W "Lesie" intymny portret rodziny z czasem zmienia się w historię o humanitarnym kryzysie i polityczności epoki, w której żyjemy. Dokument Lidii Dudy to film bolesny i piękny zarazem. Kino wybitne.
W pierwszym ujęciu dorodny żubr pasie się na zamglonej łące rozświetlanej pierwszymi promieniami słońca. Ze spokojem przeżuwa i wychodzi z kadru. Jesteśmy w raju, w samym środku Puszczy Białowieskiej, ostatnim naturalnym lesie Niżu Europejskiego. Za chwilę poznamy też jego mieszkańców – Asię i Marka, małżeństwo po trzydziestce, które na tym magicznym skrawku świata wychowuje trójkę dzieci. Będą naszymi przewodnikami po rzeczywistości, która pod idylliczną powierzchnią skrywa także mrok.
Lidia Duda dała się dotąd poznać jako niezwykle czuła obserwatorka ludzkiego nieszczęścia. Taka, która współczuje, ale się nie rozczula. W dokumentalnej serii o "Herkulesie" opowiadała o niepełnosprawnym chłopcu próbującym utrzymać na powierzchni swoich pijących rodziców, w "Uwikłanych" portretowała ofiarę pedofila, a w pięknych "Pisklakach" towarzyszyła niedowidzącym dzieciom z ośrodka w Laskach. Z kolei w "Lesie" pokazuje, że jest nie tylko specjalistką od mrocznych tematów, lecz że potrafi także – jak nikt inny – portretować szczęście.
Nie przypominam sobie, by w ostatnich latach, a nawet dekadach, którykolwiek polski twórca tak umiejętnie pokazał na ekranie radość bycia razem. W puszczy szczęściem są ludzie i momenty. Drzemka z dzieckiem opartym o brzuch taty, herbata na drewnianym ganku sączona w towarzystwie krzątających się kur i psa oczekującego pieszczot. Szczęście to wspólna praca przy pasiece (rozczulający jest obraz kilkuletnich szkrabów w pszczelarskich strojach), sauna połączona z bieganiem półnago po śniegu, to promienie zachodzącego słońca muskające twarze bohaterów, no i wspólne wyprawy do puszczy, gdzie Marek pokazuje dzieciom piękno dzikiej natury.
Kamera Zuzanny Zachary-Hassairi podchodzi bardzo blisko portretowanej rodziny. Filmuje w zbliżeniach, jakby sama chciała przytulić się do tej pięknej grupy. Reżyserka "Lasu" wpuszcza nas w sam środek idylli, byśmy tym mocniej poczuli jej stratę.
Format wyświetlania obrazka
standardowy [760 px]
Kadr z filmu "Las" w reżyserii Lidii Dudy, 2024, fot. materiał prasowe LUMISENTA
Sielankowa atmosfera z czasem zaczyna bowiem gęstnieć. Na zastawionej fotopułapce oprócz żubrów i łosi uwieczniony zostaje przechodzący człowiek. "To wszystko skomplikowane", mówi z rezygnacją Marek, gdy kilka dni później z synkiem znajdują porzucone śpiwory – ślad po nocujących w puszczy uchodźcach. Bohaterowie Dudy nie pozwalają sobie jednak na obojętność. Dlatego za jakiś czas widzimy, jak Marek w środku nocy nakłada plecak i buty trekkingowe, by ruszyć w las. W końcu zobaczymy też uchodźców – oświetleni czerwonym światłem latarek, pozwalającym uniknąć zainteresowania Straży Granicznej, przyjmują pomoc od Asi, Marka i innych ludzi dzielących się tym, co mają.
"Las" to film dla widzów dorosłych. Nie znajdziemy w nim politycznych połajanek, emfazy i naiwnej żarliwości, która raziła w "Zielonej granicy" Agnieszki Holland, filmie bliźniaczym, a jakże odległym od wybitnego dokumentu Lidii Dudy. Asia i Marek nie mają złudzeń. Nikogo nie obwiniają, z nikim nie chcą walczyć. Chcą po prostu pomagać. Tak każe im sumienie. Podczas gdy idylliczne sceny domowe rozgrywają się w dziecięcym gwarze i wśród rozmów obojga rodziców, w lesie panuje cisza. Tutaj prawie nic się nie mówi – wystarczą gesty i czyny.
Format wyświetlania obrazka
standardowy [760 px]
Kadr z filmu "Las" w reżyserii Lidii Dudy, 2024, fot. materiał prasowe LUMISENTA
"Las" budzi skojarzenie z jeszcze jednym głośnym filmem minionego sezonu. Film Lidii Dudy to "Strefa interesów" tyle że à rebours. Podczas gdy Jonathan Glazer opowiadał o łatwości przymykania oczu na cudzą tragedię, polska reżyserka pokazuje rewers tej samej monety, a jej bohaterowie nie potrafią biernie czekać i patrzeć na ludzi umierających za ich płotem. Dla Asi i Marka las to "strefa bezinteresowności", przestrzeń triumfującego człowieczeństwa.
Ich poświęcenie ma jednak swoją cenę. Uchodźczy kryzys sprawia, że prywatny raj Asi i Marka zaczyna się rozpadać. Dzieci, które w dziewiczej puszczy miały przeżywać lata beztroski, podczas spacerów znajdują dokumenty należące do ludzi skazanych na powolne umieranie. Jest w tym filmie wspaniała, a zarazem wstrząsająca scena – trójka dzieciaków z zestawem klocków Lego bawi się w wywożenie uchodźców. Jedno z nich "dzwoni" do tajemniczych "Niemców", by powiedzieć, gdzie czekają z wyprowadzonymi ludźmi, a następnie zabawkowym samochodem wywożą swoich syryjskich przyjaciół tam, gdzie będą bezpieczni. U Dudy ten obraz ma porażającą siłę. Pokazuje, że nie ma ucieczki od otaczającego świata, a odwrócenie wzroku nie jest możliwe. Na koniec zabawy najstarszy z chłopców ze smutkiem stwierdza: "Tylko uchodźców nie mamy w Lego", a w jego dziecięcym zdaniu zamyka się całe okrucieństwo opisywanej przez Dudę sytuacji ludzi, których nie ma nie tylko w zestawach Lego, ale i na gazetowych szpaltach czy telewizyjnych ekranach. Ludzi spychanych na margines widzialności i pozostawionych sobie.
Format wyświetlania obrazka
standardowy [760 px]
Kadr z filmu "Las" w reżyserii Lidii Dudy, 2024, fot. materiał prasowe LUMISENTA
"Nie ma rajów innych niż raj utracony" – pisał Jorge Louis Borges, a jego słowa mogą być mottem filmu Lidii Dudy. Jej "Las" to opowieść o testowanym człowieczeństwie, uchodźczym kryzysie i raju niszczonym przez nieludzki system. Intymny rodzinny portret w rękach reżyserki przeobraża się w poruszającą opowieść o przyspieszonym dojrzewaniu i człowieczeństwie, o które trzeba walczyć. "Las" to jeden z najwybitniejszych polskich dokumentów ostatnich lat, piękne, mądre kino, którego nie da się zapomnieć.
Film zdobył nagrodę Srebrnego Aleksandra podczas Międzynarodowego Festiwalu Filmowego w Salonikach. Jego polska premiera odbędzie się podczas festiwalu Millennium Docs Against Gravity w dniach 10–19 maja 2024 roku.
- "Las". Scenariusz i reżyseria: Lidia Duda. Zdjęcia: Zuzanna Zachara-Hassairi. Dźwięk: Krzysztof Ridan, Pavel Rejholec. Premiera: 11.05.2024.