Czy w jego muzyce jest coś wyjątkowo żydowskiego?
Nie tylko żydowskiego! Podążał za swoimi genami, krwią, tradycją rodziny i tragedią, która jej się przytrafiła. Znajdziesz tam idiomy muzyki żydowskiej, ale też mołdawskiej, nawet uzbeckiej. Cytował wiele rzeczy, które usłyszał w swoim życiu, włącznie z fragmentami z Chopina w 21. Symfonii. Czuł się bardzo polski, komponował do słów wielu polskich poetów. Jednym z jego ukochanych poetów był Julian Tuwim. Niedawno to odkryłem, w jakiś sposób dusza Wajnberga stała mi się jeszcze bliższa. Tuwim był w młodości jednym z moich ulubionych poetów.
Zacząłem się zastanawiać, dlaczego Wajnberg jest mi tak bliski. Dlaczego aż tak bardzo zostałem opętany jego muzyką? Prawdopodobnie najważniejszym czynnikiem jest jakość jego partytur, ale poza tym biografia jego ojca jest bardzo podobna do życia mojego ojca. Stracił on 35 krewnych w gettcie w Rydze. To samo przydarzyło się Wajnbergowi w Warszawie. Może chodzi o tę tragedię. O tym wszystkim wiedziałem od dziecka od swojego ojca. Nie chciałem się z tym utożsamiać. Chciałem być zwyczajnym dzieckiem, a nie być przygniecionym przez tragiczne wspomnienia ojca. Zawsze starałem się odciągnąć go od przeraźliwych wspomnień, powiedzieć: słuchaj, to należy do przeszłości. Teraz rozumiem, że nie można po prostu pogodzić się z takimi przerażającymi przeżyciami. Muzyka Wajnberga mówi o tragediach, nie tylko o żydowskości. Sam, mając żydowskie korzenie, nie patrzę się na świat przez pryzmat żydowskości; mam wrażenie, że Wajnberg miał tak samo.
Wszystkie ofiary są równe. Są ludzie, którzy są za to odpowiedzialni. Jeśli wolą o tym nie mówić albo zajmują inne stanowisko, to ich problem. Naszym narzędziem jest muzyka. Używając dźwięków napisanych przez Wajnberga możemy pokazać, jak ważne jest pozostać człowiekiem, jak ważne jest poświęcać się dla ludzkości i jak ważne jest służyć kompozytorom zapomnianym i niedocenianym w historii muzyki. Wajnberg jest jednym z nich. Mógłbym opowiadać o wielu innych twórcach, często sięgałem po muzykę niedocenianych kompozytorów, ale ten rok z powodu setnej rocznicy jest wyjątkowy i bardzo ważne jest przypominanie o tym, jak ważnym muzykiem był Wajnberg. Jakim był geniuszem, który powinien mieć swoje niezacieralne miejsce w historii polskiej muzyki.
W Muzeum Polin zaprezentuje pan "Kronikę wydarzeń bieżących", spektakl poświęcony Wajnbergowi.
Pracowałem nad nim cały rok. Tytuł nawiązuje do samizdatowego biuletynu, który wychodził w ZSRR w latach 70. Ze swoją orkiestrą chcieliśmy zaprezentować coś, co opowie o jego życiu poprzez muzykę. Skontaktowałem się z Kiriłłem Sieriebriennikow, rosyjskim reżyserem teatralnym I filmowym, który przebywał w areszcie domowym. Nigdy się nie poznaliśmy, wymieniliśmy ze sobą wiele listów. Przesłałem mu swoje pomysły, on zaproponował swoje, na które byłem bardzo otwarty. Niestety nie mógł być obecny, ale pomogli nam osoby z jego bliskiego kręgu: Walerij Pieczejkin, autor ostatecznego scenariusza i Artiom Firsanow, reżyser warstwy wideo. Dostarczyłem im partyturę, która zawiera w sobie 15 fragmentów z muzyki Wajnberga złożonych w jedną całość. Dlaczego to zrobiłem? Chciałem pokazać szersze spektrum jego duszy, stylu pisania. Ta partytura stała się podstawą do produkcji wideo zrealizowanej przez Firsanowa, który korzystał nie tylko z nagranych przez siebie materiałów, ale i archiwów. Są to fragmenty niezwiązane z życiem Wajnberga, ale budują most pomiędzy muzyką Wajnberga i naszą rzeczywistością. Ten most zbudowany jest bez słów, wznosi się na muzyce. Wideo akompaniuje muzyce, odwrotnie niż w niemym kinie, w którym muzyka tylko towarzyszyła obrazowi. Duszą wszystkiego jest muzyka, obraz jest tylko swobodną fantazją, aluzją do energii dostarczanej przez dźwięki.
Jakie są pańskie kontakty z innymi polskimi kompozytorami?
W młodości grałem muzykę Grażyny Bacewicz. Potem na moim życiu duże piętno odcisnął Penderecki. Po raz pierwszy usłyszałem "Tren – Ofiarom Hiroszimy" prowadzony przez Witolda Rowickiego.
Właściwie zacząłem odkrywać już kolejnego zapomnianego polskiego kompozytora. Może jego znaczenie nie jest tej rangi, co Wajnberga, ale nadal jest bardzo oryginalnym i niemal nieznanym punktem polskiej historii muzycznej. Mówię o Miłoszu Maginie. Właśnie skończyliśmy nagrywać płytę z jego muzyką. Odkryliśmy go dzięki Lucasowi Debargue’owi – młodemu francuskiemu pianiście, wspaniałemu muzykowi (zwycięzca IV nagrody na XV Międzynarodowym Konkursie Czajkowskiego, w 2017 roku nagrał płytę z utworami Szymanowskiego – przyp. FL), który zapoznał mnie z Maginem. W przyszłym roku nasza płyta po raz kolejny zaskoczy świat z nowym, nieznanym punktem na mapie polskiej muzyki.