akademia Pana Kleksa" przez lata była nie tylko jednym z najczęściej prezentowanych w telewizji filmów dziecięcych, ale też jednym z najpopularniejszych, jakie kiedykolwiek u nas nakręcono. Gradowskiemu udała się tu nie lada sztuka – klasyczną bajkę połączył z musicalem, a całość poprzeplatał elementami kina grozy. Stworzył film kultowy, na którym wychowało się cale pokolenie.
Łukasz Maciejewski tak pisał w Tygodniku Powszechnym przy okazji wydania filmu na DVD:
To w zasadzie bez znaczenia, że obiektywna ocena "Akademii" oraz kolejnych filmów o Panu Kleksie musi być okrutna. Czas zrobił swoje. (…)Po latach gołym okiem widać wszystkie niedoskonałości "Akademii": pałace z tektury, nie najlepszą grę młodych aktorów, tandetne triki, realizacyjną siermięgę itd. Ale największą siłą tego typu opowieści jest przecież nostalgia. To ona unosi nas daleko ponad niedoskonałości reżyserskie, aktorskie, montażowe. Z nostalgią nie warto polemizować - jest nieusuwalna."
Czekając na magię
To właśnie nostalgia każe nam wracać dziś do młodzieżowych produkcji sprzed lat. Wspominając o nich, trzeba z przykrością odnotować, że po PRL-u polskie kino zapomniało o młodym widzu. Przez ostatnie trzy dekady rzadko zapraszało go na filmowe wycieczki do świata małych bohaterów i ich wielkich przygód. Owszem, swoje filmy realizował między innymi Andrzej Maleszka ("Magiczne drzewo"), a w ostatnich latach na kinowe ekrany trafiało kilka udanych młodzieżowych produkcji ("Klubu włóczykijów" Tomasza Szafrańskiego, "Za niebieskimi drzwiami" Mariusza Paleja), ale było ich zbyt mało jak na potencjał polskiego rynku filmowego.
Rynku, który nie może dłużej lekceważyć młodego widza. Zdają sobie z tego sprawę ludzie zarządzający rodzimą kinematografią, czego dowodem jest utworzony w 2016 roku w Polskim Instytucie Sztuki Filmowej program dofinansowywania produkcji filmów dla najmłodszej publiczności. Kto wie, być może już niedługo doczekamy się młodzieżowych produkcji, które staną się dla nowej publiczności tym, czym dla jej rodziców była "Akademia Pana Kleksa" czy "Stawiam na Tolka Banana".
Źródła: Tygodnik Powszechny, Nostalgia.pl, Filmpolski.pl, materiały TVP, inf. własne.