"Io" jest opowieścią o okrucieństwie wobec natury i brutalności, z jaką "czynimy sobie ziemię poddaną". Io oprowadza nas po kolejnych kręgach stworzonych przez nas piekieł. Zagląda na mecz polskiej okręgówki i zostaje skatowany przez brutalnych kibiców, gości w lecznicy dla zwierząt, by następnie trafić do transportu mającego przewieźć go do włoskiej rzeźni. Los prowadzi filmowego osiołka krętymi ścieżkami, a nas czyni uczestnikami jego podróży.
Bo filmowy Io nie jest po prostu zwierzęcym bohaterem. Skolimowskiego nie interesują jego przygody, ale obserwacje, które czyni jako podróżnik przemierzający świat ludzi. Widziane przez Io sceny zapisują się w pamięci zwierzęcia i w naszej – to chwile okrucieństwa, bezmyślnej przemocy, do której jesteśmy zdolni, braku empatii wobec "braci mniejszych". Skolimowski kolekcjonuje je jedna po drugiej. Człowiek widziany oczami Skolimowskiego to egoistyczna, zapatrzona w siebie bestia, która zniewala zwierzęta, wycina lasy i buduje kopcące fabryki, które Io mija w trakcie jednego ze swoich transportów. Panuje nad światem, ale nie potrafi zadbać o bliźniego (świetna sekwencja o sympatycznym tirowcu).
Skolimowski ubiera swój film w ujmująco piękne obrazy. Zdjęcia Michała Dymka, młodego, wybitnie zdolnego operatora, łączą symboliczną siłę z dokumentalną obserwacją. "Io" czasem przypomina teledysk, kiedy indziej – intymny dokument o zwierzęciu z duszą. Obraz Skolimowskiego przywodzi skojarzenie z dokumentalnymi esejami Godfreya Reggio z lat 80’ ("Koyanisquatsi", "Powaquatsi") – także u niego fascynacja wizualnością łączy się z filozoficznym namysłem nad człowiekiem i naturą.
Ale obraz Skolimowskiego jest nieporównanie bardziej emocjonalny – bo "Io" jest także opowieścią o utraconej miłości. Kamera Michała Dymka zagląda w oczy zwierzęcego bohatera i dostrzega w nich ból. Oddzielony od ukochanej opiekunki (świetna Sandra Drzymalska) osiołek tęskni, wspomina, cierpi. Kiedy w kolejnych dramatycznych chwilach znowu znajduje się na brzegu rozpaczy, wraca do chwil spędzonych z ukochaną istotą. "Io" wzrusza. Ma w sobie czystość i emocjonalną prawdę. Ma też estetyczną siłę, na którą prócz fenomenalnych zdjęć składa się także muzyka Pawła Mykietyna, ekspresyjna opera domykająca filmową całość.