Od lat 90. Olbiński zaczął również malować i dziś to właśnie malarstwo stanowi zasadniczą część jego praktyki. Wyrasta ono w prostej linii z plakatowej i ilustratorskiej stylistyki artysty. Pierwsze obrazy Olbińskiego miały dosłownie ilustracyjny charakter – powstały w 1992 roku jako ilustracje do wierszy znajomego poety i galerzysty, częściowo na bazie przemalowanych, istniejących wcześniej ilustracji. Granice między oboma polami pozostają płynne. Jak mówił artysta w rozmowie z Agatą Czarnacką: "Nawet kiedy ktoś dzisiaj zamawia u mnie plakat, to maluję obraz – taki, który jest obrazem, ale równie dobrze może być plakatem". Obrazy zresztą także stają się niekiedy na powrót rodzajem ilustracji – prace Olbińskiego znalazły się m.in. na bluzach polskiej streetwearowej marki MISBHV czy na znaczkach pocztowych w Izraelu i Francji. Stały się one też inspiracją dla wierszy Iana Lukinsa, opublikowanych wraz z reprodukcjami prac w wydanej w 2018 roku książce "Ars Picturae". Sam Olbiński również podejmował próby literackie. W 2007 roku zadebiutował jako pisarz tomem "12 opowiadań".
Wizualny słownik obrazów Olbińskiego pozostaje taki sam jak w twórczości projektowej, zmienia się jedynie nośnik, a wizualne metafory i gry skojarzeń odrywają się od tekstów, do których miałyby się odnosić. Sceny rozgrywają się w zazwyczaj wyidealizowanym, wręcz bukolicznym pejzażu, pośród równin i wzgórz porośniętych równo przystrzyżoną, jaskrawo zieloną trawą, nad brzegiem morza lub wśród skalnych urwisk, pod jasnym niebem upstrzonym malowniczymi chmurami. Jednocześnie pejzaż ten ulega surrealnym zniekształceniom – morze i ziemia zwijają się jak wykładzina, ptaki zamiast na gałęziach przysiadają pod ziemią na korzeniach drzew, ludzie przysiadają opierając stopy na księżycu lub stapiają się z elementami krajobrazu. Zniekształcenia te mają często dynamiczny charakter – draperie powiewają dramatycznie na wietrze, przemiany zamrożone zostają w kulminacyjnym momencie.
Choć poetyka ta wyrasta z tradycji surrealistycznej, nie ma w niej zasadniczego dla owej tradycji elementu uncanny – Olbiński stara się raczej widza zauroczyć niż wywołać egzystencjalny niepokój. Odkształcenia rzeczywistości przebiegają więc u niego niejako w przeciwnym kierunku – o ile historyczny surrealizm drążył w tym, co wypierane do nieświadomości i niepokojące, tak Olbiński szuka eskapizmu, świata oczyszczonego z niepokojów i rzeczy niewygodnych, bezpiecznego, onirycznego azylu. Znajduje to także odbicie w sposobie przedstawiania kobiecego ciała, stałego motywu malarstwa Olbińskiego. Nie ma w nich drapieżnego erotyzmu, surrealistycznego "kompulsywnego piękna" i zamiany w zdefragmentowany fetysz, jak choćby w przypadku lalek Hansa Bellmera, zamiast tego Olbiński dąży do neoklasycznego, posągowego ideału rodem z renesansowych przedstawień bogini Wenus. O ile rozczytani w psychoanalizie historyczni surrealiści wydobywali na wierzch tłumione w mieszczańskim społeczeństwie aspekty seksualności, Olbiński wręcz przeciwnie – seksualność wygładza i estetyzuje.