Krzysztof Maniak: Spaceruję coraz większymi opłotkami [WYWIAD]
Od dekady jego sztuka opiera się głównie na spacerowaniu po lasach i zagajnikach wokół rodzinnej miejscowości. O pracach częściej oglądanych przez sarny niż ludzi, prywatnych obrządkach w głuszy i funkcjonowaniu poza dużymi miastami opowiada nam Krzysztof Maniak.
Jeszcze w trakcie studiów wróciłeś do swojej rodzinnej miejscowości, Tuchowa pod Tarnowem. Nie jest ciężko funkcjonować artystycznie z daleka od większych miast?
Nie wydaje mi się, że coś mnie omija. Tuchów nie jest odizolowany, kiedy tylko mam chęć, mogę jechać i uczestniczyć w życiu artystycznym chociażby Krakowa. Mam też to szczęście, że bardzo blisko jest Tarnów i świetne BWA prowadzone przez Ewę Łączyńską-Widz, które regularnie odwiedzam. Samo pozostanie w Tuchowie wynika z mojego charakteru – w większych miastach jest mi po prostu ciasno, duszno, ich rytm nie pozwala mi skupić się na pracy, cały czas jestem rozedrgany. Tuchów pod względem swojego spokojnego rytmu, skali, która pozwala na jego dogłębne poznanie, jest dla mnie w sam raz.
Format wyświetlania obrazka
standardowy [760 px]
Krzysztof Maniak, "Ścieżki", 2011-2012, fot. dzięki uprzejmości artysty
A co z krajobrazem społecznym Tuchowa? Czy ma dla ciebie znaczenie, że jest to miasteczko w Małopolsce, a nie na przykład na Śląsku albo Podlasiu?
Nie badam namiętnie kontekstu kulturowego, socjologicznego i historycznego tego miejsca, wydają mi się one kolejnymi studniami bez dna, którym można poświęcić całe życie. Skupiam się na przebywaniu w terenie, spacerowaniu, odnajdywaniu coraz mniejszych fragmentów otoczenia, które wcześniej mi umknęły. Pomimo, że mieszkam tutaj od dziecka, to wciąż jest bardzo dużo przestrzeni, w których nie byłem, a jedynie widziałem z okna pociągu, przejeżdżając samochodem czy ze słyszenia.
Ale nie gloryfikuję Tuchowa, bo mam świadomość, że dzieją się tu też nieprzyjemne rzeczy, od których włos się jeży na głowie, jak głośna uchwała o "strefie wolnej od LGBT", którą tutejsi radni przyjęli. Mój lokalny etos zachwiał się w tej sytuacji, okazało się, że nie mogę się z tym miejscem identyfikować w stu procentach. Mógłbym pewnie pracować w każdym innym miejscu, które mieściłoby się w mojej skali – nie za dużym, możliwym do oswojenia, rozpracowania, zanurzenia się w nim. Gdybym nagle musiał przeprowadzić się w inne miejsce, miałbym trzydziestoletnie zaległości w jego eksploracji, ale byłoby to możliwe. Bardzo podoba mi się tutejsza rzeźba terenu, wzgórza i pagórki bardziej mi odpowiadają niż płaski pejzaż na północy kraju, ale pewnie gdybym urodził się nad morzem, to od dziecka pociągałby mnie krajobraz wybrzeża. Tuchów kojarzy mi się nostalgicznie, lubię tę perspektywę. Kiedy wracam z podróży, uświadamiam sobie, jak bliskie jest dla mnie to miejsce.
Twoje prace od dawna wydarzają się w terenie. W którym momencie stwierdziłeś, że okolice Tuchowa staną się głównym materiałem twojej sztuki?
Pierwsze wprawki robiłem około 10 lat temu. Ważnymi rytuałami w dzieciństwie były dla mnie na przykład wyprawy z rodzicami na grzyby czy zwykłe bezcelowe chodzenie, o czym przypomniałem sobie po czasie w kontekście artystycznym, w odniesieniu do sztuki ziemi czy performansu. Nawet gdy jeszcze nie umiałem tego nazwać, zaznaczenie śladu swojej obecności było dla mnie głównym motywem. A że była to przestrzeń otwarta, na uboczu, było mi w niej dobrze, bo nie czułem się obserwowany. Zacząłem więc te okolice eksplorować, pracować z nimi na zasadzie odtwarzania, przywoływania, nadbudowywania nowych sensów. Nie potrzebowałem wyjeżdżać nigdzie dalej, wszystko było na miejscu i pod ręką, mogłem więc wielokrotnie wracać do pewnych miejsc i je zgłębiać do wyczerpania.
Format wyświetlania obrazka
standardowy [760 px]
Krzysztof Maniak, "Bez tytułu (Czas i przestrzeń)", wideo HD, 40 min. 2012-13, kadr z filmu, fot. dzięki uprzejmości artysty
Dobrze się czułeś wiedząc, że nie jesteś obserwowany, a z drugiej strony sam umieszczałeś się w pracach. Skąd w takim razie potrzeba kierowania kamery nie tylko na pejzaż, ale i na samego siebie?
Od dłuższego czasu coraz mniej się pojawiam przed obiektywem, moja obecność nie jest już tak bezpośrednia. Coraz częściej jestem obserwatorem, który dokumentuje i przenosi do pola sztuki powalone konary drzew, formy wykonane przez inne gatunki lub warunki atmosferyczne. Abstrahuję je z otoczenia, a następnie nad nimi pracuję. Czasem konfabuluję, przenoszę lub odtwarzam coś w innych kontekstach i miejscach. Początkowo skupiałem się na tym, by samemu odnaleźć się w tym pejzażu, wykonać jakiś gest wobec niego, zaznaczyć poprzez wskazanie, zajęcie w nim miejsca choć na chwilę, to były potrzebne etapy na drodze do późniejszych i obecnych działań, w których moja fizyczna obecność jest coraz mniej widoczna czy też domyślna.
Gdzie przebiega granica między zwykłym spacerowaniem i sztuką? Wychodzisz z domu z myślą, że idziesz robić sztukę w plenerze czy to raczej spontaniczne obserwacje?
Spacer jest dla mnie rodzajem medium, sytuacją, w której otwieram się na pewne możliwości. To tak, jakbym szedł do pracowni, nie wiedząc z góry, co się w niej wydarzy. Praca rozciąga się praktycznie na całą drogę. Ciężko wywnioskować, kiedy są to działania artystyczne, a kiedy nie, często aktem twórczym jest po prostu przepracowywanie wszystkich emocji i spostrzeżeń napotkanych po drodze. Ale największy potencjał artystyczny ma samo wyjście bez większego celu, licząc na przygodę, która się wydarzy bądź nie. Najlepiej jest, kiedy stanie się podczas niej coś zaskakującego lub pewnymi decyzjami wobec niej zaskoczę sam siebie.
Format wyświetlania obrazka
standardowy [760 px]
Krzysztof Maniak, "Bez tytułu (z serii Spacery)", 2018, fot. dzięki uprzejmości artysty
Czy po kilku latach nie jest coraz trudniej wypatrzeć coś ciekawego w bądź co bądź ograniczonym pejzażu małopolskich lasów i łąk?
Tuchów ma 18 kilometrów kwadratowych, więc faktycznie jest to nieduży obszar, ale często nie zdając sobie nawet sprawy przemierzam dalsze rewiry należące już do sąsiednich wiosek. Spaceruję raz-dwa razy w tygodniu. Nieraz przez dłuższy okres udaję się jedynie do już odkrytych wcześniej miejsc, by je faktycznie dobrze poznać, oswoić. Myślę, że jest to przestrzeń i tak nie do przemierzenia w skali ludzkiego życia, dodatkowo też ciągle się zmienia. Ostatnio, chodząc wzdłuż krótkiego odcinka rzeki, za każdym razem obserwowałem zupełnie nowe formy brzegów wyrzeźbionych przez wodę. Z każdym fragmentem kilkunastu metrów kwadratowych można pracować naprawdę długo.
Dawniej wiele miejsc wydawało mi się anonimowych i niczyich, teraz zostają z kolei ogradzane, ich właściciele zaczynają na nich budować. Więc niektóre przestrzenie się kurczą. Samo poszukiwanie nowych miejsc do działań jest strasznie pracochłonne i wymaga dużo czasu. Moje prace nieraz powstają długo, rzecz zamknięta w kilkunastu fotografiach dokumentuje czasami paroletni proces.
Kiedy w jakimś miejscu nagle zaczyna wyrastać ogrodzenie i budynek, to przestajesz się nim interesować?
Kiedy wiem, że gdzieś powstanie jakaś inwestycja, dokumentuję to miejsce, choć niekoniecznie traktuję to jako działanie artystyczne, a po prostu archiwizowanie przestrzeni. Na większe zmiany patrzę czasem wręcz przez pryzmat landartowy – nieraz ktoś buduje się na środku pochyłego stoku i przed tym wypłaszcza w tym miejscu teren wcinając się w stromiznę, robiąc w niej coś na kształt gigantycznego stopnia. Póki nie powstanie dom, wygląda to bardzo dobrze, niczym interwencja Roberta Smithsona.
Dawniej nie miałem problemu, żeby pracować gdziekolwiek, teraz moja świadomość wzrosła, wiem, że wszystko jest własnością prywatną, ewentualnie gminy, więc mam coraz więcej skrupułów, swoją obecność i swoje prace, jeśli powstają na zasadzie fizycznych interwencji na przykład w ziemi, kamufluję przed innymi ludźmi. Nawet spaceruję coraz większymi opłotkami. Tym samym zawężam sobie obszar eksploracji do miejsc mniej dostępnych lub takich, które mają po kilku właścicieli nie mogących się dogadać i uregulować tego prawnie, więc leżą odłogiem, dziczeją, zarastają lasami samosiejkami. Wtedy moje drobne przekształcenia, wygniecenia i wykopy nie budzą obaw.
Format wyświetlania obrazka
standardowy [760 px]
Krzysztof Maniak, "Wygniecenia", 2018, fot. dzięki uprzejmości artysty
Czyli pracujesz tam, gdzie nikt nie może ci zarzucić, że grzebiesz mu na działce?
Tak, a z drugiej strony nie jest ważne, czy jeszcze zobaczę te prace, bo przykładowo zabierze je woda lub będę miał do nich ograniczony dostęp. Liczy się dla mnie sam gest, proces i fizyczna, często ręczna praca w miejscu. Poświęcony czas, podczas którego zaczyna się w kontemplacyjny sposób patrzeć na otoczenie i dostrzegać więcej. To moje prywatne tajemnice, miejsca, o których tylko ja wiem i w które mogę kogoś zabrać na kameralne oprowadzanie. O tych działaniach można też myśleć jako o pracach dla innych gatunków – wykopaniu jamki dla bobra czy zrobieniu nasypu, który przyda się innym stworzeniom, na przykład stanie się dla niech punktem obserwacyjnym.
Robisz prace z myślą o konkretnych leśnych zwierzętach?
Jak dotąd bardziej z myślą o owadach i gatunkach żyjących pod ziemią. Mam tu na myśli pracę z olbrzymim bukowym pniem, który podczas wystawy w BWA Tarnów zakopałem pod ziemią w parku obok galerii. Na wystawie, którą robiliśmy z Sebastianem Cichockim w Tarnowie, pojawiło się także moje działanie z polem tarniny ulokowanym u mnie na działce. Jest to blisko szesnastoarowy obszar, który kilka lat temu obsadziłem ponad tysiącem krzaków tarniny i kilkudziesięcioma dzikimi różami w celu jego zadziczenia, utworzenia trudno dostępnych dla człowieka czyżni. Ten teren oddałem siłom natury i innym gatunkom, jako że celowo leży odłogiem, dobrze się w nim odnajdują. Przychodzą tam na przykład sarny.
Styl wyświetlania galerii
wyświetl slajdy
Skoro tak bardzo pochłania cię ten pejzaż, czemu właściwie nie zostałeś entomologiem albo geologiem, tylko artystą wizualnym?
Może odkryłem to za późno. Interesowałem się dinozaurami i różnymi wykopaliskami, ale na zasadzie typowo dziecięcej fascynacji. Kiedy w szkole trzeba było się z tego rozliczać sprawdzianami, trochę mnie to zniechęciło. Zajmowanie się tymi dziedzinami wymaga bardziej badawczej i systematycznej natury, w obszarze sztuki można działać bardziej intuicyjne. Ale po tym intuicyjnym zderzeniu staram się zdobyć wiedzę o tym, co znajduję. To tylko kwestia innej drogi dojścia do tej wiedzy, innych narzędzi.
Spacery w okolicach Tuchowa wyglądają już inaczej niż kilkanaście lat temu, zwłaszcza o tej porze roku, kiedy śnieg widuje się już głównie na instagramie, w relacjach znajomych, którzy wyjechali w Alpy na narty? Zwracasz w swoich działaniach uwagę na oznaki zmiany klimatu?
Tegoroczna zima jest pierwszą, którą zapamiętam jako zupełnie bezśnieżną, w styczniu i lutym mogłem spacerować bez kurtki. Za naszego krótkiego życia dokonała się radykalna zmiana, po której nasze otoczenie być może już nigdy nie będzie wyglądać czy też zachowywać się tak, jak to pamiętamy jeszcze z dzieciństwa. Od pewnego czasu, pracując nawet z tak podstawowymi materiałami jak kamień czy drewno, traktuję je tak, jakby były ostatnimi rzeczami, które zostaną z naszej planety. Jakby to był ostatni moment, żeby zachować czy nauczyć się przywoływać zapach nieskażonej mokrej ziemi lub zebrać próbki z naprawdę wielkich, starych drzew, które są coraz intensywniej wycinane. Kolekcjonuję różne takie fragmenty otaczającego nas świata, które trzymam w domu niemal jak fetysze. Świat ma 4,5 miliarda lat, my jesteśmy tylko mgnieniem, ale przez to widmo poczucia utraty tego, co znamy, jest tym bardziej dojmujące.
Format wyświetlania obrazka
standardowy [760 px]
Krzysztof Maniak, "Rzeźba dla owadów", stan na 21 września 2019, fot. dzięki uprzejmości artysty
Z tego poczucia straty wyrasta ostatnio sporo sztuki zaangażowanej ekologicznie.
To ważne gesty, które mogą zyskać siłę, gdy nie są to już wypowiedzi jednostkowe, ale słyszalny wielogłos. Może właśnie tymi małymi krokami jesteśmy w stanie coś zrobić, mam przynajmniej nadzieję, że twórcy mogą stać się kołem napędowym zmian, może nawet wpłynąć pośrednio na działania osób decyzyjnych w wielkich globalnych korporacjach, by ich działania nie degradowały tak silnie mocno już nadwyrężonej planety.
Artyści często uderzają przy tym w lekko duchowe czy nawet new age'owe tony. Tobie chyba jednak bliżej do bardziej przyziemnej, naukowej perspektywy.
Bardzo podobała mi się ostatnia wystawa Agnieszki Brzeżańskiej w Królikarni, na której te magiczne wątki wybrzmiały. U mnie może są to nieliczne sytuacje, ale w niektórych pracach przewija się element rytuału, zaklinania rzeczywistości, wykonywania prywatnych, nieco szamańskich obrządków. Taki rytualno-funeralno-magiczny charakter miało działanie z kośćmi sarny – znaleziony pod lasem szkielet zrekonstruowałem i złożyłem, a następnie przez rok przenosiłem go w różne przestrzenie, gdzie z nim pracowałem, którego fotografowałem, ostatecznie po roku zakopując go w miejscu, z którego został zabrany.
Format wyświetlania obrazka
standardowy [760 px]
Krzysztof Maniak, "Bez tytułu (Sarna)" stan na 16 maja 2017, fragment zapisu wieloetapowego działania, fot. dzięki uprzejmości artysty
Aktualnie bierzesz udział w wystawie "Z peryferii" w Bałtyckiej Galerii Sztuki Współczesnej w Słupsku. Czujesz się jednym z rzeczników tytułowych peryferii?
Dziś moim zdaniem nie ma wielkiego znaczenia, gdzie się tworzy czy przebywa, to kwestia indywidualnych preferencji. Do tej wystawy zaproszeni zostali przez kuratorów Edytę Wolską i Romana Lewandowskiego artyści, którzy świadomie zdecydowali się pracować w miejscu, z którego pochodzą i jest im bliskie, a które nie jest oczywistą Warszawą czy Krakowem, gdzie skupia się życie artystyczne. Nie czuję, że znajduję się na peryferiach, bo mogę się swobodnie przemieszczać, jeździć, zwiedzać, ale lubię samo określenie "peryferia". Jest trochę egzotyczne i tajemnicze, przywołuje pewien etos peryferii. Dobrze, że zwraca się uwagę na różne modele funkcjonowania artystów, bo nie wszyscy muszą mieszkać w dużych miastach. Ostatnio słyszałem, że nawet projektanci wielkich domów mody coraz częściej wyjeżdżają na koszt pracodawcy w miejsca, gdzie mogą w spokoju tworzyć, znikają na kilka tygodni, po czym wracają do środowiska z gotowymi kolekcjami. Traktuję więc te moje peryferia w kategoriach plenerowych – jadę na przykład do Krakowa na uczelnię, po czym wracam do siebie na kilkudniowy "plener", podczas którego mogę w spokoju popracować albo po prostu zbierać energię i pomysły na nowe działania.
[{"nid":"5683","uuid":"da15b540-7f7e-4039-a960-27f5d6f47365","type":"article","langcode":"pl","field_event_date":"","title":"Jak by\u0107 autorem - w kinie?","field_introduction":"Polskie warto\u015bciowe artystycznie kino i kino autorskie - to niemal synonimy. Niewiele znale\u017a\u0107 mo\u017cna wyj\u0105tk\u00f3w, kt\u00f3re potwierdza\u0142yby t\u0119 regu\u0142\u0119. Wyj\u0105tki te by\u0142y rzadkie w przesz\u0142o\u015bci, dzi\u015b s\u0105 nieco cz\u0119stsze, ale i dobrych film\u00f3w dzi\u015b mniej ni\u017c to kiedy\u015b bywa\u0142o.","field_summary":"Polskie warto\u015bciowe artystycznie kino i kino autorskie - to niemal synonimy. Niewiele znale\u017a\u0107 mo\u017cna wyj\u0105tk\u00f3w, kt\u00f3re potwierdza\u0142yby t\u0119 regu\u0142\u0119. ","topics_data":"a:2:{i:0;a:3:{s:3:\u0022tid\u0022;s:5:\u002259606\u0022;s:4:\u0022name\u0022;s:5:\u0022#film\u0022;s:4:\u0022path\u0022;a:2:{s:5:\u0022alias\u0022;s:11:\u0022\/temat\/film\u0022;s:8:\u0022langcode\u0022;s:2:\u0022pl\u0022;}}i:1;a:3:{s:3:\u0022tid\u0022;s:5:\u002259644\u0022;s:4:\u0022name\u0022;s:8:\u0022#culture\u0022;s:4:\u0022path\u0022;a:2:{s:5:\u0022alias\u0022;s:14:\u0022\/temat\/culture\u0022;s:8:\u0022langcode\u0022;s:2:\u0022pl\u0022;}}}","field_cover_display":"default","image_title":"","image_alt":"","image_360_auto":"\/sites\/default\/files\/styles\/360_auto\/public\/field\/image\/machulski_1.jpg?itok=dDrSUPHB","image_260_auto":"\/sites\/default\/files\/styles\/260_auto_cover\/public\/field\/image\/machulski_1.jpg?itok=X4Lh2eRO","image_560_auto":"\/sites\/default\/files\/styles\/560_auto\/public\/field\/image\/machulski_1.jpg?itok=J0lQPp1U","image_860_auto":"\/sites\/default\/files\/styles\/860_auto\/public\/field\/image\/machulski_1.jpg?itok=sh3wvsAS","image_1160_auto":"\/sites\/default\/files\/styles\/1160_auto\/public\/field\/image\/machulski_1.jpg?itok=9irS4_Jn","field_video_media":"","field_media_video_file":"","field_media_video_embed":"","field_gallery_pictures":"","field_duration":"","cover_height":"266","cover_width":"470","cover_ratio_percent":"56.5957","path":"pl\/node\/5683","path_node":"\/pl\/node\/5683"}]