W grudniu 2019 roku w serii wydawniczej Polskiego Wydawnictwa Muzycznego ANAKLASIS ukazała się płyta "Concertinos" dokumentująca pierwszy okres twórczości Palestra. Concertina uważał za formę skromniejszą od koncertu, o lżejszym charakterze. "Concertino saksofonowe" stworzył z zauroczony grą wirtuoza Sigurda Raschèra (który niestety nigdy nie miał okazji go wykonać), a "Concertino klawesynowe" wyrosło z tańców zebranych w XVI wieku przez Jana z Lublina. Na płycie usłyszymy m.in. Alinę Mleczko, Macieja Skrzeczkowskiego oraz Sinfonię Iuventus pod batutą Łukasza Borowicza.
Filip Lech: Razem z Piotrem Maculewiczem z Gabinetu Zbiorów Muzycznych Biblioteki Uniwersyteckiej w Warszawie zainteresował pan muzyków Apollon Musagète Quartett muzyką Romana Palestra.
Lech Dzierżanowski: W pewnym momencie uznałem, że trzeba sprawdzić, o co chodzi z tym Palestrem. Czy ta muzyka jest za słaba, żeby się przebić? Może dobrze się zapowiadał, ale się nie rozwinął? A może trafił na zły moment? Do dzisiaj nie mam w pełni odpowiedzi na te pytania. Żeby na nie odpowiedzieć, trzeba posłuchać jego utworów. Z grupą przyjaciół z BUW skoncentrowaliśmy się na tym, żeby doprowadzić do nagrania jego najważniejszych utworów. One często nie mają w ogóle nagrań. Utwory fortepianowe nie zostały nawet wydane, istnieją tylko w rękopisach.
Jak brzmi ta muzyka?
Jest to muzyka podwójnie trudna: wymagająca dla wykonawców, skomplikowana fakturalnie; nie jest też łatwa dla słuchacza. Twórczość Andrzeja Panufnika, nawet późnego Witolda Lutosławskiego, jest o wiele przystępniejsza. Palester miał krótki okres, który można umownie nazwać neoklasycznym, aczkolwiek nie był to taki lekki neoklasycyzm, jak np. u Antoniego Szałowskiego czy Michała Spisaka. Później jest to ciężka, zawiła muzyka, bardzo schromatyzowana, bardzo złożona fakturalnie. Wymaga doskonałego przygotowania, żeby osiągnąć dokładnie to, co napisał kompozytor.
Jak długo interesuje się pan postacią Palestra?
Palester jest obecny w moim życiu dość długo, w 2007 roku współtworzyłem poświęcone mu wydawnictwo multimedialne ("Roman Palester", Zofia Helman, Lech Dzierżanowski, Piotr Maculewicz). Zawsze był dla mnie zagadką. To kompozytor, którego pozycja tuż przed II wojną światową i zaraz po niej była bardzo wysoka. Można powiedzieć, że zaraz po wojnie był to czołowy polski kompozytor; kreowano go na następcę Karola Szymanowskiego. W uproszczeniu można powiedzieć że kiedy Palester wyjechał pierwsze miejsce zajął Panufnik, po ucieczce Panufnika na czoło wysunął się Lutosławski.
Palester był od nich trochę starszy, miał dość duży dorobek przedwojenny. Jego pozycja przed wojną wynikała też z tego, że był rozchwytywanym twórcą muzyki filmowej i teatralnej. Był bardzo twórczy w czasie wojny, większość jego twórczości wojennej ocalała. Ocalała Sonata na dwoje skrzypiec i fortepian, ocalał III Kwartet smyczkowy, Sonatina na cztery ręce i przede wszystkim Koncert skrzypcowy, który ocalał cudem. Palester wspominał:
[Tadeusz] Ochlewski zrobił dwie kopie partytury, które ukrył podczas powstania w dwóch różnych miejscach. Mój oryginalny rękopis spłonął na Górczewskiej, a po powrocie do Warszawy nie można było odnaleźć również i schowanych kopii. Dopiero w kilka miesięcy po uwolnieniu Warszawy Wawrzyniec Żuławski odnalazł jedną z fotokopii wśród jakichś muzykaliów wyrzuconych na śmietnik w Szpitalu Ujazdowskim.
Jego wykonanie w Londynie w 1946 roku przez orkiestrę BBC i Eugenię Umińską pod dyrekcją Grzegorza Fitelberga było wielkim wydarzeniem. Zachowało się nagranie, na którym Umińska gra Koncert pochodzące prawdopodobnie z 1948 roku, niestety nie to z Londynu, towarzyszy jej NOSPR. Palester miał świetne relacje za granicą, należał do grona związanego z Międzynarodowym Stowarzyszeniem Muzyki Współczesnej. Kiedy zostaje w Paryżu w pewnym momencie przestaje być znany w Polsce. Do tego stopnia, że dzisiaj jest to kompozytor praktycznie zapomniany.
Znamy opowieści o wielu ucieczkach z Polski Ludowej, w jaki sposób zniknął Roman Palester?
Od 1947 roku mieszkał w Paryżu. Przyjeżdżał do Polski do 1949 roku, ale coraz rzadziej. Przy czym początkowo jego pobyt w Paryżu był jak najbardziej legalny. Jego utwory były wydawane w Polskim Wydawnictwie Muzycznym, a jego żona – Barbara Palester – pracowała na rzecz PWMu. Był taki moment, w którym PWM rozwiązał z nim umowę; wyrzucono go ze Związku Kompozytorów Polskich za przyjęcia obcego obywatelstwa, co było zresztą nieprawdą – Palester przebywał we Francji na paszporcie nansenowskim, czyli miał status bezpaństwowca. Można powiedzieć ze to Polska Ludowa go wypchnęła, on nigdy nie uciekł. Ale miał doskonałą świadomość, jaka panowała w Polsce atmosfera polityczna i że byłoby mu tam trudno egzystować.
Dlaczego polski świat muzyczny o nim zapomniał?
Przede wszystkim brakuje wydań i wykonań, nagrań. Trudno rozmawiać o kompozytorze, którego muzyki nie można posłuchać. Trudno wykonywać muzykę kompozytora, którego nuty są niedostępne. Palester miał pecha, że po rozwiązaniu umowy z PWM w 1951 roku, nie znalazł dobrego zachodniego wydawcy. Miał dużo mniej szczęścia niż Panufnik z Booseyem, Lutosławski z Chesterem, Penderecki z Schottem. Palester był wydawany przez włoską oficynę Suvini Zerboni, oraz przez nowojorskie wydawictwo Southern Music Publishing. To były stosunkowo małe oficyny.
Ciągle próbował wrócić do PWM-u, po odwilży w 1956 roku negocjowano wydawanie jego nut. W tym czasie wykonywano jego utwory w Polsce, i to ważne: Requiem, balet Pieśń o Ziemi, IV Symfonię, kantatę Wisła i Wariacje na orkiestrę. Ale to był krótki okres, od 1958 roku te wykonania zanikły. Zanikły też rozmowy z PWM, wrócono do nich po 1977 roku, kiedy zdjęto zapis cenzury na Palestra. Powoli wydawano jego utwory, ale wtedy nie trafiły w swój czas. Palester stracił wpływy w Międzynarodowym Stowarzyszeniu Muzyki Współczesnej, bo jako emigrant nie mógł reprezentować Polski. Próbował powołać sekcję emigracyjną, ale to się nie udało.
Gdyby Palester został w Polsce, mógłby bardzo dobrze odnaleźć się w klimatach Warszawskiej Jesieni. Jego muzyka znalazłaby się w kręgu twórców starszego pokolenia, którzy nadążają za awangardą. Palester interesował się dodekafonią, pewnymi zjawiskami aleatoryzmu. Na pewno było to dużo bardziej zaawansowana muzyka niż Andrzeja Panufnika. Plasowałby się gdzieś tak między Lutosławskim a Tadeuszem Bairdem (nie bez przyczyny podobnie jak Baird napisał Koncert altówkowy).
Przebić się na rynek zachodni, emigracyjnemu kompozytorowi było bardzo trudno, szczególnie jeśli obok komponowania trzeba było się utrzymać. Taką możliwość miał Panufnik, kiedy unormowała się jego sytuacja materialna i mógł poświęcić cały czas komponowaniu. Palester był rozrywany pomiędzy pracę w radiu a komponowanie. To mu nie służyło. Nie miał też szczęścia do wykonawców. Miał bardzo oddanego dyrygenta, Belga Franza André (chociaż w pewnym momencie przestał on promować jego muzykę). Promował go Stanisław Skrowaczewski, z którym utrzymywał bardzo dobre kontakty. Bohdan Wodiczko przymierzał się parę razy do wystawienia misterium ''Powrót Don Juana'', ale nigdy do tego nie doszło. Jan Krenz przyjaźnił się z Palestrem, ale do lat 80. nie mógł wykonywać jego muzyki – dopiero w 1988 poprowadził V Symfonię.
Czy Palester stracił kontakty z polskim środowiskiem?
Ku mojemu zdziwieniu, okazało się, że Palester utrzymywał intensywne kontakty z Polską przez cały czas swojego wygnania. Palester przekazał całą swoją spuściznę: rękopisy, autografy, korespondencję i spisane audycje radiowe Bibliotece UW. Listów jest parę tysięcy. Jeśli przejrzymy listę ludzi, którzy do niego pisali, znajdziemy na niej wybitnych pisarzy: od sporadycznych listów do Czesława Miłosza, Witolda Gombrowicza (to były raczej kontakty zawodowe), poprzez obszerną wymianę listów z Gustawem Herlingiem-Grudzińskim, Kazimierzem Wierzyńskim, Tymonem Terleckim, Jerzym Stempowskim po listy Konstantego Ildefonsa Gałczyńskiego, Jarosława Iwaszkiewicza, Stanisława Balińskiego. Druga grupa to muzycy – tu dominują dyrygenci (Robert Satanowski, Jan Krenz, Bohdan Wodiczko, Stanisław Skrowaczewski, Grzegorz Fitelberg). Wyjątkowo interesujące są listy Krenza, w których dyrygent przedstawia wyjątkowo szczegółową analizę dzieł Palestra - opis koncepcji wykonawczej dyrygenta. Kompozytorów na tej liście nie ma zbyt wielu, ale Palester przyjaźnił się z Jerzym Fitelbergiem, Arturem Malawskim, Antonim Szałowskim, zachowała sie też korespondencja z Panufnikiem i Zygmuntem Mycielskim. Sporo jest listów do muzykologów: od Józefa Kańskiego, Tadeusza Kaczyńskiego, Bohdana Pilarskiego po Zofię Helman, Teresę Chylińską, Piotra Wierzbickiego i Bolesława Malinowskiego. Niestety mniej jest listów samego Palestra, w tej chwili próbujemy do nich dotrzeć, ale to bardzo żmudne zajęcie. Palester korespondował biegle w pięciu językach: po polsku, angielsku, francusku, niemiecku i włosku.
Warto też pamiętać, że cenzura czasami nie działała do końca niezawodnie zwłaszcza na polu prasy fachowej. W 1964 roku w ''Ruchu Muzycznym'' ukazał się wywiad z Palestrem, chociaż Tadeusz Kaczyński, autor tegoż wywiadu miał później kłopoty. Parę lat wcześniej Stefan Kisielewski napisał w swoim felietonie opublikowanym w Ruchu Muzycznym kilka słów o Palestrze po swojej podróży na Zachód. Właściwie to był bardzo prowokacyjny tekst. Kisiel pisze tak:
Na zakończenie odwiedziłem w Monachium Romana Palestra, który niezadługo potem dostał na konkursie w Rzymie nagrodę za operę ''Śmierć Don Juana''. Palester to kawał historii polskiej muzyki współczesnej, tylko że się, nie wiedzieć po co, od tej muzyki odłączył. Siedzi w Monachium, siedzi, siedzi, siedzi.... Ma do nas pretensje, my mamy do niego pretensje, a ja się pytam, po chol....to wszystko?! Ani nam nie warto robić z polskich kompozytorów prezentów, i to Zachodowi, który nie zawsze umie się na takich prezentach poznać, ani Palestrowi niesporo działać bez bazy, zaplecza i muzycznych przyjaciół. – Wracaj, Romanie – mówiłem całując go w zaokrąglony pysk. "Ale czy on nas posłucha, bo to głucha jest psiajucha..." .
Palester był szefem redakcji kulturalnej Radia Wolna Europa, co najbardziej pasjonowało go w kulturze i sztuce?
Mówiąc najogólniej: szeroko pojęty modernizm, przełom, który nastąpił w sztuce na przełomie wieków. Zachowało się około 600 skryptów jego audycji. Samych nagrań audycji zachowało się mniej. Można z tych audycji złożyć pogadanki na temat najważniejszych twórców XX wieku. Są też eseje na temat sztuk plastycznych, literatury. Zajmował się też typowo dziennikarską robotą: sprawozdaniami z festiwali, wystaw.
Miał dużą wiedzę na temat literatury. Dobór tekstów w jego utworach jest bardzo wyrafinowany, sięgał po teksty Czesława Miłosza, Rainera Marii Rilkego, Kazimierza Sowińskiego, listy Słowackiego do matki, pisał muzykę do ''Trenów'' Kochanowskiego, poezji Wespazjana Kochowskiego. Bardzo ciekawą rzeczą są jego poszukiwania właściwego tekstu do opery, którą planował napisać. Prosił o pomoc znajomych, literatów – to bardzo ciekawe wątki w jego korespondencji.
O talentach literackich Palsetra można się przekonać z dostępnej w internecie autobiografii zatytułowanej "Słuch absolutny", która w tym roku ukaże się nakładem PWM-u w eleganckiej szacie graficznej, z bogatym aparatem krytycznym i ikonograficznym. Pisał ją, kiedy był samotny i chory w ostatnich latach życia i niestety jej nie dokończył. Była zamierzona niezwykle szeroko, wyłania się z niej cała panorama historii i życia odradzającej się II RP. Pisze fascynujące rzeczy o stosunkach panujących we Lwowie, gdzie kończył szkołę średnią.
Kiedy znajdował czas na komponowanie?
Miał taką umowę z Janem Nowakiem-Jeziorańskim, że pół dnia pracuje w radiu, pół dnia ma na komponowanie. Myślę, że te pół dnia mogło być mocno okrojone, praca w radiu jest dość angażująca.
Chociaż Palester świetnie władał piórem, nie zapominajmy nigdy, że czuł się przede wszystkim kompozytorem. Wszelkie działania pozamuzyczne traktował jako pewien rodzaj misji, ale też była to konieczność – praca w RWE dawała mu podstawy bytu. W pierwszych latach pracy w RWE przybliżał postaci kompozytorów, którzy w Polsce przed Warszawską Jesienią w ogóle nie byli obecni. Trzeba pamiętać, że dopiero na pierwszej Warszawskiej Jesieni w 1956 roku po raz pierwszy wykonano w Polsce wiele utworów Strawińskiego. Muzyka Hindemitha, szkoły wiedeńskiej była niegrana i nieznana. On o niej opowiadał i uważał to za pewien rodzaj posłannictwa.
Ale pamiętajmy, że cały czas komponował, chociaż był coraz mniej grany. Nie był w stanie organizować sobie dobrych wykonań. Muzyka współczesna działa w pewnym środowisku, on z niego coraz bardziej wypadał. Mimo to z niezwykłą konsekwencją do końca życia tworzył – poprawiał stare utwory, ale także pisał nowe. To jest coś niezwykłego i może z tego powodu też warto im się przyjrzeć. Czy rzeczywiście to, że są nieobecne wynika z ich braków? A może z pewnego zbiegu okoliczności, ktory też ma wielkie znaczenie?
Pechowy życiorys.
Nie dożył tryumfalnego powrotu, w odróżnieniu od Panufnika, który powrócił do Polski w blaskach fleszy telewizyjnych, witany przez delegację z Akademii Muzycznej z jej rektorem na czele, wreszcie miał swoje wielkie chwile na Warszawskiej Jesieni, gdzie wykonano kilkanaście jego utworów. Palester przyjechał do Polski za wcześnie, w 1983 roku, kiedy nie było dobrego czasu na przyjęcie jego twórczości. Odbyły się wtedy dwa koncerty jego muzyki w Krakowie, troszkę po cichu. Trwał jeszcze stan wojenny, to cud, że on w ogóle mógł przyjechał.
Filharmonia Narodowa w Warszawie z okazji 80. lecia urodzin Palestra chciała zorganizować jego kameralny koncert. Kiedy organizatorzy zapytali się go, jakie utwory najlepiej wykonać kompozytor odpowiedział, że bardzo cieszy się, że go wykonują, ale oczekiwałby na swoje 80-lecie wykonania jakiegoś utworu symfonicznego. W 1987 roku ZKP zorganizował w Warszawie sesję muzykologiczną zatytułowaną Muzyka źle obecna, organizatorką była Elżbieta Tarnawska-Kaczorowska. Zaproszno Palestra jako jednego z prelegentów wśród innych kompozytorów emigracyjnych takich jak Szałowski, Maciejewski, Panufnik, Kassern, Laks, Spisak. Palester był schorowany, nie przyjechał, ale napisał tekst "Prawda źle obecna". Zaprotestował przeciwko łączeniu go z kompozytorami, którzy byli w zupełnie innej sytuacji i działali w innych warunkach. Domagał się pracy nad zbadaniem tej muzyki, zamiast tworzenia sztucznych kategorii muzyki nieobecnej.
Zmarł w 1989 roku, tuż przed Okrągłym Stołem i zmianami które byc może pozwoliłyby mu powrócić do Polski w pełnym blasku. Po jego śmierci nikt się nim nie zajmował. Jedynie profesor Zofia Helman napisała gruntowną monografię, koncentrującą się na ścisłych muzykologicznych analizach. To bardzo cennedzieło, ale nie jest to książka dla melomanów, nie mówiąc już o laikach.
Miał poczucie dumy i goryczy niespełnienia. Trudno mu się dziwić.
Lech Dzierżanowski jest pianistą i menadżerem. Był laureatem Festiwalu Pianistyki Polskiej w Słupsku, dokonał nagrań dla Polskiego Radia i TV oraz dla Polskich Nagrań. Przez wiele lat prowadził impresariat Jerzego Maksymiuka, pracował w Filharmonii Narodowej, Filharmonii Łódzkiej, Towarzystwie im. Witolda Lutosławskiego. Jest współautorem cyklu wydawnictw multimedialnych realizowanych przez wydawnictwo Noyamundi: "Witold Lutosławski – twórcze życie", "50 lat Warszawskich Jesieni", "Karol Szymanowski", "Andrzej Panufnik", "Roman Palester" oraz dwa wydawnictwa poświęcone Fryderykowi Chopinowi: "Chopin – Młode lata" i "Chopin – lata na emigracji".