Cała twoja poezja jest przepisana z różnych źródeł?
Duża część tej poezji to są zapisy prawdziwych zeznań świadków, obserwatorów, morderców. To w pewnym sensie praca rzeźbiarska, znajduję jakiś fragment, który ociosuję tak długo, aż będzie muzyczny. W tej pracy chodzi o to, żeby przywrócić głos. To mój don kichotowski pomysł, który nie każdemu się podoba. Chciałbym wrzucić na teren poezji fakt i historię. Nie chcę robić publicystyki, zależy mi na muzyczności poezji przy jednoczesnym niezakłamywaniu historii i przy zachowaniu wielu perspektyw. No i to wszystko przy jednoczesnym braku estetyzacji cierpienia.
Moimi mistrzami na podwórku polskim są Anna Świrszczyńska i jej wiersze z powstania warszawskiego albo Czesław Miłosz ze swoimi "Kronikami miasta Pornic". Kontynuuję tematy rodzinne i domowe. Doświadczenia mojego dziadka w obozie; mama pracowała całe życie w szkole specjalnej; przez większą część życia mieszkałem obok dawnego Państwowego Zakładu Opieki Społecznej Srebrzysko – jego pacjenci zostali wywiezieni w ramach akcji T-4 do Saksonii i tam zagazowani. Starsze pokolenie ma zastrzeżenia, że ktoś tak młody jak ja – szczególnie wydając "Radości" - pisze w formie liryki maski i to hochsztaplerka, próba skoku na kasę. Tak nie było, ale każdy ma prawo tak sądzić, więc w pewnym sensie tak również było, ponieważ powinniśmy szanować wielogłos i dyskusję.
Nie tylko dajesz głos, ale też tłumaczysz. "Walter Stier" to dosłowne przepisanie fragmentu wypowiedzi tytułowego bohatera z filmu "Shoah". Zachowałeś znaczenie każdego niemieckiego słowa, np. angielskie tłumaczenie filmu, które jest na YouTubie, tłumaczy ten fragment z istotnymi zmianami.
Masz prawie rację, ale nie do końca. Ostatnie słowa w wierszu nie padają w "Shoah". Ostatnie słowa to taka moja zapadnia do piekła. W każdym razie robię różne ścinki, zapisuję rzeczy na niedziałającej, popsutej Nokii 3110, ma bardzo mało miejsca na wiadomość, do 100 znaków. Muszę się zmieścić w 100 znakach, ale to wystarcza na cały wiersz. Problem z telefonem działa na korzyść poezji, bo wymusza lapidarność.
Idealną sytuacją w poezji jest dla mnie stworzenie krajobrazu z różnymi głosami, narysowanie różnych postaw – i to czytelnik powinien sam zdecydować, o czym to jest, po której stronie jest. Może nie jest po żadnej, nie musi być po jakiejś stronie. Najważniejsze pytania to dla mnie te największe. To, że człowiek się rodzi i umiera i jeszcze w międzyczasie cierpi i zadaje cierpienie innym – do dzisiaj tego nie rozumiem. Nie rozumiem też zabijania. Może inaczej. Rozumiem, ale nie rozumiem. Czasami myślę, że rozumiem – w kwestii czysto biologicznej, zdobywania terytorium. Ale kiedy czytam o tym głębiej, znowu przestaję rozumieć. Mój problem jest ze zrozumieniem zła, jego obecnością i celowością.