Jerzy Skolimowski w 2015 roku skończył 77 lat. I nakręcił film, którym dowodzi, że jest jednym z najmłodszych reżyserów polskiego kina – wciąż głodnym, gotowym na eksperymenty, poszukującym nowatorskiej formy. Jego "11 minut" to film bliski formalnej perfekcji i świadectwo warsztatowej biegłości autora "Essential Killing".
Skolimowski doskonale panuje nad nastrojem, umiejętnie podsyca niepokój, a opowiadając jednocześnie kilka historii, gęsto splata je ze sobą. Jego bohaterowie mijają się na ulicach okalających warszawski plac Grzybowski. Ta nasycona symbolami przestrzeń w filmie Skolimowskiego zostaje jednak zuniwersalizowana i pozbawiona właściwości, staje się miejscem, które znaleźć możemy w każdym dużym mieście Europy. Wśród postaci spotykających się na ulicach Warszawsy są niepozorny sprzedawca hot-dogów (Andrzej Chyra), kurier-narkoman (Dawid Ogrodnik), reżyser filmowy (Richard Dormer), piękna aktorka (Paulina Chapko), jej chorobliwie zazdrosny mąż (Wojciech Mecwaldowski). Skolimowski opowiada o 11 minutach ich życia, kiedy nad każdą z postaci zbierają się ciemne chmury. "11 minut" to historia o niemożliwej ucieczce przed losem i jego werdyktami, o zbliżającej się katastrofie i kruchości życia.
Skolimowski pewną ręką rozpisuje kolejne akty tej tragedii. Wie, kiedy przyspieszyć, a kiedy zwolnić tempo opowieści. Imponuje zwłaszcza montaż Agnieszki Glińskiej, która podczas 40. Festiwalu Filmowego w Gdyni odebrała absolutnie zasłużoną nagrodę dla najlepszej montażystki. To dzięki niej historie grupy nieznajomych łączą się ze sobą w spójną całość, a "11 minut" z minuty na minutę pulsuje w coraz żywszym rytmie.
Reżyserska klasa Skolimowskiego widoczna jest niemal w każdej sekwencji. Znakomita jest zwłaszcza historia sanitariuszy próbujących dostać się do zabarykadowanego mieszkania – Skolimowski przedstawia nam grupę anonimowych bohaterów, nie szkicuje indywidualnych portretów ani nie ociepla wizerunku żadnej z postaci, a mimo to już po chwili kibicujemy ich wysiłkom i stajemy po ich stronie. Jest tu napięcie, dramat, beznadziejna walka z czasem.