Artysta wizualny, rzeźbiarz, scenograf, reżyser. Urodził się w 1980 roku w Warszawie.
Zanim rozpoczął edukację artystyczną, studiował antropologię kultury i etnologię. Studia artystyczne rozpoczął na wydziale rzeźby warszawskiej Akademii Sztuk Pięknych, a kontynuował w Poznaniu. Tam, w Pracowni Działań Przestrzennych Mirosława Bałki, wówczas jeszcze funkcjonującej na poznańskim Uniwersytecie Artystycznym, w 2011 roku obronił dyplom.
Przygotowując pracę dyplomową na warszawskiej ASP, Pustoła wykonał sforę psów z drzewa topolowego. Pod wpływem brutalistów ciął materiał piłami i ciosał siekierą. Ostatecznie samych rzeźb na obronie jednak nie pokazał. Pozostał po nich jedynie opis, rodzaj słuchowiska – wypowiedzi widzów oglądających rzeźby, których sama komisja egzaminacyjna obejrzeć nie mogła.
Powstałą w ten sposób w 2006 roku instalację dźwiękową "Powiedz mi, o czym to jest wystawa?" sześć lat później Stach Szabłowski zaprezentował na kuratorowanej przez siebie wystawie "Czerwona poprzeczka" w Salonie Akademii. W sali wystawowej roznosił się głos opowiadający o rzeźbach, których na wystawie zwyczajnie nie było. Rymująca się z autotematyczną wystawienniczą narracją o rzeźbie praca zdaje się przedrzeźniać odbiorców narzekających na zachwianie równowagi między fizycznym dziełem a jego sążnistym interpretacyjnym opisem.
Niczym w najbardziej fantazyjnych i najzupełniej fikcyjnych wizjach artystów konceptualnych – jak urządzenie mające w ciągu tysiąca lat utworzyć metrową stalagnatową kolumnę autorstwa Jerzego Rosołowicza – praca składa się wyłącznie z opisu. Ale w odróżnieniu od sztuki konceptualnej stawką nie jest odejście od klasycznego medium i wytwarzania obiektów. Wręcz przeciwnie – Pustoła zwraca uwagę na fizyczne jakości rzeźby zabierając nam ją sprzed oczu i skupiając naszą uwagę na własnej o niej opowieści.
W 2011 roku Wojtek Pustoła został finalistą nieistniejącego już konkursu dla młodych artystów Samsung Art Master. Na wystawie konkursowej zaprezentował wówczas dwukanałowe wideo "Dołek", opowiadające o relacjach kilku pokoleń mężczyzn z jednej rodziny. Inspiracją dla pracy, będącej przy okazji kolejnym dyplomem Pustoły, tym razem na poznańskich intermediach, był wiersz "This Be The Verse" Philipa Larkina. Pokoleniowa sztafeta jawi się w nim jako tragifarsa, a jedyna rzecz, jaką otrzymujemy w spadku to traumy. Nic dziwnego, że ostatecznie jako jedyne skuteczne wyjście z sytuacji brytyjski poeta zaleca bezdzietność.
Format wyświetlania obrazka
standardowy [760 px]
"Pies 1#", 2004, widok wystawy CUT, 2019, Zamek u-Jazdowski; fot. Bartosz Górka
Zainspirowany Larkinem Pustoła nagrał godziny rozmów ze swoim ojcem i dziadkiem, które następnie splótł ze scenami zarejestrowanymi na polu golfowym. W partycje golfa ujawnia się napięcie, ale i Larkinowski rys komiczny. Jak mówił artysta w rozmowie z Anną Czaban:
Text
Zaczęło się od tego, że przez długi czas pielęgnowałem obsesję, która narastała, a dotyczyła ona przeświadczenia, że to, jaki jest mój ojciec, wpływa bezpośrednio na to, jaki jestem ja. Później pomyślałem, że to wszystko idzie głębiej, do relacji ojciec–syn.
W tym czasie powstały także inne prace wideo o podobnie zdyscyplinowanej strukturze formalnej, opartej na prostym obrazie i anegdotycznym naddatku ocierającym się o rozważania nad uniwersalnymi kwestiami. Jedną z nich jest usilne poszukiwanie sensu i walka z poczuciem własnej nieprzydatności w "Wycince" z 2010 roku.
W zasadzonym przez ludzi lesie, w którym drzewa rosną karnie w rządkach równych jak biblioteczne regały, Wojtek Pustoła stworzył ciągnący się po horyzont szpaler czystych pni, prześwit powstały dzięki usunięciu rachitycznych, suchych gałęzi. Za tym bezsensowym z użytkowego punktu widzenia gestem, nasuwającym skojarzenia z nieco późniejszymi pracami wideo Mikołaja Szpaczyńskiego, ponownie kryje się anegdota sięgająca do dzieciństwa artysty. Jak opisywał:
Text
Będąc dzieckiem chodziłem razem z babcią na grzyby i zawsze w tych sytuacjach towarzyszyło mi uczucie kompletnej nieprzydatności, ponieważ nigdy nie mogłem tych grzybów znaleźć. Postanowiłem sobie nadać sens byciu w lesie i jedyną rzeczą, jaka wtedy przyszła mi do głowy, było ogołacanie drzew z suchych gałęzi.
Format wyświetlania obrazka
standardowy [760 px]
"Purity", wideo jednokanałowe, 2010; dzięki uprzejmości artysty
W podobnym duchu utrzymane jest wideo "Purity". W nieruchomym kadrze na tle fiordu stoi mężczyzna, kompozycja sceny nawiązuje do obrazów romantyka Caspara Davida Friedricha. Wzniosłość pejzażu przefiltrowanego tysiące zbanalizowanych obrazów nie działa jednak tak jak kiedyś i ostatecznie bohater wymiotuje. Jak mówił sam artysta, to "praca o niezdolności akceptowania naturalnego piękna, nieadekwatności człowieka w zetknięciu z przyrodą, o turystyce".
Po studiach Wojtek Pustoła uczestniczył w kilku wystawach zbiorowych, często pracownianych, stopniowo grawitował jednak w kierunku teatru, do którego trafił za sprawą Wojciecha Ziemilskiego. Z reżyserem tym współpracował jako scenograf w latach 2013-2018, współtworząc takie spektakle jak "Pigmalion" oraz – także jako współreżyser – "Jeden gest" i "Sean powie parę słów o sobie". Do reżyserowanego przez Ziemilskiego "Come Together" w Teatrze Studio w 2017 roku Pustoła nie tylko stworzył scenografię, ale również pojawił się na deskach teatru jako jeden z aktorów. Na scenie artysta wystąpił również w roli tancerza w choreograficznym spektaklu Marysi Stokłosy "Wylinka".
Pustoła przyznaje przy tym, że przed współpracą z Ziemilskim nie przepadał za teatrem i jego wizualnym rozbuchaniem. We własnej praktyce stawiał więc na minimalizm bliski wczesnym pracom wideo. Dążąc do maksymalnej redukcji środków, stosował w scenografii jedynie to, co wraz z reżyserem uznali za konieczne. O scenografii do "Pigmaliona" kuratorka wystawy "Inne tańce" w CSW Zamek Ujazdowski, Agnieszka Sosnowska, pisała:
Text
Zaprojektowana przez Wojtka Pustołę scenografia do spektaklu "Pigmalion" w reżyserii Wojtka Ziemilskiego składa się z zaledwie jednego obiektu: sporej wielkości zwykłego kartonu. Performerzy wchodzą do środka i zaczynają go animować. Trójwymiarowa bryła przetacza się przez scenę, przybierając coraz to nowe kształty. Zmienia się w tubę, pudło, ścianę, która napiera na widownię. Przypomina minimalistyczną geometryczną rzeźbę wprawioną w ruch. Ze względu na dążenie do redukcji i użycie prostych materiałów Pustoła często nazywa swoje prace antyscenografiami.
Format wyświetlania obrazka
standardowy [760 px]
"Wylinka", choreografia Maria Stokłosa, MSN, fot. Wojtek Kaniewski, dzięki uprzejmości Fundacji Burdąg
Wojciech Ziemilski tak opowiada o swojej współpracy z artystą:
Text
Wojtek nie zajmował się scenografią jako ilustracją, lecz jako sposobem budowania świata. W spektaklach, które stworzyliśmy razem, scenografia była faktycznie konstruowaniem doświadczenia. W “Pigmalionie” stworzony przez niego karton-pudło-ściana, który miał izolować aktorkę i jednego widza od reszty widowni, de facto budował choreograficzną sytuację, ale również pozwalał zmienić sposób doświadczania spektaklu przez widzów. Podobnie rzecz się miała w “Remiksie Laurie Anderson”, gdzie widownia zmieniona została w studio dźwiękowe, tak, żeby głównym źródłem dźwięku było kilkanaście głośników znajdujących się dookoła widzów.
Wystawienniczym powrotem stała się dla Pustoły indywidualna wystawa w Centrum Sztuki Współczesnej Zamek Ujazdowski w 2019 roku, zatytułowana "CUT". Swego rodzaju prologiem do niej, pokazującym zainteresowania artysty marmurem jako materiałem, był performans wykonany przez Pustołę w ramach wystawy "Kurz" w 2015 roku, również w CSW Zamek Ujazdowski. Podczas niego rzeźbiarz szlifierką kątową ciął marmurowy kubik o wymiarach 40x40x40 cm aż to jego całkowitej zamiany w pył, który zalegał na wystawie do samego końca.
Zainteresowanie Pustoły marmurem, czy raczej najważniejszym miejscem jego wydobycia, datuje się jednak jeszcze wcześniej. Do włoskiej Carrary, owianej legendą jako miejsce wydobycia najlepszej jakości marmuru, z którego rzeźbili między innymi mistrzowie renesansu, artysta trafił jeszcze jako student na stypendium w 2004 roku. Jednak gdy odwiedził to miasto po raz pierwszy, celowo nie dotykał nawet obrosłego nieomal kultem surowca, wokół którego wszystko się tam kręci.
Format wyświetlania obrazka
standardowy [760 px]
Still z filmu "White Cube"; reż. Wojtek Pustoła, copyright Marta Golba Endorfina Studio, Wojtek Pustoła; Na zdjęciu widnieje główny bohater filmu - Tony Cassanelli
Zainteresował się krążącymi po okolicy sforami psów, rzeźbił je w glinie i odlewał z betonu. Pierwszy raz spróbował w marmurze rzeźbić dopiero wtedy, gdy do Carrary wrócił po sześciu latach. Przez kolejnych sześć lat powstawał film "White Cube", w którym za pomocą długich, wnikliwych ujęć w stylu "slow TV" artysta mierzy się z pocztówkowym wizerunkiem okolicy.
Główną osią rozgrywającego się tam dramatu jest zderzenie starego z nowym. Trwający z małymi zawirowaniami od wieków porządek zaburza jednak nie żaden z przewrotów w sztuce, a przełom technologiczny. Jego nader ironicznie brzmiące w tym kontekście imię to Antropomorfo – taką nazwę nosi robot-rzeźbiarz, podobnie jak drukarki 3D potrafiący stworzyć dowolną formę, tyle że z marmuru właśnie.
Styl wyświetlania galerii
wyświetl slajdy
Ten specyficzny koń trojański nie najechał jednak kararyjskich kamieniołomów z zewnątrz. Roboty do obróbki marmuru przystosował jeden z lokalnych rzeźbiarzy, by stanowiły pomoc w precyzyjnej obróbce dla niego samego. Twórca robota-podwykonawcy dzięki swojemu wynalazkowi sam "zdegradowany" został do rangi podwykonawcy, odniósł jednak w tym zakresie bajeczny sukces i zyskał stosy lukratywnych zleceń od międzynarodowej śmietanki świata sztuki.
Wywrócenie lokalnego porządku artysta w filmie "White Cube" celowo podkolorowuje i fabularyzuje kreując dramatyczny konflikt między tradycyjnymi rzeźbiarzami a robotami. W ciasnych kadrach uwypukla fizyczny aspekt rzeźbienia dłutem, znojnej "scultura". Ujęcia pozbawionych sztafażu hal wypełnionych wyłącznie przez roboty wyglądają w porównaniu do nich jak dokument o technologii rodem z high-endowych fabryk. Roboty są chirurgicznie precyzyjne, zimne, ale i przez to właśnie fascynujące.
Antropomorfo dosłownie stał się także podwójnym bohaterem wystawy "CUT". Artysta zamówił u robota jego autoportret. Lśniący bielą marmuru Antropomorfo to jeszcze sterowany ręką ludzką, ale jednak zwiastun epoki, w której maszyny zyskają samoświadomość pozwalającą wytwarzać nie tylko obiekty, ale i idee.
Pustołę interesują jednak nie tylko dywagacje czysto artystyczne, ale i inny rodzaj przemian – ekonomiczna podszewka kararyjskiej sielanki. Jak mówił w wywiadzie z Magdaleną Dubrowską:
Text
właścicielami kamieniołomów od kilkudziesięciu lat jest pięć rodzin miliarderów, a cały region klepie biedę.
W centrum wystawy umieścił więc człowieka – senegalskiego imigranta, jednego z ostatnich ludzi pracujących w zautomatyzowanych kamieniołomach. W obliczu rozwoju technologii w kararyjskim biznesie wartości nabierają pozorne odpadki. Pustoła sygnalizuje ten fakt pod postacią usypanej w jednej z sal wystawowych hałdy. Jest ich niemal 10 ton. Czysto wapienny, organiczny pył stosowany w najróżniejszych przemysłowych czy nawet spożywczych produktach w porównaniu do bloków marmuru jest coraz cenniejszy.
Na wystawie "CUT" Pustoła rozwinął więc właściwie wszystkie wątki, jakie poruszał we wczesnych pracach. Jest więc powrót do rzeźby, której istota i przemiany stanowią szkielet całej historii. Nie zabrakło nawet subtelnego nawiązania do rzeźbiarskiego dyplomu artysty – figury psa (pierwszej rzeźby wykonanej w Carrarze) i kompozycji dźwiękowej jako preludium do całej ekspozycji. Ewolucję ujawnia jednak sposób ich przestrzennego zakomponowania, na swój sposób ujawniający także doświadczenia teatralne artysty – poszczególne elementy tworzą rodzaj wieloelementowej scenografii, w której dźwięk uzupełnia rzeźby, a widz prowadzony jest dokładnie wyreżyserowaną ścieżką.
O rzeźbie Wojtek Pustoła opowiada na "CUT" za pomocą filmu czy metakomentarzy w rodzaju autoportretu rzeźbiącego robota. Nie oznacza to jednak w żadnym wypadku rezygnacji z rzeźbienia własnoręcznie. Kruche organiczne formy wycina szlifierką kątową, wydobywając przede wszystkim strukturę i plastyczność materiału. Zamiast kojarzonego z marmurem monumentalizmu, podkreśla jego delikatność. Grupa prostych rzeźb prezentowana w Zamku Ujazdowskim przypomina wręcz łagodnie kołysane przez morze wodorosty. Tutaj znika już naddatek refleksji nad naturą sztuki i kresem porządku, jaki znamy; pozostaje czysta, uwodzicielska siła marmuru.
Wystawy indywidualne:
- 2019 – "Cut", Centrum Sztuki Współczesnej Zamek Ujazdowski, Warszawa
- 2011 – "Dołek", Galeria Aula, Poznań
Wystawy zbiorowe:
- 2018 – "Inne tańce", Centrum Sztuki Współczesnej Zamek Ujazdowski, Warszawa
- 2015 – "Kurz", Centrum Sztuki Współczesnej Zamek Ujazdowski, Warszawa
- 2013 – "Mum I just really need to focus on my art right now”, Galeria Miejska Arsenał, Poznań
- 2012 – "Aaakupunktura", Galeria Kordegarda, Warszawa; "Czerwona poprzeczka", Salon Akademii, Warszawa; "Coming Soon (arriere garde)", Temporary Gallery Cologne, Kolonia, Niemcy
- 2011 – 31 Konkurs o stypendium im. Marii Dokowicz, Galeria Arsenał, Poznań; "N. A. T. U. R. E.", Nowa Gazownia, Poznań; "Spokojnie to tylko awaria", Galeria Spokojna, Warszawa; 8 edycja konkursu Samsung Art Master, CSW Zamek Ujazdowski, Warszawa; "Nieznośny efekt WOW!", galeria_im, Żyrardów; NEU/NOW Festival, Tallin, Estonia; Nasi nie nasi, 8 Festiwal Kultury Żydowskiej "Warszawa Singera", Warszawa; "The Wind in My Heart The Dust in My Head", Poznań; Nagroda Fundacji Vordemberge-Gildewart, MOCAK, Kraków; Biennale WRO, Wrocław; "Video on Demand", Galeria Aula, Brno, Czechy; "Tarzan", Stary Browar, Poznań
- 2010 – "N. A. T. U. R. E.", Kabelvag, Lofoty, Norwegia; "Pogo", akcja plenerowa, BWA Zielona Góra; "Hipokretyna", Collegium Maius, Poznań
- 2009 – "Prześpij się z tym", Nowy Teatr, Warszawa
- 2008 – Tańce ze Śmiercią, Nowy Teatr, Warszawa, PL; "Pies w wielkim mieście", Galeria Kordegarda, Warszawa, PL"Show Polak", Galeria Manolo Rivera, Merida, Meksyk
Oprac. PP, luty 2019